Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2016, 16:54   #73
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Choć Kent już raz miał okazję zobaczyć i poczuć jak działa Tunel, to i tak nie był przygotowany na to co go czekało. Podczas podróży czuł każą cząsteczkę swojego ciała, rozbijanego na atomy, unicestwianego. Potem następowała część druga. Powrót do świata żywych był chyba jeszcze gorszy od dekonstrukcji. Bolał go każdy, nawet najdrobniejszy element ciała. Chciało mu się wymiotować, zastanawiał się też czy nie leży w mieszaninie własnego moczu i kału. Nie leżał. Nie odczuł jednak pocieszenia.

Tunel odbił się również na Szalonej Dox, dla której było to przecież pierwszego takiego rodeo. Kobieta wrzeszczała z cierpienia, ale też nie otrzymała żadnych fizycznych obrażeń. Tunel jednak robił coś z człowiekiem, tak jak mówiła Luenn, chyba ktoś nie chciał żeby nim podróżowano.

To właśnie ona, przedstawiająca się jako dawna miłość Szermierza Kenta, wyglądała najgorzej. Z jej ust płynęła błękitna krew, a jej ciałem targały silne drgawki jak przy ataku padaczki. Percy był przerażony.


- Nic… nic wam nie jest? - zapytała słabo Patricia nadal walcząc z zawrotami głowy spowodowanymi Tunelem.

- Jestem cały - odparł Kent wyrwany z otumanienia jej słowami, zdjął szybko koszulę, zwinął ją trochę i podsunął pod głowę Luenn - Jest źle.

- Możemy jej jakoś pomóc?

Szalona Dox patrzyła na Kenta, choć starał się pomóc Luenn, to przecież nie miał na to praktycznie żadnych szans. Oboje nie byli stąd, z tej niby-magicznej krainy, choć każdy starał się wmówić im coś innego. Luenn była ich mentorką, przewodnikiem, jedyną osobą mogącą wyjaśnić im co tu się dzieje. Robiła to, co prawda, niechętnie i zdawkowo, ale jednak była ich jedyną nadzieją.

- Nie mam pojęcia - odparł zgodnie z prawdą mężczyzna - ale wiem, że nie możemy tu zostać. Musimy się stąd ruszyć. Tylko gdzie? - zaczął się rozglądać szukając drogi czy nawet ścieżki, czegoś co świadczyłoby o pobliskiej cywilizacji. Rozsądek podpowiadał, że las jest złym wyborem, ale przecież zimne góry nie mogły być lepsze. Coś zresztą czuł patrząc w ścianę drzew, pewnie kolejne echo dawnego życia. Nie potrafił jednak stwierdzić czy wrażenie było pozytywne, czy też przeciwnie.

- Może woda? Żeby się napiła? - zapytała Patricia także się rozglądając. - I okryć ją? Na razie mogę dać swoją bluzę - zaproponowała, rozpinają zamek swojej dresowej bluzy.

Maddox przypomniała sobie o swoich zdolnościach, być może w nich mógł się kryć ratunek. Potrzebowali cudu, ale w tym miejscu, nie był on wcale taki nierealny. Kobieta spojrzała na Kenta.

- Wiem, że mam jakieś… umiejętności, bo zamiast skręcić sobie kark, spadając, to coś mnie uniosło. Czy zauważyłeś coś takiego w sobie? Przydałyby się jakieś moce leczące - zawiesiła głos, patrząc na Percivala.

- Dobrze walę mieczem, nic więcej… Nie sądzę byśmy mogli jej pomóc, ruszajmy w las, może znajdziemy pomoc.

- Jeśli uważasz, że możemy ją zostawić - spojrzała z powątpiewaniem na mężczyznę. - To dobrze, zrobimy, jak sugerujesz. Tylko może nie wiem… odciągnijmy ją w las?

- Nie, nie, Luenn nie zostawiamy - odparł szybko - Będę ją niósł.

Tricia kiwnęła głową w milczeniu. Skoro uważał, że da radę… Luenn wyglądała na drobną i lekką, więc rzeczywiście nie powinien mieć problemów.

Kent ostrożnie wziął ją na ręce i razem ruszyli w kierunku lasu.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline