- Wiesz, którędy powinniśmy się skierować? -
- Powiedz mi jak nazywała się ta planeta, a znajdziemy drogę do waszego domu, choćby i była w innej sferze! - metaliczne nozdrza rozszerzyły się, a uszy podniosły. Smok zamarł, czekając na tą jedną nazwę
Ale zamiast tego odezwał się Kalem.
- Wszystko wiedzieć, phi! - metaliczne stworzenie wydało z siebie coś pomiędzy śmiechem a kaszlem - Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie. A co do tego dokąd lecieć...dokąd dusza zapragnie! Tylko powiedzcie! -
I znowu, zanim padła jakaś sensowna odpowiedź, zanim ktoś wyznaczył jakiś cel...
- Czyli to tak. Sami nie możecie sterować to ściągnęliście tych piratów na nas. - wygarnął Valand
- Co!? KTO?! - dopiero po chwili do Uliego dotarło że mówi się o nim - Taaak? Dobrze, radźcie sobie sami!- dyszący i sapiący oburzeniem pognał w przeciwnym kierunku
- Rixdall...opowiedz mi o Rixdallu, Shirin. I o Radzie. I o Złotej Macce. I o obu zielonoskórych pokurczach. Gadaj, a ja będę cię karmił naszym złotem dopóty gadasz. Możesz je trzymać dopóki nie będzie potrzebne - niejaki problem pojawił się kiedy Uli zastanowił się po co miałoby służyć złoto, ale gdzieś w głowie odbijało mu się że jest potrzebne.
Smok osiągnął feng-shui pośród stosów zgromadzonych łupów. Pierwszy zaczął przekopywać okręt - a do tego miał taką przewagę że pamiętał (- z kiedyś?) - rozkład statku, więc silnymi łapami shivaka zniósł więcej niż mógł zamarzyć sam. Tylko ten nieszczęsny Valand zdążył się zamknąć w kwaterach okrętowego maga. To co mówił Shirin rezonowało z jego poczuciem poprawności. Tak było dobrze. Tak powinno być. On na tym wszystkim, nie niepokojony i bezpieczny. Ta kryształowa lampa powinna stać na dole, za nim, by rzucał większy cień. Księgi powinny być w dobrze oświetlonym miejscu. Olbrzymie mosiężne astrolabium przykręcił do podłogi tuż pod bulajem.
Czas najwyższy przejść do innych spraw. Najpierw, dowiedzieć się jak Toun stąd zwiał.
***
- Leciał szybciej? Nie! Skuteczniej uciekał? Tak! - konstrukt przygalopował na shivaku po przeraźliwym dźwięku rogu. Nie wiedział o co chodzi - ale taki dźwięk na pewno nie wieszczył niczego dobrego.
- Rozpędzamy się szybciej! Po każdym zakręcie są wolniejsi od nas! - Po raz pierwszy od dłuższego czasu zeskoczył z grzbietu shivaka i zaczął dłubać pazurem w pokładzie
- Papier! Papier! Dajcie tusz i papier! Wyznaczę kurs! - skrzeczał. W końcu kiedy jeden z giffów przybiegł z koniecznymi utensyliami zamilkł zaafaerowany mazaniem kanciastego szlaczka oddalającego się od Znikającej Planety.
- Mamy balisty, katapulty i balisty na mackach! - bo a jakże, mieli uzbrojenie. Nawet już tam był - i zwinął sobie jeden harpun do jamy.