- Ależ, Herr Wollenberg, cóż ja jeszcze przypomnieć sobie mogę? - ni to stwierdził ni zapytał szmugler, oddychając z ulgą. A więc jednak będzie żył, musi sobie tylko poszukać jakiegoś jeszcze bardziej spokojnego miejsca. Może Bretonia? Zerknął na Jeana. Nie, lepiej Kislev. Otóż to! - Jeno chyba tyle, że moi chłopcy, co z nimi współpracuję to Bert Mosser, Alfons Abbrecht i Reiner Hund, wszyscy trzej zatrudnieni w Gildii Transportowej Miasta Delberz. Jeśli oczywiście Pan o takie rzeczy pyta.
- Z Hurenbockiem spotykam się w taki właśnie jak dzisiaj sposób - odpowiedział Magistrowi. - Szybka wymiana zdań, niby to przypadkiem i wszystko gotowe. Wiadomości pisemne, albo gotówkę z upłynnienia towaru zostawiamy w magazynie nieopodal portu. Jak trzeba to chętnie wskażę. A z kim on tam w tym Magistracie swoją dolę dzieli, to pojęcia nie mam i niech mnie Ranald broni, gdybym chciał się dowiadywać. Nie moja rzecz.