Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2016, 11:37   #108
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Oli, Jeff, Michael
Był pierwszy, drink pojawił się po dłuższej chwili. Barman wydawał się zużyty. Brak mu było żwawości ruchów, a dopiero 15 była. Prawie połowę baru zajęli osobnicy w skórach. Zachowywali się swobodnie i głośno. Parę dziewczyn siedziało przy nich, ale też wyglądały na zmęczone.
Właśnie w drzwiach pojawi się Jeff, gdy barman postawił przed Olim setkę i powiedział:
- Tamten koleś powiedział, że to na drogę. - wskazał jedynego spokojnego niczym skała wśród skłębionych fal. Facet przyciągał wzrok, był jak Pułkownik. Nie podobny fizycznie, ale ten sam typ przywódcy.

Przez okno Jeff i Oli zobaczyli parkującego Michaela.
Michael zaparkował swojego Nissana 350Z.


Wysiadł z auta i rozejrzał się wokoło. Nic specjalnego nie zobaczył mimo odruchowego skanowania otoczenia. W końcu jego wzrok zatrzymał się na nowych Rozjemcach siedzących przy oknie i przyglądających się mu. Kiwnął głową na powitanie i potwierdzenie, że zauważył ich i ruszył do baru.
Swordich czuł zapach oceanu, który towarzyszył takim miejscom. Złapał palcami swój kieł rekina wiszący na rzemieniu u szyi i wszedł do pubu na plaży. Rozejrzał się szybko po ludziach oczywiście skanując by wykryć nadnaturali.
Podszedł do Oliego i Jeffa. Zamówił delikatnego owocowego drinka i usiadł na jednym z wysokich, barowych krzeseł.
- Witam. Co tam?- Zapytał odwracając się do obserwatorów.
- Nie furą?- Dodał zauważając sete przed Olivierem.
- Mnie to nie przeszkadza. - wyszczerzył zęby do Michaela Jeff, pociągając drobny łyczek ze szklanki z whisky. - Trochę się ciągnąłeś po mieście. - zauważył, jakby od niechcenia sondując obydwu towarzyszy. Chciał sprawdzić, cóż siedzi w ich umysłach…
“Jest i Mike, pewnie to on dał cynk Jeffowi. Ale dobrze, w razie czego nie będę sam.” pomyślał na widok Michaela. Wstał z krzesła i uścisnął magowi dłoń jak zrobił to wcześniej ze Slatter’em. Wyglądał jakby wcześniejsze złe spotkanie nie miało miejsca, miły, spokojny, pogodny. Jego głowę zaprzątały też myśli o Amber, jego 14 letniej córce, miał nadzieję że uda mu się wpaść do domu na kolację chociaż.
- To nie moje. - Oliver odsunął od siebie setę - Mały prezent pożegnalny od tamtego gościa. - skinął ledwo widocznie w stronę głośnej grupy. - Mam nadzieję że nas stąd nie wyrzucą przed skończeniem drinka. - uśmiechnął się lekko.
- Sprawdzę ich. - mruknął cicho telepata, rozszerzając swoją świadomość na obce umysły... dyskretnie. Nie miał zamiaru nikogo atakować, jedynie wyczuć ich nastroje.
Jeff wyczuł radość i zabawę, wymieszaną ze zrezygnowaniem. Tak jakby ktoś ową rezygnację przykrył cienką warstwą radości. Świadomie nikt nie wiedział o tym, ale mózgi najwyraźniej buntowały się wobec obcej ingerencji.
Slater szybko wycofał się, czując bunt w obcym umyśle. Ściszył głos i powiedział:
- Są zrezygnowani, ale próbują to przykryć radością. Jakieś pomysły? - spojrzał na Michaela i Oliego. Musiał przyznać sam przed sobą, że nie spodziewał się zastać myśli tego typu w głowie “Playboya” - a już na pewno nie myśli o córce. Wzruszył ramionami i przyjrzał mu się raz jeszcze, sącząc whisky.
Oliver również nie podnosił zbytnio głosu, żeby nie wychodził poza ich trójkę.
- Nie ma sensu nawet próbować z nimi gadać. - wymownie spojrzał na setkę przed nimi - Ja proponuję to co zwykle się robi w podobnych sytuacjach. Cicha obserwacja. Mam w aucie sprzęt, od początku miałem taki zamiar. - wypił łyk Malibu.
Michael w tym czasie robił skan całego otoczenia. Ludzi i być może nieludzi w pomieszczeniu. Szukał broni i innych nietypowych rzeczy w otoczeniu. z Grubsza słuchał rozmowy Rozjemców i po chwili skończył.
Poza strzelbą za barem, tylko osobnicy w skórach byli uzbrojeni. Co dziwne. Oprócz broni palnej mieli też gazrurki, kastety i inne drobiazgi.
- Uzbrojeni jak na wojnę.- Powiedział szeptem do towarzyszy.
- Może policję wezwać by ich sprawdziła?- Uśmiechnął się wrednie do Oliviera i Jeffa.
- Dobre. Ale zbyt ryzykowne. Jesteśmy jedyni w barze z trzeźwym umysłem, od razu będę wiedzieli kogo później szukać. Nie wydawali się zbyt przyjacielscy z tego co wiem, a mamy się dowiedzieć co chcą. Jak dla mnie sprawę trzeba załatwić po cichu. A Ty Jeff jakbyś chciał to rozegrać? - przeniósł wzrok na drugiego “kumpla”.
- To są te typy. Poznaje kilku ze zdjęć od Steva.- Dodał po chwili.
- Podejść i w prost spytać czego tu szukają.- Powiedział Swordich bezogródek do Oliviera.
- Nie są przyjacielscy to i my nie musimy? Tu nie kurort dla nadnaturali.- Oświadczył stanowczo.
- A szkoda że nie. Drinki za darmo, szwedzki stół, leżaki, palmy. - uśmiechnął się do reszty - Jesteś pewien że chcesz próbować? Są uzbrojeni, pewni siebie, jak widać tutejsza władza nie bardzo wzbudza u nich pełny respekt. No i mają w tej chwili przewagę liczebną i do tego przeszkolenie na poziomie wojskowym. W końcu drodzy najemnicy. - Był taki ostrożny ponieważ bał się, i nie tyle o siebie, a o to co się stanie z jego córką jakby co, niby Kojot miał jej wtedy pomóc, a i Allison i ich matka by się nią zaopiekowały. Lecz ciągle...
- A kto powiedział, że trzeba się z nimi tłuc? Pogadać i jak będą współpracować to dobrze. Jak nie to dosrać im. To nie Afganistan czy Irak. Tu cywile itd. Nasłać na nich ludzkie władzę i niech ich rozbroją.- Michael zawzięcie chciał przysrać cwaniakom. Chciał załatwić sprawę i trochę był zniecierpliwiony.
- Gdyby to było takie proste. Problem polega na tym że ludzie jako przypadkowe ofiary nawet nas, garou mniej obchodzą, a oni z ludźmi nie mają nic wspólnego. Ale spoko, idź pogadać, będę trzymał kciuki. - zażartował z uśmiechem. -[i] Nie mogę ci zakazać czy wydawać rozkazów, w tej grupie każdy jest równy. Ja swoje zdanie powiedziałem ale niech wygra demokracja. Ale może, skoro są najemnikami, to etyka pracy im nie pozwoli nas powystrzelać, byłoby miło. To idziemy?
- Oli. Palnij się w głowę.- Michael aż się skrzywił.
- To nie dziki zachód. Ja nie idę na pięści do nich. Groźby mogą być , ale do walki raczej nie sądzę by doszło w biały dzień. Za wiele osób wie, że tu są.- Michael podsumował.
- Dobra. Nie ma na co czekać.- Michael oderwał się od blatu i spokojnym krokiem ruszył do tego co siedział i ich obserwował.
- Witam.- Przywitał się z siedzącym spokojnie i dość ciepło.
- Chciałbym wiedzieć jak mija czas w naszym pięknym Miami i co państwa sprowadza do naszego miasta.- Michael mówił dość radośnie i przyjacielsko, ale dało się wyczuć zawziętość w głosie, której nie ukrywał do końca.
Dziki zachód może i nie, ale żeby wszcząć burdę czy nas powystrzelać to im nie będzie w tym przeszkadzało, tym bardziej że nie będą się tu osiedlać. Chyba nie robi w tym długo.” pomyślał Cole.
- Ależ sztywniak. - Oliver powiedział sam do siebie patrząc się za odchodzącym Michaelem. - Jeff, szykuj się na imprezę. Tacy jak oni nie zostawiają świadków i nie boją się zadzierać z innymi. Mam nadzieję że masz jakąś spluwę? I módl się żebym się mylił. - Oliver obserwował przebieg całej sytuacji, gotowy na jakiekolwiek działanie, żałował teraz że broń zostawił w aucia, nie miał zamiaru wszczynać burdy, nie z małą armią, dlatego jej nie brał.
- Alez wy nudni jesteście - odparł tamten - wygraliście, ok. Jutro nas już tu nie będzie. Jeśli to wszystko nie przeszkadzaj nam cieszyć się klimatem tego miejsca.
Mag był w lekkim szoku, ale trybiki od razu zaczęły mu pracować. Elfiaki miały dziś pewnie robotę i tak ochoczo chcą się teraz nas pozbyć. Pewnie niebawem pojawi się zleceniodawca lub ktoś.
- Cieszy mnie to bardzo, że wreszcie chce Pan z nami jakoś współpracować.- Uśmiechnął się życzliwie.
- Sam Pan wie jakie to niemiłe uczucie jak ktoś wchodzi do domu i ani się nie przedstawi i nawet nie spyta czy może.- Mag zaczynał grać na czas. Ciekawiło go czy i jak na to zareaguje. Coś czuł, że zależy im na pozbyciu się ich by nie przeszkadzali.
- Nie wiem jakie to uczucie - odparł tamten - nie mam domu.
Spojrzał na barmana.
- Barman jeszcze dwie setki dla tych panów, na mój koszt. - spojrzał znowu na maga i powiedział. - To na drogę.
Michael zdał sobie sprawę, że jest w centrum uwagi, dziesięć par oczu wpatrywało się w niego wyczekująco. A jedyna dziewczyna z ekipy, poznał to po skórach w które była ubrana, uśmiechała się do niego leciutko. Ale i smutno.
- Nie piję. Prowadzę.- Wystawił delikatnie dłoń by podkreślić delikatną odmowę.
- Pewnie to lubisz, więc nie będę cię odrywał od tego zajęcia.
- Mam nadzieję, że nie zostawicie złych wspomnień po sobie i wszystko będzie dobrze między nami.- Dodał prostując się.
- Dacie jakies namiary na siebie jakbym chciał Waszej pomocy kiedyś uzyskać?- Spróbował jeszcze ostatni raz.
- Szukaj nas na końcu tęczy - odparł tamten z kamienną twarzą, ale jego podwładni rykneli śmiechem.
[i]- Rzadko ostatnio pada w tych stronach i ciężko z tęczą.-[\i]Michael popatrzył się na śmiejących z wyrazem dezaprobaty.
- Skoro tak bardzo wam moja osoba przeszkadza to nie będę się naprzykrzał. Tylko jeszcze jedna sprawa.- Pochylił się i spojrzał prosto w oczy.
- Po co przyjechaliście do miasta?- Nie liczył na odpowiedź, ale skoro jutro wyjeżdżają to może coś powie. W końcu nadzieja matką głupich.
- To sprawa osobista - odpowiedź nadeszła po chwili.
Michael wyprostował się i spojrzał na jedyną dziewczynę i mrugnął do niej mając ciepły uśmiech na twarzy. Ruszył do kompanów po chwili którą poświęcił na przeleceniu wzrokiem po pozostałych elfach. Idąc patrzył w oczy Rozjemcom. Miał nadzieję, że wyczyta w nich czy usuwają się czy jeszcze na coś liczą.
Oliver dokończył drinka, wypił setkę jakby to była woda, po czym wyjął portfel z którego wyciągnął jeden banknot, 50$ i położył go pod swoją szklanką.
- Zbieramy się? - spytał się ogólnie zakładając czarne okulary.

Michael stanął na wprost okna przez które widział jednego z elfów, z którym niedawno rozmawiał. Udawał, że rozmawia z Olivierem. Jednak tak naprawdę przez dłuższą chwilę starał się z jednej części garderoby takiej jak guzik czy suwak zrobić nadajnik. Nie było to łatwe, ale miał czas.
Gdy wyszli z baru i odeszli kawałek w stronę parkingu Oliver zagadał wciąż nie patrząc się na chłopaków.
- Co sądzicie? Jak dla mnie to trzeba ich jeszcze poobserwować. Tym razem jakbyśmy mogli to bym wolał dyskretnie. Słuchaj Mike, przyznaję, miałeś tam rację a ja się myliłem, nie odstrzelili nam jaj. I cieszę się z tej pomyłki. Chociaż…. - odwrócił się do Swordicha.
Oliver przyglądał się Michaelowi który zaczął mamrotać coś pod nosem intensywnie wpatrując się przy tym w szefa najemników.
- Co robisz? Wszystko dobrze? Zatwardzenia dostałeś po rozmowie z nim czy jak, a może powiedziałem coś nie tak? - zażartował uśmiechając się przyjacielsko do Maga.

Michael wpatrzony w szefa cały czas czarował udając, że coś mówi do towarzyszy. Już trwało to z dziesięć minut i Jeff oraz Olivier trochę się niecierpliwili.
Michael po skończeniu misternego urządzenia odwrócił sie do Oliviera.
- Gotowe.- W końcu powiedział mag po długim mamroczeniu dziwnych wzorów chemicznych i rozwiązań matematycznych. Swordich wsiadł do Nissana i otworzył laptopa. Klikał, stukał i próbował wyłapać nadajnik by móc go namierzyć. Niestety ni w ząb nie potrafił. Próbował na różne sposoby aż w końcu nie pozostało mu nic innego jak prosić o pomoc kogoś mądrzejszego.
- Nadajnik mu zrobiłem w guziku. Teraz będziemy wiedzieć gdzie są.- Uśmiechnął się, lecz po chwili zmarkotniał.
- Scheise! Nie zrobiłem odbiornika.- Przyznał się do błędu mag.
Oliver pokiwał głową z uznaniem. Nie do końca znał zdolności tego Maga, i ogólnie nie rozumiał na czym ta cała ich magia polega, ale na pewno była przydatna.
- Sprytne. - rozejrzał się za swoim Dodgem który zaparkowany był dwa auta dalej - Chodźcie. - poczekał aż reszta się ruszy i pokierował ich w jego stronę.
Gdy znalazł się przy niebieskim z białymi pasami Dodge Viper SRT10, stanął przy bagażniku i otworzył go. Wyjął z niego czarną sportową torbę, zamknął bagażnik po czym podszedł do drzwi pasażera a po otwarciu ich usiadł na fotelu przodem do Michaela i Jeffa. Wyjął z torby odbiornik lokalizacyjny i go włączył.
-[i] Na jakiej fali nadaje?[/b] - spojrzał się na Swordicha.
Mag zrobił głupią z lekka minę.
- Tu też mam problem. Mechanicznie go zrobiłem.- Niezbyt z siebie zadowolony odpowiedział.
- Czyli równie dobrze może nie działać? W sensie że wyłączony lub nie naładowany? - Oli przeczesał włosy palcami - Możesz to jakoś sprawdzić? I na jakich nadaje?
- Zaczyna mnie to wszystko wkurwiać! Zaraz pozamieniam im broń w zabawki dla dzieci a gazrurki w tekturowe rupiecie a i motorom się oberwie.- Wysyczał przez zęby Swordich.
- Spokojnie, nie denerwuj się. Nie przyjechałem przecież nieprzygotowany. - znów sięgnął do torby i po chwili wyciągnął niewielki nadajnik GPS - To im podłożymy. - uśmiechnął się. - Trzeba teraz wybrać motor.
- Czekaj. Może jak będę nadajnik nastrajał, Twój wyłapie sygnał jego i będzie.- Zastanowił się Mag i popatrzył w stronę baru.
- Lub zrobię taki jak Twój by odbiornik działał też na nadajnik na motorze?- Zaproponował ni to do Rozjemców ni to do siebie.
- Próbuj. - Oliver podał urządzenie magowi.
- Dobra. Spróbuję.- Wziął od Oliego odbiornik i usiadł na ławeczce obok i bawiąc się śrubką na rzemieniu i znowu mamrocząc wzory jakieś poświęcił nad elektronicznym przedmiotem około dwudziestu minut.
- Mam!- Z uśmiechem na ustach podszedł do towarzyszy.
- Udało mi się i namierza go.- Powiedział dość konspiracyjnie rozglądając się wokół.
- Brawo. Jeszcze przydałoby się podrzucić ten - pomachał swoim nadajnikiem tak by samochody go zasłaniały - Na wszelki wypadek. A potem nudniejsza część. Obserwacja.
- Co do obserwacji mam pomysł. Masz jakiś komunikator? Byśmy się zgadali. Ja bym gdzieś zasadził się i obserwował z drugiej strony.- Zaproponował Michael mając już plan w głowie.
Oliver spojrzał się na Mike’a. “Nieźle kombinuje, może nie jest taki zielony jak na początku myślałem.”
- Jak mówiłem. Nie przyjechałem nie przygotowany. - uśmiechnął się do Michaela po czym znów sięgnął do torby.
Wyjął z niej trzy zestawy do komunikacji, ze słuchawkami dousznymi. Jeden rzucił Michaelowi, drugi podał Jeffowi. Swój włączył a słuchawkę włożył do ucha.
- Umiecie się tym obsłużyć?
- Tak. Parę godzin temu używałem podobnego w wieżowcu. Pewnie jak Wy.- Uśmiechnął się do Rozjemców.
- Dobra. Ja odjeżdżam i zaparkuje gdzieś indziej. Niebawem się odezwę jak zajmę jakąś pozycję.- Jak powiedział tak zrobił.
Oliver w tym czasie postanowił podłożyć swój nadajnik do jednego z motocykli przyjezdnych. Starał się podejść niezauważony, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Gdy zbliżył się w końcu do maszyn musiał tylko wybrać, poszukał najbardziej wyróżniającą się jednocześnie wydającą się odpowiednią dla gangera…. szkoda tylko że niezbyt wiedział jaka może się nadawać. W każdym bądź razie gdy w końcu jakąś wybrał podczepił do niej nadajnik tak by nie było go widać i by nie odpadł. Potem zostało już tylko czekanie i obserwacja.
 
Raist2 jest offline