Czy smok był z serii fanatyków, trudno powiedzieć. Uparty był na pewno. Być może był to dawny znajomy Timewalkera i po prostu się nie lubili. Musieli się bardzo nie lubić.
Niełatwo było przekonać gryfa, żeby poleciał w kierunku smoka. Musiał nabrać sporej wysokości i sporego zapasu wysokości ponad smokiem, zanim zaczął stopniowo krążyć i zniżać lot. Przyjmowanie ognia smoka na klatę może nie było najlepszym pomysłem, przynajmniej tak teoretycznie.
- O, patrz, patrz, zrobi to! ;3
- Wtf
- Leci, leci, zrobi to!;3 – Verion prawie klaskał z radości.
Mistress uniosła jedną brew.
- He`s just like your little brother! – pokręciła głową, rozbawiona.
- Oh my, true!;3 – Verion był nakręcony jak mały chłopiec na widok nadjeżdżającego samochodu sprzedającego lody i watę cukrową. – Może za kilka lat nauczę go jak zmieść z powierzchni ziemi całe stado smoków jednym ruchem ręki!;3
- Maybe.
- Ohhh, yes, we are gonna have so much fun!!!;3
Dirith zeskoczył z grzbietu gryfa. Smok niemal w tym samym momencie zauważył gryfa kątem oka. Natychmiast uniósł wielki łeb i zionął ogniem w jego kierunku. Spłoszony gryf zaskrzeczał rozpaczliwie i rzucił się do panicznej ucieczki nurkując znów w dół. Na szczęście tarcza Kiti zdołała osłonić gryfa i wilczycę przed ogólnym spopieleniem. W tumanach płomieni, smok nie był w stanie nawet zauważyć, że drowa nie ma już na grzbiecie gryfa, który stal się teraz ruchoma kilką skłębionych płomieni. A Dirith był w tym momencie na głowie wspomnianego smoka i właśnie szykował się do zadania ciosu. Kiedy smok zobaczył Hell Light było już za późno. Ostrze wbiło się w jego oko.
Smok zaryczał-zakwilił głosem, jakiego nikt nie spodziewałby się po tak ogromnym i dostojnym stworzeniu. Zaczął się rzucać w powietrzu, kręcić korkociągi do tyłu i do przodu, wierzgać i wymachiwać przednimi łapami wokół swojej głowy i oczu. Dirith miał już jednak upatrzoną łuskę na szyi kawałek za głową, w którą wczepił się Tysiącem Ostrzy i dyndał sobie, czekając znów na odpowiedni moment. Smok tymczasem, jak człowiek który idąc po ciemku uderzy o coś i straci równowagę, gruchnął plecami o skalne zbocze i nie zdołał kontynuować lotu. Koślawo lądując, osuwając się po skałach, z hukiem wylądował u podnóża skał, wywołując przy tym też małą skalną lawinę.
Kiti i gryf uszli wreszcie z ognia, jednak w całym zamieszaniu Kiti nie zdołała utrzymać się na grzbiecie spłoszonego gryfa i podobnie jak smok przed chwilą, spadła na skały w dole i koziołkując osunęła się po nich, jakiś kilometr od miejsca gdzie wylądował smok.
X X X
Ekhym.
Ho-ho-ho.
Pop Rocks and Coffee : Photo http://68.media.tumblr.com/640539183...cfrqo1_500.jpg