Edgar pozwolił się bratu wyciągnąć na poszukiwania Dmytka, ale nie był zachwycony. Zrobił to z przyzwoitości, ale w brzuchu czuł, że jeśli kozaka tyle nie ma, to pewnie już po nim. Przeszli więc kawałek, po czym złapał Fredericka za ramię, powstrzymując go przed dalszym marszem.
- Dobra, wracamy do reszty, zanim zwieją bez nas. -
Po czym ruszył tą samą drogą, którą tutaj przyszli. Miał nadzieję, że zdążą. |