Świątynia – Micha, Szept, Salvador, Amna, Nikolai Widząc Lenę, Szept odjęła palce od brzegu maski i opuściła rękę, przenosząc na właścicielkę czerwonej grzywy już spokojny wzrok. Cóż, Marco jak to Marco. Najwyraźniej było mu obojętnym która znalazła się u niego na górze. Czarnowłosa spojrzała w stronę drzwi i jeszcze raz na torbę z Lekarstwem w ręce Salvadora
- Mamy robotę - rozległ się jej syczący szept, sugerujący, że i ona nalega, by się stąd wynieśli i to bez dyskusji.
Amna na chwilę poczuła ulgę słysząc kroki. Naprawdę miała nadzieję, że zaraz zza drzwi wyłoni się Keiko. Gdy zamiast tego stanęła w nich ruda kobieta i to chyba w nienajlepszym nastroju wszystkie obawy powróciły.
Mieli się oddalić, zostawić tu Keiko? Kim była ta kobieta. Czy jej słowa oznaczały, że Marco zmienił zdanie, a jeśli tak to co zrobi z Keiko.
- Kim jeste… - zaczęła mówić cicho gdy do pokoju wbiegł tamten brzydal. To on był wtedy z Michą…
- Jeden z nas? Robin? - Spojrzała pytająco na ich “opiekunów”.
Nikolai zarzucił sobie topór na ramię. Ścisnął mocniej dłoń Amny, gdy ta zaczęła mówić. W tej chwili nie było dobrej decyzji. Coś podpowiadało mu, że Keiko sobie poradzi.
- Chodźmy to sprawdzić - powiedział w stronę Gluta.
- Jasne. - przytaknęła Micha i ruszyła za facetem.
Korzystając z zamieszania, Salvador nachylił się do Szept, tak blisko, że prawie dotknął ustami jej ucha.
- Mamy inny problem. Doktor uciekła. I ktoś jej pomógł. Trzeba ją znaleźć, nim dzieciaki na nią trafią. Chodź ze mną.
Amna obejrzała się na Nikolaja, przysunęła się niemal stykając się z nim ciałem.
- A co z Keiko… - Jej szept był cichy, miała nadzieję, że przy tym zamieszaniu usłyszy ją tylko chłopak. - A co jeśli to nie Robin? Zostawiamy ich tutaj?
Szept była przekonana, że udanie się sprawdzić co to za ‘jeden z nich’ jest również dobrą opcją. Natomiast w momencie kiedy Salvador poinformował ją o tym jakże problematycznym szczególiku, czarnowłosa wyprostowała się i zwróciła głowę w jego stronę, tak że gdyby nie maska to by się zetknęli nosami
- Żartujesz sobie? - zapytała szeptem Szept, ale widząc jego minę tylko zmrużyła oczy. No to syf… Należałoby o tym wspomnieć Marco, ale był teraz zajęty. Szept zaraz zastanowiła się, po czym skinęła głową na Michę
- To powiedz jej, żeby zajęła się tymi tu. Trzeba będzie skoczyć i ogarnąć kto mógł co widzieć. - odpowiedziała Salvadorowi i podparła biodra rękami. A już miało być tak kolorowo. Mieli świętować i cieszyć się Lekarstwem. Szept prawie uwierzyła, że może być spokojnie, ale jednak te minimalne procenty na porażkę pozostały i okazywały się być powoli tym bardziej prawdopodobnym scenariuszem. Czekała aż mężczyzna zadziała, w końcu nie byłoby za dobrze, gdyby to ona się głośno odezwała, nawet jeśli tylko w informacji, że ‘wychodzą’. |