Rozkoszuję się alkoholem i nikotyną. Z początku wydaje mi się, że warto było się przysiąść dla takiego poczęstunku. Po chwili słyszę szczegóły roboty: pięciu kolesi sprawia kłopoty. "O nie, nie jestem mordercą, cóż, trudno - robota odpada."
Dowiaduję się o jaki rodzaj kłopotów chodzi. "Rozumiem, to będzie obrona."
Czekam na rozwój wydarzeń - może zbierze się grupka wystarczająco silna, by bez problemów rozwalić tych pięciu sukinsynów. Rozwój wydarzeń okazuje się niekorzystny - Ivan pyta o szczegóły. Po uzyskaniu odpowiedzi nie będzie już drogi odwrotu. "Cholera, trzeba było pić szybciej..."
Decyduję się wstać i odejść od stołu, ale właśnie wtedy "mięso armatnie" stawia nam obiad i się przysiada. Przytakuję mu oczami i udaję, że tylko wierciłem się na krześle. "Obiad. Nie jadłem już chyba dwa dni. Za obiad mogę troszkę zaryzykować, szczególnie z tym młodym, który zrobi z nas szóstkę. Co prawda skoro jest dziany to pewnie nie będzie mięsem armatnim. Na mięso armatnie idą zawsze najgłupsi... Ech, histeryzuję, przecież nie będziemy walczyć z czołgami i wojskiem uzbrojonym w kałachy. Pewnie będzie to pięć byków, którzy przygotowali się na łatwą zdobycz..."
Wiem już, że się zgodzę, ale mimo to czekam na szczegóły. |