Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2016, 18:19   #152
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień IV - Alex i Monika w jaskini




Monika pożegnała spojrzeniem wychodzącego Terry’ego po czym powoli podeszła do tego co powinno być szybą… przyglądając się rafie koralowej widocznej przez owe magiczne okno. Między jej myślami a myślami Alexa nadal trwała cisza, której dziewczyna nie przerywała nawet na to by nadać mu uczucie zaskoczenia, które odczuła widząc pomieszczenie, ani po to by pokazać zachwyt który teraz malował się w jej sercu. Szkot przypatrywał się przez chwilę niżej niż inne zawieszonej sferze, wyciągnął nawet dłoń, ale zaraz cofnął. Na eksperymenty przyjdzie jeszcze czas.
Odwrócił się i powoli podszedł do dziewczyny stając za nią. Coraz lepiej szło jej panowanie nad tym co zrobiła z nią strefa. Potrafiła już jak się zdawało blokować się… ale ksiądz nie rozumiał jak w takim razie słyszy jego myśli gdy on je do niej kieruje. Przeszło mu przez głowę, że być może blokada jest jednostronna, ona czuje jego myśli cały czas swoje kryjąc i śląc mu jedynie odpowiedzi na to co znajdzie w jego głowie gdy oceni, że było to celowo skierowane do niej. Poczuł się tym lekko zdeprymowany. Dziś okazało się, że to nie wyjątkowa więź tylko między nimi, teraz zaś, że mogła być tylko jednostronna. Być jak otwarta księga dla kogoś, samemu nie potrafiąc czytać w tej drugiej osobie. Przestraszył się trochę, jednak mimo to objął ją za ramiona i w lekko pieszczotliwym geście złożył podbródek na jej głowie.
“Pięknie tu” pomyślał kierując to do niej i wpatrując się w koralowce.
“Tak. Przepięknie…” potwierdziła Monika jednocześnie łącząc z nim swoje myśli. Wydawało jej się, że mogłaby tak stać wieczność i wpatrywać się w ten widok. A teraz, gdy poczuła jego dotyk i bliskość uczucie to wzmogło się, chociaż walczyła z przyznaniem się sama przed sobą do tego.
“To miała być straszna noc na skałach...“ dodała z lekkim rozbawieniem. Wszystko wskazywało teraz na to, że ani ich nie wywieje, ani im nie będzie niewygodnie… wręcz przeciwnie.
“Zastanawiam się…” Alex rozejrzał się.
W jego myślach przewodziło zauważenie braku miejsca na palenisko i jedyny odpływ powietrza drogą którą przyszli. W nocy nie było tu poświaty od strony morza. A jakoś rozwiązanie oświetlenia musiało być tu rozwiązane. Przez głowę przebiegło mu czy w komodzie są może świece, ale zaraz stwierdził, że stojąc tak i czując jej ciało nie ma ochoty nigdzie iść i sprawdzać. Monika mimowolnie zaczęła zastanawiać się nad tym samym. Światło. Faktycznie, przydałby się świece. Byłyby najlepszym rozwiązaniem. Przez jej głowę przelatywały nazwy rzeczy odnalezionych w walizkach, jakby analizowała, czy w którejś nie było świecy… ostateczny wniosek sprowadzał się jednak do tego, że nie przejrzała nigdy dobrze tej zawartości. Komoda o której pomyślał ksiądz wydawała jej się całkiem dobrym pomysłem. A może akurat? Ciekawe, czy ten pokój faktycznie należał do Dafne… uwagę od tych myśli odwróciła niewielka ławica srebrnych ryb, która akurat zaczęła przepływać przed ‘szybą’. Ksiądz z humorem wyobraził sobie te srebrne ryby mylące drogę i wpływające do jaskini.



“Jakby je wabić to lepsze niż łowienie” pomyślał do Moniki zastanawiając się przy tym czy bariera magicznie oddzielająca grotę od morza działa tylko na wodę, czy też jest przez Dafne traktowana jako wyjście.
“Masz ochotę sprawdzić?” zapytał, ale przy tym wahał się. Gdyby dotknięcie ‘szyby’ miało rozwiać czar, im może nic by nie było, wyciągnąłby oboje na powierzchnię ale…
“Tak…” pomyślała Monika wyciągając przed siebie dłoń, zatrzymała ją jednak kilka centymetrów przed taflą. Odwróciła głowę w stronę głowy Alexa jakby chciała na niego spojrzeć.

Wtedy jednak spostrzegła się jak blisko znalazły się ich twarze. Poczuła jego oddech i to na chwilę odwróciło jej uwagę od tego co miała zrobić. On też na chwilę zapomniał o szybie. Powoli przeniósł ręce z jej ramion splatając je za jej plecami i oparł swe czoło na jej czole jeszcze bardziej skracając dystans między nimi, przez myśl przeszedł mu przebłysk poczucia jak bardzo chciałby ją teraz pocałować najpierw skryty obawą, że odsunie się przerywając tę chwilę, a zaraz i ta myśl została schowana gdzieś w głębi. Skupił się na jej oczach, uśmiechu, ciepłych dłoniach, wspomnieniu uścisku w nocy gdy pomagała mu przetrwać strach. Myśli Moniki zaś zaczęły przez chwilę błądzić po różnych strefach. Zaczynając od przygnębiających wszystkich wiadomości, które dostali niespełna kilka minut temu. Poprzez poprzednie myśli Alexa o potrzebie walczenia o wszystko, a kończąc na krótkich, ulotnych wspomnieniach miłych chwil, które z nim spędzała i tym poczuciu, kiedy i ona ma ochotę go pocałować, ale boi się to uczynić. Zarówno informacje od Karen jak i przeszłość mogły być ważne, ale w tej chwili tylko psułyby dobry humor, nastrój. Ksiądz wyrzucił to na razie z głowy starając się skupiać na miłych rzeczach. Przez chwile walczył z obawą i niepewnością ale dał się ponieść w końcu temu co rodziło mu się we łbie i na czym się skupiał. Szybkim ruchem przybliżył swe usta prawie stykając je z jej ustami, po czym już ostrożniej i delikatniej pozwolił na zetknięcie się ich warg. Monika nie poruszyła się. Chciała tego… i jednocześnie miała w głowie tyle wątpliwości. Pytanie czy bardziej chciała, czy bardziej się bała…
Chciała. Równocześnie z tą decyzją, która zapadła w jej głowie, Alex poczuł jak ciepłe wargi dziewczyny delikatnie dotykają jego. Zrobiła to w momencie gdy prawie już miał wycofać się z pocałunku. Nie chciał czynić czegoś, czego i ona by nie chciała. Nie była pewna, lub wątpliwości schowała pod chęcią. Te krótkie myśli odpłynęły, gdy w jego głowie eksplodowała przyjemność z czucia jej ust, totalny mętlik uczuć z których dawało się przez dosłownie momenty zauważyć nuty obawy i strachu, dzikiej przyjemności, pożądania, czegoś na kształt czułości, ekscytacji.
Rozchylił usta zatracając się w pocałunku, który ona po kilku chwilach przerwała. Lekko spanikowana… czego się obawiał? Czego się bał? Przez chwilę pożałowała, że wzajemnie czują swoje myśli i emocje. Spojrzała przy tym głęboko w oczy Alexa. Gdy oderwała się od niego on też uczynił to niechętnie. Uciekał myślami gdzieś w bok spojrzenia nie odrywając od jej oczu. Wiedział skąd bierze się ten strach ale desperacko nie krył to głęboko w głowie aby nie wypływało to na wierzch i nie było widoczne. Objął ją za to ciaśniej w talii przylegając do ciepłego ciała.
“Jakie masz rozterki?” spytał precyzując swe myśli w słowach, nie chcąc sięgać do obrazów i emocji samemu doszukując się czegoś w jej głowie, jakby w tej kwestii i chwili było to niewłaściwe.
Ale w głowie Moniki i tak pojawiły się obrazy, niezależne od jej woli. Było ich wiele, jeden zaś szybko zmieniał się w drugi, jakby dziewczyna pośpiesznie oglądała slajdy szukając tego jedynego.
Alexander w sutannie. Alexander, który mówi jej, że dawno się nie modlił. Alexander w objęciach Wendy. Alexander, który ma rozterki. Alexander, który nie jest pewny swoich uczuć. Alexander, zauroczony w Dafne. Alexander, którego dopiero co poznała. Alexander, wokoło którego jest tyle niewiadomych. Alexander, który czegoś się obawia i czegoś się boi.
Na tym ostatnim skupiła się Monika, bowiem mimo dość fatalnych myśli, miała przecież od groma tych pozytywnych, które pchały ją w jego objęcia, a przez które wcale nie wyrywała się z nich, wręcz przeciwnie…
“Poczułam, że czegoś się obawiasz” wyjaśniła. W końcu o to pytał.
Milczał z początku, a chaos w myślach osłabł. Jakby miał na to jasną odpowiedź, doskonale sprecyzowane we łbie czego się obawiał, ale nie chciał po to sięgać by nie ujawnić tego przed nią.
“Nigdy… Nigdy nie byłem z nikim w relacji innej niż seks” sprecyzował niechętnie dopiero po chwili. “Czuję coś nowego, gubię się, nie wiem czy potrafię, nie wiem…” urwał tę kawalkadę myślosłów “Wiem, że nie chcę Cię skrzywdzić.”
Monika skupiła się na myśli, którą chciał przed nią ukryć, dokładnie tak jakby miała poważny zamiar odkryć co to za myśl. Po chwili zorientowała się co robi i panicznie przestała, na moment nawet przerywając połączenie. Przestraszyła się tego, co sama nierozważnie i odruchowo chciała zrobić. Skupienie się na tym, co przekazał jej ksiądz wcale nie było miłe. Nie wiedział co chce, był zagubiony, nie wiedział czy umie i nie chciał skrzywdzić… Dziewczyna przez moment miała ochotę wybiec z pomieszczenia w którym byli po prostu głośno krzycząc. Przeważyły jednak rozsądne myśli. Wiedziała czemu… pokazał jej… rozumiała, albo musiała zrozumieć.

W końcu wskazała głową ‘szybę’ za którą wesoło toczyło się życie rafy koralowej.
“Próbujemy?”
Skinął głową. Przez myśl mu przeszło, że zwykły dotyk bariery nie powinien jej popsuć, wszak ryby mogły choćby przypadkiem się na nią natykać. Z drugiej strony mogło to oznaczać, że nie przepuszcza nie tylko wody.
“Nabierz na wszelki wypadek dużo powietrza” zażartował i chwycił jej dłoń, po czym skierował ich ręce ku ‘szybie’. Dotknęli tafli jednocześnie. A właściwie… nie dotknęli… gdyż dłonie przeszły przez nią, tak jakby zagłębiły się w tafli wody. Ba, nawet poczuli się dokładnie tak, jakby włożyli koniuszki palców do wody.
“Spróbujemy popływać?” spytał w myślach, chociaż obawiał się trochę, że po opuszczeniu z tej strony przytulnej groty drogę powrotną będą mieli jedynie przez wejście na górze. Wiedział jednak jak dziewczyna lubi pływać, no i ta rafa… Ale Monikę zalały wtedy wątpliwości i strach. Co innego wsadzić tam rękę, a co innego całą siebie. Pokiwała przecząco głową. Mogła iść popływać, ale wolała wejść do wody… brzegiem, nie szybą.
Szkot skinął głową i na powrót objął ją splatając ręce na jej brzuchu, a głowę układając na jej ramieniu, tak że ich policzki zetknęły się ze sobą. W głowie miał lekki żal, że jeszcze nie wieczór, bo chciał być przy niej tu, nie musieć nigdzie iść i rozkoszować się chwilą.
Według Moniki póki co mogli to robić… w końcu tu na wyspie czas płynął inaczej. Mieli co jeść… mieli wodę… mieli gdzie spać… i mieli siebie. Jedyne co im brakowało, by noc była spokojna to światło. Ale mieli tyle czasu by o nim jeszcze pomyśleć…
Alex wnet skonstatował, że miała rację. Prócz noszenia drewna na opał, zbierania warzyw i owoców na posiłki, lub łowienia ryb nie mieli na razie zupełnie nic do roboty. Alexowi przyszło na myśl kilka czynności bardziej pracochłonnych, które mogłyby być niezbędne. Wyrób narzędzi, postawienie schronienia dla Ilham chyba nie chcącej spać z mężczyznami w jednej chacie, dokładniejsza eksploracja terenów wokół chaty…
To wszystko jednak nie miało większego sensu póki nie będą wiedzieli co aalaes ustaliły względem nich. Jakże to było inne od sytuacji jeszcze trzy dni temu gdy nie mieli nic i po zwykłe owoce czynili czasochłonne i męczące wyprawy. Tu i teraz mogli oddawać się lenistwu, czerpaniu z życia, pięknych widoków, ze słońca. Z siebie. Przycisnął ją mocniej do siebie i skupił się na kolorowej rafie i dzikiej przyjemności czucia jej tak prawie całym ciałem. Rozleniwienie i zadowolenie rozlewało się w nim, a i Monika nie miała zamiaru przerywać tej chwili, ani myślą, ani jakimkolwiek ruchem. Było jej dobrze, tu i teraz. Trwała więc tak, nie chcąc być tą, która przerwie ów magię.

W końcu jednak nastąpił taki moment, że dziewczyna spasowała. Zaczęła powoli odwracać się w stronę Alexa. Lekko zaskoczony nie puścił jej, jedynie rozluźniając objęcie aby zrobić jej dostateczny luz na ten manewr. Splecione dłonie księdza przez ten ruch przesunęły się z brzucha, po górze biodra na jej plecy. Przez chwile czuł żal myśląc iż chce wskazać potrzebę pójścia już, ale zaraz znów skupił się na jej oczach by chłonąć jeszcze te nikłe chwile. Monika uśmiechnęła się wtedy do niego, a za tym uśmiechem podążały też jej oczy. Przesunęła dłonię w górę, by ująć w nie jego twarz i jednocześnie zaczęła znów zbliżać swoją. W jej myślach zagościł kolejny pocałunek.



Tym razem pozbawiony dodatkowych myśli, zwłaszcza zmartwień. Jakby te uspokojone zostały chwilą ciszy i wpatrywania się w rafy. I odeszły w zapomnienie zastąpione przez miłą chwilę i czerpanie z niej. Pochylił się i tym razem już bez niepewności wpił się w jej wargi rozchylonymi ustami chłonąc miękki dotyk. Nie był natarczywy, ale nie miał żadnego doświadczenia w lekkich, delikatnych pocałunkach potrafiąc jedynie dozować ich pasję. Przymknął oczy i starał trzymać ją na wodzy, jak i namiętność budzącą się z aktu zespolenia ust. Przycisnął ją lekko do siebie.
Całowana dziewczyna, jak Alex mógł się spostrzec wyrażała coś zupełnie innego niż pasja i budzące się pożądanie. Była to wręcz motyla delikatność, subtelność i czułość. Delektowanie się bliskością ciał i ciepłem ust. Nie pragnęła mocnych i głębokich pocałunków, ale takich by jej usta czuły jak najwięcej i jak najdłużej jego. Chciała smakować. Chciała by był blisko.
Dostosował się uspokajając lekko emocje i długi pocałunek. Ręce, które normalnie zaczęłyby wędrówkę niżej, jedynie mocniej zaplótł na jej plecach. Westchnął cicho zaczynając również jedynie delektować się smakiem i miękkością jej ust.
Przez myśli Moniki przemknęła owa drobna różnica… w nazwijmy to “podejściu”, ale skategoryzowana po chwili jako coś w tym momencie mało istotnego. Dziewczyna zaczęła przesuwać pocałunki na policzek księdza, wtulając przy tym swój w niego i przytulając się. Po prostu się przytulając.

Lekko skołowany wziął jedną z dłoni i położył jej na karku by zaraz pieszczotliwym ruchem wpleść palce w jej włosy. Czuł jej ciepło, miękkość, czuł jak chętnie wtulała się w niego szukając jego ciała w chęci bliskości. Jego usta spoczęły na jej skroni, a w głowie zaczęła narastać niewielka panika, bo zupełnie nie wiedział co robić w takiej sytuacji.
“Cieszyć się nią i delektować… to przyjemne” usłyszał odpowiedź w swojej głowie, zaś Monika odsunęła twarz na tyle by móc spojrzeć mu w oczy. Nie unikał spojrzenia jakby wolał zatracić się w jej oczach. Trzymanie jej w objęciach, przytulenie, nienachalność gestów i nieruchome trwanie mimo emocji buzujących w środku. Nawet nie w myślach, po prostu pod skórą jakby wnętrze od nich kipiało. Wręcz z ciekawością odnajdywał się w tej sytuacji. Był niczym odkrywca, który wylądował na nieznanym lądzie i urzeczony pięknem przyrody, pełen szczęścia delektował się tym co widzi i gdzie się znalazł, ale z ostrożnością i niepewnością każdego ruchu i posunięcia w zupełnie nieznanym sobie terenie. Bawił się jej włosami i na powrót oparł czoło o jej czoło nie odrywając wzroku od jej oczu. W głowie miał mętlik. Jednocześnie czując podniecenie i budzące się pożądanie chciał dawać zachłanne pocałunki badając rękoma jej ciało, przejeżdżać rękoma po plecach, przenieść usta na szyję, a dłonie na kształtne piersi…
Ale i gdzieś tam czuł też przyjemność z czegoś nieznanego sobie. Stania nieruchomo, zwykłego czucia drugiego ciała w mało erotyczny sposób, spojrzenia w oczy. Był jak chłopiec, któremu wytłumaczono, że tym patykiem, który ma w ręce nie trzeba koniecznie bawić się w wojnę i lać z innymi dziećmi po głowach, ale dokładając drugi i trochę pracy zrobić zeń latawiec. Był nieufny, gdzieś z tyłu głowy czaił się sceptycyzm ale i coraz większa przyjemność. Dziewczyna wsłuchiwała się w niego, w jego myśli i odczucia nie do końca rozumiejąc ów sceptycyzm. Cieszyła się, że odkrywa coś innego i coś jednocześnie, dobrego. Uśmiechnęła się do niego, a przez jej myśli przez chwilę przebiegło to co on sam sobie wyobraził… jego usta na jej szyi, jego dłonie na jej piersiach… miękkie łoże na które powoli ją kładzie obdarzając słodkimi pocałunkami… Gdy Monika zdała sobie sprawę, gdzie zawędrowała jej wyobraźnia zarumieniła się i szybko próbowała ową scenę wymazać, niczym uczennica ścierająca coś gąbką z tablicy.
“Świece… szafa, mieliśmy zajrzeć” przesłała w myślach.
“Jakie świece? Jaka szafa?” pomyślał do niej jakby nie brał zupełnie pod uwagę, że jest coś obok innego niż ona.
“Światło… komódka…” panicznie próbowała sprostować to co mieli szukać w tym co mieli szukać. Bowiem komódka nie była przecież szafą, a szukać mieli źródła oświetlenia… jednocześnie wyobrażając sobie, że popełniła tą gafę, bo myślała… i tu znów w jej wyobraźni pojawił się nagi Alex przytulający nagą Monikę i to uczucie, które daje naga ciepła skóra, przytulona do właściciela drugiej nagiej, ciepłej skóry… i znów dziewczynka starła tablicę gąbką, a Monika zaczerwieniła się. Odruchowo poszybował z jej myślami. Delikatny pełen chęci czucia bliskości drugiej osoby pocałunek bez szału namiętnej pasji i pożądania. Bliskość nagich ciał. Zastanowił się czy w takiej sytuacji to też się sprawdza. Chęć dotyku, badania drugiego ciała. Nie dla spełnienia fizycznego i upojnej przyjemności, a dla poczucia zespolenia, delikatnego czucia skóry pod swoją dłonią. Radość z bliskości, ciepła, delikatne pieszczoty. Zadrżał lekko próbując skupić się na tych cholernych świecach. Z trudem przypominał sobie w myślach co to jest świeca i jak to wygląda. Starał się wizualizować ją by zajęła miejsce splotu nagich ciepłych ciał.
Monika powoli zaczęła odsuwać się od księdza. Ona też próbowała skupić się na komodzie i myśli o przeszukaniu jej. Jednocześnie jednak świtała jej głupia myśl, o byciu z kimś kto potrafi czytać w jej myślach…
Knot… Podłużny kształt ze stearyny opatulający go. Świeca gładka i topiąca się pod ogniem. Pocałunki. odnajdywanie w myślach drugiej osoby najdrobniejszych sugestii gdzie i jak pieścić ciało aby dać jak największą rozkosz. Świeca paląca się. Świeca. Ekscytacja wyrażona zarówno głosem jak i myślami. Poczucie pożądania nie tylko przez drżenie i chęć ciała, ale czując je od drugiej osoby wprost w umyśle.
Świeca!
Komoda!
Drewniany mebel starego typu, zbity z drewna.
Przełknął ciężko ślinę.

Monika ujęła jego dłoń i pociągnęła. W stronę komody…
“Ciekawe co w niej może być” wyrwało się z jej myśli z trudem… bo krążyły one w około tego o czym myślał ksiądz. I próbowały nie krążyć wokoło tego. Cel: komoda.
“Świece” pomyślał z przekonaniem jakby bojąc się przestać myśleć o tych cholernych świecach. Świece były chwiejnym kołem ratunkowym. “Z pewnością świece.”
Otworzył komodę zaglądając do środka, w tle w myślach wciąż próbowały przebijać się na wierzch splecione ciała. Z wysiłkiem skupiał się na tu i teraz, choćby na zawartości mebla.
Białe zdobione złotymi nićmi tkaniny… dużo białych zdobionych złotymi nićmi tkanin, które stanowiły różne stroje w stylu akceptowalnych przez Aalaes. Te w pierwszej szufladzie zdecydowanie były damskie. Monika skupiła myśli na ciekawości, czy wszystkie należą do Dafne. Bowiem sukienkę która leżała na łóżku również rozpoznawała.
Alex odbierając ten przekaz rzucił emocją równoznaczną do wzruszenia ramion i uśmiechnął się do dziewczyny.
“Bardziej mnie interesuje czemu zrobiła sobie tu siedzibę obok miejsca gdzie aalaes zsyłały wszelkich trafiających tu ludzi.”
“By być bliżej tych ludzi?” zapytała Monika, czy raczej ubrała w słowa coś co chodziło jej po głowie. “Może to nie ona ją zrobiła? A może korzystają z niej różne… Albo… “ w głowie dziewczyny rodziły się tysiące wytłumaczeń jedno lepsze od drugiego, lub jedno gorsze od drugiego, żadne jednak nie było tym jedynym.
“Może jej siostra… ta która zginęła z ręki człowieka” Alex myślał raczej ‘z rozpędu’, nie było to coś przez co nie mógłby spać w nocy. Przez ulotną chwilę przebiegło mu przez co ciężko byłoby mu tu dziś w nocy usnąć i nie była to ciemność. Świece, ponownie skupił się na świecach przepatrując pozostałe zakamarki mebla, które ukazały jedynie ciuchy aalaes, dla kobiet i mężczyzn. W ostatniej szufladzie skitrane były trzy butelki z żółtą cieczą, które widzieli już w obozie. Przyniesione przez wróża. Przynajmniej kształt i kolor cieczy się zgadzał.
“To tyle jeżeli chodzi o świece…”

Szkot uniósł wzrok do góry. Zmarszczył brwi widząc na powrót kule pod sufitem. Były w korytarzu, były tu, tylko jedna na wysokości umożliwiającej dotyk.
“Hm… myślisz o tym co ja?” Pytanie było odruchowe i głupie, ona przecież widziała i czuła jego myśli. Jak tę, w której system kul może mieć jakiś związek z oświetleniem skalnej pieczary.
“Może warto spróbować?” zapytała przenosząc wzrok na obiekt zainteresowania księdza.
Zbliżył się powoli do magicznej sfery zawieszonej w powietrzu. Nie wyglądała groźnie, ale była tak samo nienaturalna jak ‘szyba’ na rafę. Co nienaturalne zaś odbierał z niepewnością nawet gdy nie wydawało się być zagrożeniem. Ostrożnie wystawił wskazujący palec i tknął sferę sprawdzając z czego w ogóle jest zrobiona. Przypominała trochę kłębek wełny. Miękka i miła. Dotknięta palcem zajaśniała w miejscu gdzie została dotknięta, jak coś co zaczyna się włączać, ale na za krótko przytrzymano włącznik. Alex poczuł lekkie i przyjemne mrowienie w dłoni. Spróbował raz jeszcze tym razem dotykając pełnią dłoni i zaciskając ją lekko na sferze.
Tym razem kula zaczęła powoli zaświecać się niczym zapalana lampka. Gdy zaś ona zapełniła się całkowicie światłem, po kolei od najbliższej jej zaczęły zaświecać się inne. Wszystkie zawieszone kilka centymetrów nad sufitem. Czym dłużej Alex trzymał ją w dłoni tym więcej kul zyskiwało światło, aż w końcu zaczęło się ono pojawiać w tych kulach, które były na korytarzu…
Monika patrzyła na nie zachwycona tym widokiem. Przez jej głowę przemknęła myśl, czy nie powinni podotykać też innych rzeczy… a może, odkryją jeszcze coś ciekawego? Dotykanie było śliskim tematem. Ksiądz oderwał dłoń od świecącej kuli wciąż urzeczony magicznym cudem.
“Ale tu nic więcej nie ma…” Przez głowę przeszła mu myśl w której kotek w bokserkach w serduszka dotyka ściany, która rozsuwa się i pokazuje lodówkę pełną piwa i hamburgerów. Potem zaś dziki miauk i desperackie wczepianie się pazurami w podłoże gdy Monika stara się wyciągnąć go za ogon na zewnątrz. Dziewczyna zaśmiała się głośno wyrwana z oglądania ścian, na których próbowała dopatrzyć się czegoś… magicznego guzika, który sprawi, że rozsuną się i ukażą kolejne pomieszczenie. W jej marzeniach nie pojawiała się co prawda lodówka pełna piwa, a wanna pełna ciepłej wody i piany…
- Z tymi ścianami to… hm, kto wie? - Alex zbliżył się do jednej i powoli przejeżdżał po skale dłońmi, delikatnie wyszukując zmian lub choćby odczuć jakie towarzyszyły dotknięciu kuli. Zerknął na dziewczynę, mrugnął i pokazał przeciwległą ścianę. W tym momencie zaś jego przesuwający się po ścianie palec zapulsował nagłym bólem… zupełnie jakby nadział się na coś szpiczastego niczym igła i ostrego niczym nóż. Pojawiła się nawet krew.
- O cholera!!! - odskoczył patrząc to na ścianę to na palec. wystawił go do Moniki.
“Jak powiem Ci, że ściana mnie ugryzła, uznasz mnie za szaleńca?”
Dziewczyna znów się zaśmiała.
“Nie chciała odkryć przed tobą swoich tajemnic? Może cię nie lubi, tak jak aalaes?” mimo nawiązania do ‘tego’ tematu, Monika była rozbawiona, zamieniając go po prostu w żartobliwy ton w myśl idei, że czasami warto pośmiać się z nieszczęsnych rzeczy, a one wtedy wydają się mniej okropne. Tymczasem Alex spojrzał na skalną ścianę i ostrożnie jak człowiek chcący sprawdzić czy gdzieś nie przebija instalacja elektryczna dotknął powierzchni w innym miejscu, jakiś metr od feralnego gryzącego kamienia. Niby nie dotknął niczego specjalnego… niczego specjalnego, ot po prostu ściana jak ściana. Z powodu pokrywających ją kamieni, nie była gładka. Ale w pewnym momencie… przed Alexem zaczęły pojawiać się zarysy przejścia, malujące się od miejsca w którym położył dłoń. Trochę pewniej zwiększył nacisk i lekkim ruchem potarł to miejsce.
“A jeśli tam mieszka smok?” zapytała Monika, która z pełną ciekawością przyglądała się temu zjawisku. Ciekawością i zaskoczeniem, bowiem myśl o pomacaniu różnych rzeczy pojawiła się… bez wiary, że coś jeszcze znajdą. Po prostu macana szyba okazała się taflą wody, a macana kula żarówką…
“Smok jest z mięsa, nie?” odparł jej wyobrażając sobie befsztyki ze smoka, którego dzielny ksiądz-rycerz po ciężkim boju ubił ciskając pod nogi księżniczki Moniki. “Dużo mięsa”
Tego, że coś złego może mieszkać za skalną ścianą akurat się nie bał. Spróbował mocniej naprzeć na ścianę w obrębie zarysu przejścia. Właściwie napieranie na ścianę nie sprawiało, że zaczynała jakoś szczególnie się ruszać. Alex miał wrażenie, że sam jego dotyk napędzał jakiś mechanizm. Bowiem w swoim i jednolitym tempie zarysy powiększały się, a gdy dokładnie odsłoniły wejście, nagle całe kamienne drzwi zaczęły przemieszczać się w lewą stronę znikając w kamiennej ścianie.
Ich oczom ukazało się kolejne pomieszczenie. Było w nim ciemno, ale nad sufitem wisiały magiczne kule, które po prostu nie zostały jeszcze zaświecone. Światło wpadające z pomieszczenia w którym byli dało jednak możliwość ocenienia tego, co znajduje się w środku…



Wyglądało to na znajdujące się w jaskini niewielkie oczko wodne, czy mini jeziorko? Bardzo urokliwe, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego oryginalność.
Tuż przy wejściu po prawej stronie znajdowała się jeszcze jedna komoda, identyczna z tą która stała w poprzednim pomieszczeniu.
“Królewna zamawiała kąpiel?” w myślach księdza przebłyskiwało rozbawienie. “Może to nie wanna, ale nic więcej nie mogłem zrobić w minutę” zażartował sprawdzając zawartość komody. Było w niej kilkanaście flakoników o różnokolorowej zawartości, oraz coś co przypominało kształtem ręczniki, jednak fakturą materiały z jakich aalaes robili odzież.

Monika oburzyła się lekko za nazywanie jej księżniczką, czy raczej oburzyły się na to jej myśli. Ale kąpiel w takim miejscu… zapierało dech w piersiach. Mieli spać w ciemności, na zimnych skałach, a tymczasem mieli nie tylko posłanie, ale i jaskinię z jeziorem. Wszystko było grubo ponad to czego się spodziewała.
“Ciekawa jestem co wyczarujesz głaskając następne ściany” pomyślała, a w jej głowie pojawiło się wesołe miasteczko kryjące się za kolejną ścianą, którą głaszcze Ksiądz.
“Myślisz, że jest tu więcej motywów, że otworzy się jak pogłaskać?” pomyślał z humorem wycofując się do głównej jaskini i badając resztę ścian.
Monika nie wiedziała, ale miała głęboką nadzieję, że pogłaskanie w którymś miejscu ściany nie spowoduje zniknięcia magicznej “szyby” i zalania jaskini. Z drugiej strony sama była ciekawa, czy może się coś jeszcze tu kryć. Wróciła więc wraz z księdzem do głównej jaskini i sama zaczęła obmacywać ściany.
“Poczułeś tam coś pod palcem?” zapytała w myślach.
Pokazał jej palec na którym widać było roztartą lekko krew.
“Jak źle pogłaskać, to gryzie”.
Jednocześnie wydawał się być sceptycznie nastawiony do możliwości “wyłączenia” “szyby” dotknięciem gdzieś gdzie nie trzeba. Mimo to do dalszych badań podchodził ostrożnie.
Dziewczyna poddała się po przemacaniu jednej z czterech ścian. Usiadła nieco zrezygnowana na łóżku z poczuciem, że nie ma to sensu. Zresztą ściany macane przez Alexa nie wykazywały dalszych chęci współpracy (co było na plus, również nie wykazywały niechęci). Alex jednak nie przejmował się tym, był w znakomitym nastroju. Znalezisko tak idealnego miejsca na noc było istnym zrządzeniem losu. Po bezowocnych poszukiwaniach czegoś co mogło kryć się jeszcze w pieczarze, zbliżył się do łóżka. Oczy mu błyszczały a na twarzy gościł szeroki uśmiech.
“Wracamy?” spytał w myślach.
Odpowiedziała mu skinieniem głową. Chociaż miała ochotę tu już zostać, rozsądnie było lepiej przygotować się do wieczora… chociażby kolacja...

Alexander zbliżył się do niżej zawieszonej w powietrzu świecącej kuli. Niby nie było to na prąd, więc zostawienie ich zapalonych nie skutkowałoby (pomyślał z humorem) zwiększenia rachunków syreny. Ale tak czy owak chciał to wyłączyć. Po dotknięciu kule zaczęły przygasać tak jak wcześniej rozjaśniał je blask.
Wyszli w chwile potem by wrócić do obozowiska.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline