Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2016, 08:35   #10
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
-Dzień dobry Panie Luis.-stojąca jak zwykle z tyłu grupki Mai przywitała się z niedźwiedziem, starając się spełnić sugestię doktora i być miłą.
-Tak, chętnie.- potwierdziła swoją gotowość do obejrzenia wszystkiego co pan Hama chciał im pokazać. W przeciwieństwie do Boba i Kalythee nie do końca przekonana czy istotą proponowanego pokazu faktycznie będą tutejsze atrakcje, czy raczej jakieś naukowe… coś.*
- Przecież chyba nie przyjechaliście się tu bawić! - zapiszczał niedźwiadek, a jego uszy i sierść uniosły się. Zapewne miało to być groźne, ale przez jego głos i kształty wyglądało na o wiele słodsze niż zamierzał.
- Czemu w sumie nie? - starszy z goryli uśmiechnął się, co jego syn skomentował głośnym, bezradnym westchnięciem. - Najlepiej będzie wszystko co chciałem pokazać, zademonstrować w środowisku do którego w końcu zostało stworzone.
- To sprawy magii Luis, pozwól im być jakim są. - dodał Pat, w pełni ufając osądom magów.
Luis wydawał się bardzo nerwowym misiem, a stress nikomu nie służy. Kaly “dyskretnie” podeszła do niedźwiedzia ze splecionymi palcami za plecami. Nagle rozłożyła ręce jak i odnóża i z całej (nie zabójczej) siły go przytuliła. Zaciskając się na nim jak imadło z błogim uśmiechem na twarzy rozkoszowała się puchością jego sierści. - No już już… Jeju ale milusi! - Przytuliła go jeszcze mocniej podnosząc go w górę.
-Kiedy ruszaliśmy, słońce dopiero zaczynało swój dzień, witało nas swoimi promieniami. Teraz, teraz jest już wysoko. Pora na jedzenie i drzemkę! Później praca i przyjemności! - Zaproponował lis, po czym zwrócił się do Kaly.
- Co sądzisz o jego futrze? Mam nadzieje, że nadal nie jest tak wspaniałe jak moje! - Powiedział z wyraźna powagą
- Miekkośc moze i tak ale nie tekstura! Twój ogon Aki nie ma sobie równych. - Zachichotała, kiwając się na boki z misiem.
Miś nastroszył się zaczynając wierzgać puszystymi nogami. - Prosze mnie natychmiast wypuścić! Jestem poważnym pracownikiem naukowym a nie jakimś pluszakiem! - piszczał wściekle. Hama z lekkim zażenowaniem podrapał się wielki palcem w czoło. - To może Luis i Pat pokażą wam atrakcje, a ja z synem wszystko przygotujemy. -zaproponował, jednym ruchem wsadzając mniejszą małpkę na swoje plecy.
- Dziękujemy za miłą podróż - Kihada pożegnała goryla z przyjaznym uśmiechem. Mimo iż miała złe przeczucia co do tego miejsca, to sam właściciel i jego pracownicy nie wydawali się jej złymi ludźmi. - Chciałabym zwłaszcza przyjrzeć się tym wieżom - zwróciła się do Luisa, wskazując na górujące nad lunaparkiem kopuły wypełnione magiczną energią.
- Oooooobiad! Może, może pomyślcie raz o swoich osłabionych ciałach, ludzie! Jesteście, nieodpowiedzialni! Idziemy, idziemy wpierw coś zjeść! Potem spać! - Zakończył próbując brzmieć groźnie.
- W Fairy Tail każdy ma swój preferowany styl pracy - wyjaśniła Kihada dwójce pracowników, wzruszając przepraszająco ramionami. - Reszta pewnie bardziej jest zainteresowana jedzeniem i atrakcjami, więc może tylko mi pokażesz jak działają te wieże, gdy pozostali będą się relaksować? - zaproponowała misiowi.
- W sumie to do...eee...Nie, nie, nie! Później... pójdziemy wszyscy. Teraz błagam, chodźmy coś zjeść! - Wystawił zęby w szerokim uśmiechu
- No, no. Chodźmy!
Ja również jestem za tym, by najpierw zająć się obowiązkami, a później pożywić umysł i ciało.- Cassandra pierwszy raz od podróży odezwała się,popierając propozycję Kihady. Tak jak ona wyczuwała coś niepokojącego. Niestety nadal nie była to konkretna wizja, widzenie-ale pogodziła się z tym, że już nigdy więcej nie doświadczy czegoś podobnego. Zamiast tego zostały jedynie przeczucia, a tej nigdy jej nie zawodziły. A czuła, że coś może pójść nie po ich myśli od początku podróży.
- To ja zaprowadzę chętnych do stołówki - zaoferował się Pat, unosząc rękę i machając nią by zwrócić na siebie uwagę. - Magia na pewno wymaga sił! - dodał z werwą, odpalając kolejnego papierosa.
Polarny inżynier w końcu wyszarpał się z uścisku pajęczycy. Przylizał potargane futro i piszcząc wściekle, zwrócił się o Kihady i Cassandry. - W takim razie chodźcie, pokaże wam co i jak. Byle z dala od tego nieokrzesanego tłumu! - oburzył się, odwracając się na pięcie i ruszając w stronę najbliższej z wież.
Pajęczyca pomachała misiowi na dowidzenia i zwróciła się do magów.
- Zważywszy na tak przełomowy wynalazek jest tutaj bardzo mało straży… czy mi się zdaje tylko? - Postukała się palcem w policzek, rozglądając się dookoła.
- - Mało osób wie o naszej pracy, ponadto trudno było by przykładowo wykraść cały park. - odparł niedbale Hama.
- Ponadto ja tu jestem. - wtrącił Pat uderzając się pięścią w pierś. - Nie pozwolę by cokolwiek zagroziło pracy Pana Hamy!
-Nie widziałem w okolicy wielu ludzi, a wasze odkrycie może być poniekąd przełomowe. Nie obawiacie się ekstremistów? - spytał w przebłysku inteligencji, strzelając pozę mądrej i poinformowanej osoby poprzez poprawienie swoich (przeciwsłonecznych) okularów. - Grup krzyczących o nienaturalnym wykorzystywaniu magii aby narobić zamieszek albo potencjalnych prób sabotażu przez rasistów? - Bob na pewno nie wyglądał, jakby powinien się tak wysłowić. Ba, wyglądał jakby jeszcze nie skończył szkoły i dalej palił pety za boiskiem aby przyszpanować znajomych. I była to prawda. Nie był inteligentny, nie potrafił łączyć faktów czy zgadywać ludzi. Był jednak doinformowany - nie raz nie wiedza polityczna przysporzyła mu dużo wstydu, odwrotności cool, więc z biegiem czasu nauczył się przynajmniej oglądać newsy w tv.
- Poniekąd tak… - głos dobiegł z pleców goryla. Jego syn, wystawił głowę nad ramieniem ojca by kontynuować wywód. - Ale dlatego też, tata nie chce by wyglądało to, jak gdybyśmy robili tu coś tajnego czy niebezpiecznego. Ten wyznalazek ma przynieść radość i zrozumienie, więc i my staramy się nie robić nic, co mogłoby być źle kojarzone przez takie grupy.
- Zawsze znajdą się rasiści czy fanatycy. - wtrącił się Pat. - Jesteśmy na to gotowi, ale by ograniczyć negatywny wpływ potrzebujemy właśnie waszej pomocy. Pozytywna ocena od tak wspaniałej gildii na pewno zamknię prznajmniej kilku osobom usta.
-To liczę, że ten wynalazek jest Cool. - uśmiechnął się Bob, zadowolony z popularności gildii, której był częścią.
- Niebawem sam ocenisz! - zapewnił goryl, ruszając w stronę centrum parku. Pat został z grupką, widać było że dumny jest ze swej roli. - Dobra kto chce iść coś zjeść, za mną! Reszta niech pyta lub zwiedza na własną rękę! - zarządził kotoczłek.
- Na co jeszcze czekamy?! - zacierał ręcę - Pora na jedzenie! - Dodał lis.
- Tak jedzmy! Od ostatniego posiłku nic nie jadłam! Zawtórowała mu pajęczyca.
- Chyba nie chcesz zjeść lisa, prawda? - Zapytał by się upewnić
- Tihii, głuptas! - Pstryknęła lisa w ucho mijając go, podążyła za Patem.
Bob schował ręce do kieszeni i poszedł za lisem i pajęczycą. Przecież jak zostanie sam, to nie będzie miał komu szpanować.
Mai również dołączyła do grupki udającej się na stołówkę, na technologi się nie znała, więc siłą rzeczy zaliczała się do nieokrzesanego tłumu, z którym Luis nie chciał mieć do czynienia.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline