Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2016, 17:10   #67
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-I tak nie miałam ochoty nigdzie iść -parsknęła Eshte takim tonem, jak gdyby Wiedźma wyświadczała jej przysługę, nie chcąc jej na tym ich rodzinnym spotkanku. Skoro ona i Ruchacz byli rodzeństwem, to niezbyt kusiło elfkę poznanie głównego winowajcy, który przyczynił się do ich stworzenia. Choć z drugiej strony, byłaby to jedyna w swoim rodzaju okazja, aby natrzeć ojcu uszu za tę jego porażkę wychowawczą w postaci Thaaneeekryyysta.

O ile przed wieczornym przyjęciem musiała się nasłuchać nakazów i zakazów obowiązujących ją pośród arystokratycznej śmietanki, to w sprawie swej rodziny czarownik nie podzielił się żadnymi zaleceniami. Żadnego „bądź miła dla moich sióstr”, czy „daj mamusi buziaka w policzek”, ani choćby „nie rozmawiaj z ojcem o polityce”. Nic! Nie to, żeby zamierzała się go słuchać. Ale przecież według plotek, i on coś miał na pieńku z nimi, czy nie tak? Musiały być pewno jakieś dworskie intrygi.

-Myślałam, że po prostu Ty lubisz być teatralny i otulony otoczką Groźnego i Mrocznego Czarownika, ale to najwyraźniej jest rodzinne, co? Pewno jesteście z tych szlachciurków, co to w swoim zamczysku mają specjalnego sługę dbającego o skrzypienie wszystkich drzwi, nad wieżami cały czas krążą kruki, a pajęczyny uważacie za cudowne dekoracje. Zgadłam? - lekko nachyliła się ku mężczyźnie, aby ze swej niezbyt pokaźnej wysokości przyjrzeć się podejrzliwie jego ustom - Właściwie to nie zwróciłam uwagi wcześniej.. ale chyba nie masz kłów, prawda?

- Widzę że twój gust co do kobiet w ogóle się nie polepszył co?
- zapytała retorycznie kobieta teraz zupełnie ignorując elfkę. Za to nie zignorowały ją jej skrzydlate pieszczochy.




Czarne kruki wbiły swe spojrzenia w kuglarkę, a ich paciorkowate oczka zaświeciły złowrogo na czerwono. Sprawiły przy tym, że Skel’kel wyraźnie się sprężył i powarkiwał starając się być bardziej groźnym niż był naprawdę.

- To akurat nie ma żadnego znaczenia.- odparł Tancrist spokojnie.- Nie przyszedłem tu po jego błogosławieństwo.
- Kranneg, Ghungir… wyrzućcie stąd tą pyskatą dziewoję. Niech czekając pod drzwiami uczy się pokory i manier.- zadecydowała Ariane, a krasnoludy stojące przy drzwiach ruszyły w kierunku Eshte.
-Stójcie.- i to wystarczyło by zatrzymać na moment krasnoludy. Jedno słowo jakie czarownik wypowiedział - Ona jest mi potrzebna, a na korytarzu bezpieczna nie będzie.

Korzystając z bycia ignorowaną przez Wiedźmę ( jak to już elfka pieszczotliwie zdążyła przezwać kobietę w myślach ), Panna Potrzebna zza pleców czarownika pokazała krukom niewybredny gest dłonią, jak gdyby tym samym chciała im powiedzieć „Widzicie? Jestem potrzebna. A teraz sfruwać stąd, wyleniałe kury”. Oh, złośliwości było jeszcze wiele tam, skąd wzięły się te niewypowiedziane wyzwiska, czyli z zuchwałego ducha Eshte. Pewno jeszcze znalazłyby się jakieś specjalne dla siostrzyczki Thaneekryyysta, ale w tym momencie kto inny przykuł jej uwagę. Oto jeden z krasnoludów okazał się być dla niej bardziej interesujący niż czarnowłosa.

-Kranneg? -powtórzyła kuglarka, a z braku znajomości zwyczajów krasnoludów, to konkretne imię skojarzyło jej się tylko z jedną brodatą twarzą. Dziarsko ruszyła w kierunku strażników nie zważając ani trochę na to, że przed chwilą prawie ją stąd wyrzucili na rozkaz ten tutaj siostrzyczki. Rozłożyła szeroko ręce, wołając -Kranneg! To Ty, głupi zjadaczu kamieni?! Szukałam Cię!

-Nie znam ciebie kobieto, wiedz jednak że głupotą jest obrażanie klanowego wojownika.
- odparł dumnie krasnolud o imieniu Kranneg. Nie brzmiał za bardzo znajomo.

-A do czego ta pyskata, nie znająca swego miejsca plebejka może być przydatna?- spytała Wiedźma powątpiewającym tonem głosu.

-Wszystkie krasnoludy wyglądają i nazywają się tak samo -podsumowała Eshte, tylko troszkę zawiedziona swoją pomyłką. Nie pierwsza to, ani pewno nie ostatnia w jej życiu. Machnęła ręką na strażnika, który nagle zupełnie przestał być interesujący. Wróciła więc do czarownika, który jak na jej gust zbyt długo czekał z powiedzeniem, do czego właściwie jest mu tak potrzebna i niezbędna.

-Nie muszę mieć bogatego tatusia ani umorusanych w węglu kurczaków, aby być przydatną, laleczko - niewiele było osób i kreatur, potrafiących zamknąć usteczka kuglarki. Mało kto mógł powstrzymać jej cięty języczek oraz wrodzoną bezczelność i brak poszanowania dla hierarchii. I.. Wiedźma również nie należała do tego wąskiego grona, reprezentując sobą wiele z tego, za czym prosta elfka nie przepadała. Albo jej zwyczajnie nie polubiła przez tych kilka chwil.

Zwinnie obróciła się na pięcie, aby do tamtej stanąć plecami, lecz twarzyczką zwrócić się do Ruchacza. Dziwacznie było myśleć, że on był bardziej akceptowalny z tego rodzeństwa.
-Ale do rozmowy z ojczulkiem nie będę Ci potrzebna, nie? Mogę zostać tutaj i poczekać.. -rozejrzała się po komnacie, aż jej wzrok zatrzymał się na gnomie, chyba najbardziej przyjaźnie nastawionej tutaj istocie. Uśmiechnęła się beztrosko - Z nim?

-Tylko nie narozrabiaj.
-westchnął zmartwiony Tancrist i zwrócił się do Ariane.- A ty droga siostro nie spuszczaj swych skrzydlatych ogarów z mentalnej smyczy. Jeszcze będą miały okazję rozerwać coś na strzępy.

-No dobrze. Może następnym razem dorwę tą twoją kochanicę.
- prychnęła ironicznie Wiedźma i ruszyła na górę dodając.- Za mną.
Czarownik podążył za nią, a krasnoludy wyszły z chrzęstem swych ciężkich zbroi zamykając za sobą drzwi.

-Słyszałeś go? Narozrabiać, dobre sobie! - parsknęła urażona kuglarka, kiedy już czarownik oddalił się ze swoją siostrzyczką, oraz zaraz po tym, jak pokazała język jego plecom. Widać w gnomie próbowała odnaleźć bratnią ( i marudną ) duszę, nawet jeśli on sam niekoniecznie tego chciał. W końcu pracował dla arystokracji, a co za tym idzie pewnie nie raz ta rodzina musiała mu zajść za skórę. No przecież nie mogło być inaczej z Thaaaneeekryyystem i tą Wiedźmą, a co dopiero z całym kompletem!

-Powinien się martwić o te strzygi biegające po zamku, a nie o to, czy narozrabiam w komnatach jego rodzinki, rozwalę się na meblach czy domaluję wąsiska jego przodkom - urwała przy tej ostatniej sugestii, która wcale nie była najgorszym z jej pomysłów. Szczególnie, kiedy się popatrzyło po tych nudnych obrazach i portretach. Wyraźnie potrzebowano tutaj talentu prawdziwej artystki.

- Naraziłaś się panience Ariane - wtrącił uprzejmie gnom zerkając na kruki siedzące tuż za oknami.- Zapewne martwił się co byś rozzłościła jej bardziej. Mogłaby w chwili furii rzeczywiście wysłać swoje kruki do ataku.
Uśmiechnął się dodając.- A więc… jesteście sobie bardzo bliscy, ty i panicz Tancrist?

-Nie wiem
-skłamała Eshte, bo przecież dobrze wiedziała jakie łączyły ją relacje z czarownikiem. Nie życzyła sobie, aby ktokolwiek nazywał je bliskimi, nawet jeśli tylko w niewinnej sugestii! Po prostu komuś na górze wydaje się niezwykle zabawnym, splatanie ze sobą ścieżek jej i tego mężczyzny. To wszystko. Okazywał się wprawdzie przydatny w trzymaniu Pierworodnego na dystans oraz w przełamywaniu klątwy demona, ale nie było nic przyjemnego w jego towarzystwie. Nie mogła się doczekać wskoczenia na wóz i wyrwania się z tego miasta, o!

-A często paniczyk przyprowadza elfki do swojej rodziny? -zapytała przewrotnie, próbując mu zasugerować odpowiedź, która i ją sama zaciekawiła. Wszak, jeśli co tydzień Ruchacz przyprowadzał coraz to kolejne kobiety do tych komnat, to tylko miało potwierdzić opinię kuglarki o nim. A jeśli byłą pierwszą, która dostąpiła tego wątpliwego zaszczytu, to.. to niczego nie miało zmienić! - Może wykazuje jakąś niezdrową słabość do spiczastych uszu, co? To by wyjaśniało tę niechęć jego siostrzyczki do mnie.

-Panicz jest persona non grata w rodzinie, więc… raczej nikogo nie sprowadzał. A zanim został wygnany, cóż… Taelgrimowie to bardzo surowa rodzina i poważna oraz bezlitosna, jak ich rodzinne strony.
- zaczął wyjaśniać cicho Benedictus.- Młodzi szlachcice nie mają możliwości przyprowadzania swych wybranek przed oblicze rodziny. To senior rodu wybiera im wybrankę…- po czym uśmiechnął się wesoło dodając.- Ale kto by pomyślał, że taki spokojny i wyważony młodzian wybierze sobie tak gorącokrwistą ptaszynę jak ty pani. Prawdę mówią, że przeciwieństwa się przyciągają.

-Nooo...
-zająknęła się elfka, nie tyle zszokowana tym co w oczach gnoma działo się pomiędzy nią i Thaaaneekryyystem, ale jego innymi słowami.
Spokojny i.. wyważony młodzian?! Czy oni na pewno rozmawiali o tym samym Ruchaczu?! Tym samym, który po pijaku wpijał się w jej usta, który wykorzystywał każdy moment do zmacania jej oraz ku własnemu zadowoleniu, przedstawiał ją wszystkim jako swoją kochanicę?! TEN RUCHACZ?! Bogowie, w których właściwie Eshte nie wierzyła, jakimi to kłamstwami czarownik nakarmił tego biednego wąsacza?
Choć nie powinna mu mieć tego bardzo za złe. Nie teraz, kiedy sama postanowiła wykorzystywać swe „bliskie stosunki” z nim. Bo jeśli gnom miał się podzielić jakimiś soczystymi ploteczkami, to z kim innym, jak nie z przyjaciółeczką Thaaneekryysta.

Uniosła rękę, aby móc dłonią rozetrzeć swój kark i.. zaśmiać się. Głośno, z pewną sugestią zawstydzenia tym co powiedział gnom. Nie omieszkała jednak pochlebić samej sobie -Widać bogactwo i tytuły to nie wszystko, co? Biedaczek narzekał mi na te wszystkie dostojne i wydelikacone damulki. Brzmiały straszliwie drętwo, więc jeśli poszukiwał kobiety z temperamentem, to trafił idealnie. Chyba nie pozwalam mu się nudzić -śmiech kuglarki jeszcze chwilę pobrzmiewał w komnacie. Potem zaś zerknęła w kierunku schodów, pytając już poważniejszym tonem - Skoro został wygnany, to pewnie nie czeka go tam zbyt ciepłe powitanie.. ?

-Cóż… jest różnica między flirtem, a przedstawianiem damulki rodzicom. Bardzo duża różnica.
- zaśmiał się w odpowiedzi gnom i potwierdził jej przypuszczenia.- To prawda. Panicz Tancrist nie jest mile widziany w rodzinnych stronach, a zwłaszcza w rodzinnych posiadłościach. Nie ma prawa reprezentować interesów rodu von Taelgrim.

-Czyżby pogardził jakąś dobrze urodzoną laleczką podsuniętą mu do zaślubin, że teraz własna rodzina go tu nie chce?
-zapytała żartobliwie, siląc się na ton bardziej nonszalancki niż okazujący jej faktyczne zainteresowanie tematem. Choć po prawdzie z tego co wiedziała o szlachciurkach, to pewno dla nich i taki powód byłby odpowiedni, aby wydziedziczyć własnego syna. Duma, fortuna i podporządkowanie się arystokratycznym wymaganiom, ot i cali ludzie.

-Nie… to nie był tak trywialny powód.- stwierdził cicho gnom i nagle przerwał przemowę rozglądając się nerwowo dookoła.- I może lepiej zmieńmy temat. Jak się poznaliście?

- Potrzebował mojej pomocy
-odparła nie bez dumy kuglarka, zawsze potrafiąca wywęszyć okazję do tworzenia swej własnej legendy. Błysnęły jej ząbki wyszczerzone w uśmiechu. A w razie, gdyby wąsaczowi umknął ten blask, Eshte dodatkowo wskazała palcem na swoją twarzyczkę.
-Może nie wiesz, ale pod tą śliczną buzią kryją się talenty artystyczne i magiczne. Okazały się być niezbędne w pokonaniu pewnego czarnoksiężnika, którego paniczyk ze swoimi zakonnikami nie potrafił ubić. Dobrze, że akurat przejeżdżałam w pobliżu! -wsparła dłonie na biodrach i znów się roześmiała głośno. Rubasznie nieco, jak gdyby już wprowadzała w życie całą tą swoją wizję o Ruchaczu oraz jego nieustraszonej towarzyszce, Władczyni Ognia i Mistrzyni Śmiania Się Bestiom Prosto W Ślepia.

-I tak ci się spodobało wspólne czarowanie, że zostaliście parą? -zapytał z naiwnym zachwytem Benedictus wyciągając przerażająco błędne wnioski. Czyżby uznał że pomiędzy nią a Ruchaczem iskrzy romans? Brrr… przerażająca wizja. Choć najgorsze było to że ostatnio elfka zyskała wizje gorszych piekieł niż małżeństwo Thanekrystem… choćby wizja wtulania się w nagie ciało Pierworodnego.

- Właściwie, to on naciskał, aby mi towarzyszyć do Grauburga -stwierdziła Eshte, choć w duchu pragnęła zaprzeczyć wszystkim tym obrzydliwościom, jakie teraz przychodziły do głowy gnoma. Ale nie mogła, pomimo tych żarliwych zaprzeczeń cisnących się jej na usta. Zresztą, przecież każdy, kto nie był tak naiwny jak ten tutaj, mógł od razu stwierdzić, że nie są żadną parą! Tak zdolna kuglarka jak ona, miałaby się związać z takim nudziarzem jak Ruchacz? No chyba tylko w jego snach!
Nachyliła się ku wąsaczowi i dłonią usteczka przesłoniła, jak gdyby szeptem zdradzała mu tajemnicę Thaaaneeekryyysta - Ale nigdy się nie przyzna do tej swojej elfiej słabości, rozumiesz. Ukrywa się za tymi szkiełkami i sprawianiem wrażenia mrocznego maga, ale naprawdę jest wstydliwy. Pewno przez wychowanie w tej rodzince. Jego siostrzyczka też nie wygląda na zbyt ckliwą, nie?

- Ckliwość, litość i inne miękkie cechy nie są cenione w tym rodzie.
- wyjaśnił smutno gnom.- Ale poniekąd miejsca spaczone przez Gon wymagają wiele poświęcenia od ich mieszkańców.
Uśmiechnął się dodając.-Cieszy mnie jednak że dotarłaś do jego delikatnej strony i podróżujecie razem. Bałem się że panicz nie otworzy się przed nikim i będzie samotny. Miło mi więc wiedzieć, że znalazł sobie tak uroczą towarzyszkę podróży. Dokąd zamierzacie się udać z Grauburga?

-Oh, jeszcze o tym nie rozmawialiśmy
-odparła Eshte wzruszając ramionami. Przeszła kilka kroków, aż do najbliższego z wygodnie wyglądających foteli, po czym usi.. nie, beztrosko uwaliła się na nim, nogi przerzucając przez jedno z oparć na ręce. W tym czasie rozespany Skel'kel spłynął po jej szyi i ramieniu, a kiedy już był na ziemi, to niby ciekawski ognik pognał w kierunku gnomich skarbów.

-Ja jestem artystką, wędruję od jednego miasta do kolejnego w poszukiwaniu zarobku i sławy. A on jest przyzwyczajony do wygodne życia w luksusach. Ciężko też go sobie wyobrazić w roli kuglarza, nie uważasz? Paniczyk popisujący się swoją magią na ulicach i przyjęciach.. -elfka parsknęła śmiechem wyobrażając sobie tego nadętego szlachcica w fikuśnych strojach i włosach o tęczowych barwach, tańczącego czy żonglującego w próbach zachwycenia publiki -Wtedy to dopiero własna rodzina miałaby powody, aby się go wyrzec.

-To prawda… ciężko.
- zgodził się z nią gnom w zamyśleniu. Po czym spytał zaciekawiony.- To jakież to twe potężne moce pozwoliły pokonać owego czarnoksiężnika? Musisz być bowiem niezwykle utalentowana w sztuce magicznej by móc zaimponować tak doświadczonemu magowi jak panicz Tancrist.

- Przysmażyłam ogony kilku nieumarłym brytanom, nic szczególnego
-nonszalanckim ruchem Eshte machnęła ręką w powietrzu, jak gdyby tamte zdarzenia nie były czymś szczególnym. Dzień jak każdy inny, prawda. I nie wiedziała kto się wtedy bał, ale na pewno nie ona!
-Ważniejsze jednak, co się wydarzyło w tym zamku, wręcz zaraz za rogiem! -głos podniosła, dodając swej krótkiej opowieści dramatyzmu - Goniła nas krwiożercza strzyga ze swoim niewolnikiem i gdyby nie ja, to paniczyka nie byłoby już z nami. Do tego też jest zbyt dumny, aby przyznać, ale uratowałam mu życie - wyprostowały się dwa z jej smukłych paluszków, kiedy dodała - Dwa razy!

Gnom wydawał się tak jakoś rozczarowany przechwałkami Eshte na temat przysmażenia brytanów. Jakby spodziewał się po niej więcej. Zamyślił się przez chwilę rozważając jej słowa. -Strzyga brzmi kłopotliwie. Jeszcze gorzej, że służą wampirom, więc jakiś wampir może się kręcić po zamku.
Uśmiechnął się radośnie.- Ale skoro po swej stronie, mamy tak potężną magiczkę, to będę miał okazję zobaczyć pokaz twej mocy pani, gdy będziesz walczyła na pierwszej linii z potworami. Wszak kogoś kto uratował dwa razy życie paniczowi nie godzi się trzymać z dala od pola walki, prawda?

Tej, która z taką łatwością przyjęła pseudonim Władczyni Ognia i Mistrzyni Śmiania Się Bestiom Prosto W Ślepia, odjęło nagle mowę po usłyszeniu błyskotliwego pomysłu gnoma. Przechwałki przechwałkami, ale nie spodziewała się, że ich snucie pójdzie jej aż tak dobrze. Wręcz za dobrze, skoro ten tutaj chciał ją stawiać do jakichś kolejnych walk! Nie, nie, Eshte miała ich już wystarczająco na dziś. Na najbliższy tydzień. I miesiąc. Kilka miesięcy.

- Ale przede wszystkim jestem artystką, nie jakąś bojową czarodziejką. Niech czaruś i jego rodzina też mają trochę zabawy, nie? -próbowała się ratować bez popadania w panikę. A że był to dla niej niezwykle długi i męczący dzień, to wygodnie wtuliła się w fotel. Mięciutki był, cieplutki. Jeśli kuglarka będzie nieostrożna, to jeszcze zaśnie tutaj ze smakiem.
Póki co jednak zakołysała leniwie nogami w powietrzu, zastanawiając się na głos -Właściwie, to Grauburg musi być dla nich idealny. Strzygi, wampiry, Pierworodni i demony w jednym miejscu, a przecież oni lubią polować na takie bestie, prawda?

-Ależ przecież nie wypada, by tak potężna magiczka trzymana była w odwodzie. Strzygi to straszliwie bestie... trudne do pokonania, więc skoro ci się udało, to tym bardziej powinnaś wspomóc nas swą potęgą
.- ocenił sytuację Benedictus.- Jeszcze by się coś złego stało paniczowi Tancristowi i kto by go wtedy ocalił?

Uparty karzeł nie odpuszczał i co gorsza… miał nieco racji. Bo jeśli się coś złego stanie Thaaneekryystowi? Nie żeby elfce zależało na aroganckim magu, ale nie skończył on jeszcze usuwania jej tatuażu.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 22-12-2016 o 17:23.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem