Leże Grzechu – Keiko
- Będzie jak sobie życzysz… -
Keiko słyszała kobiecy głos, wspinając się po schodach.
- Sprawdź ją, a potem… niech dziewczyny ją przygotują. – to był głos
Marco.
-
A jeśli się mylisz?
- Nie będziesz w stanie im powiedzieć.
- Tja, sprytne.
Wreszcie
Keiko pokonała ostatni – 112 schodek, jak skrupulatnie wyliczyła. Weszła do przyciemnionego pomieszczenia, którego podłoga ginęła wśród kilkunastu materacy i pokrywających je przeróżnych materiałów – wszystkie wyglądały na wyjątkowo... wygodne. Z sufitu zwisały baldachimy i niewielkie lampy, które jako jedyne w świątyni– posiadały klosze. Wszystko to pachniało piżmem i konopią, co przyprawiło
Keiko o lekki zawrót głowy.
- Więc przyszłaś… - powiedział
Głos Feniksa, po czym zwrócił się do kobiety obok –
To nie ona. To inna… stara znajoma.
I po tym wyjaśnieniu
Marco uczynił coś zgoła niespodziewanego – zdjął maskę i spojrzał wprost na
Keiko.
[MEDIA]http://orig10.deviantart.net/9672/f/2016/155/a/4/a456373c39a215433652f5e550b71c4d-da4yiok.jpg[/MEDIA]
Wysunął w jej kierunku zapraszająco dłoń.
- Skoro już tu jesteś, podejdź – powiedział spokojnie.
- A co z tą, o której mi mówiłeś? – dopytywała się kobieta u jego boku, najwyraźniej niezadowolona z powodu uwagi, jaką
Kapłan poświęcał obcej.
-
Później się nią zajmę. Teraz idź na dół i powiedz, żeby nam nie przeszkadzano –
Marco nie odrywał wzroku od małej Azjatki.
-
Ale…
- Już!
- Dobrze, Marco.
Kiedy kobieta ruszyła w dół schodami, po których dopiero co wspięła się
Keiko, Głos Feniksa ponownie odezwał się, tym razem uśmiechając lekko.
- Więc jak? Pamiętasz mnie już?
Drobna Azjatka czuła jak chaos w jej głowie narastał. Widziała już wcześniej tę twarz. I ten uśmiech. I pamiętała… krzyk. Straszny krzyk, prześladował ją kiedyś, śniąc się nocami. I ona wtedy też krzyczała. A potem przychodziła
Ana ze strzykawką. Razem mnożyły i… i wszystko było już dobrze. Aż wreszcie przestała śnić o krzyku.
Świątynia – Micha, Szept, Salvador, Amna, Nikolai
Atmosfera była tak napięta i ciężka, że mieli wrażenie iż mogą kroić ją nożem. Wystarczył jeden za szybki ruch… jedno nierozważne zdanie, by dzieci Feniksa i dzieci z Novum rzuciły się sobie do gardeł.
I kiedy
Nikolai poprawił uchwyt na toporze, a
Szept sięgnęła do zasłaniającej twarzy maski… usłyszeli kroki kogoś, kto pospiesznie schodził z wieży. Czyżby
Keiko się cofnęła? A może to
Marco szedł do nich, by wymierzyć karę za nieposłuszeństwo?
O dziwo, w przejściu ukazała się zupełnie inna postać. W zgrabnej, ekscentrycznej lasce z czerwoną czupryną
Micha, Szept i Salvador rozpoznali burdelmamę haremu
Marco – Lenę. [media]http://img09.deviantart.net/76ad/i/2016/154/d/4/wandering_savage_by_machinefairy-da4txtd.jpg[/media]
Lena zajmowała się przede wszystkim szkoleniem i dbaniem o niewolnice seksualne
Kapłana, co w praktyce sprowadzało się głównie do dbania o dobre samopoczucie przełożonego.
Lena bez zbędnych ceregieli usuwała niewolnice, które w czymś podpadły lub nie nadawały się już do użytku z z powodu nadprogramowego balastu. Taaa…
Lenka zajmowała się wszystkim tym, o czym goście haremu nie bardzo chcieli wiedzieć.
- Macie nie włazić na górę. – burknęła, stając w przejściu do wieży –
Marco nie chce by mu przeszkadzać, więc najlepiej wypierdalajcie…
Jakby na zachętę od losu przez główne wejście do świątyni wszedł jeszcze jeden typ – znany skądinąd
Glut, którego girlandy przy nosie aż podskakiwały z emocji, gdy mówił:
- Słapali kogoss psssy Psiej Braaaamie! Mówią, że to je.. jeten ssnich – mężczyzna wskazał na
Amnę i Nikolaia.
Loszek Pieszczoszek - Robin
Robin siedział obok stygnących zwłok generała, spoglądając na swoje zakrwawione dłonie. Tym razem nie było pomyłki. Tym razem zabił. I nie było od tego odwołania.
„Na amen” – jak to by powiedziała
River.
O ile życie z ciała generała się ulotniło, loch jednak nie zniknął. Chłopak wciąż był tu uwięziony.
Przyzwyczajając się do zmroku,
Robin dostrzegł, że jakieś 3 metry na lewo od przywiązanego ścierwa
Daio kamienna ściana miała nieco inną fakturę, jakby… gładszą.