Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2016, 19:38   #120
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację



- Idźcie, ja posiedzę i podumam tutaj.
I jak powiedział, tak zrobił, mało kto potrafiłby powstrzymać krasnoluda przed zrobieniem tego, co sobie zaplanował. Thyri zaś postanowił usiąść przy niecce fontanny, tuż za oplecioną bluszczami bramą prowadzącą do Domu Elronda. Zasiadł tam ciężko, ściągnął szyszak, z kaptura pył drogi się osypał. Mistrz budowniczy westchnął ciężko, a potem jeszcze raz. Woda szemrała kojąco, a jemu jakby kto głaz przeogromny z karku zdjął. Nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego obwiniał Hilly, jaką ścieżką biegły jego myśli, gdy obwiniał tę najszczerszą istotę pod słońcem o ciemne dążenia. Zanurzył krzepką dłoń w niecce fontanny i przetarł czoło. Zawsze się miał za mądrego i przenikliwego, ale odpowiedzi kryły się w ciemności. Fontanna dalej szemrała, a marmur na obramowaniu misy lśnił światłem odbitym od księżyca.
Kiedy do księżyca na nocnym niebie dołączyły gwiazdy, a Thyri nie pojawił się na kolacji, jeden z milczących i uśmiechniętych troskliwie elfów wyniósł krasnoludowi na zewnątrz koc. I talerz z ciastkami.

***

Podczas rozmowy z Elrondem i składania mu raportu z wyprawy stał z tyłu za towarzyszami. Małomówny nawet bardziej niż zazwyczaj, dopowiadał tylko swoje obserwacje do spostrzeżeń przyjaciół. Resztę dnia i parę następnych spędził w bibliotece, aż w końcu zwyczajnie zniknął bez słowa. Elfi gospodarze rzekli tylko tyle, że poprosił o przewodnika i udał się w głąb doliny.

Powrócił stamtąd z bryłą marmuru owiniętą w pled troskliwie jak dziecko, od elfiego kamieniarza pożyczył narzędzia, ale jeśli ktoś by myślał, że zyskał na towarzyskości, byłby w błędzie. Czas odtąd spędzał to koło fontanny, to w biblitece, to w warsztacie, gdzie pracowicie obrabiał przywieziony kamienny blok. Z bryły, którą postanowił dosztukować ukruszony brzeg niecki, pomału wyłaniał się kształt. Liść o niespotykanym kształcie, o rysunku nerwów wykorzystujących naturalne żyłkowanie kamienia. Wyglądał delikatnie i żywo, jakby opadł na kamień z drzewa... tyle że takie drzewa tu nie rosły. Rosły w ojczyźnie łowczyni.
- Ha – krasnolud przyjrzał się uważnie Lorelei, której pierwszej pokazał swoje małe dzieło. - Poznajesz?
Buchnął kłębami dymu z ust.
- To jedyne, com zobaczył z krytego królestwa Thranduila. Ten dumny elf, którego wasz król przysłał, by mówił z nami przez próg, rzekł że wejdziemy, jeśli zasłonimy oczy. To się odwróciliśmy i wróciliśmy pod Górę. Ale liść zobaczyłem... Spadł na niego z waszych ukrytych drzew, wplątał się we włosy.
Krasnolud pogładził dokładną kopię.
- Taki żart – szepnął i zmrużył oczy. A potem zaśmiał się głosem szemrzącym jak woda.

***

Pudełko drewniane ktoś podrzucił, zgubił, albo zostawił w bibliotece na pulpicie, przy którym Hilly poszukiwała rozwiązań nurtujących bractwo tajemnic. Było nieduże, ot takie, żeby się tam fajeczka zmieściła, zapas tytoniu i wycior. I coś było w środku, bo dźwięczało metalicznie o ścianki, gdy się pudełkiem potrząsnęło... tyle że nie można się tam było dostać. Wieczko nie dawało się podważyć, na żadnej ze ścianek nie było dziurki na kluczyk. Było za to kilka obracających się, umieszczonych obok siebie misternych, metalowych tarcz, na których brzegach wypisano elfie runy.





 
Asenat jest offline