Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2016, 22:54   #19
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rozmowa się zakończyła, zaś oni powstali i zabierali swe rzeczy. Aravon jednym płynnym ruchem ześlizgnął się z krzesła i w mgnieniu oka sięgnął po swoją torbę. Ze środka nie dobiegł żaden dźwięk, co dawało jasny sygnał, iż umieszczone tam flakoniki z magicznymi dekoktami zostały dobrze zabezpieczone. Wylądowała ona na ramieniu artysty, by zaraz po niej pochwycony został niezwykłej roboty łańcuch wyposażony w kolce ostre jak brzytwa. W kolce, które są wręcz idealnym smyczkiem do grania na strunach bólu! Dwa szybkie ruchy i wylądował na specjalnych nań uchwytach. Wygoda i elegancja to podstawa na tak zróżnicowanej scenie jaką jest świat!

Dobiegł go charakterystyczny dźwięk brzęczącego łańcucha. Wręcz odruchowo rzucił okiem na swój bok biodra, lecz jego oręż był na miejscu. Jednym szybkim ruchem odwrócił się począł rozglądać po pokoju. Wreszcie jednak dostrzegł go. To ON! TEN w tej zbroi! TEN wielki! Jak widać cicha woda brzegi rwie! A więc takie bo buty! Buty? Nie! Buciory! Ten... osobnik! Czyżby ON chciał stać się gwiazdą w tym spektaklu? Czyżby to ON chciał zbierać oklaski widowni i spijać cudowny nektar płynący z doświadczania bólu? Możliwe... Nie! Pewne to jest! Konkurencja to coś niedopuszczalnego! A może... chwileczkę... Taaak... Umysł wypełnił mu wyimaginowany uśmiech. Niech ma swoją szansę. Jeżeli okaże się tylko lichym aktorzyną to publika powita go z jeszcze większym zainteresowaniem, zaś, gdyby okazało się, że jest dobry to będzie to idealna okazja by ukazać swój talent i wyższość nad takim przeciętniakiem!

Gdyby tylko maska nie spoczywała na jego twarzy to postronny obserwator ujrzałby jak wykrzywia się ona we wręcz agresywnej i szybkiej mimice. Jak przechodzi od gniewu, by skończyć na zachwycie. Zaprawdę nieocenione są te dzieła aktorskiego rzemiosła.



Hałas, który go uderzył prawie rzucił nim o ziemię. Wgryzał się z umysł, nie dając myślom dojść do słowa, lecz co gorsze obudził ból w starych bliznach. Twarz zaczynała go piec i rwać z bólu. Odruchowo złapał się za maskę, przytrzymując ją. Walcząc z samym sobą. Tocząc walkę pomiędzy chęcią zerwania jej zdarcia z siebie tego, co inni nazywają twarzą i swą wolą, by wytrwać w swym aktorstwie, w swej roli, która była jego życiem.

Trzymając się za maskę ruszył za pozostałymi. Niecierpliwe. Ruchy jego nie były płynne jak wcześniej, a bardziej gwałtowne, urywane, spazmatyczne. Jedyną rzeczą, której pragnął w tejże chwili było to, żeby się to wreszcie skończyło. Najwidoczniej jego prośby zostały wysłuchane, bowiem cały hałas zniknął w jednej chwili. Powstała cisza wręcz go ogłuszyła, zaś ból toczący go wręcz zdawał mu się dźwięczeć z niego. Wszystko zaczęła pochłaniać jasność. Czyżby to był już koniec...?



Ocknął się pod wpływem zimna przeszywającego jego ciało do samego szpiku kości. Momentalnie poderwał się z ziemi po to, by zimny wicher otulił jego ciało wywołując jeszcze większe dreszcze. Oczy chodziły mu nerwowo ogarniając okolicę. Byli w górach. W cholernie zimnych, wysokich górach. Gdzież niby ta cała twierdza krasnoludów na dziewięć piekieł? Niczego takiego nie dostrzegał, jednak podniecone głosy pozostałych uświadomiły mu coś. Odwrócił się więc. O, twierdza się znalazła.

Zobaczył jak niektórzy zaczynają krzyczeć i walić pięściami w wielkie wrota. Gdzie był te przeklęte krasnoludy? Czyżby zapomniały o tym, że ma się pojawić nowa obsada do ich cyrku? Z tego co widział nie tylko jego mroźna aura tych gór przyprawiała o dreszcze. Nie ma to jak rzucić aktora na scenę bez odpowiedniego do sceny kostiumu. Doprawdy kompletna amatorszczyzna. Na całe szczęście suflerzy okazali się na tyle przytomni, by wreszcie wpuścić ich do środka.

Widok, który ujrzeli w zupełności rekompensował chwilowe niedogodności pogodowe. A przynajmniej jemu. Oto bowiem rozciągało się przed nim pomieszczenie wręcz idealne do tego, by robić za scenę! Wystarczyło tylko rozwiesić kurtynę pomiędzy filarami i zgromadzić widownię. Niestety o prawdziwą widownię będzie ciężko w tej odciętej od normalnego świata twierdzy. Ale czymże są te malutkie przeszkody przed takim artystą jak on! Niczym!

Niestety nie dane mu było obmyślać ewentualnej aranżacji sceny oraz doboru rekwizytów, bowiem grupa została pociągnięta za jakimś magiem? Chyba tak. Nie wiedział dokładnie, bowiem zupełnie go to nie obchodziło. W jego umyśle królowała teraz ta oto wspaniała sala!


Król okazuje się być prostakiem! Jakże to tak?! Przecież królowie MUSZĄ być wrażliwi na estetyczne i duchowe piękno teatru i gry aktorskiej! Niestety ten oto brodaty osobnik wydawał się tego kompletnie nie rozumieć. Nie rozumiał bowiem, jakże wspaniałą scenerią mogą się stać te pozbawione światła korytarze. Niestety zupełnie nie miał pojęcia o tworzeniu spektaklu! Jakże to tak dać aktorom zniknąć? Toż to niedopuszczalne! Zniszczenie enklawy drowów? Jednej z tych widowni, która doceniała spektakl bólu... Z drugiej jednak strony możliwość możliwość włączenia ich w występ... Taaak... Podobała mu się taka możliwość!


- Śpieszyć się?! Bez przygotowań? Zwariowałeś! Czasami rzeczywiście improwizacja pozwala pozwala na wydobycie prawdziwych emocji, na odkrycie w sobie skrywanej pasji, lecz nie tym razem! - nie zgadzał się z wielkoludem w zbroi. - Oto bowiem mamy szansę, na stworzenie takiego spektaklu jakiego jeszcze nikt nie widział! Oto bowiem bowiem mamy za współaktorów nikogo innego jak drowy! Są to bowiem dość nieliczni przedstawiciele tych, którzy zaprawdę wiedzą o co chodzi w teatrze bólu i śmierci! Dokona się niezapomniana tragedia, bowiem korytarzowe sceny zostaną splamione krwią! Zwłoka? Nie ma co się nią za bardzo przejmować! Ba, czasem jest wręcz potrzebna, utrzymać widza w ryzach napięcia! W okowach nieszczęścia, by niespodziewanie, wręcz w ostatniej chwili stworzyć niezapomniany zwrot akcji! wyraził swój pogląd na temat pośpiechu wielkoluda. Niestety pozostali powzięli decyzję, że przygotowania będą skrócone, co zasmuciło go, lecz maska nie dawała tego dostrzec.

Okręcił się na pięcie zaś maska na jego twarzy tradycyjnie się zmieniła.
- Ruszajmy więc! Nie dajmy widzom na siebie czekać! - rzekł płynnie przesuwając się w stronę wyjścia, by zaraz wręcz rzucić się na klęczki do stóp króla.
- Nie obawiajcie się! Bowiem wasi dzielni wojowie zostaną odnalezieni, lecz czyż będzie to wielka tragedia, czy też mała tragedia okaże się, gdy kurtyna zapadnie, a aktorzy się rozejdą! Nim się jednak rozejdą wybrzmią krzyki drowich gardeł! - rzekł pełnym emfazą głosem, by potem giętkim i szybkim ruchem wrócić na swą wychodzącą pozycję.
 
Zormar jest offline