Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2016, 23:28   #48
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Tak jaśnie Panie - Knut, z głową spowitą zielenią upadł do stóp Magistra i zaczął obejmować go za kolana i całować po czubkach butów. Nie spodobało się to psu, który podniósł się z kąta, w którym leżał i groźnym, niskim pomrukiem wyraził swoje niezadowolenie. Szmugler natychmiast się odsunął. - Tak, oczywiście. Dziś jeszcze wyjadę i nigdy nie wrócę. Na dobrą drogę wstąpię. Już nawet wiem co robił będę po opuszczeniu Delberz. Jak nic powołanie poczułem, w chwili natchnienia. Do zakonu wstąpię. Jeno nie wiem jakiego jeszcze. Ale uczciwie chcę żyć i biednym pomagać, to być może do zboru Shallyi przystanę. A co do magazynu, panowie kochani, to łatwo trafić, żadnych rysunków nie trzeba. Od doku wystarczy prosto iść Rzeczną, a potem w Zaułek Rybaków skręcić i już się jest na miejscu. To taka drewniana szopa z naderwaną okiennicą i oknami zabitymi dechami. Nie sposób nie znaleźć. I czas na mnie. Do usług Waszmościów - Knut kłaniając się w pas wycofał się do drzwi, wybiegł na klatkę schodową i zbiegł w dół po trzy schody na raz.

Sprawa Knuta Stockingera została zakończona. Teraz trzeba się było zająć jego kontaktem z Magistratu. A więc odwiedzić Niedźwiedzicę...

Wybór lokalu nie był przypadkowy. Niedźwiedzica miała złą sławę i mieściła się w jednym z najgorszych rejonów miasta, we wschodnich dokach. Pełno tu było szubrawców, rzezimieszków, zboczeńców, a mówiono że i mutantów w biały dzień można było spotkać. Budynek bardziej przypominał szopę lub oborę niż wyszynk. Okna były zabite deskami. W dachu widniały czarne dziury po brakującym goncie. Frontowa elewacja dawno odpadła i rozmyła się w rynsztoku. A drzwi nosiły ślady wielokrotnego łatania i osadzania w wypaczonej futrynie.

Gdy Łowcy Nagród weszli do środka, zapadła cisza, zakłócana tylko przez jęki mężczyzny leżącego pod ścianą, w kałuży krwi i rzygowin. Nikt oczywiście nie zwracał na niego uwagi, cała szemrana klientela bacznie obserwowała wchodzącą piątkę. Powietrze przesycone było stęchłym aromatem tytoniu, moczu, starego wina, wilgotnej słomy i palonego nałogowo przez bywalców narkotycznego zioła. Przekrwione oczy popatrzyły chwilę, oceniając szanse. Nikt się nie ruszył, nie odezwał ani nie podniósł. Tylko nudzący się za barem, wyglądający na południowca typ, ożywił się nieco, widząc wchodzących gości.


- Co będzie dla Panów? Wino? Wódka, wódeczka? Pifko? A może cipeczki chcecie? Czyste, niezarobaczone. W ofercie też ziółka uspokajające i pobudzające mamy. A może... - popatrzył uważnie każdemu w twarz, krzywiąc się przy tym i wybałuszając oczy. - Eeee.... Nie. To co dajemy?
 
xeper jest offline