Splamiony
Kiedy zrównałeś się z Latilien, ona patrzyła w kierunku jeziora. Zaiste piękny widok się rozciągał przed wami. Zauważyłeś, że dziewczyna ukradkiem spogląda na Ciebie.
- Nic nie musisz mi tłumaczyć. Znałam już takich jak Ty, szlachciców skazanych na banicję albo szlachetnych banitów broniących słabszych. Nie pierwszego jegomościa w masce spotykam. Każdy z was ma na coś na sumieniu, jakąś skazę z przeszłości, która próbuje odkupić. To znaczy zdarzają się też tacy którzy noszą maskę tylko z powodów czysto praktycznych. -
Latilien uśmiechnęła się do Ciebie, odruchowo odpowiedziałeś jej szczerym uśmiechem, chociaż nie mogła go zobaczyć pod maską. Jechaliście dalej wybrzeżem jeziora które zaczynało się piętrzyć i coraz wyżej było nad wodą. Wjechaliście na klif, pod wami rozciągało się urwisko. Latilien zeszła z konia i podeszła do samej krawędzi trzymając za uzdę wierzchowca. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że pod nią jest przepaść i skały, stała na krańcu skarpy patrząc w dal. Ty zatrzymałeś swą klacz kawałek dalej. |