Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2016, 19:05   #253
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sięgnął ku kontrolce otwieranych drzwi, gdy rozległ się strzał. Bolt trafił go w jego mechaniczną rękę, wypalając część ramienia. Odwrócił się odruchowo oraz skulił. W jego kierunku mierzył właśnie drugi ze strażników, przeładowując swoją broń. Alarm jeszcze nie wył, widać postanowił najpierw go rozwalić, zanim powiadomi całą resztę bazy.
Arkanianin zaklął w myślach, trzeba było zdjąć tego strażnika wcześniej. Jednym ruchem uruchomił swoje tarcze energetyczne i rzucił się w kierunku obcego, wyrywając przy tym wibroostrze z pochwy. Normalnie skorzystałby z karabinu, ale ten został na platformie wiertniczej wraz z trupami najemników, a obawiał się że blaster może nie załatwić sprawy wystarczająco szybko.
Glymphid oddał jeszcze jeden strzał, który tym razem rozbił się na tarczy Sola. W następnej chwili obcy leżał na posadzce w powiększającej się kałuży krwi, rozpłatany od barku do biodra.
Sol obrócił się na pięcie i strzepnął z wibroostrza krew obcego. Długa smuga ubarwiła ścianę, po czym miecz z sykiem wrócił do pochwy, choć teraz o rękojeść oparta była dłoń arkanianina. Czas na cackanie się skończył, uruchomił pole maskujące i rzucił się biegiem w kierunku statku Emily.
Nikt go nie zatrzymywał, ani nie zwracał na niego uwagi, tak jak i na grzejącego silniki Nilusa. Był o metr od opuszczonej rampy gdy rozległ się alarm.
- Emily startuj! - ryknął w głąb statku gdy wskoczył na rampę. Podbiegł do kontrolek i uderzył pięścią o przycisk zamykający wejście. - Nilus ma w systemie pozwolenie na start, ale mogą próbować na zatrzymać, spierdoliłem sprawę pod koniec! - dodał kierując się na mostek.
Rampa ledwo zaczęłą się podnosić, a oni byli już kilkadziesiąt metrów wyżej. Od tak nagłego startu Zhar-kan prawie się przewrócił. Uderzył biodrem o coś twardego i spoglądając w górę zobaczył HK-50, stojącego mu na drodze. Za plecami arkanianin miał już dwieście metrów do powierzchni oceanu.
- HK. Liczę na to że twój pobyt na powierzchni był owocny? - rzucił starając się ominąć droida.
- Ironiczna spostrzeżenie: Twoja zdolność działania po cichu jest legendarna. Informacja: Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie wykonał swojego zadania.
Klapa w tym momencie się zamknęła, ale droid dalej stał mu na drodze.
- Nowa ręka. Jest ciut zbyt... Silna. - odparł Sol - Precyzyjne operacje takie jak próba podduszenia, a nie zmiażdżenia krtani jeszcze mi umykają. - wbił wzrok w twarz droida starając się coś z niej wyczytać. Oczywiście nic z tego nie wyciągnął. - Wysiadam na kolejnej planecie na jakiej Młoda się zatrzyma.
- Komentarz: Słuszna decyzja - po tych słowach odsunął się, robiąc mu przejście.
Sol skinął droidowi głową i skierował się na mostek. Gdy tam wszedł statek bliski był już opuszczenia atmosfery.
- Przypomnij mi proszę, gdzie lecisz teraz? Taris? Myślę że zejdę tam z twojego pokładu, mogę być nieco zbyt “gorący” przez następny rok.
- Najpierw będzie trzeba się wyrwać z tego układu - mruknęła. - HK unieszkodliwił ich działa, ale z tymi tutaj musimy sobie poradzić w tradycyjny sposób.
Wskazała ręką na zbliżające się w ich kierunku cztery punkty.



- Myśliwce obrony atmosfery. Przetną nam drogę, trzeba ich związać walką - mruknęła.
- Mam obsadzić któreś z dział, czy wszystkimi zajmie się HK? Z tego co pamiętam parowałaś go z systemami obronnymi Nilusa? - spytał wojownik.
- Zapewnienie: Usiądź na tyłku białkowcu i patrz na to - droid protokolarny odpowiedział za swoją panią.
HK-50 usiadł na fotelu drugiego pilota i podłączył się bezpośrednio do terminalu statku. Jego optyki zgasły, natomiast rozświetliły się systemy namierzania.

Emily skręciła frachtowcem i robiła szeroki zakręt, wybierając nieregularny tor lotu. Dzięki temu była trudnym celem, a HK miał pełne pole do popisu całej salwy burtowej Nilusa.
Gdy ta się odezwała, Zhar-kan miał wrażenie jakby znalazł się na co najmniej krążowniku.
Kilkanaście dział niedużego kalibru, wspomagane przez cztery ciężkie wyrzutnie plazmy. Obserwowana przez iluminator walka trwała kilkanaście sekund. Droid po kolei spędzał myśliwce lekką bronią tuż pod cięższe z dział i niszczył je jedną celną salwą. Wyglądało jakby HK miał ich podanych na tacy.
Zhar-kan jednak miał na tyle wiedzy i doświadczenia, że zdawał sobie sprawę, że było zupełnie inaczej. Myśliwce musiały mieć mocne pancerze i tarcze, gdyż pozbawione napędu nadświetlnego właśnie ku temu dedykowały wolne miejsce i dzięki temu były znacznie bardziej zwinne od podobnie wyposażonych myśliwców międzygwiezdnych.
Tymczasem tutaj zagrała zabójcza, maszynowa precyzja droida, połączona z jego zapewne olbrzymią bazą danych. To wszystko razem, plus zamontowane uzbrojenie, plus naturalna zwrotność frachtowca, plus talent Emily tworzyły z Nilusa prawdziwie niszczycielską maszynę wojenną.
- To było imponujące. Aż żałuję że te trzy lata temu Laurienn wymusiła na tobie zestrzelenie Nefarena. Twoja walka z tamtym statkiem Czerwonych byłaby wyjątkowo... Satysfakcjonująca. - powiedział najemnik gdy ostatni z myśliwców został zniszczony.
- Hmpf - mruknęła ze złością na wspomnienie o walce powietrznej nad Zonju V. Nadal ją złościło to, że musiała strzelać do własnego statku. - Byłoby o tyle ciekawiej, że jeszcze Nilus nie miał takiego wyposażenia jak teraz. Choć i wtedy bym sobie poradziła. Tamten Hammerhead to przecież kloc był jak mało który krążownik.
- No, można takiego dziesięć razy okrążyć na piechotę nim się obróci. O dziurach w tarczach nad silnikami nie wspominając. Przynajmniej tych fabrycznych. - rzucił przyzywając odrobinę swojej wiedzy na temat statków z Wojen - Mniejsza z tym. Przepraszam że cię wciągnąłem w to bagno. Przez następne kilka lat lepiej nie pokazywać się w tym systemie. Chyba że wygra ta druga planeta. Wtedy może nawet postawią nam jakiś pomnik. - powiedział ironicznie.
- Spoko, wymyślę jeszcze w jaki sposób mi to odpracujesz - mrugnęła do niego. - Co do kursu, to zbieramy się pilnie na Coruscant. Muszę złożyć wizytę w Akademii.
Wojownik przez chwilę nic nie mówił.
- Bardzo musisz tam lecieć? Kurwa. - szepnął pod nosem - Nie chcesz mnie gdzieś po drodze wyrzucić? Powiedzmy że moja obecność tam będzie mocno nie w guście. Mniejsza z tym. Potem coś wymyślę. - powiedział w zasadzie do siebie i skierował się do wyjścia. - Emily. HK.

Te kilka metrów do wspólnego pomieszczenia ciągnęło mu się jak nigdy. Był zmęczony i powoli zaczynała z niego schodzić adrenalina, a do tego ta wizyta na Coruscant… Westchnął donośnie i opadł z impetem na kanapę. W zasadzie automatycznie wyjął wibroostrze z pochwy i drobiazgowo zaczął je czyścić z dzisiejszej porcji juchy. Takie mechaniczne czynności zawsze go uspokajały.
Zabił dziś kolejne kilkanaście osób. Kolejne trupy które tak naprawdę go nie obchodziły. Zawsze uważał siebie za kogoś lepszego, niemal za rycerza w błyszczącej zbroi, który zabija tylko gdy musi, ale prawda była taka że zwyczajnie lubił śmierć. Była to jedyna rzecz w której był dobry. A mordowanie niewinnych? W tym był jeszcze lepszy. Nie musiał zabijać tych kilku dodatkowych osób na platformie, ale to zrobił. Nie musiał też zabijać urzędnika, ale to zrobił. Na jego usta wypłynął grymas. Teraz wracał na Coruscant, na co nie miał najmniejszej ochoty.
Gdyby Mistrz Mical powiedział cokolwiek na temat ich współpracy z Mandalorianami to Sol wciąż miałby rękę i oko. Po prawdzie arkanianin o to nie pytał, ale cóż, użytkownicy Mocy zawsze tak mieli. Traktowali innych jak dzieci, które nie powinny znać całości prawdy. Wojownik parsknął śmiechem. Najtragiczniejsze było to że wszędzie się o nich potykał. Statystyczny mieszkaniec galaktyki powinien w swoim życiu zobaczyć jedną setną jedi. Między tymi z Wojen, a tymi z Akademii Sol widział ich setki, a poznał dziesiątki.
Ostatni raz wytarł ostrze i schował je z sykiem do pochwy. Było perfekcyjnie czyste, jakby nigdy nie zostało użyte. Zrzucił z siebie resztę sprzętu wraz z pancerzem, który stworzył niezbyt równą kupkę ułożoną w nogach łóżka. Otworzył jeszcze swoją pocztę i napisał krótką wiadomość do Pana M. jak go zgrabnie nazwała Emily.

“Przekazałem Draxowi wiadomość. Odmówił powrotu. Młoda musi natychmiast lecieć na Coruscant, złapię tam jakiś transport powrotny. - Cisza”

Usatysfakcjonowany wysłał wiadomość i usiadł w pozycji medytacyjnej. Kanapa była zbyt mała by się na niej wygodnie położyć. Powoli opróżnił swój umysł z myśli i w końcu zapadł w sen.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 18-12-2016 o 19:09.
Zaalaos jest offline