Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2016, 17:28   #57
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab szedł tuż obok Aryi. Nie mówił za wiele, bowiem nie czuł takiej potrzeby. Wschód słońca miał nastąpić za parę godzin, więc miał nadzieję że zdoła zaczerpnąć jeszcze trochę snu. Kultyści, kimkolwiek byli, byli złem. Czuł to. Po prostu wewnętrznie czuł, że spotkanie z nimi nie przyniesie nic dobrego. W pewnym momencie dojrzał mężczyznę.
Rewolwerowiec ruszył w kierunku mężczyzny. Był zaintrygowany i zaciekawiony. Kim był. Szedł w jego stronę powoli, a ręce trzymał luźno opuszczone, choć z daleka od broni.
Grabarz powoli odwrócił głowę w jego kierunku. Przechylił się nieco, przerzucając ciężar ciała na tylną nogę. Zimne oczy uważnie taksowały strzelca zza grubych szkieł.
Przez chwilę trwali w milczeniu, aby udowodnić że nie mają złych zamiarów. Mężczyzna wciąż się jednak denerwował, drżały mu ręce. Stare porzekadło mówiło, iż trzeba bić na alarm, gdy nawet grabarz się strofuje. A jeśli cierpiał na bezsenność i wychodził nocą obserwować pobliski obóz - oznaczało to poważne kłopoty. Ale że Wildstar miało takowe, to było więcej niż oczywiste.
- Przebyliście długą drogę - rzekł tamten, nie wyjaśniając czy chodziło o niedawną wycieczkę lub pierwotną podróż do miasta.
Spoglądali na siebie przez chwilę, lecz rewolwerowiec starał się nie okazywać zdenerwowania. Nieruchomy niczym głaz, przyglądał się grabarzowi. Strach oraz inne emocje malowały się na jego twarzy, lecz Ahab rozumiał go w głębi duszy.
- Zaiste - przytaknął i wyjął cygaro, które podpalił - Ruch spory - rzucił dodając - mam na myśli ulice nocą.
Był ciekaw jego reakcji.
Arya trzymała się z tył. Grabarz od początku nie podobał jej się, jednak w tym mieście nic nie było takie, jakie się zdawało. Wolała więc zachować rezerwę.*
Kopidół skrzywił się tylko na ułamek sekundy. Zaraz jego twarz na powrót była kamiennym obliczem.
- Twoje colty - zmienił temat i spojrzał na kabury Ahaba - Kaliber czterdzieści cztery, mam rację? Jeszcze wczoraj ściągnąłem trzy trupy z pociskami tego typu. Czysta, precyzyjna robota. To ułatwia sprawy, kiedy nie trzeba zbierać ich w częściach.
Ahab przytaknął głową, potwierdzając że grabaż ma rację. Był pod wrażeniem nawet, że umiał określić kaliber.
- Znałeś ich? - zapytał *
- Ludzie Selmy. Łajdacy, ale powinno się ich godnie pochować.
- Mówisz tak jakbyś nie pochwalał jej metod oraz jej ludzi - rzucił luźno rewolwerowiec, licząc że grabarz rozwinie jego myśl.
Mężczyzna cmoknął. Usta miał tak spierzchnięte, że brzmiało to jak rozrywanie pierza.
- Była na wojnie. Myśli tylko w kategoriach przetrwania.
- Opowiedz mi o niej - powiedział - proszę.*
Tamten oparł się o drewnianą barierkę. Zerkał na Aryę, lecz nie skomentował jej obecności.
- Przynajmniej strzelasz w dobrym kierunku. Mogę ci trochę powiedzieć. Selma jest stąd. Była na wojnie z Indianami. To ją odmieniło. Myślę że meteoryt również. Czasem odnoszę wrażenie, że ten kamień posiada własną wolę. Szalone, prawda? Lecz tutaj mamy do czynienia z szaleństwem częściej niż z dobrym posiłkiem. W każdym razie, od kiedy ona przejęła władzę, mamy nowe zasady. Pracujesz dla społeczności albo zostajesz wygnany z miasta. Nie ma miejsca dla słabych czy chorych. Czysta pragmatyka.
Grabarz rozprostował się. Strzyknęły stare kości. Przez te kilka chwil zdawał się być całkiem ludzki, a nie przypominać żywego stracha na wróble.
- Niebezpiecznie jest tak otwarcie o tym rozprawiać. Nie odbierz mnie źle, ale brak tu podstaw aby wam ufać. Późno już. Jeśli znów kogoś położysz trupem, daj znać że jest delikwent do pogrzebania.
Odwrócił się, lecz zawahał jeszcze na moment.
- Mówią mi Edgar - zaanonsował i mocno przygarbiony ruszył przed siebie.
- Poczekaj !! - zawołał za nim Ahab, momentalnie zrównując się z nim krokiem - Co wiesz o meteorycie? To ważne - spojrzał mu prosto w oczy, by zrozumiał że rewolwerowcowi naprawdę zależy na tej informacji*
Powoli okręcił się na pięcie. Nie miał jednak zbyt wiele do powiedzenia.
- Był tu przed nami, przybyszu. Pierwsi osadnicy uznali go za właściwy znak do założenia miasta.
- Czy ty też masz dziwne odczucia gdy jesteś w jego pobliżu?
Arya, korzystając z faktu, że uwaga grabarza była skupiona teraz wyłącznie na jej towarzyszu, dyskretnie wyciągnęła z kieszeni kartę Głupca i skierowała w stronę Edgara.
Poczuła przepływ energii od swojej ręki wprost do celu. Miała wrażenie, że mężczyzna wahał się z odpowiedzią, więc zaklęcie powinno pomóc. Ponadto już trochę o nim wiedziała. Gdy ujrzeli go po raz pierwszy, zdołała wyczytać trochę z jego aury. Czym innym było jednak wysłuchanie jego własnych osądów (co prawda wyperswadowanych kartą).
Nie zauważyła aby jego umysł się specjalnie bronił. To dobrze rokowało. Powinni uniknąć powtórki sytuacji z Oliverem. Poza tym mogło to również świadczyć, iż Edgar był szczery i co najmniej trochę im przychylny.
Grabarz wreszcie zwrócił się do Ahaba. Przechylił lekko głowę; jak zaciekawione, stare ptaszysko.
- Domyślam się że mówisz o tych migrenach. To na początku normalne i z czasem mija. Efekt jakiejś magii. Szczegółów nie znam. Na waszym miejscu trzymałbym się jednak daleko od centrum miasta.
Ahab zaciągnął się mocno, a potem równie mocno wypuścił dym. Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć, bowiem to co opowiedział im grabarz.
- Rozumiem. Nie brzmi to pocieszająco. Aż dziwi mnie że ciągle tu mieszkasz, skoro widzisz co się dzieje.
Edgar chciał odejść. Chyba nie w smak mu była rozmowa na otwartym terenie, nawet kiedy wciąż trwała noc. Zaklęcie powstrzymywało go jednak.
- Mam tu swoje obowiązki. Nie zamierzam przed nimi uciekać.
- Selma chciała byśmy udali się do pobliskiego gaju - Ahab nie dokończył, a zaczął obserwować reakcję mężczyzny.
- Doprawdy? Tam również bym nie szedł.
- Czemu? - zapytał automatycznie.
- Zwiadowcy tam giną, a to źle gdy człowiek bez pochówku zostaje. Złe duchy się lęgną. Jeden wrócił, ale dziwne rzeczy gada.
Kiwnięcie głową tylko towarzyszyło opowieści grabarza. Ahab spojrzał na Iskrę. Cygaro radośnie dymiło w jego ustach, ale kobieta mogła dostrzec lekką obawę w jego oczach. Czego, a może o kogo się bał. Tego nie mogła wiedzieć dokładnie, ale znając jego, łatwo było się domyśleć
 
valtharys jest offline