Mroczny cień na suficie nie poruszył się, kiedy cięciwa napięła się cicho. Nie poruszył się, kiedy Elvin wyjął swój miecz. Wątpliwe, aby nie zauważył ich pod sobą, u wejścia do tej podziemnej osady. Mógł być pewien swojego ukrycia, bo Girlaen po chwili przestała go niemal widzieć, skrytego w zalegających pod sufitem cieniach. Napięła łuk i wycelowała. Strzałę wypuściła wraz ze wstrzymywanym powietrzem…
...i w tym samym momencie cień na suficie poruszył się z nadspodziewaną prędkością. Strzała uderzyła w skałę, złamała się i opadła na ziemię, nie czyniąc wrogowi krzywdy. Jeśli był to cień, to tropicielka nadal nie miała tej pewności, bo śledząc pocisk wiedziała, że nie przebił poruszającej się po suficie ciemności. Stwór oddalił się, pędząc szybciej niż oni byli w stanie biec po podłodze. Szybko rozpłynął się w cieniach, znikając z oczu wszystkim.
Gdzieś tam dalej na pewno się czaił, wybierając inne miejsce na kryjówkę. Lub, co bardziej prawdopodobne, zasadzkę.