Zignorowany przez wszystkich Moritz samodzielnie zajął się rozciąganiem liny pomiędzy drzewami, gdy wokół niego świstały kamienie i strzały. Jedna z nich niemal go dosięgnęła, gdy obiegał pień i tylko desperacki skok w błoto uratował go przed dziurą w ciele.
Pierwszy kamień, który wyleciał z procy niziołki wylądował zaledwie dwa kroki przed nią. Jagoda ze zdziwieniem spojrzała na trzymaną w ręku procę i przeklinając pecha sięgnęła po drugi pocisk. Nieco większym kunsztem w posługiwaniu się procą wykazał się Bodo - wystrzelony przez niego kamyk ze świstem poleciał w krzaki, które już ruszały się pod naporem wyłaniających się z nich zielonoskórych i trafił jednego z nich prosto w czoło, obalając na ziemię.
Coś z sykiem przecięło powietrze, niknąc między gałęziami. Przyzwane przez dwóch adeptów magii eteryczne strzały, nie mogły chybić, taka była ich natura. Obie sycząc odnalazły swoje cele i dwa gobliny zawyły z bólu, poparzone przez Eter.
Nim Berwin i Santiago zdążyli załadować kusze, z zarośli wypadły pozostałe gobliny. Trzy z nich, uzbrojone w włócznie ozdobione ufarbowanymi na czarno piórami, były na wilkach i te wysforowały się na przód. Pozostałe miały wciąż w łapach łuki, z których szyły krzywymi strzałami. Tym razem jednak goblinia kanonada była zupełnie chybiona.
Zwolnione cięciwy jęknęły niemal jednocześnie. Wysadzony impetem uderzenia goblin zwalił się z prymitywnego siodła, ale wilk pędził dalej z rozwartym pyskiem i śliną bryzgającą na wszystkie strony. Drugim bełtem oberwał inny wilczur. Zawył i wierzgnął gdy pocisk wbił się w jego ciało aż po lotki. Zielonoskóry jadący na nim nie wykazał się ani refleksem, ani zdolnościami akrobatycznymi, wywinął orła w powietrzu i wylądował w błocie zaledwie trzy kroki przed twarzą skulonej na ziemi niziołki. Trzeci goblin musiał zdobywać nagrody w międzyplemiennych mistrzostwach woltyżerki wilczej, gdyż widząc rozciągniętą linę, puścił wodze. Wilk przebiegł pod liną, a on sam wybił się w górę przeskakując nad liną i wylądował z powrotem na wilku po drugiej stronie. Tuż przed nim krył się w krzakach szlachcic.