Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2016, 22:35   #23
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Cześć wspólna

Madison odetchnęła z ulgą gdy wsiedli do auta. Przejęła pendriva gdy Max odpalał auto.
- Będziemy musieli zdobyć coś na czym dałoby się to odpalić. - Wsunęła go do kieszeni. Odchyliła się w fotelu i przymknęła oczy. - Powinniśmy się gdzieś przespać… przynajmniej ja powinnam.

Nie zważając na narzekanie Maxa pokierowała ich do jakiegoś mniejszego hotelu. Potrzebowała się wykąpać, a jeśli ktoś miał ich dopaść mógł to równie dobrze zrobić na parkingu co w budynku. Zabrali większość rzeczy z sobą. Madison miała poważne obawę o pozostawianie rzeczy w aucie.

Wynajęli pokój jako narzeczeni. Oczywiście dostali dzięki temu małżeńskie łóżko. Eliott było wszystko jedno jeśli tylko mogła wziąć długi ciepły prysznic. Przekręciła kluczyk w drzwiach i zabarykadowała je krzesłem. Gdy Max brał prysznic upewniła się jeszcze czy wszystkie okna są pozamykane. Padła na łóżko i kilka sekund później już spała. Na chwilę przebudziła się gdy Peterson kładł się obok. Od Afganistanu miała bardzo słaby sen.

Wstali wcześnie, szybko ogarnęli się i załadowali z powrotem do auta. Zahaczyli jeszcze o sklep z elektroniką, gdzie Madison jak zwykle odgrywając blondynkę poprosiła o postawienie i naładowanie kompa.
Do Mopti postanowili jechać bokami, nocując gdzieś w dziczy. Madison tylko zawiadomiła Browna telefonicznie o ich planach. Musieli się streszczać, tym bardziej, że jak się okazało mają teraz na plecach innych najemników.
__________________________________________________ ____________________




Gdy wyjeżdżali z Bamako czuli, że opuszczają ostatni przyczółek cywilizacji w tym kraju. Zaledwie kilka kilometrów za miastem droga straciła swój dotychczasowy wygląd. Coraz liczniejsze wyboje i dziury dawały się mocno we znaki i zwiastowały ciężką podróż. Jeszcze gorzej było, gdy Peterson zjechał z głównej drogi, aby uniknąć ewentualnych problemów.
Zadecydowali o tym, gdy mijali rogatki miasta. Dwa ciężkie transportery przy drodze wyjazdowej nie pozostawiały wątpliwości, że z każdym dniem sytuacja w kraju staje się coraz poważniejsza. Przez posterunek przejechali bez większych problemów. Wystarczyła bajeczka o dziennikarskiej misji oraz słodki uśmiech Madison, aby młody żołnierz machnął ręką i puścił ich dalej. Mając jednak przed sobą długą podróż do Mopti woleli uniknąć podobnych sytuacji i jak najmniej rzucać się w oczy. Stąd też decyzja o wyborze bocznych dróg.
Wiązało się to jednak z całkowitym pożegnaniem się z jakimkolwiek komfortem. Nawet terenowe zawieszenie ich samochodu niewiele pomagało, gdy lokalna droga przerodziła się w całkowite bezdroże z jedynie wyjeżdżonym wąskim śladem opon.

Peterson prowadził pewnie i co kilka chwil zmieniał ścieżkę w ich odtwarzaczu mp3. Szukał odpowiedniego tła muzycznego do ich podróży. W tym czasie Madison trzymając laptopa na kolanach spróbowała sprawdzić, co znajduje się na znalezionym w skrytce pendrivie.
Niestety tak, jak się obawiali dane były zaszyfrowane. Bez hasła nie dowiedzą się nic nowego.
Hayden, Ich drużynowy spec od IT, przebywał obecnie w więzieniu, więc pozostała im tylko satysfakcja ze zdobytego dowodu. Nic więcej. Gdyby chociaż mieli dostęp do netu, to mogli by coś powalczyć. Jednak i o tym musieli zapomnieć.

Około południa zatrzymali się na krótki postój. Przy drodze rosło kilka karłowatych drzew, który dawały skromny cień. Upał od samego rana był jak co dzień nieznośny. Choć to nie była ich pierwsza misja w Afryce, to żadne z nich nie potrafiło przyzwyczaić się ani do tutejszego klimatu, ani temperatur. Mieli co prawda klimatyzację w samochodzie, ale musieli gospodarować nią oszczędnie, aby nie zajechać akumulatora.
Zakup lodówki turystycznej okazał się genialnym pomysłem. Łyk zimnej wody smakował w tym momencie niczym najprawdziwsza ambrozja. Butelka przyłożona do czoła lub karku ochładzała i dawała nowe siły do dalszego funkcjonowania.
Rozmowa się nie kleiła, bo i o czym można było rozmawiać. Ich ekipa, to nie była zgrana paczka przyjaciół żądnych przygód. Raczej grupa fachowców, których jednoczył wspólny cel. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, ufali sobie zawodowo, ale o jakichś bliższych relacjach nie było mowy. Ich rozmowy dotyczyły tylko kwestii zawodowych lub ewentualnie aktualnej pogody.
- Ukrop nieznośny - mruknął Peterson.
- Taaa - odpowiedziała mu Madison i w tym momencie powietrze rozdarł huk serii z automatu. Bez trudu rozpoznali AK-47. Najpopularniejszą broń partyzantów na każdej szerokości geograficznej. Kule zabębniły o karoserię ich jeepa. Najemnicy instynktownie skulili się i po chwili przypadli do ziemi. Szybka analiza pozwoliła stwierdzić, że strzały padły z pobliskich pagórków. Na szczęście napastnicy na razie postanowili nie oddawać kolejnych strzałów, więc Madison i Peterson mieli czas, aby sięgnąć po broń. Wystarczyło dotrzeć do bagażnika jeepa i tyle. Robili to przecież tyle razy. Dlaczego tym razem miałoby się to im nie udać.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline