Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2016, 21:20   #121
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację

- Jesteśmy już w pobliżu Imladris - oznajmiła Lorelei, kiedy odwróciła wzrok od przyglądającego się jej elfa.
Słowa te skierowała oczywiście do swoich towarzyszy, chcąc tym samym poprawić im nastroje. Spędzili na mozolnej i męczącej wędrówce wiele dni, ona sama przecież odczuwała zmęczenie od dłuższego czasu.
Kiedy ponownie zwróciła wzrok w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą dostrzegła obserwującego ich elfa, jego już tam nie było. Lorelei uśmiechnęła się więc delikatnie, bo poczuła dokładnie to samo uczucie, które zawsze towarzyszyło w Mrocznej Puszczy, gdzie pary czujnych oczu przyglądały się każdemu wydarzeniu.
Prócz tego Lorelei czuła także jak z każdym krokiem rośnie w niej podekscytowanie. Większość swojego życia spędziła w Królestwie Thranduila i jego okolicach i oprócz ostatnich dalekich podróży nie miała okazji do bliższego poznania Śródziemia. Tym bardziej nigdy nie miała przyjemności gościć w domu Elronda, więc była wielce ciekawa tego, co mogła tam zobaczyć.
Oczywiście słyszała opowieści o gościnności elfów z Imladris, a także o ich uwielbieniu do muzyki i poezji. Opowieści te zasłyszała głównie z ust swojej matki, pięknej i równie walecznej Nimloth, po której Lorelei odziedziczyła między innymi śliczny, melodyjny głos stworzony do dostojnych, elfickich pieśni.

- Mae govannen. - Lorelei skinęła głową Lindirowi, który przywitał kompanię, kiedy w końcu dotarli do Rivendell. - I eneth nîn Lorelei, telin o Taur-nu-Fuin.
Po krótkich powitaniach zostali poprowadzeni dalej. Łowczyni lekko się zaniepokoiła o mistrza Thyriego, który już wcześniej zwrócił jej uwagę swoim markotnym nastrojem.
Spojrzała na niego z troską w oczach, ale dostrzegła szybko, że próżno było go namawiać do zmiany zdania - zechciał zostać przy pięknej fontannie, widocznie tak mu było najlepiej.
- Mam nadzieję, że wkrótce do nas dołączysz, mistrzu Thyri z Esgaroth. Oby troski niepokojące twoje serce prędko cię opuściły, drogi przyjacielu - powiedziała do krasnoluda, obdarzając go serdecznym uśmiechem, po czym ruszyła marmurowymi schodami za Lindirem.

Lorelei chłonęła piękno Imladris, tak inne od tego, którym charakteryzowało się Królestwo Thranduila. Fascynowały ją otwarte przestrzenie, hipnotyzował szum lejących się wodospadów i piękne widoki rozpościerające się na całą dolinę.
Architektura budynków, wijących się alejek i altanek i wszystkiego wokół również absorbowało jej uwagę. Wciąż jednak uważała, że bliższa jej sercu była uroda Mrocznej Puszczy, ale wcale nie zamierzała bagatelizować piękna Domu Elronda. Tęskniła za otaczającymi wszystko drzewami, w których konarach drążone były domy, ale musiała przyznać, że wodospady, drzewa, promenady i tarasy zgrabnie wkomponowane w przyrodę doliny sprawiały niesamowite wrażenie i zachęcały, by zagrzać w tym miejscu trochę więcej czasu.

Kolejną atrakcją, zaraz po ciepłej kąpieli, w której Lorelei zrelaksowała zmęczone mięśnie, przygotowaną z myślą o niej, była nowa i czysta odzież. Jakże przemyślana była to niespodzianka, bowiem nieprzyzwoitym było przebywać w tak pięknym miejscu w brudnych, znoszonych ubraniach, które nosili na sobie już dobrych kilka tygodni.
Lorelei nałożyła na siebie długą, lejącą się suknię z miękkiego i na pozór delikatnego materiału w ciemnozielonym kolorze, tak dobrze podkreślającym zarówno jej pochodzenie, jak i kolor oczu. Przepasała się delikatnym, srebrnym paskiem wykutym na kształt zmyślnych liści, a w rozpuszczone kasztanowe loki wpięła śliczną, szmaragdową spinkę również w kształcie liścia.
Na odprężone, mlecznobiałe i smukłe stopy wsunęła pantofelki pięknie połyskujące na srebrno, niczym gwiazdy na sklepieniu.
Tak wystrojona wyglądała zupełnie inaczej, niż podczas dotychczasowych podróży. Przypominała bardziej piękną rusałkę, niż nieugiętą wojowniczkę, która nie tak dawno bez większego namysłu stoczyła walkę z dwugłowym trollem.
Zanim zmorzył ją sen, zjadła pyszną kolację w wyborowym towarzystwie, przysłuchując się cudownym pieśniom i opowieściom innych elfów. Sama zresztą nie zamierzała pozostawać bez własnego wkładu, racząc gospodarzy śpiewem i grą na harfie.

Podczas rozmowy z Elrondem wydawało się, że Lorelei wygląda jeszcze bardziej olśniewająco, niż podczas kolacji poprzedniego wieczora. Może spowodowane było to grą świateł, może tym, że w końcu dobrze wypoczęła, a może po prostu dane było wszystkim w końcu dostrzec w niej prawdziwe elfie piękno, wcześniej skryte pod otoczką tajemniczej wojowniczki z Mrocznej Puszczy.
Z Elrondem podzieliła się szczerze i bez żadnych pominięć wszystkim, co wiedziała, a także swoimi ewentualnymi domysłami. Wykorzystała też okazję, by poprosić półelfa o posłańca, gdyż wielce ważnym dla niej było, by te same informacje otrzymał również i Thranduil - wszak nie zapomniała, że to on wysłał ją na misję zwiadowczą, nie zaś Elrond.
Cały czas zwracała się z należytym szacunkiem wobec gospodarza i bardzo była wdzięczna, że tak dobrze przyjęto ją w progach jego domu. Różne bowiem słyszała plotki od innych elfów z Mrocznej Puszczy, a głównie nieprzychylnie wyrażał się o elfach z Imladris Agis.
Na to wspomnienie jej nastrój trochę jakby spochmurniał. Dawno nie wspominała swoich przyjaciół, z którymi wyruszyła w tę podróż z Mrocznej Puszczy, była bowiem zbyt zaabsorbowana przygodami, na jakie się natknęła wraz z Thyrim, Malbornem i Hilly.

Po audiencji u Elronda pochłonęły więc ją rozmyślania o dalszych losach Agisa, toteż spędzała dużo czasu w samotności, na altanach, wpatrując się w piękną dolinę. Wieczorami jednak zawsze wracała do rzeczywistości, dołączając się do wspólnych kolacji, śpiewów i opowiadań razem z innymi elfami.
Martwiła się również trochę zachowaniem Thyriego, który zniknął im z oczu na kilka dni, a później przesiadywał samotnie przy fontannie lub w bibliotece - i w odróżnieniu od Lorelei, cały czas stronił od towarzystwa.
W końcu jednak podszedł do niej, kiedy tak stała oparta o barierkę i wpatrywała się w szemrzący wodospad.
Spojrzała na niego zdumiona, ale również ucieszona, że w końcu zdecydował się wyjść ze swojej samotni.
Kiedy pokazał jej swoje kamieniarskie dzieło, Lorelei nawet nie starała się ukryć swojego zachwytu. Wyrzeźbiony w kamieniu liść łudząco przypominał te, które rosły na drzewach Mrocznej Puszczy.
- Tylko ręka prawdziwego artysty, mistrza w swoim rzemiośle, mogła ze zwykłego marmuru wyrzeźbić coś tak pięknego - rzekła po dłuższej chwili przyglądania się pięknemu dziełu Thyriego.
Uśmiechnęła się szerzej i oddała marmurowy liść jego twórcy.
- Czyżbyś zamierzał przyozdobić tym marmurową fontannę, przy której spędzałeś tyle czasu? - spytała. Nie dało się ukryć, że wszyscy elfowie byli niezwykle spostrzegawczymi istotami. - Myślę, że to wspaniały pomysł.
- Dodatkowo winnam ci podziękowania, bowiem dla wielu może to wydać się błahostką, jednak dla mnie widok tego liścia to jak namiastka tak dawno opuszczonego domu.
- Jeśli najdzie cię ochota, chętnie posłucham o twojej wizycie u progu Królestwa Thranduila i żywię nadzieję, że na moje zaproszenie dasz mu jeszcze jedną szansę.

 
Pan Elf jest offline