Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2016, 17:43   #71
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zerknęła na Thaaaneeekryyysta, a że niedawny sen był jeszcze świeży w jej myślach, to widok półnagiego mężczyzny znów przywołał rumieniec na elfich policzkach. Szczęśliwie, on tego nie mógł zobaczyć zza dłoni zasłaniającej oczy. Przez chwilę też poczuła coś, co omyłkowo mogła wziąć za.. troskę, lecz tak naprawdę było tylko dbaniem o własne interesy. Podrapała się po karku w miejscu, gdzie szyja łączyła się z czupryną włosów, dodając przy tym - Ale z Ciebie też nie będzie żadnego pożytku, jeśli nie nabierzesz sił. Śpij, a ja pójdę do mojej komnaty, poczekam na śniadanie albo.. zmyję z siebie wczorajsze atrakcje.

- Ze mnie wiele pożytku jest w łożu.
- czarownik usiadł, co tylko podkreśliło fakt jego nagiego torsu.- Tyle że tobie brak ciekawości i śmiałości, by z tej sytuacji skorzystać.
Zaśmiał się wesoło i nachylił się ku kuglarce, by dłonią potargać pieszczotliwie jej czuprynę.- Zrób tak, jesteś nadal gościem zamku, skorzystaj więc z tego.
I podążając za radą kuglarki położył się spać.

Dmuchnięciem Eshte odgoniła niesforny kosmyk, który wskutek działań mężczyzny opadł na jej twarz i denerwował swą obecnością. Potem jeszcze palcami przeczesała dziką burzę swych włosów, co jednak niewiele pomogło w ich ujarzmieniu. Przy tym pomocny był tylko odpowiednio mocny grzebień.
Z niezadowoleniem wbiła spojrzenie w plecy Thaaaneekryyysta. Przecież przez dłuższą chwilę próbowała „skorzystać z sytuacji”, na co on był zwyczajnie obojętny. Jakże teraz miał czelność zarzucać jej brak śmiałości, a w szczególności ciekawości?! Nie sposób jej było odmówić ciekawości. A już tym bardziej zawziętości w próbach jej zaspokojenia.

Najpierw jej czupryna wychynęła znad pleców śpiącego szlachcica. Następnie końcówki spiczastych uszu, aż w końcu twarzyczka nosząca znamiona wielu lat złośliwości. Szacowny swój palec wskazujący uniosła, by znów nim dotknąć jedną z linii tatuażu wijącego się po jego ramieniu. Towarzyszyło temu kolejne magiczne słowo, jak w nadziei, że może zadziała tak na odchodne -Zaświeć się.

To co się wydarzyło chwilę potem przeszło elfie pojęcie. Tatuaż… nie zaświecił się, za druga dłoń czarownik zacisnęła się na nadgarstku kuglarki i Tancrist pociągnął kuglarkę za rękę. Reszta rozmyła się nagłej przewrotce Eshte, która wylądowała plecami na łóżku przyciśnięta do niego ciężkim torsem rozbudzonego Ruchacza.

-No i się doigrałaś.- szepnął tuż przy jej obliczu uśmiechając się łobuzersko i… pocałował ją. Mocno i namiętnie, zaborczo i figlarnie, zarazem muskając wargi elfki czubkiem języka. A oszołomiona Eshte nie była w stanie się bronić, zaskoczona całym obrotem sytuacji, jak i gorącym zetknięciem ich warg. Nie była w stanie zrobić nic, poza smakowaniem tego pocałunku.

-Dostałaś co chciałaś.- mruknął w końcu Ruchacz odsuwając się od zdezorientowanej tą napaścią elfki, uwalniając ją od swego ciężaru. - A teraz zmiataj z mojej sypialni… chcę się wyspać.

Znów czerwień wypłynęła na skórę kuglarki.
I te końcówki spiczastych uszu, co to zaledwie chwilę wcześniej ostro unosiły się ku górze znad pleców Thaaaneeekryyysta. I smukły palec wskazujący, ten sam, co to najwyraźniej pozbawiony był magicznej mocy będącej w stanie zamienić czarownika w statuę rozświetloną błękitnym blaskiem. Zresztą, gęstej czuprynie zapewne też niewiele brakowało, aby fiolet jej kosmyków przemienił się w żywy ogień. A choć i jej twarzyczka nabrała wyraźnych rumieńców, to również wykrzywiła w nieładnym grymasie, jak gdyby kuglarka bliska była wybuchnięcie płaczem. Bądź.. wymiotami, co było o wiele bardziej prawdopodobne, skoro cały czas czuła na ustach posmak pocałunku mężczyzny.

-Obrzydliwe! -warknęła wściekle, po wcześniejszym przetarciu swych warg dłonią. Tą samą, którą następnie zacisnęła w piąstkę i wymierzyła szlachcicowi siarczyste uderzenie w ramię. Napotkała twarde mięśnie, lecz liczyła na to, że pozostawi mu siniaka, takiego paskudnie zielono-fioletowego. Pamiątka po drobnej elfce, z której lubił się tak naigrawać.

Skoczyła na równe nogi, pod pachę chwytając zaspanego Skel'kela. Nie szczędząc czarownikowi wyzwisk, a tych miała w zanadrzu wręcz zatrzęsienie przeznaczonych wyłącznie dla niego, ruszyła ku wyjściu z komnaty.
Teraz to już nie tylko musiała zmyć z siebie wspomnienia wczorajszych atrakcji, ale również dokładnie wyszorować zęby i usta. Najlepiej mocną gorzałą, po której już nic nie będzie czuła. Nigdy.





***





Wczoraj była z Eshte niezwykle pracowita pszczółka!
Nie tylko przez cały dzień i wieczór ratowała tyłek Thaaneeekryyysta przed przeróżnymi potworami, ale także idealnie odgrywała arystokratyczną damulkę na balu, co wiązało się z niezwykle męczącym chodzeniem na wysokich obcasach i gorsetem ściskającym jej żebra. Nie wspominając już o mięśniach jej twarzyczki, które ciągle musiała napinać w sztucznych uśmieszkach oraz słodko fałszywych, idiotycznie brzmiących chichotach. Dobrze, że miała wzór w postaci innych szlachcianek oraz samej Paniuni. Tej, której również tego samego dnia utarła idealnie upudrowany nosek. I to dwa razy!
Jeśli za to wszystko nie należała jej się odpowiednia nagroda, to już nie wiedziała za co innego. Postanowiła więc sama zadbać o nagrodzenie samej siebie z rana.

Nakazała ( akurat ten aspekt wielkopańskiego życia wychodził jej całkiem nieźle ) służkom przygotować dla siebie gorącą kąpiel w łaźni przynależącej do komnat czarownika. Idealnie się sprawiły, tak jak i poprzednim razem. To dzięki nim Eshte teraz leżała bezwstydnie rozwalona w olbrzymiej wannie wypełnionej po brzegi wodą.. właściwie to poza nią także. W pewnym momencie do jej spiczastych uszek doleciały odgłosy dobijania się do drzwi oraz jakieś nawoływania, którym jednak nie poświęciła większej uwagi. Musiały być jakieś prostaki, ot co. A ona ani myślała kogoś wpuszczać do środka i pokazywać się nago. Może w Graubrgu było zwyczajem, aby kąpać brać.. uh, publicznie, w cudzym towarzystwie, ale ona w takim razie była ponad takie wymysły! Zboczuchy jedne.

Przyjemnie rozluźniona, ręce szeroko rozłożyła i oparła je o wannę we władczym wręcz geście. Gęsta piana sięgała jej prawie do podbródka, za co mogła dziękować samej sobie oraz tym wszystkim pachnącym olejkom jakie wlała do wody. Nie można było zostawiać tak fikuśnych buteleczek w pobliżu Eshte, bo ta bez większej subtelności mieszała ze sobą ich zawartość, tworząc unoszącą się w powietrzu prawie zabójczą kompozycję zapachową. Pewno niejedną damulkę o wrażliwym nosku przyprawiłaby o omdlenie. Najgorsze jednak, że to nie było jedyne co wypełniało łaźnię swym silnym aromatem.






Pomieszczenie było lekko siwe od aromatycznego ziela, jakie kuglarka popalała sobie z błogością. Czasem ten dym opuszczający jej usta przyjmował fantastyczne kształty pływające ponad jej głową – ptaki, statki o rozłożystych żaglach, figlarne fajkowe liski. Proste uciechy, a zarazem jedne z nielicznych sztuczek jakimi mogła jeszcze się cieszyć bez zwijania się z bólu. Chrzaniony demon z uliczki odebrał jej wiele radości z życia. A Thaaaneeekryyyst obecnie wcale nie pomagał jej odzyskać.
Czasem też tworzyła z dymu zwykłe kółka, raz większe, raz mniejsze. Do tego akurat nie potrzebowała magii, a jedynie odpowiednio układające się wargi. A czasem tak zwyczajnie pozwalała spomiędzy nich spłynąć siwej chmurze, ku niemałemu podekscytowaniu Skel'kela. Pieszczoszek nie był tak skory do moczenia w wodzie swego miękkiego futerka, więc bezpiecznie owinął się wokół jej szyi, skąd chciwie wyciągał pyszczek ku aromatowi tytoniu. Biedaczek, przez nieuwagę swoją, elfki oraz gnoma musiał uczestniczyć w polowaniu ruchaczowej rodzinki na strzygi. Któż wiedział, czego tam lisek doświadczył, co był zmuszony zobaczyć swoimi paciorkowatymi oczkami! Jemu niewiele mniej niż samej kuglarce, należał się całkiem zasłużony odpoczynek. I dlatego rozpieszczała go coraz to kolejnymi podmuchami dymu.

A dla Eshte kąpiel nie była jedynym luksusem, na jaki pozwoliła sobie z rana. O nie.
Na filigranowym, niepotrzebnie zdobnym stoliczku stojącym tuż koło wanny znajdowała się piętrowa patera. Pusta, lecz okruszki oraz pozostałości słodkiego kremu świadczyły o tym, że wcześniej musiały zostać na niej przyniesione kawałki ciast i ciasteczka, zanim.. zanim w całości zniknęły w prawie bezdennym brzuszku kuglarki. Zasłodziła się tak bardzo, że zdołała w końcu zapomnieć o smaku ust Ruchacza. I jakże było to przyjemniejsze rozwiązanie niż wypalanie swego języka i warg gorzałą.

Objadanie się słodkościami w przesadnie pachnącej, gorącej kąpieli. Elfka nie mogła sobie wyobrazić niczego bardziej szlachciurkowego... no, może arystokraci to jeszcze lubili być ręcznie karmieni takimi pysznościami, ale ona wolała samotny pobyt w łaźni. Z pewnością nie byłoby to łatwe, ale jakoś, z niezwykłym trudem, mogłaby się przyzwyczaić do takiego życia pośród zamkowych ścian. Gdyby miała nieszczęście urodzić się w jakiejś bogatej, ludzkiej rodzince o błękitnej krwi i z dupami noszonymi wyżej od zwykłych śmiertelników, to każdego dnia zażywałaby podobnej kąpieli. W przeznaczonej dla siebie łaźni posiadałaby całe półki wypełnione buteleczkami z pieniącymi się płynami, z pachnącymi olejkami do ciała i słoiczkami wypełnionymi.. jakby wielokolorowym, kryształowym piaskiem, który najpierw uwierał w pośladki zanim w pełni rozpuszczał się w wodzie. Codziennie używałaby, w zależności od swego kaprysu, może zaledwie jeden pojemniczek, może trzy, może pięć, a może wszystkie. A zadaniem służek byłoby napełnianie ich znowu każdego dnia. Panieneczka hrabina księżna von Meryel w końcu zaczęłaby pachnieć tymi wszystkimi kwiatami, co wcale nie powstrzymałoby jej przed braniem kąpieli każdego kolejnego poranka. Ah, cóż to byłoby za życie!

Teraz może i ono nie było najgorsze, ale z całą pewnością nie rozpieszczało kuglarki, wbrew temu co się mogło wydawać w cieplutkiej łaźni.
Nawet w najmniejszym stopniu nie była podekscytowana pomysłem Thaaaneeekryyysta o opuszczeniu bezpiecznych murów zamku. Nie po to się męczyła zabawiając Arissę i kończąc z nią dzień w jednym łożu, aby teraz on swoim jaśniepańskim kaprysem narażał ją na spotkanie z Pierworodnym w jakiejś dziczy. Dziczy! Może i jej uszy były spiczaste, ale wcale nie czuła się lepiej wśród drzew czy kwiatów. Jeśli czarownik oczekiwał, że znalazł sobie pomoc do poszukiwań ziół, to się grubo pomylił. Otwarcie wyśmiałaby go i została na cały dzień w wannie, gdyby tylko wszelkie okoliczne potwory nie oczekiwały okazji do rzucenia się na nią. Bała się? Nie, nie. Wcale nie. Jedynie zamierzała wykorzystać jego towarzystwo, bo jak dotąd całkiem nieźle trzymał demony i wampióry daleko od niej... pomijając naturalnie te dwa ( ! ) przypadki, kiedy to ona musiała ratować jego delikatny tyłek. Oh, a może.. może on tak bardzo naciskał na zabranie jej ze sobą, bo sam się bał i potrzebował mieć przy sobie silną, pilnującą go dłoń elfki? No, to wyjaśniałoby wiele.
Miała tylko nadzieję, że nie zmusi jej do ubrania jednej z tych przesadnie falbaniastych sukien. Piękne były, Eshte z chęcią przerobiłaby je na swoją własną kuglarską modłę, ale nie wyobrażała sobie w takich gdziekolwiek lecieć na tym jego potwornym gryfie. Niepraktyczne były, stworzone tylko aby ładnie się prezentować, a przy najmniejszym ruchu plątały się między nogami. Idealne dla tych damulek, których jedynym obowiązkiem w życiu jest siedzenie i prezentowanie swych dóbr przed szlachcicami.

To jej przypomniało, że nie wzgardziłaby masażem swego ciała, które obecnie po gorsecie, wszystkich ciasnych wiązaniach i wysokich obcasach było niewiele mniej obolałe niż po siermiężnych treningach akrobatycznych. O tak, intensywny masaż był teraz pożądany przez kuglarkę. Jednakże w zamku nie było nikogo, komu ufałaby na tyle, by powierzyć w jego lub jej ręce swoją nagość. Nie, nie, odnosiła zbyt paskudne wrażenie, że każdy szlachciurek, kapłanka i nawet służka tylko czekali, aby ją sobie pomacać! Już wolała porzucić to swoje skromne marzenie, zamiast spełnić wyuzdane pragnienia jakichś rozpustników!
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem