Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2016, 23:27   #33
potacz
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OSSh5JW2PwY[/MEDIA]

Wyruszyli...


Wyprawa była już kilkanaście kilometrów od obozu. Dron zwiadowczy Melatiosa lewitował na szpicy setki metrów przed nimi, skanując teren i wytaczając najdogodniejszą trasę, to pozwalało Fireant’owi i Geepowi na prawie maksymalne osiągi z samochodem profesora na czele.
Obok Mela w Mrówie siedział Frank. Dante ze snajperką przy kolanie miał dostęp do tych samych danych co kierujący autem Melatios, podobnie jak wszyscy członkowie wyposażeni w hełmy z HUDem.
GPS oraz ewentualne skany lokalnego życia napotkanego przez sondę przed nimi wyświetlały się na okularach Mela, które teraz były zakryte maską kombinezonu środowiskowego w kolorze moro. Za kolejnym zakrętem w hełmie Dantego odezwał się głos Melatiosa.


- Powiem Ci, że cieszę się z tej wyprawy. Większość życia spędziłem na dzikich światach lub odludnych częściach prymitywnych planet badając ruiny przodków i czuję się w dziczy lepiej, zwłaszcza, że powoli mam dość tej całej kolonii i obozu i takie wyjazdy działają na mnie uspokajająco. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic do tych ludzi, ale słyszę od nich nic tylko jęczenie i marudzenie od kiedy tylko wylądowaliśmy, nie dziwię się, że DeVall ma to wszystko głęboko. Dziwię się za to biednemu Kabbage’owi. Chłop wcale nie musi się z nimi męczyć, a jednak stara się trzymać tę hołotę w ryzach. Weźmy na to naszą ostatnia wyprawę. Zanim ruszyliśmy to były płacze, z powodu braków świeżego mięsa. Zapewniliśmy im te pieprzone mięso i co w zamian otrzymaliśmy? Kolejne płacze, tym razem z powodu nadmiaru mięsa. Na cycki bogini, nigdy nie brałem udziału w misji kolonizacyjnej, ale myślałem, że będzie tu więcej takich ludzi jak my. Wiesz co czym mówię?
Nim Frank zdążył coś odpowiedzięć do rozmowy wtrącił się Kropecky.
- Pierdol się Sofilatros. Ja nie płakałem nad brakiem studni, ale masz racje, dobrze się w końcu wydostać z tego dołka i zrobić coś z rękami.- Powiedział.
Dante uśmiechnął się do słów niewybrendych, ale za to był pewny że 100% szczerych.
- Podzielam wasz entuzjazm Panowie, też wolę działać niż siedzieć na tyłku i dzielić włos na czworo, nie mniej jednak, miejcie się na baczności. - Odpowiedział Cyborg.
- Pamiętacie doskonale co stało się z naszym wahadłowcem, jak ten zakamuflowany ciućmok pojawił się ni stąd ni zowąd i wysadził go prawie że na orbitę. A potem zniknął jak fatamorgana.
- Nie wiemy co nas czeka...-podjął po chwili - także działamy zgodnie z Twoim planem Sofilartes, do momentu jak zacznie się sytuacja pierdolić, wtedy chowacie się za mną i wykonujecie moje rozkazy. - Dante rozsiadł się wygodniej w pojeździe, pielęgnując i strojąc swoją broń. W międzyczasie, nauczony poprzednią wyprawą, za pomocą małego multitoola znalezionego w bazie, przełożył z ACR do karabinu snajperskiego, aktualnie służącego jako sztucer myśliwski, wsparcie aparatu celowniczego. X-ray outlining aid oraz bio mass sighting aid z ACRa wylądowały na snajpercie. I były w tym momencie kalibrowane. Sprzężenie celownika z hełmem również nie przysporzyło większego problemu, jako że oprogramowanie w jednym i drugim sprzęcie było kompatybilne i zrobiło się automatycznie.

-

LAS


Gdy Mel usłyszał ryk bestii gdzieś w mroku przeszedł go dreszcz. Przez moment naukowiec był sparaliżowany strachem, ale po chwili odzyskał sprawność analitycznego umysłu.
- Pamiętajcie panowie. To tylko zwierze. Duże zwierzę, ale nadal zwierze. Frank ma już jednego na koncie o ile dobrze liczę.- Profesor zasugerował pytani bionicznemu żołnierzowi


-Cicho. Bez dźwięku. Pod nawis, oprzeć się o ścianę i rozglądać się na boki, broń w gotowości. Bez gwałtownych ruchów. - mruknął przez komunikator. Wskazał otwartą dłonią w dół, aby przyklękli.

“Mam… - pomyślał, odnosząc się do słów naukowca - Tylko wydaje mi się, że to bydlę w krzakach jest o wiele większe, niż ten smród podczas kawalkady w bazie… A nawet tamten, mały, zdążył mnie nieźle pokiereszować. - Dante powoli, bezszelestnie, zdjął plecak i położył go na ziemi przed sobą. Dreszcz przebiegł go po plecach, kropelka potu stoczyła się przy kąciku oka.
Wykrywając impuls nerwowy, cybernetyczna pochwa z szablą na plecach, obróciła się tak, aby rękojeść wyglądała znad prawego barku Cybroga. W razie konieczności użycia.
Dante z kolana, zaczął przeczesywać zielony teren przyłożonym do barku karabinem snajperskim. Wspomaganie celownika w postaci wyznaczania konturów postaci żywych stworzeń, X-ray outlining aid pracowało i miało się okazać, czy pracuje wystarczająco dobrze. Obraz pojawiał się na wizjerze wewnątrz hełmu.
Dante, najciszej jak mógł, przeładował suwak zamka, ładując komorę pociskiem .338 Lapua Magnum. Czekał na możliwość uzyskania śmiertelnego strzału. Był w pełni świadomy, że spudłowanie skończy się potężnymi stratami. Zarówno w sprzęcie, tak jak i w ludziach.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 19-12-2016 o 18:08.
potacz jest offline