Obrót sytuacji sprawił, że halabarda bartnika wesoło zanuciła: - Krew! Krew! Krew niech tryska śmiało!... - lecz Waightstill stłumił tą nagłą chęć mordu. W końcu ich sytuacja była mocno niekorzystna. Niemniej uśmiechnął się z satysfakcją i zamachał groźnie bronią. - He! He! Co najmniej połowa z was! - krzyknął na słowa Konrada - Jak myślicie, ile z was zatłukę, zanim mnie ubijecie tymi łuczkami? - Waightstill liczył, że jego powierzchowność skłoni górali do uznania, że jego skóra jest gruba i wytrzymała niczym pancerz. Wyciągnął nagłym ruchem rękę i wskazał palcem Marwalda - a ten tam idzie z nami! |