- Ryj asfalcie - pluł słowami na czarnoskórego studenta Ajej z krwią i śliną. Tylko tyle mógł po tym, gdy nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a ręce drgały chcąc podążyć buntowniczo w ślad za dolnymi kończynami. Za pośrednictwem podtrzymujących je dłoni flaki, chcące wydostać się z jamy brzusznej, odczuwały masaż wibracyjny.
- Zimno, kurwa. Mój fon. Do Fejlana, to na mojm rewze. Karzeł. Nie chcem do ćpunów. A łon leczy rencyma. Pilnuj czerniaka.
Następnie Andrzej zemdlał. Sytuacja była patowa. Dalsze kontynuowanie walek będąc w pierwszej fazie rozkładu mogło okazać się dla Ajeja śmiertelne w skutkach. Pomóc mógł jedynie Pan Ryszard, ale ten był zajęty walką, pozostawało jedynie zgłosić się do szamana bez granic, kanalii sprzedającej swoje usługi tak mieszkańcom ziem Pana Ryszarda, jak i Bolesława. Wizyta u niego mogła się okazać pomocna, ponieważ konował nie tylko naprawdę znał się na rzeczy i potrafił człowieka postawić na nogi ale także mógł mieć przydatne informacje dotyczące zaplanowanej imprezy dla burżujów (w końcu większość odwiedzała go, tytułując per "kręgarz").