Duncan O’Malley
-
”Kryształkiem”? Co mnie obchodzą twoje wizyty po dzielnicach cze….Czekaj. Czy ty mówisz o tym, o czym ja myślę? – Zapytała Kate. –[i] Opowiedz mi więcej. –[i] Zażądała stanowczo. Kiedy Duncan już powiedział jej tyle, ile uznał za stosowne, namyśliła się. –
To nam daje dobrą szansę. Podam Lucienowi informację o tym, że nocami po mieście grasuje więcej Kryształów niż tylko mój brat. Powiem gdzie go widzieliście. Będzie mniej ludzi w laboratorium. Obiecaj mi tylko, że zdołasz zrealizować nasz plan dzisiaj. – Wyłożyła swój nowy pomysł. –
Swoją drogą, podaj mi gdzie jesteś, podeślę wam kogoś do pomocy.
-
Sugara zostaw mnie. Pamiętaj jak się umawialiśmy. Ty zdejmiesz tłuściocha pana J z mojego brata a potem będziesz wiedział o Sugarze więcej, niż byś chciał. – Odpowiedziała twardo, gdy Duncan zaczął się o niego dopytywać. –
A tak apropo, jak tam Remi?
Jakiś czas później w umówionym miejscu po Duncana przyjechał samochód. Wysiadł z niego
punkowiec z blizną, ten sam, który nie tak dawno temu mu przywalił i powiedział, gdzie szukać Sugara.
-
Alasdair. Mam ci pomóc z robotą. – Wyciągnął rękę do chłopaka. –
Żadnego mieszania w głowach tym razem? Phoebe Duncan
Chłopak nie opierał się długo. Może sprawiła to nieproporcjonalna do wieku siła ciosów Phoebe. Może zawziętość z jaką je zadawała. A może zwyczajnie jej sadyzm. W każdym razie, niedoszły zamachowiec się rozpłakał. Nie wymagało wiele aby zmusić go do mówienia.
-
A-Alan! – Załkał. –
C-Clare powiedziała, że jeśli to zrobię, to namówi rodziców aby opłacili operację mojej siostry! – Te słowa zaskoczyły Phoebe na tyle, by lekko rozluźniła uścisk, jednak gdy Alan próbował się wyrwać, przycisnęła go z powrotem bez większego trudu. Kolejny cios przypomniał mu gdzie jego miejsce. Pod takimi naciskami nie pozostało nic innego, tylko kontynuować wyjaśnienia. –
Nie może chodzić…moja siostra, znaczy się. Kręgosłup. Uszkodziłą w wypadku. Tylko jeden chirurg na świecie potrafiłby jej pomóc. Ale nigdy by nas nie było na niego stać! Clare powiedziała, że jeśli wezmę kwas z pracowni chemicznej i cię nim obleję, to pokryje jego honorarium! Kiedy tu szedłem myślałem tylko o tym, że Steph będzie znowu biegać!
Nim Phoebe miała czas powiedzieć coś więcej, drzwi do kabiny otworzyły się.
-
Co tu się wyprawia?! – Zawołał zdezorientowany doktor Amir, nauczyciel nauk ścisłych. –
Młoda damo, w tej chwili puść tego chłopca!
-
Proszę ją zabrać! To jakaś wariatka! – Zaczął krzyczeć Alan. Nie musiał się specjalnie wysilać, aby brzmieć na przerażonego.
Jimmy Deep
-
Nie, spokojnie. Nie będziesz musiał opuszczać nawet miasta. – Powiedziała Michele. –
Ta bliska mi osoba jest tutaj, Mordred owinął ją…jego sobie wokół palca. Kupił te wszystkie bajeczki tego drania i podąża za nim jak piesek. Kiedy naszły mnie wątpliwości, próbowałam go przekonać, ale nadaremno. Nie wierzy, by „pan Mordred” mógł być draniem. – Jej spojrzenie stwardniało. Zacisnęła dłoń w pieść i trzymała tak przez chwilę. Gdy w końcu rozluźniła palce, Jimmy zauważył, że zacisnęła je aż do krwi. Wytarła szybko dłoń w serwetkę i kontynuowała.
-
Potrzebuję, by ktoś pomógł mi znaleźć jakieś brudy na Mordreda. Coś co obnaży go jako kłamcę i bandziora, którym jest. Do tego jesteś mi potrzebny. – Jej głos stwardniał, był teraz ostry i zimny jak stalowy nóż. –
A co do teczki, to są tam haki na wszystkich szefów mafii. Morderstwa, narkotyki, handel bronią. Wszystkie ciemne sprawy w jakich maczają palce. Nazwiska przekupionych polityków i gliniarzy. Każdy większy gangster ma taką, wszystko co można wykorzystać przeciwko rywalom, gdyby zaczęli sprawiać za wiele kłopotów. Nawet ich nie używają, bo ten drugi koleś pewnie ma z kolei haka na ciebie. Chodzi o to by ją mieć i by tamten koleś wiedział, że ją masz. Takie zabezpieczenie. Gdyby zawartość tej naszej wypłynęła, posypałyby się głowy na wszystkich szczeblach. Zapanowałby chaos. A wtedy Mordred mógłby zacząć tę swoją rewolucję.
Milczała przez chwilę, pozwalając Jimmy’emu przetrawić te informacje.
-
Nie wiem jak mogę ci udowodnić, że to nie sztuczka albo jakiś plan Mordreda. – Powiedziała w końcu. –
Widać będziesz mi musiał za. – Przerwała. Spojrzała nerwowo w stronę drzwi. –
Jest tu jakieś tylne wyjście? – Przeniosła wzrok z powrotem na Jimmy’ego. W jej oczach gościł strach.