Marius zamarudził modlitw kilka w kuchni na parterze, znosząc kubki po winie Magrat do przepłukania. Matka, jak zwykle, bawiła wnuki u siostry, ojciec pomagał bratu Janusowi - coraz pobożniejszy robił się na starość. Helmut Powroźnik z sąsiedniego warsztatu w ciszy jadł cienką polewkę. Marius świsnął prawie nierobaczywe jabłko i jajko na twardo, po czym pospieszył za kompanami. WIdząc ich plecy znikające w podłej knajpie, postanowił wzorem hobbickim "poopalać się za rogiem" - czyli pójść od wyjścia kuchennego i stanąć sobie na zewnątrz. Raz, skorupki na klepisko rzucać niekulturalnie, nawet w takiej norze jak ta oberża, dwa, ciekawe, kogo obecność Łowców Nagród z tylnego wyjścia wyciśnie. Obok konsumpcji więc zajął się ulubioną czynnością mieszczucha - gapieniem się na okolicę. |