Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-12-2016, 20:11   #35
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Duchowny słysząc odpowiedź inżyniera aż krzyknął.
- Ha! “Problemy techniczne”! Toż ciągle wam powtarzałem! Wszyscy tu pomrzemy! - rzucił z przejęciem, unosząc oskarżycielsko palec. Wyglądało na to, że początkowo chciał wskazać nim szlachciankę, ale coś w jej postawie i minie go onieśmieliło i tylko zawinął nim szeroki łuk, sugerując, że co prawda srogo oskarża, ale nikogo konkretnego. Tak, czy inaczej w jego oczach pojawił się strach.
- Gadałem przecie, że wcześniej, czy później wedrze się tu Pustka i odbierze nam żywota! A teraz nie mamy nawet jak uciec! Uwięzieni! W tej czarnej norze, na martwej kuli, gdzieś w bezkresie nicości, nasze dusze po wsze czasy będą błąkać się... ! - wyraźnie zaczynał się rozkręcać i popadać w panikę. Może była to jakaś odmiana klaustrofobii, a może po prostu strach przed całym tym miejscem.
- Wielebny... - powiedziała miękko Jessica zbliżając się do niego i unosząc dłoń uspokajającym gestem. - Proszę usiąść, naprawy już trwają, jesteśmy tu bezpieczni.

Nadal czerwony z przejęcia duchowny tylko prychnął, jednak wyraźnie dał się udobruchać i usiadł ciężko na obitej drogą tkaniną ławie.
- Stantonie, jakbyś mógł - Jessica wskazała niewielki barek i stojące przed nim kryształowe szklanice. Widząc ten gest kapłan wyraźnie się rozchmurzył.
- No chyba że tak... - wydukał pod nosem. - Tylko tam chłopcze nie przesadzaj z polewaniem! Na duchownej służbie jestem! W ascezie się srogiej ćwiczę! - zapewnił, choć jego mina wyrażała zupełnie coś innego.

W końcu, po paru chwilach z trunkiem wyraźnie się uspokoił i służba była w stanie odprowadzić go do jego pokojów.
- No... - rzucił na pożegnanie, z wyraźnymi wypiekami na policzkach i głupawym uśmieszkiem pod wąsami. - Tedy... chłopcze złoty... no... co ja tam? A tak... - zatoczył się i służący ledwo podtrzymał jego przechylającą się na bok masę. - Jakby nam się jednak nie zemarło to... to... - zawiesił się, unosząc palec i spoglądając na niego z zaciekawieniem... - to co ja rzec chciałem? A... no odwiedź mnie tam no... - chciał wskazać jakiś konkretny kierunek, ale słabo mu to wychodziło.
- Wielebny diakon, gdy akurat nie wizytuje u nas w posiadłości mieszka wraz z innymi gośćmi rodu w specjalnym habitacie niedaleko Węzła. - pomogła mu dyplomatycznie Jessica.
- Że co? - zdziwił się. - A no tak! To właśnie rzec chciałem... chyba.

- Odwiedzę wielebnego jutro- skinął głową Stanton na pożegnanie. Gdy wielebny odszedł sam nalał sobie niewielką porcję szlachetnego trunku. Głęboko przy tym wzdychając.
- Musimy się naradzić Jess, by tak poprowadzić rozmowę z twoją mamą… Żeby nas nie rozdzielono. Też wolałbym cieszyć się tobą i nami teraz… ale jak rzekłaś... Człowiek nie tylko szlachcic, rzadko ma okazję robić na co ma ochotę. Jeśli teraz odrobimy dobrze naszą pracę, przyjdzie nam się cieszyć sobą długie lata. Zacznijmy od podstaw. Co to za awarie? I może opowiedz mi coś o waszym rodzie? Im więcej szczegółów tym lepiej. - podszedł do spraw rodu niczym do skomplikowanej maszyny. Im więcej się dowie o tym co robi owa machina, z jakich części się składa… o mocnych i słabych jej stronach… Tym łatwiej mu będzie coś w niej ulepszyć. Pokazać, że będzie przydatnym w niej trybikiem. Nowym poszerzającym jej funkcje.


Aleksiej

Zamknął wszystko, założył pas i wcisnął włącznik. Świat wokół niego mignął i... Duchowny z zaskoczeniem zauważył, że nie widzi swojej ręki trzymającej lampę. Spojrzał w dół, nie widział też swojego torsu i nóg. No dobrze... gdy się poruszał widać było jakby zamglenie w miejscu gdzie był, ale i tak było to... niesamowite! Do tej pory słyszał tylko plotki o istnieniu tego typu technologii. Niestety, po niewiele więcej niż minucie cień, którym się stał, zaczął nieregularnie migotać, a urządzenie się wyłączyło. Po następnych paru chwilach jednak znowu zaskoczyło zasilanie i zabłysła dioda gotowości.

I wtedy… Na zewnątrz na korytarzu usłyszał chrapliwy oddech i nieregularny zgrzyt, który brzmiał jakby ktoś po nierównej kamiennej podłodze sunął za sobą jakiś kawał żelastwa. Kimkolwiek był obcy, zbliżał się w kierunku pomieszczenia, w którym znajdował się Eskatonik.

Serca zabiło Aleksiejowi mocniej. Nacisnął guzik na pasie niewidzialności i szybko poszukał schronienia za jakimś pudłem w kącie. Technologia którą odkrył była niepewna, a on nie chciał ryzykować. Kucnął i wyjrzał zza swego schronienia, obserwując nadchodzącego człowieka.

Nie mylił się, ciężkie kroki i niepokojące metaliczne szuranie skierowały się prosto do pokoju, w którym się znajdował. Być może ze względu na świecącą się lampę, a może ze względu na rozbrzmiały tam wcześniej dźwięk spadających sprzętów...

Eskatonik wstrzymał oddech. Do środka wsunęła się potężna sylwetka znanego mu już Brata Miguela. Lecz mężczyzna, którego teraz widział przed sobą nie miał już w sobie tej zimnej obojętności i pewnego siebie spojrzenia świętego fanatyka. Wyglądał jakby był zakładnikiem szalejących w jego głowie głosów. Jego przekrwione oczy omiotły wnętrze, wyszeptał coś nerwowo do siebie, jego powieka mrugnęła w jakimś dziwnym bolesnym tiku, który spowodował też skurcz ściągającego się ramienia.

W końcu wielkie ciało zakonnika wcisnęło się do pokoju całe, odcinając Aleksiejowi jedyną drogę ucieczki. W świetle lampy, którą Eskatonik postawił na podłodze zabłysło żelastwo, które Avestianin ciągnął za sobą. Nie wiedział, co to wcześniej było, ale ostre nieregularne zadziory ochlapane były posoką, gdzieniegdzie dało się dostrzec resztki czegoś, co mogło być tkankami wcześniejszych ofiar. Czas uciekał nieubłaganie, Eskatonikowi wydawało się, że tajemniczy artefakt już zaczyna migotać, że zaraz wyłączy się odsłaniając Eskatonika i...

Miguel wyszeptał coś niezrozumiałego do głosów siedzących w jego głowie, omiótł jeszcze raz przekrwionymi oczami wnętrze, po czym z frustracji zawył jak pozbawione posiłku zwierzę i uderzył potężnym, okrwawionym żelastwem prosto w hałdę artefaktów, które rozprysły się z hukiem na wszystkie strony.

Aleksiej sprawność d20(+3 poziom trudności)= 11 porażka


Eskatonik nie zdążył uniknąć, plastikowa skorupa jakiegoś wyświetlacza uderzyła prosto w jego ukrytą polem maskującym sylwetkę, omal nie powalając go na ziemię. Miguel warknął i spojrzał w jego stronę. Czyżby zauważył, że przedmiot zatrzymał się na niewidzialnej przeszkodzie? A może Aleksiejowi tylko wydawało się, że udało mu się powstrzymać przed krzykiem i zwalisty opętaniec coś usłyszał?

Miguel percepcja d20(-2 głosy w głowie -3 pole maskujące -2 mrok + 2 lampa) = 10 porażka


Nie. Odwrócił się gniewnie i przecisnął swoje wielkie cielsko znowu przez drzwi na korytarz na zewnątrz. Ciągle nerwowo szeptał, warczał i wył z poirytowania. Wydawało się, że trochę się oddalił, ale Aleksiej był niemal pewien, że nadal był gdzieś tam w jednej z odnóg korytarza, jakby coś w jego chorej głowie podpowiadało mu, że w okolicy znajdzie ofiarę. Tymczasem dostrzegł też, że i lampa została ugodzona rozrzuconymi przedmiotami, przewróciła się i wypłynęła z niej większość oleju, już mrugała i pewnym było, że niebawem zgaśnie.

Eskatonik powoli i na paluszkach zaczął się przemieszczać po pokoju. Na dobry początek w starcie artefaktów pragnął znaleźć jakąś latarkę czy inne źródło światła. Zaczął też zastanawiać się nad sytuacją, w której się znalazł - jak na świątobliwych Avestian było tu dużo ludzi opętanych przez demony, w tym co najmniej jeden mnich i być może potężny Miguel. Nie wiedział co to wszystko znaczy, ale podejrzewał, że rozwiązanie tej zagadki pomogłoby mu w obecnej sytuacji - nie wspominając o tym, że jako kleryk miał obowiązek walczyć z duchowymi siłami zła.

Teraz, gdy pozbawiona oleju lampa dawała już tylko słabe, gasnące światło bardzo ciężko było dostrzec cokolwiek wśród góry porozrzucanych gratów, dodatkowo Miguel pałętał się na tyle blisko, że mogło go zaalarmować nawet ostrożne grzebanie w strzaskanych urządzeniach, w których często poruszało się sporo naderwanych części. Ryzyko dalszego przeszukiwania drogocennego składu artefaktów było ogromne.

Zajęty intensywnymi przemyśleniami Eskatonik prawie podskoczył, gdy na zewnątrz rozległ się bolesny, pełen chorej frustracji ryk opętanego zakonnika.
- NIEEEEE!!! - zawył boleśnie aż zadudniło w korytarzach. Z tego, co Aleksiej słyszał miotał się po jednym z pobliskich korytarzy, szlochał, warczał i syczał zarazem. A potem znowu zamilkł... Dało się słyszeć tylko sapanie i jego ciężkie powolne kroki. Chyba był na tyle daleko, że dało się zaryzykować ucieczkę w inną odnogę korytarza.

I wtedy Aleksiej poczuł coś dziwnego w swojej głowie. Przyłapał się na tym, że nieświadomie zamknął oczy, jego myśli zaczęły odpływać... Wszystko wokół niego zrobiło się spokojne, odetchnął z ulgą i pozwolił by... NIE!

Aleksiej teurgia d20 (+2 miał już wcześniej do czynienia z energią)= 12 sukces!


Na szczęście miał doświadczenie z nieczystymi mocami, zmobilizował wszystkie pokłady siły woli i odepchnął od siebie złowrogi wpływ. W tym momencie bardzo przydałyby mu się słowa rytualnej modlitwy, którą poznał w swoim zakonie, ale wymagała ona wypowiedzenia słów na głos, silnym donośnym głosem, a nie mógł sobie na to teraz pozwolić. Czuł jednak, że cały czas miał do czynienia z tą samą złą potęgą, której namiastkę poczuł pierwszy raz przy spętanym opętańcu, którego (chyba?) zgładzono w jego obecności. Co tam się właściwie stało? Nie pamiętał dokładnie, gdy go powalono jego zmysły odpłynęły... ale. Czy słyszał tam krzyki nie tylko opętańca? Nie był pewny. I czym było urządzenie na piersi opętanego inkwizytora?
 
Tadeus jest offline