Essi strzelała jeszcze chwilę, nim dotarły do niej słowa hrabiego, po czym skuliła się, opierając plecami o burtę i wybuchnęła płaczem. Wcale jej się nie wydawało że jest po wszystkim, mimo że statek już wystartował. Bitwa wydawała jej sie chaotyczna i niezorganizowana, jakby żołnierze sami nie wiedzieli, co mają robić; nie umniejszało to jednak jej strachu. I choć golemy widziała pierwszy raz w życiu, nie miała jakoś ochoty na kontemplacje nowych stworzeń.
Czując łagodne kołysanie statku zatęskniła za innym, na którym leciała pierwszy raz w życiu. Prowadzonym przez śmiesznego gnoma, burkliwego bosmana, z arcyciekawymi ludźmi na pokładzie - piękna wojowniczką ze skrzydłami, dziwnym staruszkiem, kotem, którego sama tam ściągnęła a przede wszystkim - ze swoimi pobratymcami, za którymi mogła się schronić. W panice rozejrzała się za kadisem, za jego puchatym futrem, w które mogła by sie wtulić i ukryć przed wszystkim. Jednak koło niego stał lodowy elf - obecnie kojarzący jej sie wyłącznie ze śmiercią. |