Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2016, 01:03   #36
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

- Rixdall...opowiedz mi o Rixdallu, Shirin. I o Radzie. I o Złotej Macce. I o obu zielonoskórych pokurczach. Gadaj, a ja będę cię karmił naszym złotem dopóty gadasz. - powiedział mechaniczny smok do stojącego w rogu kufra z żelaznymi okuciami.
- Twoje maniery wymagają mocnej korekcji. - odparła Shirin - Z takim podejściem do dam, to ty daleko nie zajedziesz. Wiele się jeszcze musisz nauczyć. To jednak nie problem. Mamy dużo czasu. Rixdall, to raczej prędko nie wróci. Bywa - westchnęła Shirin, a dźwięk ten przypominał głuche stuknięcie ciężkiej pokrywy.
- Usiądź wygodnie przyjacielu i posłuchaj o Jego Magnificencja Rixdallu Coldstormie. Długa to opowieść i godna niejednej pieśni. Tak przynajmniej twierdził sam Rixdall. Teraz choć zaklęty w kamiennym posągu, to pewnie zdania nie zmienił. Rixdall urodził na Hixanor w sferze Raxnor. To daleko stąd, nie będziesz wiedział to, a ja nie zamierzam ci tego tłumaczyć. Nie ma to znaczenie dla całej opowieści. Taka jest prawda i nie daj się zwieść Rixdallowi, że jest rodowitym sigilczykiem. Fakt spędził dużo czasu w Mieście Drzwi, ale to nie upoważnia go do miana rodowitego mieszkańca, nieprawdaż. Czuję, że chcesz zapytać czym jest Miasto Drzwi. Sigil, to rzecz na zupełnie inną opowieść. Przyjmij tylko do wiadomości, że to bardzo ważne miejsce.
Wracając jednak do Rixdalla. Od samego urodzenia to był słabowity chłopiec. Jasnym zatem było, że przeznaczenie, takiego dziecka muszą być księgi. Pech jednak chciał, że jego rodzice nie śmierdzieli groszem. Po prawdzie to byli niezwykle leniwi i podli ludzie. Pijaństwa, awantury na porządku dziennym i nocnym. Prawdziwa patologia, prawdę mówiąc. Rixdall miał jednak coś w sobie i nie dał się stłamsić środowisku w jakim dorastał. Czytał wszystko, co mu wpadło w ręce. Od ogłoszeń o poszukiwanych przestępcach, po atlasy roślin trujących, od listy zamówień w miejscowej karczmie, po traktaty filozoficzne. I gdy do jego miasta zawitał wielki mag Dimitrius ze swoim wielkim show, znaczy się przedstawieniem, to Rixdall wiedział, że musi tam być. Na bilet oczywiście nie miał, więc wkradł się na widownie mały łobuz. I w tym momencie los się do niego uśmiechnął. Z setek widzów, to właśnie jego Wielki Dimitrius wybrał do największej sztuczki z przenoszeniem umysłu. Dimitrius od razu wyczuł magiczny potencjał Rixdall. Dokończył swoją sztuczkę i na pożegnanie szepnął Rixdallowi, aby ten przyszedł za kulisy po przedstawieniu. Gdy Dimitrius i Rixdall spotkali się ponownie, wielki mag zaproponował młodemu chłopakowi angaż w swoim cyrkowym zespole. Rixdallowi zaświeciły się oczy, ale wiedział, że musi zapytać o zgodę rodziców. Wiedział, że ci się nie zgodzą i powiedział o tym Dimitriusowi. Ten odparł mu, żeby się nie martwił, bo on to bez problemu załatwi. Zgoda rodziców kosztowała wielkiego maga, pięćdziesiąt złotych monet. Dimitrius sumę tę traktował jako lokatę kapitału, gdyż zamierzał sprzedać Rixdalla, Wielkiej Radzie. NIe uprzedzajmy jednak wypadków.
Następnego dnia Rixdall wyruszył z trupą Dimitriusa do kolejnego miasta. Przez ładnych kilka miesięcy uczestniczył w jego występach i uczył się pod okiem mistrza. Jego magiczny talent rozkwitał każdego dnia.
Po mniej więcej pół roku, trupa Dimitriusa zawitała do Thorndall, wspaniałej stolicy królestwa Ingarth. To tam ma siedzibę Wielka Rada. Odbyło się przedstawienie w którym Rixdall grał pierwsze skrzypce. Jego mistrz całkowicie oddał mu miejsce, gdyż wiedział, że wśród widowni siedzi przedstawiciel Rady i dokładnie wszystko obserwuje.
Po przedstawieniu Dimitrius i Ihughon dobili targu. Rixdall został sprzedany za trzy tysiące złotych monet.
Musisz wiedzieć, że Wielka Rada to niezwykle tajemnicza i potężna organizacja magów. Jej przywódcy, to jednak źli i okrutni ludzie. Toczą magiczne wojny o wpływy i władzę i wykorzystują do tego celu swoich niewolników. Wykupują uzdolnionych magicznie mężczyzn i robią z nich magiczne maszyny do zabijania. I Rixdall miał się stać taką właśnie zabawką w rękach potężnych magów. Zanim to się jednak stało, udało mu się uciec ze szkoły niewolników. Do dziś ponoć jest ścigany listem gończym przez kolegium Wielkiej Rady.
- I ty groziłaś mi Radą - przerwał Shirin mechaniczny smok.
- Dziwisz mi się. Można śmiało powiedzieć, że dokonałeś gwałtu na mojej osobie. Nie jestem pierwszym lepszym kufrem na majty, by się ze mną tak obchodzić. Jestem patentowanym magicznym kufrem pierwszego stopnia ze wzbogaconym pakietem osobowości, więc bacz z kim rozmawiasz. I tak, stworzyli mnie członkowie Rady i jestem z tego dumna. I poniekąd to dzięki mnie Rixdall uciekł ze szkoły niewolników. O tym jednak innym razem, bo zapewne ciekawi cię zupełnie coś innego.
Wracając więc do głównego wątku naszej opowieści. Rixdall wyuczony i uzdolniony uzyskał wolność. Wolność, której doświadczył pierwszy raz w życiu. I oczywiście nie wiedział, co z nią ma począć. Pech chciał, że zatrzymał się w karczmie Rzym. I pech chciał, że właśnie w tym momencie biesiadowali tam Boruta i jego kumple. Rixdall gorzej nie mógł trafić. Wystarczył kielich podłego wina i Boruta zyskał przyjaciela i potężnego maga w jednym na swoje rozkazy. Rixdall oczywiście był zadowolony, że znalazł przyjaciół. Szybko też dostosował się do ich trybu życia. A musisz wiedzieć, że Boruta i jego kompani to czarty czystej krwi. Doprawdy nie wiem, jak Joun i Toun mogli pomylić ich z wami. Tamci to silne, mężne chłopy, a wy? Kpina i parodia. Takich jednak Krixor sobie pomagierów wybrał, cóż zrobić.
Może kierował się tym, że Joun i Toun już kiedyś spotkali Rixdalla, kto wie. Jak chcesz znać takie szczegóły, to musisz zapytać Krixora, jak go spotkasz. W każdym razie Krixor kazał Jounowie i Tounowi odnaleźć kompanów Rixdalla, gdyż wierzył, że to oni mają mapę. Mapę, która została mu skradziona. Mapę, która ponoć prowadzi do potężnego, magicznego labiryntu w którego centrum jest prastary artefakt. Szczegółów nie znam, ale to na pewno coś bardzo cennego. Na tyle cennego, że parę osób oddało już za to życie.
Finał historii jest taki, że zamiast drużyny Boruty, Joun i Toun porwali was. A wy, ku zaskoczeniu wszystkich przejęliście “Złotą Mackę” Aż strach pomyśleć, co by się tutaj działo, gdyby faktycznie udało im się odszukać Borutę i resztę ekipy. Toril pomylił im się jednak z Krynnem i jest jak jest.

W tym momencie na pokładzie statku rozległ się alarm i opowieść Shirin została przerwana.

***

W chwili kryzysu to Kalem przejął stery, dosłownie i w przenośni. To on wydał rozkazy i on zorganizował cały plan działania. Niemal cały, gdyż Uli nie omieszkał dorzucić swoich trzech groszy do jakże znamienitego planu ucieczki przed zbliżającym się “Pająkiem Śmierci”
Syn stolarza usiadł na smoczym tronem i pewnie chwycił za stery. “Złota Macka” otuliła go swym ciepłem i poddała się niemal całkowicie.
Dzięki temu Kalem mógł wykorzystać swój magiczny potencjał do nadania okrętowi odpowiednio dużej prędkości. Macki zaczęły poruszać się rytmicznie i okręt szybko oddalał się od przeciwnika. Ciało Kalema drżało od każdego kolejnego pociągnięcia ośmiorniczych ramion. Integracja postępowała, a syn stolarza nie zdawał sobie z tego sprawy. Zamiast tego był z siebie dumny, że przewodzi okrętowi.
Ucieczka “Złotej Macki” może nie byłaby tak szybka i spektakularna, gdyby nie szczwany plan mechanicznego smoka. Dzięki cyklicznym manewrom zmiany kierunku, statek svengardczyków oddalał się coraz bardziej od przeciwnika.

Niestety każdy kolejny manewr, jaki i utrzymanie dużej prędkości kosztowało Kalema bardzo dużo siła. Po kilkunastu minutach takiego manewrowania syn stolarza czuł się jakby przebiegł kilkanaście kilometrów. Bolał go każdy mięsień i ścięgno. Przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, odczuwał niemiłosierny ból.
Całe szczęście w tym, że “Pająk Śmierci:” nie podjął pościgu. Nikt nie wiedział dlaczego tak się stało. Po jakimś czasie, statek Neogów po prostu zawrócił.

Gdy jasnym się stało, że niebezpieczeństwo minęło, Kalem zasnął na smoczym tronie. Jego umysł nadal toczył walkę, ale poza nim nikt nie miał o tym pojęcia.

“Złota Macka” ponownie zaczęła dryfować kosmicznej przestrzeni.

I to właśnie ten moment wybrał Rixdall, aby ponownie dać znać o sobie. Jego głos znowu zawitał do umysłów svengardczyków. Do wszystkich za wyjątkiem Kalema, który spokojnie drzemał na smoczym tronie.

- O bogowie! - zapiszczał Rixdall - Jak dobrze, że wam nic nie jest. Odzyskałem trochę mocy, więc na szybko kilka słów do was moi przyjaciele, zanim znowu pogrążę się w nieświadomości. Mówię przyjaciele, bo chyba za takich was mogę uważać po tym wszystkim, co razem przeszliśmy. Dobrze, że udało wam się przejąć “Złotą Mackę” Wiedziałem, że wam się uda nad nią zapanować. To dobry okręt, choć wymagający. Pokrótce, bo nie wiem ile mam czasu. Skoro udało nam się uciec, to proszę was, abyście dowieźli mnie do “Kciuka” Tam mieszka mój przyjaciel Horacy, bardzo przyjazny i uprzejmy niziołek. Opowiecie mu o tym, co zaszło a on wam pomoże. Jak wasz kapitan się obudzi, to powiedzcie mu, że łóżko w kapitańskiej kajucie jest magiczne. Jest tam zaklęty czar regeneracji, który szybko przywraca siły witalne. Dwugodzinna drzemka, to tyle co osiem godzin sny. Trzeba jednak pamiętać, aby nie korzystać z tego łóżka więcej niż dwa razy na dwadzieścia cztery godziny. Do “Kciuka” powinniśmy dotrzeć za około sześć godzin spokojnego lotu. Skontaktujecie się z Horacym i on wam pomoże.

***

“Kciuk” - główna wyspa wśród “Gwiezdnych Wysp
Czas w przestrzeni kosmicznej mija zupełnie inaczej niż w Svengardzie. Cała czwórka svnegardczyków szybko się o tym przekonała. “Złota Macka” spokojnie dryfowała w Przestrzeni Krynnu, a każdy z czwórki mieszkańców Svengardu funkcjonował wedle zupełnie innego zegara.
Gdy jedni spali, jedni intensywnie czytali magiczne księgi, inni próbowali doprowadzić okręt do wyznaczonego celu. Dlatego też, gdyż “Złota Macka” w końcu dobiła do “Kciuka” tylko kapitan był przytomny,. Tylko on mógł spotkać się z przedstawicielami portowej straży, która weszła na pokład, gdy tylko okręt wylądował.

- Witam kapitana - wysoki i szczupły giff zasalutował na widok Kalema stojącego przy smoczym tronie.
- Mam kilka rutynowych rutynowych pytań. Widzę was panie, po raz pierwszy, więc wszytko zgodnie z protokołem.
Giff w zielonym mundurze stanął naprzeciwko Kalema i zaczął dukać standardowe pytania.
- Nazwa jednostki, tonaż i lista towarów do oclenia?
- Cel pobytu i liczebność załogi wraz z pasażerami?
- Jak długo zamierzacie pozostać na “Kciuku”?
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 25-12-2016 o 16:06.
brody jest offline