Berthold po drodze na słowa Maximiliana zacisnął wściekle pięść. To uganianie się po karczmach było i dla niego irytujące, lepiej czułby się w naturalnym środowisku, ale ścigali naprawdę niezwykłą zwierzynę, nie miał zamiaru oddać pola póki demonolog nie trafi w ich ręce żywy lub martwy.
- Coś się łatwo poddajesz, Maxi... - syknął - myślałem że masz plan. Jeżeli ten von Kurst się ukrywa i chce przeprawić dalej rzeką, to na mój rozum możemy iść dobrym tropem...
Kiedy znaleźli się w paskudnie wyglądającej Niedźwiedzicy, pociągnął nosem z obrzydzeniem, po czym zarzucił kaptur na głowę, żeby osłonić się przed całym tym smrodem. Za przykładem Mendozy obrzucił co groźniej wyglądających zbirów hardym spojrzeniem. Kiedy zamówili wino i stolik, zaczął rozglądać się za kontaktem z Magistratu, który opisał im Knut.