Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2016, 23:34   #86
Gerappa92
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Kości zostały rzucone

Gdy słońce wspięło się już na najwyższy punkt nieba i zaczęło swą wędrówkę ku horyzontowi, Ruppert w końcu skończył budowę pułapki i ruszył do jaskini. Jak się jednak okazało, nie zastał tam zbyt wielu osób. Kilka kobiet oraz Esur (który okazał się świetnym kucharzem) przygotowywali kolejne racje żywnościowe z upolowanych wczoraj przez Erwina psów, Gloria wciąż siedziała u boku Pech, a co jakiś czas przychodził ktoś z zapasami drewna zebranymi w zagajniku. Byli jednak jeszcze tacy, którzy nie kwapili się do pracy.

Przy jednym ze stolików Ruppert dostrzegł dwoje mężczyzn. Nie miał większego problemu z rozpoznaniem pierwszego z nich. Mimo swoich problemów ze wzrokiem, łotrzyk od razu dostrzegł zapitą twarz Orlufa, który jak zwykle miał przy sobie kufel wina. Drugiego z nich jednak sobie nie przypominał. Mężczyzna z kapeluszem z szerokim rondem, spod którego wypływały blond włosy po ramiona, siedział naprzeciw pijaka, potrząsając drewnianym kubkiem. Dźwięk, który temu towarzyszył natychmiast przypomniał Ruppertowi o tych wszystkich pijackich nocach w karczmach Starego Świata, podczas których on, albo jego towarzysze tracili ciężko zdobyte złoto w grach hazardowych. Po krótkiej chwili, mężczyzna przechylił kubek nad stołem, po którym zaraz poturlały się kości do gry. Zadziorny uśmiech pojawił się na ustach blondyna.

- Oho, dziś sprzyja ci szczęście mój przyjacielu - zaśmiał się i sięgnął do kieszeni, z której po chwili wydobył srebrny sygnet. - Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że uda ci się go odzyskać, niemniej jednak, gratuluję!

- Spierdalaj - odparł Orluf, który zabrał pierścień i swój kufel, a następnie odszedł od stołu.

Blondyn pomachał mu teatralnie lewą ręką na pożegnanie. Zaraz jednak dostrzegł przyglądającemu się całej scenie Ruppertowi, któremu niemal od razu posłał aż nazbyt przyjazny uśmiech.

- A może ty chciałbyś sprawdzić swoje szczęście, mój przyjacielu?

- Ja? - Zapytał zaskoczony Ruppert. Wiedział że o niego chodzi więc dosiadł się do stołu. - A o cóż tu grać w tym zapomnianym świecie?

- Wszystko się nada - odparł mężczyzna, podsuwając Ruppertowi kubek z kośćmi. - Dodatkowe porcje żywnościowe, biżuteria, bronie, narzędzia, nawet kapelusze... - Wspominając o tych ostatnich, blondyn złapał za rondo swojego kapelusza. Najwyraźniej oryginalnie nie był jego własnością. Ruppert również dostrzegł, że mężczyzna nie miał serdecznego palca w prawej ręce. - A nawet przysługi. Dosłownie o wszystko co jest w twoim posiadaniu. To co ty na to?

- W sumie możemy się rozluźnić. - Zgodził się chłopak. - Ja daję na początek swój łuk, który odebrałem goblińskiemu ścierwojadowi. Co stawiasz w zamian… No właśnie. Jak się nazywasz kapeluszniku? - Zapytał rozbawiony rzucając okiem na kapelusz.

- Mateus. A ty jesteś Ruppert, jeśli się nie mylę. Nieco o tobie słyszałem. Wczoraj byłeś szukać Anny razem z resztą ekipy, no i należysz do naszej szanownej rady Goblińskiego Stołu. - Hazardzista zaśmiał się bardzo rozbawiony z własnego żartu. - A co do łuku… No cóż, mógłbym postawić to samo… Goblińskch łuków to akurat mamy pod dostatkiem i każdy może sobie jakiś wziąć. Nie masz może czegoś ciekawszego? Informacje też są w cenie. A przysługa z twojej strony byłaby cenniejsza niż złoto.

- Jeśli chcesz żeby obrady oficjalnie tak nazwać, mogę to zrobić nawet i bez gry w kości. - Zaśmiał się Ruppert. - Czyli zagramy o przysługę? Tylko co taki jegomość jak Ty mi zaoferuję w zamian?

- Mam niezły sztylet, nigdy mnie nie zawiódł, wiele razy uratował życie. Poza tym ostatnio wygrałem od pewnej damy ładny naszyjnik, który z pewnością wart jest niemało. Oceniam, że wart musi być przynajmniej około stu złotych monet. - Mówiąc to Mateus wyciągnął na stół sztylet z misternie grawerowaną rączką oraz srebrny naszyjnik z jakimś zielony kamieniem. Po chwili dołożył do nich kapelusz. - No i do każdej z tych nagród dorzucam kapelusz. A jeżeli nie interesuje cię żadna z tych rzeczy, to zawsze mogę podzielić się jakimiś informacjami, bo nie powiem, podczas gry można dowiedzieć się naprawdę wielu interesujących rzeczy o ludziach w tej jaskini. No i mogę oczywiście uczynić dla ciebie jakąś przysługę, oczywiście… w granicach rozsądku.

- Widzę że godny przeciwnik z Ciebie. - Stwierdził Ruppert oglądając rzeczy, które udało się zgromadzić Mateusowi w tym zatraconym świecie. - Może i mógłbym się skusić na jedną z tych rzeczy. Ale zanim zagramy.. Czego oczekujesz ode mnie dokładnie?

- Hm… Czego mógłbym chcieć? - Mateus przybrał minę, jakby się nad czymś zastanawiał, jednak Ruppert był pewny, że mężczyzna jedynie udaje. - O, już wiem! Co powiesz na to, że wkręcisz mnie w szeregi waszego wspaniałego zgromadzenia przy Goblińskim Stole? Szepniesz temu kapłanowi dobre słówko o mnie, zachęcisz by mnie zaprosił do stołu. Nic trudnego, ani ryzykownego.

- Interesujące. - Ruppert zastanawiał się, co chodziło po głowie Mateusowi. - Wiesz, że nie mogę Ci tego gwarantować. Mógłbyś wygrać jedynie szanse. Wprowadzę Cię i powiem dwa dobre słowa o Tobie. Czy to wystarczy? Trudno powiedzieć. Ale jeśli przegrasz też będziesz mieć swoją szansę bo przyłączysz się do najbliższego zwiadu, w którym będę uczestniczył.

- Jestem hazardzistą, a więc ryzyko mi nie obce. Ważne, żebyś tylko postarał się mnie tam wkręcić. A co do zwiadów… No cóż… Takie rozrywki mnie nie interesują, ale jeszcze się zastanowię…

Przysługa za przysługę. O cóż można było więcej grać tutaj? W miejscu gdzie klejnoty i świecidełka traciły swą wartość na rzecz psiego mięsa. Smutne ale prawdziwe. Łotrzyk poprawił grzywkę i ze zawadiackim uśmiechem zapytał:

- To jak, gramy?

Mateus skinął głową. Na początek tylko tak dla formalności przypomniał zasady gry. Łotrzyk wprawdzie dopiero co go poznał, jednak po kilku chwilach gry mógł przysiąc, że blondyn jest z pewnością zawodowcem w swoim fachu. Kości toczyły się po stole wielokrotnie, a za każdym z rzutów, Ruppert był w coraz gorszej sytuacji. Pod koniec przypomniał sobie, dlaczego wszyscy jego towarzysze z dawnych lat denerwowali się, za każdym razem kiedy wciągnęli się w taką rozgrywkę.

- No cóż, wygląda na to, że szczęście jest tym razem po mojej stronie - uśmiechnął się Mateus, widocznie zadowolony z wygranej. - Ale, nic nie stoi na przeszkodzie by zagrać jeszcze raz. W sumie miałby jeszcze jedną sprawę, z którą mógłbyś mi pomóc. To jak?

Kości nie sprzyjały łotrzykowi. Dlatego minę miał nietęgą. O ile w tunelach i jaskiniach szczęście mu sprzyjało równoważył to pechem przy stole. Odszedł od stołu by nalać sobie wina do drewnianego kubka.

- Chyba nie sądzisz że tak łatwo odpuszczę. - Uśmiechnął się Ruppert.

- Nie śmiałem w to nawet wątpić. Wiedziałem, że jesteś osobą, która tak łatwo nie da za wygraną - zaśmiał się blondyn. Kiedy Ruppert ponownie przysiadł się do stołu, Mateus nagle spoważniał. - Moja następna prośba, jest… nieco bardziej delikatna. Teraz może powiem tyle, że chciałbym byś coś dla mnie zdobył, a resztę wyjaśnię dopiero jak poznamy wynik następnej rozgrywki. A ja stawiam to samo co przedtem, tylko że tym razem wszystko za jedną grę - sztylet, naszyjnik i kapelusz.

- Sprawdźmy komu bédzie sprzyjać szczęście. - Zaakceptował warunki Ruppert.

Kości ponownie poszły w ruch, tym razem jednak Ruppert grał bardziej rozważnie. Uczył się na swoich błędach. Natomiast to Mateusowi tym razem kości nie sprzyjały. Umiejętności to jedno, jednak prawdą jest, że w hazardzie liczy się przede wszystkim szczęście. I w tej rozgrywce przeszło ono na stronę Rupperta.

- No cóż, łatwo przyszło, łatwo poszło - stwierdził blondyn, przesuwając swoje skarby w stronę Rupperta. - To jak, gramy dalej? Do trzech razy sztuka. Może tym razem nie będę ryzykował więcej swoich skarbów, ale zawsze mogę sprzedać ci jakieś informację na temat ludzi z jaskini.

Ruppert obejrzał kapelusz i założył go na głowę. Sztylet wcisnął za pas. Naszyjnikowi przyjrzał się dłużej zastanawiając się ile byłby wart w starym świecie. Mateus mówił że 100 złotych monet ale mógł kłamać.

- To naszyjnik tej arystokratki? - Zapytał Mateusa. Skinieniem głowy pokazał piękną kobietę której imienia nie pamiętał.

- Zgadza się - odpowiedział. - Wczoraj wieczorem była w podłym nastroju i postanowiła wyładować się przy grze i winie. Ten jej facet, Cyne, próbował ją nawet hamować, ale na niewiele się to przydało. Pod koniec była nawet jeszcze bardziej wściekła niż przed - wraz z ostatnimi słowami Mateus zaśmiał się.

- Owszem chciałbym uzyskać informację ale oby ta informacja była warta swej ceny… Czy wiesz coś o Esurze? - Zapytał Ruppert. - Jeśli tak to rzucaj.

- Niestety, wiem zapewne jeszcze mniej niż ty. Raz próbowałem go namówić by ze mną zagrał, ale usłyszałem jedynie “spierdalaj”. Wiem tylko tyle co inni o nim opowiadają.

- Szara eminencja. - Podsumował Ruppert. - Sam wiesz kto ma najciekawszą historię, której bym się nie spodziewał., Powiedz mi lepiej jak byś chciał aby wyglądało Twoje wprowadzenie w grupę. Będziemy poruszać temat wyprawy z tej jaskini. Może masz jakieś cenne informację, które chciałbyś przekazać?

- Liczę, że coś wymyślisz - uśmiechnął się Mateus. - Moja wiedza ogranicza się do ludzi tutaj. Znam nastroje jakie panują wśród ocalonych, wiem czego potrzebują, czego im brakuje, co im się nie podoba. Wy możecie tam naradzać się o wyprawie, zwiadach i innych problemach, ale chyba nikt z was, no może poza tym starszym kapłanem, nie interesuje się tym co myślą ocaleni. A ja, no cóż, mogę być ich głosem w tej radzie.

- Ciekawe co na to ludzie jakby się dowiedzieli że ich reprezentujesz? - Zaśmiał się Ruppert.

- Nie można dogodzić wszystkim, ale z pewnością będą zadowoleni z faktu, że ktokolwiek ich reprezentuje niż gdyby zostać miało tak jak jest.

- Może i jest w tym ziarno prawdy… - Zastanowił się Ruppert. Poprawił kapelusz na głowie i odsunął się od ławy. - Będę już leciał. Miło było się trochę odprężyć jak za dawnych czasów…

- Cała przyjemność po mojej stronie. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać - odparł Mateus.

 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline