Oli, Jeff, Michael
Był pierwszy, drink pojawił się po dłuższej chwili. Barman wydawał się zużyty. Brak mu było żwawości ruchów, a dopiero 15 była. Prawie połowę baru zajęli osobnicy w skórach. Zachowywali się swobodnie i głośno. Parę dziewczyn siedziało przy nich, ale też wyglądały na zmęczone.
Właśnie w drzwiach pojawi się Jeff, gdy barman postawił przed Olim setkę i powiedział:
- Tamten koleś powiedział, że to na drogę. - wskazał jedynego spokojnego niczym skała wśród skłębionych fal. Facet przyciągał wzrok, był jak Pułkownik. Nie podobny fizycznie, ale ten sam typ przywódcy.
Przez okno Jeff i Oli zobaczyli parkującego Michaela.
Michael zaparkował swojego Nissana 350Z.
Wysiadł z auta i rozejrzał się wokoło. Nic specjalnego nie zobaczył mimo odruchowego skanowania otoczenia. W końcu jego wzrok zatrzymał się na nowych Rozjemcach siedzących przy oknie i przyglądających się mu. Kiwnął głową na powitanie i potwierdzenie, że zauważył ich i ruszył do baru.
Swordich czuł zapach oceanu, który towarzyszył takim miejscom. Złapał palcami swój kieł rekina wiszący na rzemieniu u szyi i wszedł do pubu na plaży. Rozejrzał się szybko po ludziach oczywiście skanując by wykryć nadnaturali.
Podszedł do Oliego i Jeffa. Zamówił delikatnego owocowego drinka i usiadł na jednym z wysokich, barowych krzeseł.
- Witam. Co tam?- Zapytał odwracając się do obserwatorów.
- Nie furą?- Dodał zauważając sete przed Olivierem.
- Mnie to nie przeszkadza. - wyszczerzył zęby do Michaela Jeff, pociągając drobny łyczek ze szklanki z whisky.
- Trochę się ciągnąłeś po mieście. - zauważył, jakby od niechcenia sondując obydwu towarzyszy. Chciał sprawdzić, cóż siedzi w ich umysłach…
“Jest i Mike, pewnie to on dał cynk Jeffowi. Ale dobrze, w razie czego nie będę sam.” pomyślał na widok Michaela. Wstał z krzesła i uścisnął magowi dłoń jak zrobił to wcześniej ze Slatter’em. Wyglądał jakby wcześniejsze złe spotkanie nie miało miejsca, miły, spokojny, pogodny. Jego głowę zaprzątały też myśli o Amber, jego 14 letniej córce, miał nadzieję że uda mu się wpaść do domu na kolację chociaż.
- To nie moje. - Oliver odsunął od siebie setę -
Mały prezent pożegnalny od tamtego gościa. - skinął ledwo widocznie w stronę głośnej grupy. -
Mam nadzieję że nas stąd nie wyrzucą przed skończeniem drinka. - uśmiechnął się lekko.
- Sprawdzę ich. - mruknął cicho telepata, rozszerzając swoją świadomość na obce umysły... dyskretnie. Nie miał zamiaru nikogo atakować, jedynie wyczuć ich nastroje.
Jeff wyczuł radość i zabawę, wymieszaną ze zrezygnowaniem. Tak jakby ktoś ową rezygnację przykrył cienką warstwą radości. Świadomie nikt nie wiedział o tym, ale mózgi najwyraźniej buntowały się wobec obcej ingerencji.
Slater szybko wycofał się, czując bunt w obcym umyśle. Ściszył głos i powiedział:
- Są zrezygnowani, ale próbują to przykryć radością. Jakieś pomysły? - spojrzał na Michaela i Oliego. Musiał przyznać sam przed sobą, że nie spodziewał się zastać myśli tego typu w głowie “Playboya” - a już na pewno nie myśli o córce. Wzruszył ramionami i przyjrzał mu się raz jeszcze, sącząc whisky.
Oliver również nie podnosił zbytnio głosu, żeby nie wychodził poza ich trójkę.
-
Nie ma sensu nawet próbować z nimi gadać. - wymownie spojrzał na setkę przed nimi -
Ja proponuję to co zwykle się robi w podobnych sytuacjach. Cicha obserwacja. Mam w aucie sprzęt, od początku miałem taki zamiar. - wypił łyk Malibu.
Michael w tym czasie robił skan całego otoczenia. Ludzi i być może nieludzi w pomieszczeniu. Szukał broni i innych nietypowych rzeczy w otoczeniu. z Grubsza słuchał rozmowy Rozjemców i po chwili skończył.
Poza strzelbą za barem, tylko osobnicy w skórach byli uzbrojeni. Co dziwne. Oprócz broni palnej mieli też gazrurki, kastety i inne drobiazgi.
- Uzbrojeni jak na wojnę.- Powiedział szeptem do towarzyszy.
- Może policję wezwać by ich sprawdziła?- Uśmiechnął się wrednie do Oliviera i Jeffa.
-
Dobre. Ale zbyt ryzykowne. Jesteśmy jedyni w barze z trzeźwym umysłem, od razu będę wiedzieli kogo później szukać. Nie wydawali się zbyt przyjacielscy z tego co wiem, a mamy się dowiedzieć co chcą. Jak dla mnie sprawę trzeba załatwić po cichu. A Ty Jeff jakbyś chciał to rozegrać? - przeniósł wzrok na drugiego “kumpla”.
- To są te typy. Poznaje kilku ze zdjęć od Steva.- Dodał po chwili.
- Podejść i w prost spytać czego tu szukają.- Powiedział Swordich bezogródek do Oliviera.
- Nie są przyjacielscy to i my nie musimy? Tu nie kurort dla nadnaturali.- Oświadczył stanowczo.
-
A szkoda że nie. Drinki za darmo, szwedzki stół, leżaki, palmy. - uśmiechnął się do reszty -
Jesteś pewien że chcesz próbować? Są uzbrojeni, pewni siebie, jak widać tutejsza władza nie bardzo wzbudza u nich pełny respekt. No i mają w tej chwili przewagę liczebną i do tego przeszkolenie na poziomie wojskowym. W końcu drodzy najemnicy. - Był taki ostrożny ponieważ bał się, i nie tyle o siebie, a o to co się stanie z jego córką jakby co, niby Kojot miał jej wtedy pomóc, a i Allison i ich matka by się nią zaopiekowały. Lecz ciągle...
- A kto powiedział, że trzeba się z nimi tłuc? Pogadać i jak będą współpracować to dobrze. Jak nie to dosrać im. To nie Afganistan czy Irak. Tu cywile itd. Nasłać na nich ludzkie władzę i niech ich rozbroją.- Michael zawzięcie chciał przysrać cwaniakom. Chciał załatwić sprawę i trochę był zniecierpliwiony.
-
Gdyby to było takie proste. Problem polega na tym że ludzie jako przypadkowe ofiary nawet nas, garou mniej obchodzą, a oni z ludźmi nie mają nic wspólnego. Ale spoko, idź pogadać, będę trzymał kciuki. - zażartował z uśmiechem. -[i] Nie mogę ci zakazać czy wydawać rozkazów, w tej grupie każdy jest równy. Ja swoje zdanie powiedziałem ale niech wygra demokracja. Ale może, skoro są najemnikami, to etyka pracy im nie pozwoli nas powystrzelać, byłoby miło. To idziemy?
- Oli. Palnij się w głowę.- Michael aż się skrzywił.
- To nie dziki zachód. Ja nie idę na pięści do nich. Groźby mogą być , ale do walki raczej nie sądzę by doszło w biały dzień. Za wiele osób wie, że tu są.- Michael podsumował.
- Dobra. Nie ma na co czekać.- Michael oderwał się od blatu i spokojnym krokiem ruszył do tego co siedział i ich obserwował.
- Witam.- Przywitał się z siedzącym spokojnie i dość ciepło.
- Chciałbym wiedzieć jak mija czas w naszym pięknym Miami i co państwa sprowadza do naszego miasta.- Michael mówił dość radośnie i przyjacielsko, ale dało się wyczuć zawziętość w głosie, której nie ukrywał do końca.
“
Dziki zachód może i nie, ale żeby wszcząć burdę czy nas powystrzelać to im nie będzie w tym przeszkadzało, tym bardziej że nie będą się tu osiedlać. Chyba nie robi w tym długo.” pomyślał Cole.
-
Ależ sztywniak. - Oliver powiedział sam do siebie patrząc się za odchodzącym Michaelem. -
Jeff, szykuj się na imprezę. Tacy jak oni nie zostawiają świadków i nie boją się zadzierać z innymi. Mam nadzieję że masz jakąś spluwę? I módl się żebym się mylił. - Oliver obserwował przebieg całej sytuacji, gotowy na jakiekolwiek działanie, żałował teraz że broń zostawił w aucia, nie miał zamiaru wszczynać burdy, nie z małą armią, dlatego jej nie brał.
- Alez wy nudni jesteście - odparł tamten - wygraliście, ok. Jutro nas już tu nie będzie. Jeśli to wszystko nie przeszkadzaj nam cieszyć się klimatem tego miejsca.
Mag był w lekkim szoku, ale trybiki od razu zaczęły mu pracować. Elfiaki miały dziś pewnie robotę i tak ochoczo chcą się teraz nas pozbyć. Pewnie niebawem pojawi się zleceniodawca lub ktoś.
- Cieszy mnie to bardzo, że wreszcie chce Pan z nami jakoś współpracować.- Uśmiechnął się życzliwie.
- Sam Pan wie jakie to niemiłe uczucie jak ktoś wchodzi do domu i ani się nie przedstawi i nawet nie spyta czy może.- Mag zaczynał grać na czas. Ciekawiło go czy i jak na to zareaguje. Coś czuł, że zależy im na pozbyciu się ich by nie przeszkadzali.
- Nie wiem jakie to uczucie - odparł tamten - nie mam domu.
Spojrzał na barmana.
- Barman jeszcze dwie setki dla tych panów, na mój koszt. - spojrzał znowu na maga i powiedział. - To na drogę.
Michael zdał sobie sprawę, że jest w centrum uwagi, dziesięć par oczu wpatrywało się w niego wyczekująco. A jedyna dziewczyna z ekipy, poznał to po skórach w które była ubrana, uśmiechała się do niego leciutko. Ale i smutno.
- Nie piję. Prowadzę.- Wystawił delikatnie dłoń by podkreślić delikatną odmowę.
- Pewnie to lubisz, więc nie będę cię odrywał od tego zajęcia.
- Mam nadzieję, że nie zostawicie złych wspomnień po sobie i wszystko będzie dobrze między nami.- Dodał prostując się.
- Dacie jakies namiary na siebie jakbym chciał Waszej pomocy kiedyś uzyskać?- Spróbował jeszcze ostatni raz.
- Szukaj nas na końcu tęczy - odparł tamten z kamienną twarzą, ale jego podwładni rykneli śmiechem.
[i]- Rzadko ostatnio pada w tych stronach i ciężko z tęczą.-[\i]Michael popatrzył się na śmiejących z wyrazem dezaprobaty.
- Skoro tak bardzo wam moja osoba przeszkadza to nie będę się naprzykrzał. Tylko jeszcze jedna sprawa.- Pochylił się i spojrzał prosto w oczy.
- Po co przyjechaliście do miasta?- Nie liczył na odpowiedź, ale skoro jutro wyjeżdżają to może coś powie. W końcu nadzieja matką głupich.
- To sprawa osobista - odpowiedź nadeszła po chwili.
Michael wyprostował się i spojrzał na jedyną dziewczynę i mrugnął do niej mając ciepły uśmiech na twarzy. Ruszył do kompanów po chwili którą poświęcił na przeleceniu wzrokiem po pozostałych elfach. Idąc patrzył w oczy Rozjemcom. Miał nadzieję, że wyczyta w nich czy usuwają się czy jeszcze na coś liczą.
Oliver dokończył drinka, wypił setkę jakby to była woda, po czym wyjął portfel z którego wyciągnął jeden banknot, 50$ i położył go pod swoją szklanką.
-
Zbieramy się? - spytał się ogólnie zakładając czarne okulary.
Michael stanął na wprost okna przez które widział jednego z elfów, z którym niedawno rozmawiał. Udawał, że rozmawia z Olivierem. Jednak tak naprawdę przez dłuższą chwilę starał się z jednej części garderoby takiej jak guzik czy suwak zrobić nadajnik. Nie było to łatwe, ale miał czas.
Gdy wyszli z baru i odeszli kawałek w stronę parkingu Oliver zagadał wciąż nie patrząc się na chłopaków.
-
Co sądzicie? Jak dla mnie to trzeba ich jeszcze poobserwować. Tym razem jakbyśmy mogli to bym wolał dyskretnie. Słuchaj Mike, przyznaję, miałeś tam rację a ja się myliłem, nie odstrzelili nam jaj. I cieszę się z tej pomyłki. Chociaż…. - odwrócił się do Swordicha.
Oliver przyglądał się Michaelowi który zaczął mamrotać coś pod nosem intensywnie wpatrując się przy tym w szefa najemników.
-
Co robisz? Wszystko dobrze? Zatwardzenia dostałeś po rozmowie z nim czy jak, a może powiedziałem coś nie tak? - zażartował uśmiechając się przyjacielsko do Maga.
Michael wpatrzony w szefa cały czas czarował udając, że coś mówi do towarzyszy. Już trwało to z dziesięć minut i Jeff oraz Olivier trochę się niecierpliwili.
Michael po skończeniu misternego urządzenia odwrócił sie do Oliviera.
- Gotowe.- W końcu powiedział mag po długim mamroczeniu dziwnych wzorów chemicznych i rozwiązań matematycznych. Swordich wsiadł do Nissana i otworzył laptopa. Klikał, stukał i próbował wyłapać nadajnik by móc go namierzyć. Niestety ni w ząb nie potrafił. Próbował na różne sposoby aż w końcu nie pozostało mu nic innego jak prosić o pomoc kogoś mądrzejszego.
- Nadajnik mu zrobiłem w guziku. Teraz będziemy wiedzieć gdzie są.- Uśmiechnął się, lecz po chwili zmarkotniał.
- Scheise! Nie zrobiłem odbiornika.- Przyznał się do błędu mag.
Oliver pokiwał głową z uznaniem. Nie do końca znał zdolności tego Maga, i ogólnie nie rozumiał na czym ta cała ich magia polega, ale na pewno była przydatna.
-
Sprytne. - rozejrzał się za swoim Dodgem który zaparkowany był dwa auta dalej -
Chodźcie. - poczekał aż reszta się ruszy i pokierował ich w jego stronę.
Gdy znalazł się przy niebieskim z białymi pasami Dodge Viper SRT10, stanął przy bagażniku i otworzył go. Wyjął z niego czarną sportową torbę, zamknął bagażnik po czym podszedł do drzwi pasażera a po otwarciu ich usiadł na fotelu przodem do Michaela i Jeffa. Wyjął z torby odbiornik lokalizacyjny i go włączył.
-[i] Na jakiej fali nadaje?[/b] - spojrzał się na Swordicha.
Mag zrobił głupią z lekka minę.
- Tu też mam problem. Mechanicznie go zrobiłem.- Niezbyt z siebie zadowolony odpowiedział.
-
Czyli równie dobrze może nie działać? W sensie że wyłączony lub nie naładowany? - Oli przeczesał włosy palcami -
Możesz to jakoś sprawdzić? I na jakich nadaje? - Zaczyna mnie to wszystko wkurwiać! Zaraz pozamieniam im broń w zabawki dla dzieci a gazrurki w tekturowe rupiecie a i motorom się oberwie.- Wysyczał przez zęby Swordich.
-
Spokojnie, nie denerwuj się. Nie przyjechałem przecież nieprzygotowany. - znów sięgnął do torby i po chwili wyciągnął niewielki nadajnik GPS -
To im podłożymy. - uśmiechnął się. -
Trzeba teraz wybrać motor. - Czekaj. Może jak będę nadajnik nastrajał, Twój wyłapie sygnał jego i będzie.- Zastanowił się Mag i popatrzył w stronę baru.
- Lub zrobię taki jak Twój by odbiornik działał też na nadajnik na motorze?- Zaproponował ni to do Rozjemców ni to do siebie.
- Próbuj. - Oliver podał urządzenie magowi.
- Dobra. Spróbuję.- Wziął od Oliego odbiornik i usiadł na ławeczce obok i bawiąc się śrubką na rzemieniu i znowu mamrocząc wzory jakieś poświęcił nad elektronicznym przedmiotem około dwudziestu minut.
- Mam!- Z uśmiechem na ustach podszedł do towarzyszy.
- Udało mi się i namierza go.- Powiedział dość konspiracyjnie rozglądając się wokół.
-
Brawo. Jeszcze przydałoby się podrzucić ten - pomachał swoim nadajnikiem tak by samochody go zasłaniały -
Na wszelki wypadek. A potem nudniejsza część. Obserwacja. - Co do obserwacji mam pomysł. Masz jakiś komunikator? Byśmy się zgadali. Ja bym gdzieś zasadził się i obserwował z drugiej strony.- Zaproponował Michael mając już plan w głowie.
Oliver spojrzał się na Mike’a. “Nieźle kombinuje, może nie jest taki zielony jak na początku myślałem.”
-
Jak mówiłem. Nie przyjechałem nie przygotowany. - uśmiechnął się do Michaela po czym znów sięgnął do torby.
Wyjął z niej trzy zestawy do komunikacji, ze słuchawkami dousznymi. Jeden rzucił Michaelowi, drugi podał Jeffowi. Swój włączył a słuchawkę włożył do ucha.
-
Umiecie się tym obsłużyć? - Tak. Parę godzin temu używałem podobnego w wieżowcu. Pewnie jak Wy.- Uśmiechnął się do Rozjemców.
- Dobra. Ja odjeżdżam i zaparkuje gdzieś indziej. Niebawem się odezwę jak zajmę jakąś pozycję.- Jak powiedział tak zrobił.
Oliver w tym czasie postanowił podłożyć swój nadajnik do jednego z motocykli przyjezdnych. Starał się podejść niezauważony, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Gdy zbliżył się w końcu do maszyn musiał tylko wybrać, poszukał najbardziej wyróżniającą się jednocześnie wydającą się odpowiednią dla gangera…. szkoda tylko że niezbyt wiedział jaka może się nadawać. W każdym bądź razie gdy w końcu jakąś wybrał podczepił do niej nadajnik tak by nie było go widać i by nie odpadł. Potem zostało już tylko czekanie i obserwacja.