Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-12-2016, 00:21   #31
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Wszystko zdawało się być w porządku i pod kontrolą. Czwórka svengardczyków, całkiem szybko zaadoptował do nowej sytuacji. Zdziwienie przeszło w ekscytację, które zmieniło się w mozolny trud poznawania nowego otoczenia.
Każdy z nowych członków załogi “Złotej Macki” zajął się sobą i na własną rękę odkrywał sekrety czarostatku, badał jego mechanizmy funkcjonowania i wetował zebrane księgi w poszukiwaniu wiedzy.


Niziołek, który całe życie żył w poczuciu odrzucenia, a czasami nawet poniżenia, zamknął się całkowicie w sobie i ze stosem zebranych ksiąg wszelakich zajął kajutę Jouna. Uporządkował wielkie, mahoniowe biurko wedle własnego zamysłu i potrzeb. Rozsiadł się wygodnie w miękkim fotelu, którego nogi i podłokietniki były bogato zdobione w misterną snycerkę. Po lewej ustawił sobie lampę oliwną, a po prawej stos zebranych ksiąg. Nie zważając na odgłosy dobiegające zza drzwi pogrążył się w lekturze.


Wizja opanowania prawdziwych zaklęć całkowicie zawładnęła jego umysłem. Każdy wes czytał po kilka razy, starając się dogłębnie zrozumieć jego sens. Zarówno ten oczywisty, widoczny na pierwszy rzut oka, jak i ten ukryty między wierszami. Jak bowiem mawiał jego mistrz “prawdziwa wiedza ukryta jest głęboko, bardzo głęboko, aby głupcy patrzyli, a nie widzieli” Kolejne frazy, słowa i sentencje wypalały się w młody i chłonnym umyśle niziołka.
Lekturę przerywał tylko na krótkie chwilę, gdy oczami wyobraźni widział siebie stojącego na wysokim wzgórzu. Wokół mrowi zbrojnych zmierzających w jego kierunku. A on jednym tylko skinieniem ręki, powalał kolejne zastępy przeciwników.


***
W tym czasie Sentine pod okiem Romualda, najważniejszego po Humphrey’u gifie, szkolił się w bitewnym fachu.
Wraz z Romualdem i dwójką innych gifów wyszli na galerię na fordek i tam sparowali czy to na tradycyjne i znane Sentine’owie miecze, czy też na kościane włócznie, zwane lotulis.
Młody adept zapoznał się też z obsługą bandoletów, które tak bardzo go zafascynowały. Okazało się, że to jedna z ulubionych broni gifów. Romuald ustawiał na samym dziobie różne przedmioty, a potem każdy z zebranych strzelał do nich na zmianę. Sentine szybko opanował umiejętność celnego strzelania. Gorzej szło mu z ponownym naładowaniem bandoletu, czy garłacza, ale jak powiedział Romuald:
- Masz do tego dryg, ćwicz, wyrabiaj nawyki, a szybko będziesz tak dobry, jak my.


***
W tym czasie Uli z pomocą potężnego shivaka przeniósł do swego kasztelu, gadającą skrzynię oraz wszystkie inne przedmioty, które uznał za cenne lub interesujące z tego, czy innego powodu.
Gadająca skrzynia, widząc co robi smok, zaczęła udzielać rad i wskazówek, jak urządzić nowo powstały skarbca.
- Wiesz… proponuję wszystkie księgi ułożyć w rogu po lewej, dzięki temu na środku bedzie można ułożyć worki z pieniędzmi. Może by je w ogóle rozsypać po podłodze. Będzie tak klasycznie. Przyjemnie i przytulnie i do tego te blask. Nie uważasz? Tak przy okazji jestem Shirin. To ponoć imię po jakieś niebiańsko pięknej księżniczce. Imię ładne, ale ja księżniczek nie lubię. Przeważnie są kapryśne i aroganckie. Smoki, to co innego… Wiesz może nasza znajomość nie zaczęła się zbyt fortunnie, ale myślę, że jak to mawiają “pierwsze koty, za płoty” Czy jakoś tak, to było. Jak mnie przeprosisz, to i ten gwałt ci puszczę w niepamięć. Wiesz, Rixdall wcale nie był lepszy. On też mnie wziął gwałtem, hi, hi.


Największą uwagę, poza lekturą ksiąg o czarostatkach, Uli poświecił na badanie dwóch czerwonych kryształów. Fascynowały go one od samego początku. Budziły drzemiące głęboko żądze i pragnienia. Do tego smok czuł bijący od nich magiczny blask. Za wszelką cenę chciał poznać ich sekret i moc.
- Rixdall nosił je zawsze na szyi. - mruknęła cicho Shirin - Ponoć przynosiły mu szczęście.
Uli rozsiadł się na workach z pieniędzmi, jeszcze nie zdecydował, czy rozsypać ich zawartość, czy nie i położywszy klejnoty przed sobą zaczął się w nie intensywnie wpatrywać.
Z każdą chwilę ich hipnotyzujący, czerwony blask wdzierał się coraz głębiej w smoczy umysł. Ich blask ogrzewał go niczym wielkie palenisko.
Uli dostrzegał coraz więcej szczegółów. Precyzyjną jubilerską robotę, idealną gładkość powierzchni, a w końcu i magiczną formułę wyrytą na jednej z krawędzi.
Zaklęcie było potężne i bardzo zmyślne. Wiązało ono magiczną esencję obu kryształów. Sprzężenie to zwiększało ich moc i pozwalało na zamknięcie we wnętrzu kolejnych czarów,
Uli w końcu dostrzegł też formułę aktywującą kryształy. Ucieszył się niezmiernie, a oczy wypełnił mu czerwony blask.


***
Kalem jako jedyny postanowił poświęcić część czasu na naukę panowania nad czarostatkiem. Nie była to rzecz łatwa. Nie tylko dla tego, że była to dla Kalema całkowicie obca dziedzina, ale przede wszystkim dlatego, że nigdy nie pobierał nauk magicznych. Okazało się jednak, że gdzieś głęboko drzemie w nim dar, moc. Moc, która objawiła się w momencie, gdy po raz pierwszy zasiadł na smoczym tronie. Ciekawe, co by powiedział jego ojciec, gdy zobaczył syna studiującego wielkie księgi i próbującego sterować statkiem, który przemierza kosmiczną przestrzeń. Przecież jego ojciec nie wiedział nawet, że istnieje coś takiego jak kosmiczna przestrzeń.
Kalem mógł liczyć tylko na siebie. Swoją intuicję, instynkt i wrodzony talent. Wyposażony w te zdolności oraz księgi opisujące czarostatki i podróżowanie nimi, musiał opanować sterowanie “Złotą Macką”


Po zapoznaniu się z podstawowymi manewrami, Kalem zebrał się na odwagę i ponownie zasiadł na smoczym tronie. Zamknął oczy i już po chwili poczuł jak jego ciało wypełnia przyjemne ciepło. Szpony mocno zacisnęły się na nadgarstkach chłopaka, ale nie był to zaborczy. Raczej silny, przyjacielski uścisk, który zapewniał o wzajemnym zaufaniu.
Pierwsze próby wykonania skrętu sprawiły, że cała “Złota Macka” aż zatrzęsła się w posadach. Syn stolarz musiał dokonać kilkunastu prób, aby wyczuć siłę z jaką musi to robić, aby manewr był płynny i odpowiednio szybki. O wiele gorzej poszła zmiana kierunku w płaszczyźnie pionowej. Kalem nigdy nie prowadził niczego, co mogłoby podobny manewr wykonać. Na dodatek brak punktu odniesienia sprawiał, że sam się gubił, gdzie góra, a gdzie dół. Będzie musiało minąć sporo czasu i wiele godzin na smoczym tronie, nim Kalem będzie mógł powiedzieć, że opanował w pełni te manewry.


Cytat:

T-10-XX-5210
Dzisiejszy dzień to nasz dzień. W końcu uśmiechnęło się do nas szczęście. Po latach niepowodzeń w końcu i dla nas zaświeciła gwiazdka pomyślności. O dzięki wam bogowie.
Widać nasze czyny się w końcu jakiemuś spodobały.
Toun, jak zawsze negatywnie nastawiony i uważa, że to spotkanie nie przyniesie nic dobrego wbrew pozorom.


T-10-XX-5211
Wczoraj zapomniałem wspomnieć co się w ogóle wydarzyło. Tak byłem podniecony.
A więc po kolei.
Jak zawsze czailiśmy się z Tounem w porcie, aby zakraść się na jakiś statek. Musieliśmy opuścić w końcu tą przeklętą planetę. Los sprawił, że wdarliśmy się na pokład “Dominy”
Piękny okręt, wspaniały. Od razu przykuł naszą uwagę. Schowaliśmy się w ładowni i ledwo oderwaliśmy się od ziemi zostaliśmy złapani przez kucharza. Już myślałem, że nasz żywot skończy się w kotle, ale zobaczył nas on. Krixor. Mroczny pan i jak się okazało potężny czarownik. Okazało się, że potrzebuje dwójki zmyślnych pomagierów i my pasowaliśmy, jak ulał. “Domina” nie była jego okrętem, tylko niejakiej lady Drusilli Steelfist. Okropna osoba, ale na całe szczęście nie mieliśmy z nią zbyt wiele doczynienia.
Krixor poprosił ją tylko o pomoc w zaabordowaniu pewnego statku. Okazało się, że doskonale znamy ten statek, jak i jego przeklętego właściciela. “Złota Macka” na której więził nas te potworny Rixdall.
Nasz nowy pan, także ma z nim na pieńku. Chciał on przejąć “Złotą Mackę” i pochwycić Rixdalla. Ponoć chodziło o jakąś mapę, która on ukradł.
W końcu po kilku dniach żeglugi natrafiliśmy na okręt Rixdalla. Atak był błyskawiczny i jakże dla nas pomyślny. Praktycznie bez strat przejęliśmy statek. Wszyscy skakali z radości.
Wszyscy oprócz Krixora, bo jak się okazało pomagierzy Rixdalla uciekli z mapą. Wściekły Krixor ciskał wokół przekleństwa i ze złości zamienił Rixdalla w kamienny posąg. Sam teleportował się gdzieś i powiedział, że będzie z nami w kontakcie. Tak, to właśnie całkowicie niespodziewanie zostaliśmy właścicielami wspaniałego statku. Mało tego pod naszym dowództwem zostało ośmiu gifów z którymi dokonaliśmy abordażu.
Wspaniała rzecz.
Dzisiaj nawet Toun myśli, że to jednak dobra rzecz.


T-11-XXI-5211
Dzisiaj dokonaliśmy pierwszego samodzielnego atku splądrowania statku. Napadliśmy ich, wyskakując na nich zza takiej małej planetoidy. W ogóle się nie spodziewali czegoś takiego. Obyło się praktycznie bez walki. Ucieszyło nas to zwycięstwo, choć łup nie był zbyt okazały.
Następnym razem będzie lepiej.


T-23-X-5212
Kolejny udany abordaż. Tym razem nas skarbiec zasiliła dość pokaźna suma. Grubas, który dowodził tamtą łajbą musiałby kimś ważnym. Nie mieliśmy jednak czas na dokładne wypytanie go o to, bo nadeszły posiłki i musieliśmy uciekać.
Złoto na szczęście udało się zabrać. Wszystko dzięki Humphreyowi. Trzeba go będzie awansować.


T-14-XI-5212
Odezwał się Krixor. Już prawie zapomnieliśmy kim on jest. Toun odczuł to dość boleśnie na własnej skórze. W sumie dobrze mu tak, nie musiał być aż tak opryskliwy.
Krixor dał nam zadanie. W sumie nic trudnego. Ponoć znalazł pomagierów Rixdalla. Mamy ich porwać i dostarczyć do jego siedziby. Ponoć po tej misji będziemy mogli lecieć wolni, gdzie tylko zechcemy.


T-18-XI-5212
Dotarliśmy na miejsce. Aż dziw, że ci wspaniali towarzysze broni Rixdalla ukryli się w takim zapadłym siole. Toun uśpił wszystkich, a gify przyniosly całą bandę na pokład. Jak sie tylko obudzą zaczniemy ich przesłuchiwać. Humphrey będzie się mógł wykazać. Cały czas się chwali, że był siepaczem Tectuktitlaya. Gif na Athasie? Jakoś nie chce mi się wierzyć. Zobaczymy, bo na pewno ta przeklęta banda Rixdalla nie będzie zbyt chętna do zwierzeń. Liczę na dobry i krwawy spektakl.

***
Czwórka ze Svengardu całkowicie pogrążyła się we własnych sprawach. Lektura ksiąg, czy dzienników. liczenie zrabowanych przedmiotów ich katalogowanie i badanie właściwości, czy też nauka fechtunku, zajęły ich całkowicie do tego stopnia, że zapomnieli gdzie się znajdują i gdzie byli jeszcze kilka godzin temu.
“Złota Macka” co prawda oddaliła się, dzięki manewrom Kalema, od złowieszczej Znikającej planety Nehzmyth. Jednak nie na tyle, aby wyjść z pola jej przyciągania. Nikt ze znajdujących się na pokładzie nie zdawał sobie z tego sprawy i nie wiedział, jakie to niesie ze sobą niebezpieczeństwo.
Czujne oczy Neogów nie mogły nie zauważyć dryfującego okrętu w obrębie ich rodzimej planety. Być może sam ten fakt nie zachęciłby ich do wyjście z nor i ruszanie śladem “Złotej Macki” Zdarzyło się jednak coś, co przekonało ich że warto to zrobić. Salwujący się ucieczką z okrętu Toun trafił bowiem wprost do leża jednego z ważniejszych Neogów. Aby ratować swoje życie opowiedział mu wszystko o “Złotej Macce” i o tym ilu niewolników znajdzie na ich pokładzie.
Kr’th’zen zwołał grupę pościgową i zabójczy “Pająk Śmierci” ruszył na łowy.


***



Donośny głos rogu wypełnił korytarze i kajuty “Złotej Macki” Żaden ze svengardczyków nie wiedział, co to oznacza. Wszyscy jednak czuli, że nie zwiastuje, to nic dobrego. Cała czwórka spotkała się w korytarzu w pobliżu mostka. Ku ich zaskoczeniu przy ścianie stał pięcioosobowy oddział gifów. W idealnie dopasowanych i wygładzonych mundurach, z bronią w ręku i pasami amunicji przewieszonymi przez pierś, wyglądali doprawdy imponująco.
- Co się dzieje? - zapytał Kalem, stojącego najbliżej gifa o imieniu Ferdynand.
- Melduje panie kapitanie, że Romuald wszczął alarm.
- Alarm? Jaki alarm?
Donośne dudnienie zwróciło oczy wszystkich na schody. Zbiegał z nich właśnie Romuald, gif który w hierarchii oddziału był zaraz z zmarłym Humphrey’em. Po raz kolejny dowiódł, że nie bez kozery zajmuje tę właśnie pozycję. Jako jedyny pamiętał o obowiązkach i przez kilka godzin pełnił wartę na gnieździe.
- Meeeludujee - wysapał zdyszany Romuald - paniee kaaapitanie, że w naszą stronę zbliża się “Pająk Śmierci”
Widząc zdziwioną minę Kalema, jak i pozostałych wyjaśnił szybko:
- To bojowy okręt Neogów. Musimy uciekać.



 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 15-12-2016, 18:16   #32
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- Jasna cholera! - Zaryczał Kalem na wpół wściekły, na wpół spanikowany. Przez cały ten czas całkowicie, ale to całkowicie nie zdawał sobie sprawy z faktu, że w sumie dryfują sobie w kosmosie i w sumie z dziennika Jouna wynikało, że są statkiem pirackim. Statek nie może sobie ot tak dryfować.


Nazwany kapitanem syn stolarza poczuł się do odpowiedzialności, by spróbować zapanować nad sytuacją.
- Uli, jest jakiś sposób, żeby ten czarostatek leciał szybciej niż po zwykłym mentalnym “Naprzód najszybciej jak się da” od osoby siedzącej w sterze? Można go jakoś dodatkowo przyspieszyć? - Zadał pytanie mechanicznemu smokowi.
- Sentine, Valand, spróbujcie zorganizować jakieś przyspieszenie tej łajbie zgodnie z zaleceniami smoka. Romuald, trzeba obsacić działa obronne na wypadek gdyby ten “Pająk Śmierci” zbliżył się zanadto. Tak jak mówisz, musimy uciekać. Liczę, że każdy z was da z siebie wszystko w tej kwestii.


Kiedy tylko udało się wszystko w miarę szybko ustalić, Kalem wziął głęboki oddech, by się uspokoić. Usiadł z powrotem w tronie sterującym i nakazał czarostatkowi oddalenie się z ich aktualnej pozycji jak najszybciej. Chciał uniknąć nagłego szarpnięcia statkiem i starał się rozpędzić machinę w rozsądnym tempie, by nie uszkodzić żadnej jego części (albo załogi). Nie mniej jego zamiarem było nabrać jak największej prędkości w możliwie krótkim czasie.
Mężczyzna w miarę możliwości starał się obserwować ze steru tyły statku, by mieć “Pająka Śmierci” na oku, jednak nie kosztem utraty szybkości. Bardzo, ale to bardzo nie chciał się tak szybko spotykać z kolejnym (prawdopodobnie lepiej uzbrojonym) wrogiem.
 
Gettor jest offline  
Stary 18-12-2016, 15:22   #33
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Kiedy udało im się nakłonić giffów do współpracy, Sentine był zaskoczony tym, z jaką łatwością udało im się to osiągnąć. Traktował więc ich z pewną dozą nieufności, poza słowami Rixdalla - nie miał żadnego potwierdzenia, czy aby na pewno te stworzenia tak szybko są w stanie zaakceptować nowych przywódców. Ale zdawać by się mogło, ze zaraz po pokazaniu im głowy przywódcy, stali się lojalnymi żołnierzami.

***

Sentine spędził większość wolnego czasu ucząc posługiwania się bronią znalezioną na pokładzie ,,Złotej Macki''. Dowiedział się także, jak nazywa się bandolet, który początkowo uznał za futurystyczną odmianę kuszy.
Ucząc się wraz z giffami, stopniowo zaczynał nabierać do nich coraz większego zaufania. Stworzenia te, ani razu nie skomentowały zaistniałej sytuacji, ani nie przejawiały odznak niezadowolenia.
Giff noszący imię Romuald dzielił się z nim swoją wiedzą, akceptując fakt - ze był pod jego zwierzchnictwem.
Młody łowca ze skupieniem wsłuchiwał się w słowa giffa, korzystając z jego rad. Finalnie udało mu się opanować podstawy posługiwania się bronią i poznać ich nazewnictwo.

***


Przez kilka godzin Sentine wraz z pozostałymi członkami załogi starali się odnaleźć w warunkach, w których się znaleźli. Kiedy udało im się zaadaptować do sytuacji, i mieli wrażenie, ze zaczynają już mieć wszystko pod kontrolą, jak gdyby dla rozwiania iluzji, wszczęto alarm.
Zaniepokojony Sentine szybko znalazł się wraz z pozostałymi na korytarzu w pobliżu mostka.
Giffy stały w pobliżu, w pełnej gotowości bojowej. Romuald zaś zameldował Kalemowi, ze w ich kierunku zbliża się wrogi okręt.
Sentine położył dłoń na bandolecie, znajdującym się w kaburze.
- Damy radę zdjąć go z powietrza? - zapytał wyraźnie zdezorientowany, nie miał zielonego pojęcia, jak wygląda bitwa w przestrzeni kosmicznej. Ale szybko założył, ze może przypominać ona bitwy morskie. - To znaczy... czy mamy jakieś armaty, cokolwiek, z czego moglibyśmy rozstrzelać ich statek?
Jeśli ktoś potwierdziłby. Sentine niezwłocznie rozkazałby giffom użycie broni. Czekał więc na odpowiedź, pewien ze taki statek jak ten, na którym znajdowała się zbrojownia przepełniona najbardziej zabójczymi narzędziami jakie widział na swoje oczy, musi dysponować czymś takim.
Następnie Sentine wykonał polecenie Kalema, i po wysłuchaniu zaleceń Uliego, zabrał się do roboty.
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 20-12-2016 o 15:03.
Egzio jest offline  
Stary 18-12-2016, 21:32   #34
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Wiesz, którędy powinniśmy się skierować? -
- Powiedz mi jak nazywała się ta planeta, a znajdziemy drogę do waszego domu, choćby i była w innej sferze! - metaliczne nozdrza rozszerzyły się, a uszy podniosły. Smok zamarł, czekając na tą jedną nazwę
Ale zamiast tego odezwał się Kalem.
- Wszystko wiedzieć, phi! - metaliczne stworzenie wydało z siebie coś pomiędzy śmiechem a kaszlem - Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie. A co do tego dokąd lecieć...dokąd dusza zapragnie! Tylko powiedzcie! -
I znowu, zanim padła jakaś sensowna odpowiedź, zanim ktoś wyznaczył jakiś cel...
- Czyli to tak. Sami nie możecie sterować to ściągnęliście tych piratów na nas. - wygarnął Valand
- Co!? KTO?! - dopiero po chwili do Uliego dotarło że mówi się o nim - Taaak? Dobrze, radźcie sobie sami!- dyszący i sapiący oburzeniem pognał w przeciwnym kierunku



- Rixdall...opowiedz mi o Rixdallu, Shirin. I o Radzie. I o Złotej Macce. I o obu zielonoskórych pokurczach. Gadaj, a ja będę cię karmił naszym złotem dopóty gadasz. Możesz je trzymać dopóki nie będzie potrzebne - niejaki problem pojawił się kiedy Uli zastanowił się po co miałoby służyć złoto, ale gdzieś w głowie odbijało mu się że jest potrzebne.

Smok osiągnął feng-shui pośród stosów zgromadzonych łupów. Pierwszy zaczął przekopywać okręt - a do tego miał taką przewagę że pamiętał (- z kiedyś?) - rozkład statku, więc silnymi łapami shivaka zniósł więcej niż mógł zamarzyć sam. Tylko ten nieszczęsny Valand zdążył się zamknąć w kwaterach okrętowego maga. To co mówił Shirin rezonowało z jego poczuciem poprawności. Tak było dobrze. Tak powinno być. On na tym wszystkim, nie niepokojony i bezpieczny. Ta kryształowa lampa powinna stać na dole, za nim, by rzucał większy cień. Księgi powinny być w dobrze oświetlonym miejscu. Olbrzymie mosiężne astrolabium przykręcił do podłogi tuż pod bulajem.
Czas najwyższy przejść do innych spraw. Najpierw, dowiedzieć się jak Toun stąd zwiał.


***
- Leciał szybciej? Nie! Skuteczniej uciekał? Tak! - konstrukt przygalopował na shivaku po przeraźliwym dźwięku rogu. Nie wiedział o co chodzi - ale taki dźwięk na pewno nie wieszczył niczego dobrego.
- Rozpędzamy się szybciej! Po każdym zakręcie są wolniejsi od nas! - Po raz pierwszy od dłuższego czasu zeskoczył z grzbietu shivaka i zaczął dłubać pazurem w pokładzie
- Papier! Papier! Dajcie tusz i papier! Wyznaczę kurs! - skrzeczał. W końcu kiedy jeden z giffów przybiegł z koniecznymi utensyliami zamilkł zaafaerowany mazaniem kanciastego szlaczka oddalającego się od Znikającej Planety.
- Mamy balisty, katapulty i balisty na mackach! - bo a jakże, mieli uzbrojenie. Nawet już tam był - i zwinął sobie jeden harpun do jamy.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 18-12-2016 o 21:34.
TomBurgle jest offline  
Stary 22-12-2016, 16:34   #35
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Valand wychylił się ze swej kajuty lecz w przeciwieństwie do pozostałych nie panikował. Po części dlatego, że był już niesamowicie zmęczony, po części dlatego, że niezbyt wysoko cenił te wielkie humanoidy. "Jak im tam było, gify, glify, gafy?" Niezbyt dobrze bronili statu przed trzema wioskowymi chłopakami (nawet jeśli jednym z nich był ON, przyszły arcymag), więc nie ma co się martwić ich paniką.

Mimo niewielkiego zainteresowania alarmem, uznał, że w sumie dobrze się stało, że przerwał naukę. I skierował swe kroki do magazynu z prowiantem, była przecież najwyższa pora na kolację, a może śniadanie. Całkowicie stracił poczucie czasu.
 
Googolplex jest offline  
Stary 23-12-2016, 01:03   #36
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

- Rixdall...opowiedz mi o Rixdallu, Shirin. I o Radzie. I o Złotej Macce. I o obu zielonoskórych pokurczach. Gadaj, a ja będę cię karmił naszym złotem dopóty gadasz. - powiedział mechaniczny smok do stojącego w rogu kufra z żelaznymi okuciami.
- Twoje maniery wymagają mocnej korekcji. - odparła Shirin - Z takim podejściem do dam, to ty daleko nie zajedziesz. Wiele się jeszcze musisz nauczyć. To jednak nie problem. Mamy dużo czasu. Rixdall, to raczej prędko nie wróci. Bywa - westchnęła Shirin, a dźwięk ten przypominał głuche stuknięcie ciężkiej pokrywy.
- Usiądź wygodnie przyjacielu i posłuchaj o Jego Magnificencja Rixdallu Coldstormie. Długa to opowieść i godna niejednej pieśni. Tak przynajmniej twierdził sam Rixdall. Teraz choć zaklęty w kamiennym posągu, to pewnie zdania nie zmienił. Rixdall urodził na Hixanor w sferze Raxnor. To daleko stąd, nie będziesz wiedział to, a ja nie zamierzam ci tego tłumaczyć. Nie ma to znaczenie dla całej opowieści. Taka jest prawda i nie daj się zwieść Rixdallowi, że jest rodowitym sigilczykiem. Fakt spędził dużo czasu w Mieście Drzwi, ale to nie upoważnia go do miana rodowitego mieszkańca, nieprawdaż. Czuję, że chcesz zapytać czym jest Miasto Drzwi. Sigil, to rzecz na zupełnie inną opowieść. Przyjmij tylko do wiadomości, że to bardzo ważne miejsce.
Wracając jednak do Rixdalla. Od samego urodzenia to był słabowity chłopiec. Jasnym zatem było, że przeznaczenie, takiego dziecka muszą być księgi. Pech jednak chciał, że jego rodzice nie śmierdzieli groszem. Po prawdzie to byli niezwykle leniwi i podli ludzie. Pijaństwa, awantury na porządku dziennym i nocnym. Prawdziwa patologia, prawdę mówiąc. Rixdall miał jednak coś w sobie i nie dał się stłamsić środowisku w jakim dorastał. Czytał wszystko, co mu wpadło w ręce. Od ogłoszeń o poszukiwanych przestępcach, po atlasy roślin trujących, od listy zamówień w miejscowej karczmie, po traktaty filozoficzne. I gdy do jego miasta zawitał wielki mag Dimitrius ze swoim wielkim show, znaczy się przedstawieniem, to Rixdall wiedział, że musi tam być. Na bilet oczywiście nie miał, więc wkradł się na widownie mały łobuz. I w tym momencie los się do niego uśmiechnął. Z setek widzów, to właśnie jego Wielki Dimitrius wybrał do największej sztuczki z przenoszeniem umysłu. Dimitrius od razu wyczuł magiczny potencjał Rixdall. Dokończył swoją sztuczkę i na pożegnanie szepnął Rixdallowi, aby ten przyszedł za kulisy po przedstawieniu. Gdy Dimitrius i Rixdall spotkali się ponownie, wielki mag zaproponował młodemu chłopakowi angaż w swoim cyrkowym zespole. Rixdallowi zaświeciły się oczy, ale wiedział, że musi zapytać o zgodę rodziców. Wiedział, że ci się nie zgodzą i powiedział o tym Dimitriusowi. Ten odparł mu, żeby się nie martwił, bo on to bez problemu załatwi. Zgoda rodziców kosztowała wielkiego maga, pięćdziesiąt złotych monet. Dimitrius sumę tę traktował jako lokatę kapitału, gdyż zamierzał sprzedać Rixdalla, Wielkiej Radzie. NIe uprzedzajmy jednak wypadków.
Następnego dnia Rixdall wyruszył z trupą Dimitriusa do kolejnego miasta. Przez ładnych kilka miesięcy uczestniczył w jego występach i uczył się pod okiem mistrza. Jego magiczny talent rozkwitał każdego dnia.
Po mniej więcej pół roku, trupa Dimitriusa zawitała do Thorndall, wspaniałej stolicy królestwa Ingarth. To tam ma siedzibę Wielka Rada. Odbyło się przedstawienie w którym Rixdall grał pierwsze skrzypce. Jego mistrz całkowicie oddał mu miejsce, gdyż wiedział, że wśród widowni siedzi przedstawiciel Rady i dokładnie wszystko obserwuje.
Po przedstawieniu Dimitrius i Ihughon dobili targu. Rixdall został sprzedany za trzy tysiące złotych monet.
Musisz wiedzieć, że Wielka Rada to niezwykle tajemnicza i potężna organizacja magów. Jej przywódcy, to jednak źli i okrutni ludzie. Toczą magiczne wojny o wpływy i władzę i wykorzystują do tego celu swoich niewolników. Wykupują uzdolnionych magicznie mężczyzn i robią z nich magiczne maszyny do zabijania. I Rixdall miał się stać taką właśnie zabawką w rękach potężnych magów. Zanim to się jednak stało, udało mu się uciec ze szkoły niewolników. Do dziś ponoć jest ścigany listem gończym przez kolegium Wielkiej Rady.
- I ty groziłaś mi Radą - przerwał Shirin mechaniczny smok.
- Dziwisz mi się. Można śmiało powiedzieć, że dokonałeś gwałtu na mojej osobie. Nie jestem pierwszym lepszym kufrem na majty, by się ze mną tak obchodzić. Jestem patentowanym magicznym kufrem pierwszego stopnia ze wzbogaconym pakietem osobowości, więc bacz z kim rozmawiasz. I tak, stworzyli mnie członkowie Rady i jestem z tego dumna. I poniekąd to dzięki mnie Rixdall uciekł ze szkoły niewolników. O tym jednak innym razem, bo zapewne ciekawi cię zupełnie coś innego.
Wracając więc do głównego wątku naszej opowieści. Rixdall wyuczony i uzdolniony uzyskał wolność. Wolność, której doświadczył pierwszy raz w życiu. I oczywiście nie wiedział, co z nią ma począć. Pech chciał, że zatrzymał się w karczmie Rzym. I pech chciał, że właśnie w tym momencie biesiadowali tam Boruta i jego kumple. Rixdall gorzej nie mógł trafić. Wystarczył kielich podłego wina i Boruta zyskał przyjaciela i potężnego maga w jednym na swoje rozkazy. Rixdall oczywiście był zadowolony, że znalazł przyjaciół. Szybko też dostosował się do ich trybu życia. A musisz wiedzieć, że Boruta i jego kompani to czarty czystej krwi. Doprawdy nie wiem, jak Joun i Toun mogli pomylić ich z wami. Tamci to silne, mężne chłopy, a wy? Kpina i parodia. Takich jednak Krixor sobie pomagierów wybrał, cóż zrobić.
Może kierował się tym, że Joun i Toun już kiedyś spotkali Rixdalla, kto wie. Jak chcesz znać takie szczegóły, to musisz zapytać Krixora, jak go spotkasz. W każdym razie Krixor kazał Jounowie i Tounowi odnaleźć kompanów Rixdalla, gdyż wierzył, że to oni mają mapę. Mapę, która została mu skradziona. Mapę, która ponoć prowadzi do potężnego, magicznego labiryntu w którego centrum jest prastary artefakt. Szczegółów nie znam, ale to na pewno coś bardzo cennego. Na tyle cennego, że parę osób oddało już za to życie.
Finał historii jest taki, że zamiast drużyny Boruty, Joun i Toun porwali was. A wy, ku zaskoczeniu wszystkich przejęliście “Złotą Mackę” Aż strach pomyśleć, co by się tutaj działo, gdyby faktycznie udało im się odszukać Borutę i resztę ekipy. Toril pomylił im się jednak z Krynnem i jest jak jest.

W tym momencie na pokładzie statku rozległ się alarm i opowieść Shirin została przerwana.

***

W chwili kryzysu to Kalem przejął stery, dosłownie i w przenośni. To on wydał rozkazy i on zorganizował cały plan działania. Niemal cały, gdyż Uli nie omieszkał dorzucić swoich trzech groszy do jakże znamienitego planu ucieczki przed zbliżającym się “Pająkiem Śmierci”
Syn stolarza usiadł na smoczym tronem i pewnie chwycił za stery. “Złota Macka” otuliła go swym ciepłem i poddała się niemal całkowicie.
Dzięki temu Kalem mógł wykorzystać swój magiczny potencjał do nadania okrętowi odpowiednio dużej prędkości. Macki zaczęły poruszać się rytmicznie i okręt szybko oddalał się od przeciwnika. Ciało Kalema drżało od każdego kolejnego pociągnięcia ośmiorniczych ramion. Integracja postępowała, a syn stolarza nie zdawał sobie z tego sprawy. Zamiast tego był z siebie dumny, że przewodzi okrętowi.
Ucieczka “Złotej Macki” może nie byłaby tak szybka i spektakularna, gdyby nie szczwany plan mechanicznego smoka. Dzięki cyklicznym manewrom zmiany kierunku, statek svengardczyków oddalał się coraz bardziej od przeciwnika.

Niestety każdy kolejny manewr, jaki i utrzymanie dużej prędkości kosztowało Kalema bardzo dużo siła. Po kilkunastu minutach takiego manewrowania syn stolarza czuł się jakby przebiegł kilkanaście kilometrów. Bolał go każdy mięsień i ścięgno. Przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, odczuwał niemiłosierny ból.
Całe szczęście w tym, że “Pająk Śmierci:” nie podjął pościgu. Nikt nie wiedział dlaczego tak się stało. Po jakimś czasie, statek Neogów po prostu zawrócił.

Gdy jasnym się stało, że niebezpieczeństwo minęło, Kalem zasnął na smoczym tronie. Jego umysł nadal toczył walkę, ale poza nim nikt nie miał o tym pojęcia.

“Złota Macka” ponownie zaczęła dryfować kosmicznej przestrzeni.

I to właśnie ten moment wybrał Rixdall, aby ponownie dać znać o sobie. Jego głos znowu zawitał do umysłów svengardczyków. Do wszystkich za wyjątkiem Kalema, który spokojnie drzemał na smoczym tronie.

- O bogowie! - zapiszczał Rixdall - Jak dobrze, że wam nic nie jest. Odzyskałem trochę mocy, więc na szybko kilka słów do was moi przyjaciele, zanim znowu pogrążę się w nieświadomości. Mówię przyjaciele, bo chyba za takich was mogę uważać po tym wszystkim, co razem przeszliśmy. Dobrze, że udało wam się przejąć “Złotą Mackę” Wiedziałem, że wam się uda nad nią zapanować. To dobry okręt, choć wymagający. Pokrótce, bo nie wiem ile mam czasu. Skoro udało nam się uciec, to proszę was, abyście dowieźli mnie do “Kciuka” Tam mieszka mój przyjaciel Horacy, bardzo przyjazny i uprzejmy niziołek. Opowiecie mu o tym, co zaszło a on wam pomoże. Jak wasz kapitan się obudzi, to powiedzcie mu, że łóżko w kapitańskiej kajucie jest magiczne. Jest tam zaklęty czar regeneracji, który szybko przywraca siły witalne. Dwugodzinna drzemka, to tyle co osiem godzin sny. Trzeba jednak pamiętać, aby nie korzystać z tego łóżka więcej niż dwa razy na dwadzieścia cztery godziny. Do “Kciuka” powinniśmy dotrzeć za około sześć godzin spokojnego lotu. Skontaktujecie się z Horacym i on wam pomoże.

***

“Kciuk” - główna wyspa wśród “Gwiezdnych Wysp
Czas w przestrzeni kosmicznej mija zupełnie inaczej niż w Svengardzie. Cała czwórka svnegardczyków szybko się o tym przekonała. “Złota Macka” spokojnie dryfowała w Przestrzeni Krynnu, a każdy z czwórki mieszkańców Svengardu funkcjonował wedle zupełnie innego zegara.
Gdy jedni spali, jedni intensywnie czytali magiczne księgi, inni próbowali doprowadzić okręt do wyznaczonego celu. Dlatego też, gdyż “Złota Macka” w końcu dobiła do “Kciuka” tylko kapitan był przytomny,. Tylko on mógł spotkać się z przedstawicielami portowej straży, która weszła na pokład, gdy tylko okręt wylądował.

- Witam kapitana - wysoki i szczupły giff zasalutował na widok Kalema stojącego przy smoczym tronie.
- Mam kilka rutynowych rutynowych pytań. Widzę was panie, po raz pierwszy, więc wszytko zgodnie z protokołem.
Giff w zielonym mundurze stanął naprzeciwko Kalema i zaczął dukać standardowe pytania.
- Nazwa jednostki, tonaż i lista towarów do oclenia?
- Cel pobytu i liczebność załogi wraz z pasażerami?
- Jak długo zamierzacie pozostać na “Kciuku”?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 25-12-2016 o 16:06.
brody jest offline  
Stary 26-12-2016, 20:18   #37
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Już dawno Kalem niespał tak głęboko. Kiedy się przebudził, bolało go wszystko i nagle zrozumiał jaki ból musieli odczuwać mężczyźni po morderczym treningu sierżanta ze Svengardu.
Svengard… Toril… ciekawe gdzie jest ich planeta.
Od incydentu z Pająkiem Śmierci syn stolarza prawie nie opuszczał steru, a kiedy już to robił to tylko po to, żeby udać się na spoczynek w zaczarowanym łożu, posilić się, albo porozmawiać chwilę z resztą załogi - zwłaszcza z giffami. Kalem czuł z nimi o wiele większą więź niż ze “swoimi” ze Svengardu. Uli też okazał się zaskakująco pomocny i przyjazny jak na… obcego. Największy żal Kalem miał do niziołka, który nawet nie raczył się zjawić na mostku w trakcie alarmu.

Lądowanie było dla syna stolarza kolejnym bardzo stresującym wydarzeniem.
Tu odrobinę w lewo, tam odkręcić… STOP! Zawrócić, podejść jeszcze raz, bardziej na prawo. Prawiej… prawiej… LEWIEJ! Stop! Idealnie, cofaj! WOLNIEJ, bo się rozbijesz! Ok, jeszcze… i… stop! Doskonale, wylądowaliśmy.
Mężczyzna po kolejnym odjęciu dłoni od zacisku na tronie sterującym musiał zetrzeć pot z twarzy. Zanim się zorietował, na mostek wszedł jakiś obcy giff w zielonym stroju i zaczął odpytywać Kalema o różne rzeczy.
- Romuaaaald! - Zawołał chłopak po chwili. - Bądź tak dobry i przyprowadź tu Uliego, dziękuję.
- Mój oficer zna dane techniczne okrętu. - Wyjaśnił giffowi. - Statek nazywa się “Srebrny Szpak”, przybywamy by… ee… uzupełnić zapasy, nie powinno nam to zająć więcej niż kilka dni, chociaż mogą się wydarzyć rzeczy nieprzewidziane, które wydłużą nasz pobyt. Załogi mamy dwóch ludzi, niziołka, mechanicznego smoka i pół tuzina giffów.
- Ach, Uli, dobrze. - Kalem podziękował Romualdowi skinieniem głowy. - Bądź tak dobry i powiedz naszemu gościowi jaki tonaż i towary do oclenia ma nasz okręt, “Srebrny Szpak”.
 
Gettor jest offline  
Stary 27-12-2016, 00:04   #38
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Armat nie ma, ale są balisty i katapulty. Na wieżach, na końcach macek! Popro.... - urwał w tym samym momencie co Sentine. Głosy w głowie trudno się ignorowało.
- Lepszy plan? Słyszałem że chcecie wrócić na swoją planetę. Tylko że nikt nie potrafi powiedzieć jaka to! -



- Już już JUŻ JESTEM - smok pędem wbiegł na mostek. Znowu - już po raz trzeci - oderwano go od wyciągania informacji. Ale - także znowu - był ku temu powód. Obce giffy na mostku zawsze są dobrym powodem. Szybko rozejrzał się po zebranych. Z jakiegoś powodu brakowało Sentine - Czarostatek-eskortowiec klasy Octopus, tonaż 70 ton... - zaczął wymieniać potrzebne dane - I wystawimy na sprzedaż dwa złociste szafiry, alabastrową figurkę giffa-baletnicy z Chislevu, pięć beczek oczożernej wody ognistej i grawerowaną płytkę paliwową z autografem Wastri -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 27-12-2016 o 19:23.
TomBurgle jest offline  
Stary 27-12-2016, 18:59   #39
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Pytanie Sentine'a zostało zignorowane, bądź zagłuszone przez hałas panujący na statku. Mężczyzna uniósł obie dłonie w górę.
- Uwaga, chłopaki! Nie wiem jak wy! - krzyknął - Ale ja wolałbym uniknąć abordażu! Nie chodzi o to ze jestem rozsądny, chętnie bym postrzelał z tych... no.. tych, bandoletów... znaczy się, jestem rozsądny, ale chodzi o to... - Sentine zorientował się, ze kompletnie nikt nie zwraca na niego uwagi, wszyscy zajmowali się swoimi sprawami. Po chwili metaliczny smok poinformował ich, ze na statku znajduje się broń, ale w tym czasie, Sentine zniknął gdzieś bez słowa.

***

Sentine przez jakiś czas błądził po statku, zupełnie nieświadomy, ze udało im się w końcu uciec przed przeciwnikiem, obrażony na pozostałych, a w szczególności na giffy, ponieważ nie udzielili mu odpowiedzi na pytanie dotyczące tego, czy ich statek ma zamontowaną jakąś broń, starał się uzyskać odpowiedź na własną rękę. W pierwszej kolejności zszedł na sam dół, tam gdzie zwykle znajdują się armaty. A następnie wchodził do każdego pomieszczenia, do którego nie miał okazji zajrzeć wcześniej.
***

Kiedy Sentine znalazł się na mostku, pozostali już się tam zebrali.
- Bezużyteczna łajba. - warknął - Dacie wiarę, ze nie ma tutaj żadnej armaty? Albo... no czegoś w rodzaju gigantycznych bandoletów pozwalających odstrzelić wrogi statek...
Zwrócił uwagę na śpiącego Kalema, i wskazał na niego palcem.
- Coś nie tak z naszym kapita... - nim dokończył, usłyszał w głowie głos Rixdalla.
- Chyba nie mamy lepszego planu? - zapytał, gdy Rixdall zaproponował im udanie się do swojego przyjaciela.
- Lepszy plan? Słyszałem że chcecie wrócić na swoją planetę. Tylko że nikt nie potrafi powiedzieć jaka to! - odpowiedział smok, Sentine podrapał się po podbródku.
- Sam znajdowałeś się tam kupę lat, skoro my powinniśmy wiedzieć, to dlaczego ty tego nie wiesz? - rzucił Senitne - Wiesz o przestrzeniach kosmicznych, o statku, praktycznie o wszystkim, o czym my nie mamy prawa wiedzieć. Ale nie wiesz jak nazywa się nasza planeta, i spodziewasz się, ze my będziemy wiedzieć?! Co jest z tobą nie tak?
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 27-12-2016 o 22:55.
Egzio jest offline  
Stary 27-12-2016, 22:56   #40
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Pojawienie się mechanicznego smoka oraz jego pewne słowa zdawały się przekonać portowego, urzędnika celnego. Giff kiwnął kilka razy głową i coś na szybko zapisał w swoim kajecie.
- Rozumiem - mruknął pod nosem - Pilnujecie się, bo na “Kciuku” nie jest ostatnio zbyt bezpiecznie. Wielu awanturników się tutaj zjechało. Milicja jest czujna, ale lepiej się nie zapuszczać samemu na dolne poziomy, jak się nie wie, co w trawie piszczy. I nie dajcie się zwieść, tym cholernym amazonkom. Piękne i ponętne Lakshu, ale niejeden się już na tym przejechał. Uważajcie, więc…
Gif zasalutował i opuścił “Złotą Mackę”... hmmm… to znaczy pokład “Srebrnego Szpaka”

***
Przed dzielną czwórką ze Svengardu “Kciuk”, największa i najsłynniejsza wyspa całego archipelagu Gwiezdnych Wysp.
Pamięć Uliego miała się coraz lepiej, a i wielogodzinna lektura “Ducit Astromundi” nie poszła na marne. Mechaniczny smok mógł, więc służyć nie doświadczonym kosmicznym podróżnikom zarówno informacją, jak i radą.

- Gwiezdne Wyspy, to grupa asteroid należących do Przestrzeni Krynnu. - zaczął swój referat Uli - Nie jest to planeta, sensu stricto, ale dzięki magicznym konstrukcją gnomów, może za coś takiego uchodzić. Dzięki sprytnie skonstruowanym mostom i kładkom, asteroidy trzymają się sztywno ze sobą. Niektórzy wierzą, że Gwiezdne Wyspy, to części rozbitej przez rozgniewanych bogów, planety.
“Kciuk” na którym obecnie jesteśmy jest największą asteroidą w całej grupie. Na wszystkich wyspach panuje tropikalny wręcz klimat, więc przydadzą się bermudy i koszule w kolorowe palmy, jak i słomkowe kapelusze.
Svengardczycy spojrzeli po sobie i na swe szare, przybrudzone i wykonane z toporne płótna stroje. Żaden z nich nigdy nie był w ciepłych krajach. Słyszeli o nich tylko opowieści od handlarzy i wioskowego maga, który był nauczycielem Valanda.
- Nie martwcie się - kontynuował smok - Kupicie coś odpowiedniego na targu. “Kciuk” ma ich kilka. “Kciuk” ma też potężny wulkan, który ponoć wybucha niemal codziennie. Mimo, to jest ponoć niegroźny. Tak piszą w przewodniku. NIe mogę jednak tej informacji potwierdzić, gdyż nigdy tutaj nie byłem. O ile nic się nie zmieniło od czasów wydania “Ducit Astromundi”, to “Kciukiem” rządzi niejaki Hiric Hipshot. Ponoć bardzo zaradny i porządny gif. Dba, by na wyspie był porządek, a handel kwitł i wzbogacał mieszkańców. Dlatego też wszelkiej maści handlarze są tutaj mile widziani. Trzeba tylko uważać, żeby nie paradować z bronią na wierzchu, bo nie jest to mile widziane. Swoje siedziby ma tutaj kilka stowarzyszeń i bractw. Zarówno magicznych, awanturniczych, jak i stricte wojskowych. “Kciuk” jest najbardziej rozwinięty, najbogatszy i najbardziej cywilizowany. Nawet nie tyle sam kciuk, co port w którym obecnie przebywamy, czyli Iqtown. Iqtown poza częścią naziemną posiada ponoć także rozległą część podziemną przed którą przestrzegał nasz przyjaciel, Pan Urzędnik. Do podziemnej części lepiej się nie zapuszczać, gdyż rządzą nią przestępcy i łatwo tam stracić nie tylko pieniądze, ale i życie.
Za murami miasta są tylko bezdroża i gęsta dżungla. Poza tubylcami do których należy zaliczyć giffów, grommamy, smokowców, czy gigantów korsarzy, można tutaj spotkać przedstawicieli niemal wszystkich ras. To chyba tyle podstawowych informacji - zakończył Uli.

***

Nie znając, ani miasta, ani żadnego jego mieszkańca czwórka ze Svengardu postanowiła udać się do pierwszej lepszej tawerny, aby wypytać o niziołka imieniem Horacy.
Mieli szczęście, gdyż wystarczyło tylko przejść kilkadziesiąt kroków od miejsca, gdzie zadokowali swój okręt, aby trafić do przybytku, który nosił jakże dumną nazwę “Małpi gaj”
Jego właścicielem był znany i powszechnie lubiany i bardzo gadatliwy Jules.

Stary grommam przywitał awanturników, siedząc leniwie za barem. Ubrany był w białą, opiętą koszulę w wąskie niebieskie paski.
- Co podać? - zapytał bez ogródek Jules - Choć moje bystre oko, starego kapra mówi mi, że zupełnie coś innego sprowadza was w moje skromne progi.
Sentine z grzeczności i dla zachowania pozorów zamówił dla wszystkich po piwie i widząc otwartą postawę karczmarza, zapytał:
- Właściwie masz rację. Szukamy niejakiego Horacego. Niziołka Horacego. To znajomy, naszego znajomego.
- Horacy, Horacy, Horacy - powtarzał karczmarz mieląc, to imię w ustach niczym wyborny tytoń - Niech pomyślę. Dajcie mi chwilę. Stary już jestem i pamięć już nie ta.
Jules zrobił teatralną przerwę i podrapał się w czubek głowy, wykrzywiając przy tym całą rękę.
- Znałem kiedyś jednego Horacego, ale to był niezły skurwiel, więc to pewnie nie on. Z resztą on już nie żyje. Sam go ubiłem, bo musicie wiedzieć, że nie lubię skurwieli.Oj, bardzo nie lubię. Wy mi na skurwieli nie wyglądacie, raczej na porządnych gości. Mam do tego nosa - Jules puknął się wskazującym palcem, kilka razy w nos - A skoro porządni z was goście, to powiem wam, że niziołek Horacy mieszka przy Rybnej 17. To niedaleko stąd. Dwie przecznice prosto, potem dwie w lewo… Z resztą, co wam będę tłumaczył bez sensu. Sam was tam zaprowadzę. Mia, kochanie, przypilnuj interesu. Wychodzę pomóc tym miłym panom.

***

Rybna 17 faktycznie nie była daleko, ale żeby do niej trafić trzeba się było mocno natrudzić. Plątanina uliczek, wąskich przejść i bram potrafiła nieźle zamieszać w głowie. Zwłaszcza tak nie doświadczonym podróżnikom, jak nasza dzielna czwórka ze Svengardu.
Gdy Kalem zapukał do okutych żelazem drzwi, przez długi czas nikt nie otwierał, ani się nie odzywał. Dopiero przy drugiej próbie ze środka dobiegł, stłumiony głos:
- Chwila! Już idę!
I faktycznie po chwili w progu lichej chaty stanął człowieczek jeszcze bardziej mizernego wzrostu niż ich kompan Valand.
- Czego chcecie? - mruknął dość nieprzyjemnie niziołek - Nie znam was.
- Jesteśmy znajomymi Rixdalla. My w jego sprawie. - wyjaśnił Kalem.
- Co ten gamoń, znowu nabroił? Od razu mówię, że nie mam żadnych pieniędzy i nie zapłacę, ani grosza kaucji, czy też innego mandatu, za tego gwiezdnego gamonia. Nic mnie nie obchodzi, że moja siostra jest jego narzeczoną.

Nagle z wnętrza domu dobiegł potworny hałas i pisk. Wśród odgłosu tłuczonych naczyń, szkła i brzęku jakiś metalowych przedmiotów dało się też usłyszeć jakiś zwierzęcy jęk oraz krzyki:
- Łap go Wirax! Łap skurczybyka, póki tamtego nie ma.
- Prądem go!
- Mam! O kuuuurwaaaaaa ściaaaaaaanaaaaaaa!

W następnej chwili połowa frontowej ściany przed która stali nasi bohaterowie runęła na ziemię. Z wnętrza domu, wśród tumanów kurzu, wybiegł gigantyczny brązowy chomik w pomarańczowe paski. Chomik był wielkości dorosłego niedźwiedzia. Miał lśniącą sierść, która zdawała się zmieniać kolor w promieniach słońca. Na dodatek chomik miał na karku, skórzaną obroże oraz mały, srebny dzwoneczek. Jakby tego było mało za obrożę trzymał się kurczowo, jakiś ubrany w czerwony surdut niziołek, a drugi próbował utrzymać się na grzbiecie stwora, poganiając go dodatkowo pociskami z magicznej różdżki.
- Mój Cycuś! - wrzasnął wniebogłosy Horacy - Wy skurwysyny!
Niziołek ruszył za gigantycznym chomikiem i jego porywaczami. Wygrażając pięściami i ciskając srogie obelgi.
- Co tak stoicie? - krzyknął odwracając się do svengardczyków - Łapcie ich! Jak odzyskacie Cycusia, to pogadamy o Rixdallu!



 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 28-12-2016 o 00:10.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172