Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2016, 17:02   #36
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Sala konferencyjna.

Podczas pierwszego spotkania w sali konferencyjnej Nae miał pole do obserwacji i wyciągania wniosków na temat tych którzy razem z nim mieli zadbać o dobro koloni... jeśli ta nadal istniała. Musiał przyznać, że było to wyjątkowo nudne posiedzenie, ale nawet w tej ogarniającej wszystko wszem i wobec szarej materii znużenia znalazł perełkę.

Była nią Sofia. Atrakcyjna i do tego paląca. Jeśli dobrze łączył fakty to i bystra do tego. Zdecydowanie będzie musiał do niej zagadać w najbliższej przyszłości... co może trochę potrwać, gdyż z marszu dowalili mu dość roboty by się spod niej nie wygrzebał przez następne parę dni. Wszystko ma być tip-top? Da się zrobić. Lepsze to niż siedzenie na dupie i nic nie robienie, a przy okazji może podrasuje swoje umiejętności. Poza tym, wiedza jaki mieli sprzęt będzie nieoceniona w przypadku zejścia na planetę.

Magazyny.

Czas mijał w ferworze pracy. Tinnoe z radością oddał się diagnostyce i konserwacji wszelkiego sprzętu jaki był w trzewiach "Argos'a". Wszak od sprawnego i funkcjonalnego działania tego czy owego. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie potrzebował mieć nad sobą nikogo. Choć nie rozpraszało go jak niektórych stanie laika za plecami to jednak czuł się lepiej móc pracować. Dział za działem, sekcja za sekcją, podgrupa za grupą. Wszystko metodycznie i zgodnie z procedurami... i z rytmem pracy mierzonym wypalonymi papierosami.

Czas wolny.

Czas wolny... jeśli taki w ogóle istniał był spożytkowany na śnie i jedzeniu. Był swojego rodzaju pragmatycznym specjalistą. Żył w zgodzie z zasadą, że nawet jeśli czegoś nie umiesz rób tak jak byś to umiał, a teraz powoli budował swoją markę.

Jednak nie był to smutny czas. W kantynie poddawał się rozmowom i żartom, ale nigdy nie narzekał. Powoli dochodził do tego kto jest kim i co umie, a była to kluczowa wiedza. W końcu, jak dobrze pójdzie, lub źle zależy jak patrzeć, to spędzi z tymi ludźmi długie miesiące jak nie lata. Tylko Sofie jakoś nie udawało mu się złapać, ale podchodził do tego chłodno. W końcu będzie jeszcze czas i miejsce, a okręt marynarki nie był najlepszym z miejsc.

Sala konferencyjna.

Drugie podejście do obrad po raz kolejny nie przyniosło nic nowego. No może poza przypuszczeniem, że znaleźli "Nadzieję" i tego, że miał ją sprawdzić. Czarna rozpacz. Nie lubił spacerów w próżni, ani byciem zamkniętym w szczelnym kombinezonie i nigdy się tego nie przyuczał. Zawsze wolał chłodną morską bryzę, czy duszące opary smogu niż te spacery w pustce.

Siedział więc zamyślony z dłońmi splecionymi przed twarzą. Jak nic tutaj nie pokryje swojej niewiedzy i braku umiejętności gładkimi słówkami, czy aurą człowieka kompetentnego. Cóż... niefortunny zbieg okoliczności, ale co zrobić? Improwizacja tutaj na nic się zda.

- To jest pułapka.
- stwierdził w końcu spod kaptura nie zmieniając pozycji w fotelu. - Żaden statek nie przetrzymałby czterech miesięcy w pustce z aktywnymi systemami. Zabrakłoby paliwa. Skoro ruszam na misję to przyda się nam wszystkim wyruszającym powtórka z zachowania w Zerowej i poruszania w kombinezonach, a dla mnie dodatkowo krótki instruktarz z obsług broni strzeleckiej.

I to była okrutna prawda. Miał broń, znał ją od podszewki, każdy podzespół, każdą śrubkę, ale... to była wiedza techniczna, a nie praktyczna. Wątpił, by czekało ich cokolwiek przyjemnego na pokładzie ich celu i wątpił, by byli ich w stanie ochronić. Dlatego też pragnął przeszkolenia, aby móc samemu coś zdziałać na wypadek najgorszego.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline