|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-12-2016, 19:59 | #11 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Ku uldze Theadalasa, lawina pytań ostatecznie umilkła i awanturnicy, jeden po drugim, zaczęli przechodzić przez magiczny portal. Towarzyszyło temu dziwne uczucie, przypominające zanurzenie twarzy w chłodnej tafli wody, lecz równie szybko przemijało. Bramy Bolfost-Tor, Góry Grzbietu Świata 1372 DR, Rok Dzikiej Magii 12 Uktar, Wieczór Zdezorientowani awanturnicy stali przed kolosalnymi wrotami wykonanymi z czarnego kamienia, które podobnie jak połączone z nimi mury fortecy, wydawały się być równie trwałe co otaczające ich góry. Rozglądając się wokół siebie, zauważyli pozostałości kupieckiego miasteczka, które niegdyś tętniło życiem przez większość ciepłych dni w roku, zamierało na zimę, by odżyć wraz z początkiem wiosny. Teraz stało opustoszałe i kompletnie zrujnowane. Trwalsze struktury, takie jak kuźnie należące do krasnoludów, oparły się zniszczeniom, lecz teraz leżały przysypane zaspami śniegu. Po kupieckich chatkach oraz namiotach pozostały tylko ledwo rozpoznawalne zgliszcza i gdyby nie rozpalone palenisko na szczycie twierdzy, można by było uznać, iż mieszkańców Bolfost-Tor spotkał ten sam, ponury los.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 18-12-2016 o 17:55. |
18-12-2016, 21:42 | #12 |
Reputacja: 1 |
|
19-12-2016, 10:37 | #13 |
Reputacja: 1 | - Szlag by to trafił - zaczął mamrotać pod nosem Cliff, gdy wylądowali na śniegu. - Zaciągnij się mówili, pojedziesz do Podmroku mówili. Tylko nie mówili, że trzeba będzie się tam przekopać przez śnieg, a kurwa łopaty nawet nie dali. A łopata by się przydała, przynajmniej by się ździebko rozgrzał, bo gołe i lekko spocone bicepsy, tak dobrze prezentujące się na wyspie, teraz pokryły się cienką warstewką lodu. Lekki skurcz mięśni i odpadł cienkie jak włos płatki zamarzniętego potu. W końcu znaleźli się w środku, akurat na czas, bo za chwilę Cliff zacząłby się powtarzać w przekleństwach. Jednak przekleństwa po chwili ucichły. Wystrój zrobił wrażenie na Cliffie. Co prawda na piękno i artyzm był równie wrażliwy co kamienne wrota na powiewy mroźnego wiatru, ale za to rozmach był tym co do niego trafiało. ------------ Spoglądał na władcę Bolfost-Tor z zaciekawieniem. Jego niecodzienne maniery nie robiły na nim wrażenia. Król krasnoludów był pierwszym królem jakie widział, więc nie miał jak porównać tego co widzi ze standardami światowymi. - Witaj królu - powiedział z szacunkiem, przynajmniej taką miał nadzieję - Chętnie byśmy porozmawiali z kilkoma osobami o taktykach jakie stosuje wróg. Różne punkty widzenia pozwalają na dostrzeżenie szerszego obrazu komuś o świeżym spojrzeniu. Więc jeśli ktoś oprócz przewodnika ma w tej materii doświadczenie z nim też byśmy chcieli porozmawiać przed wyruszeniem. |
20-12-2016, 08:42 | #14 |
Reputacja: 1 |
|
20-12-2016, 11:19 | #15 |
Reputacja: 1 | Maszyna do podróży gnomiego wynalazku była co najmniej niezwykła. Sherrin zastanawiała się dlaczego nie wystarczyły normalne zaklęcia, ale widać był jakiś powód. Póki co zatkała swoje wrażliwe uszy i z niepokojem czekała co będzie dalej. Pewnie gdyby miała więcej do czynienia z gnomami obawiałaby się bardziej (zwłaszcza przez te wybuchy); na szczęście nie miała takich doświadczeń. Niemniej jednak dość łagodny proces przejścia zaskoczył ją; sekundę później nie myślała już o teleporcie, skupiona na wszechogarniającym zimnie! Przez rok czy półtora spędzony w Marchiach Sherrin zdążyła nieco przywyknąć do surowego klimatu Północy, lecz pogoda w okolicach Silverymoon w żaden sposób nie mogła równać się z mroźnymi wichrami Grzbietu Świata! Dziewczyna szczękała zębami tak mocno jak inni walili w drzwi Twierdzy. Furda z nieumarłymi - nim wrogowie zejdą ze zbocza to ona zamarznie tu na śmierć! Na szczęście kransoludy wpuściły ich do środka, a szybki marsz szerokimi korytarzami sprawił, że calishytka nieco odtajała. Raz już była w potężnej krasnoludzkiej twierdzy, niemniej jednak Bolfost-Tor robiło wrażenie. Z przyzwyczajenia dziewczyna notowała w pamięci nie tylko artystyczne wrażenia, ale i drogę, którą szli, odnogi, uzbrojenie mijanych strażników i liczbę mieszkańców. Gdy zaś dotarli do króla skupiła się na nim. Audiencja nie była ani długa, ani nudna. Towarzysze ze Srebrnej Gwiazdy zaczęli zadawać pytania; Sherrin postanowiła wyjątkowo pomilczeć. Tu najwyraźniej nie musiała być "twarzą" drużyny i mogła się skupić na innych aspektach spotkania. Kurd Długobrody jak na króla - i krasnoluda w ogóle - był niezwykle sympatyczny. Zupełnie różnił się od władcy feldabarskiej twierdzy. A może..., przyszło do głowy Tersie, może to nie jest prawdziwy król? Może Długobrody wyruszył do Podmroku i ślad po nim zaginął, a ten tu to zastępca; udaje go, by w Bolfost-Tor nie nastał chaos? Wyjaśniałoby to niezwykłą decyzję krasnoludów by poprosić Gwiazdę o pomoc, zamiast zwyczajowego: "fora ze dwora, to są sprawy podziemnego ludu". Cóż, dla Tersy nie miało to znaczenia dopóki król-nie król im płacił i nie mial zamiaru zarżnąć po fakcie. Zdecydowała już, że za obecną wypłatę nabędzie magiczny płaszcz podróżnika. Koniec z marznięciem na każdym postoju! |
21-12-2016, 11:46 | #16 |
Reputacja: 1 | Wychodząc z gabinetu czarodzieja, zarzucił na plecy swój płaszcz podróżny z grubej, szarej niczym popioły dawno wygasłego paleniska, wełny. Spiął go prostą mosiężną broszą. Następnie przypasał miecz, który podobnie jak resztę sprzętu zostawił wraz z płaszczem. Na specjalnie do tego celu uformowanych hakach przy biodrach zawiesił łańcuch, by łatwo można go dobyć, a by nie przeszkadzał podczas poruszania się. Tarczę zaś chwycił lewą dłonią, zważył ją i zadowolony ruszył za resztą. Znacznie większe wrażenie niż mróz i śnieg wywarły na A’arab Zaraqu zniszczenia. Zacisnął dłoń na uchwycie tarczy za wszelką cenę starając się by gniew nie przejął nad nim kontroli. Czuł jak w jego nic niewartej duszy rodził się płomień tak bardzo ceniony przez orków ruszających do bitwy. I z całego serca się za to nienawidził. Doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo destruktywny jest gniew, zwłaszcza gniew kogoś komu nie obca była walka. Samą siłą woli nakazał sobie spokój, pozwolił by ogień powoli się wypalał, by zostawił po sobie jedynie żar sprawiedliwości. Teraz kiedy myśli mu się rozjaśniły, a towarzysze dobijali się do bram krasnoludzkiej twierdzy, sięgnął do symbolu Sprawiedliwego i odmówił cichą modlitwę za zmarłych, jeśli jacyś leżeli pod śniegiem. - Oni wciąż mogą żyć - rzekł z trudem zachowując spokój - wojownicy których wasza miłość wysłał, ciągle mogą żyć. A’arab Zaraq dobrze znał trudy walki i upór wojownika. Jeśli byli najlepsi z najlepszych i walczyli o swój dom to z pewnością zrobią wszystko by przetrwać. Magia bywa zawodna a i wzrok bogów przecież nie sięga wszędzie, za to wojownik walczący za swój dom potrafi dokonać cudów. Jakże więc miałby marnować czas na zbędne przygotowania jeśli liczyła się każda chwila? - Musimy wyruszać niezwłocznie - trudno było ocenić czy słowa kierował do króla, swych kompanów czy też samego siebie, jednak w tonie jego głosu brzmiało zdecydowanie. |
21-12-2016, 16:06 | #17 |
Reputacja: 1 |
|
21-12-2016, 21:55 | #18 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
21-12-2016, 22:54 | #19 |
Reputacja: 1 | Rozmowa się zakończyła, zaś oni powstali i zabierali swe rzeczy. Aravon jednym płynnym ruchem ześlizgnął się z krzesła i w mgnieniu oka sięgnął po swoją torbę. Ze środka nie dobiegł żaden dźwięk, co dawało jasny sygnał, iż umieszczone tam flakoniki z magicznymi dekoktami zostały dobrze zabezpieczone. Wylądowała ona na ramieniu artysty, by zaraz po niej pochwycony został niezwykłej roboty łańcuch wyposażony w kolce ostre jak brzytwa. W kolce, które są wręcz idealnym smyczkiem do grania na strunach bólu! Dwa szybkie ruchy i wylądował na specjalnych nań uchwytach. Wygoda i elegancja to podstawa na tak zróżnicowanej scenie jaką jest świat! Dobiegł go charakterystyczny dźwięk brzęczącego łańcucha. Wręcz odruchowo rzucił okiem na swój bok biodra, lecz jego oręż był na miejscu. Jednym szybkim ruchem odwrócił się począł rozglądać po pokoju. Wreszcie jednak dostrzegł go. To ON! TEN w tej zbroi! TEN wielki! Jak widać cicha woda brzegi rwie! A więc takie bo buty! Buty? Nie! Buciory! Ten... osobnik! Czyżby ON chciał stać się gwiazdą w tym spektaklu? Czyżby to ON chciał zbierać oklaski widowni i spijać cudowny nektar płynący z doświadczania bólu? Możliwe... Nie! Pewne to jest! Konkurencja to coś niedopuszczalnego! A może... chwileczkę... Taaak... Umysł wypełnił mu wyimaginowany uśmiech. Niech ma swoją szansę. Jeżeli okaże się tylko lichym aktorzyną to publika powita go z jeszcze większym zainteresowaniem, zaś, gdyby okazało się, że jest dobry to będzie to idealna okazja by ukazać swój talent i wyższość nad takim przeciętniakiem! Gdyby tylko maska nie spoczywała na jego twarzy to postronny obserwator ujrzałby jak wykrzywia się ona we wręcz agresywnej i szybkiej mimice. Jak przechodzi od gniewu, by skończyć na zachwycie. Zaprawdę nieocenione są te dzieła aktorskiego rzemiosła. Hałas, który go uderzył prawie rzucił nim o ziemię. Wgryzał się z umysł, nie dając myślom dojść do słowa, lecz co gorsze obudził ból w starych bliznach. Twarz zaczynała go piec i rwać z bólu. Odruchowo złapał się za maskę, przytrzymując ją. Walcząc z samym sobą. Tocząc walkę pomiędzy chęcią zerwania jej zdarcia z siebie tego, co inni nazywają twarzą i swą wolą, by wytrwać w swym aktorstwie, w swej roli, która była jego życiem. Trzymając się za maskę ruszył za pozostałymi. Niecierpliwe. Ruchy jego nie były płynne jak wcześniej, a bardziej gwałtowne, urywane, spazmatyczne. Jedyną rzeczą, której pragnął w tejże chwili było to, żeby się to wreszcie skończyło. Najwidoczniej jego prośby zostały wysłuchane, bowiem cały hałas zniknął w jednej chwili. Powstała cisza wręcz go ogłuszyła, zaś ból toczący go wręcz zdawał mu się dźwięczeć z niego. Wszystko zaczęła pochłaniać jasność. Czyżby to był już koniec...? Ocknął się pod wpływem zimna przeszywającego jego ciało do samego szpiku kości. Momentalnie poderwał się z ziemi po to, by zimny wicher otulił jego ciało wywołując jeszcze większe dreszcze. Oczy chodziły mu nerwowo ogarniając okolicę. Byli w górach. W cholernie zimnych, wysokich górach. Gdzież niby ta cała twierdza krasnoludów na dziewięć piekieł? Niczego takiego nie dostrzegał, jednak podniecone głosy pozostałych uświadomiły mu coś. Odwrócił się więc. O, twierdza się znalazła. Zobaczył jak niektórzy zaczynają krzyczeć i walić pięściami w wielkie wrota. Gdzie był te przeklęte krasnoludy? Czyżby zapomniały o tym, że ma się pojawić nowa obsada do ich cyrku? Z tego co widział nie tylko jego mroźna aura tych gór przyprawiała o dreszcze. Nie ma to jak rzucić aktora na scenę bez odpowiedniego do sceny kostiumu. Doprawdy kompletna amatorszczyzna. Na całe szczęście suflerzy okazali się na tyle przytomni, by wreszcie wpuścić ich do środka. Widok, który ujrzeli w zupełności rekompensował chwilowe niedogodności pogodowe. A przynajmniej jemu. Oto bowiem rozciągało się przed nim pomieszczenie wręcz idealne do tego, by robić za scenę! Wystarczyło tylko rozwiesić kurtynę pomiędzy filarami i zgromadzić widownię. Niestety o prawdziwą widownię będzie ciężko w tej odciętej od normalnego świata twierdzy. Ale czymże są te malutkie przeszkody przed takim artystą jak on! Niczym! Niestety nie dane mu było obmyślać ewentualnej aranżacji sceny oraz doboru rekwizytów, bowiem grupa została pociągnięta za jakimś magiem? Chyba tak. Nie wiedział dokładnie, bowiem zupełnie go to nie obchodziło. W jego umyśle królowała teraz ta oto wspaniała sala! Król okazuje się być prostakiem! Jakże to tak?! Przecież królowie MUSZĄ być wrażliwi na estetyczne i duchowe piękno teatru i gry aktorskiej! Niestety ten oto brodaty osobnik wydawał się tego kompletnie nie rozumieć. Nie rozumiał bowiem, jakże wspaniałą scenerią mogą się stać te pozbawione światła korytarze. Niestety zupełnie nie miał pojęcia o tworzeniu spektaklu! Jakże to tak dać aktorom zniknąć? Toż to niedopuszczalne! Zniszczenie enklawy drowów? Jednej z tych widowni, która doceniała spektakl bólu... Z drugiej jednak strony możliwość możliwość włączenia ich w występ... Taaak... Podobała mu się taka możliwość! - Śpieszyć się?! Bez przygotowań? Zwariowałeś! Czasami rzeczywiście improwizacja pozwala pozwala na wydobycie prawdziwych emocji, na odkrycie w sobie skrywanej pasji, lecz nie tym razem! - nie zgadzał się z wielkoludem w zbroi. - Oto bowiem mamy szansę, na stworzenie takiego spektaklu jakiego jeszcze nikt nie widział! Oto bowiem bowiem mamy za współaktorów nikogo innego jak drowy! Są to bowiem dość nieliczni przedstawiciele tych, którzy zaprawdę wiedzą o co chodzi w teatrze bólu i śmierci! Dokona się niezapomniana tragedia, bowiem korytarzowe sceny zostaną splamione krwią! Zwłoka? Nie ma co się nią za bardzo przejmować! Ba, czasem jest wręcz potrzebna, utrzymać widza w ryzach napięcia! W okowach nieszczęścia, by niespodziewanie, wręcz w ostatniej chwili stworzyć niezapomniany zwrot akcji! wyraził swój pogląd na temat pośpiechu wielkoluda. Niestety pozostali powzięli decyzję, że przygotowania będą skrócone, co zasmuciło go, lecz maska nie dawała tego dostrzec. Okręcił się na pięcie zaś maska na jego twarzy tradycyjnie się zmieniła. - Ruszajmy więc! Nie dajmy widzom na siebie czekać! - rzekł płynnie przesuwając się w stronę wyjścia, by zaraz wręcz rzucić się na klęczki do stóp króla. - Nie obawiajcie się! Bowiem wasi dzielni wojowie zostaną odnalezieni, lecz czyż będzie to wielka tragedia, czy też mała tragedia okaże się, gdy kurtyna zapadnie, a aktorzy się rozejdą! Nim się jednak rozejdą wybrzmią krzyki drowich gardeł! - rzekł pełnym emfazą głosem, by potem giętkim i szybkim ruchem wrócić na swą wychodzącą pozycję. |
22-12-2016, 18:15 | #20 |
Reputacja: 1 | Skowyt Przez całą drogę trzymała się wystraszonego zwierzaka, żeby nie spanikował. Na pierwszy rzut oka nie było widać żadnych zmian w zachowaniu Strzępa, jednak nie każdy posiadał magiczną więź z naturą oraz zwierzęcym towarzyszem. Ostatnio edytowane przez kinkubus : 22-12-2016 o 21:25. |