Hektor odmówił modlitwę wraz z Padre. Może i nie był szczególnie wierzący, ale i on gdzieś kiedyś, może w innym życiu, był bogobojny.
*** - Kurrrrwa! - przeklął Hektor, gdy rzuciło kapsułą. Nie, no, musiało się zrypać i to jeszcze nim wylądowali! - Dziś jest parszywy dzień na zdychanie, przełóżmy imprezę na jutro. - zasugerował odpinając się z uprzęży. Od razu rzuciło nim, ale pancerz pomagał swą dodatkową siłą i tak Hektor ruszył w kierunku Black 5.
Jak tylko udało mu się dotrzeć, pochwycił maskę tlenową i przycisną do twarzy Isabell. - Nie zdychaj mi tutaj. - warknęły zewnętrzne głośniki pancerza równocześnie z przekazem poprzez radio.
Gdy dziewczyna wciągała życiodajny tlen, Hektor rozpiął jej uprzęż i dźwignął dziewczynę na nogi. - Bierz dupę w troki i ruszaj się! - warknął pomagając jej poruszać się w stronę sterówki. |