Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2016, 23:57   #87
Nortrom
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Trudne początki

Ruppert przy stawie nie znalazł niczego ciekawego… Wrócił do jaskini by się trochę ogrzać. Przenikliwy mróz panujący tam na dole przyprawił go o dreszcze. Nie za bardzo mógł spać więc ruszył do drowki pilnującej małej wiedźmy. W ręce trzymał jej bukłak. Spojrzał na Pech z przymrużonymi oczami a potem przeniósł wzrok na Crilie.
- Dlaczego to dla niej robisz? - Zapytał bez ogródek.

Kapłanka spojrzała na Rupperta zaskoczona tak nagłym i niespodziewanym pytaniem. Po chwili spojrzała na Pech smutnym wzrokiem i równie smutnym głosem odpowiedziała:
- Bo przypomina mi moją młodszą siostrę… - jej głos załamał się lekko przy ostatnich słowach.

Jak do tego podejść. Ruppert był skołowany. Mroczne elfy, o których słyszał były krwiożerczymi bestiami lubujący się w torturach. Crilla była drowem ale na widok krwi i trupów ciągle wymiotowała więc do sali tortur raczej się nie nadawała.
- Wybacz ale czemu taka jesteś? Przecież mroczne elfy powinny być… mroczne. - Ruppert był coraz bardziej ciekawy kim jest Crilia.

Kapłanka skrzywiła się na słowa “mroczne elfy”. Nie lubiła, gdy ktoś tak ją nazywał. Nigdy nie zaprzeczała, że w jej żyłach płynie drowia krew, ale była to tylko jej część, nie całość. Takie patrzenie na nią było, jej zdaniem, krzywdzące.
- Jestem tylko pół-drowem. Pół! - zaznaczyła z wyrzutem. - Moja matka była człowiekiem! - dodała z urażoną miną.

Niezbyt zaczęła się ta rozmowa. Ruppert starał się być delikatny ale widać z tego wszedł na grząski grunt.
- To jej bukłak. - Zmienił temat łotrzyk i wyciągnął do niej rękę z wodą. - Nalałem tam świeżej wody. Może być spragniona jak się obudzi.
Crilia spojrzała niepewnie na mężczyznę i ostrożnie wzięła bukłak.


- Dziękuję. - powiedziała krótko. - I przepraszam… Nie powinnam się unosić… - po krótkiej przerwie dodała: - Jak twój wzrok?

- O dziwo lepiej. - Zauważył chłopak. - Pech przygotowała mi jakiś wywar, który chyba pomaga. Ta dziewczyna.. - Spojrzał znowu na Pech. - Twoja siostra też była taka... dziwna?

- Zależy co rozumiesz przez “dziwna”. - odparła kapłanka.

- Pech jest jak takie dzikie, przestraszone zwierzę. - Zauważył łotrzyk. - Nie wiadomo czego się można po niej spodziewać.

- Trochę… - przytaknęła Crilia. - Dla większości ludzi, nawet tych, którzy znali nas od urodzenia, byłam “przeklętym, małym, drowim pomiotem”, a mojej siostrze obrywało się tylko za to… że była moją siostrą. Przez to zawsze bała się innych. - zawahała się na moment, ale jednak dodała. - Czasem myślę, że pozwolono nam żyć tylko dlatego, że nasza matka była jedyną kapłanką w okolicy…

Ruppert znalazł sobie w końcu jakiś kawałek ziemi i dosiadł się do Crilii.
- Jeśli chodzi o religie to niewiele o nich wiem. - Przyznał się Ruppert. - Chociaż wielu moich przyjaciół uważało, że bogowie są dla mnie łaskawi. Za dzieciaka ojciec oddał mnie zbójom. Trochę jestem jak ta dziewczyna. Byłem trzynastym synem. Ojciec mówił że jestem darmozjadem i w dodatku przynoszę pecha. Lecz uważam, że to kwestia równowagi. Kiedy przez bardzo długi okres masz pecha, potem naturalne jest, że ciągle masz szczęście. Chłopaki z drużyny uważali mnie za swój amulet. Wykryłem im każdą pułapkę i znalazłem każde ukryte przejście. Kto by się spodziewał, że w końcu znajdę przejście do innego świata…
- Opowiesz mi coś o Twojej religii? - Zapytał po dłuższej chwili ciszy, która nastąpiła po jego wywodzie. Chyba potrzebował się trochę wygadać ale raczej to on wolał słuchać niż być słuchanym.

- Moją boginią jest Artana, która jest boginią łowów. Ci którzy oddają cześć jej wodnemu obliczu nazywają ją Diemis. Można powiedzieć, że traktujemy je prawie jak dwie osobne boginie, a my, jej wyznawcy, jesteśmy podzieleni na tych, którzy polują na lądzie i tych, którzy łowią w wodach. Oba odłamy za sobą nie przepadają, co jest dla mnie głupotą, ale takie realia panowały w naszym Starym Świecie. - mówiła kapłanka. - Reszta jest bardzo prosta. Nauczamy, żeby polować tylko, gdy zajdzie taka potrzeba, a nie z chciwości. Chronić zwierzęta przed chciwymi myśliwymi, zwłaszcza matki z młodymi i same młode, których nie wolno zabijać, nigdy. Nie wybijamy całych gatunków, nie niszczymy ich domów… Wszystko inne opiera się głównie o te zasady. Zadaniem samych kapłanów jest uczenie oraz egzekwowanie tych zasad i udzielanie ślubów. - po tych słowach zastanowiła się chwilę. - To chyba tyle. Masz jakieś pytania?

- A co ze zwierzętami domowymi? - Zapytał zaciekawiony Ruppert. - W starym świecie trzymaliśmy je wbrew ich woli w zagrodach. Karmiliśmy tylko po to by były grube i smaczne. Co bogini Artana o tym sądzi?

- Jest boginią łowów, więc interesuje się zwierzętami, na które się poluje. Hodowla to nie polowanie, wobec czego nie podlega jej jurysdykcji. Gdyby było inaczej nie różniłaby się niczym od bóstw zwierząt. Wyjątkiem byłyby polowanie na zwierzę domowe lub próba wybicia całego gatunku, ale to chyba jedyne wyjątki. - odpowiedziała, wyraźnie się zastanawiając, gdy wypowiadała ostatnie zdanie.

- W sumie to bez znaczenia. - Podsumował łotrzyk. - Nawet nie wiadomo czy przeżyjemy dzisiejszą noc. Po co tu myśleć o hodowli?

- W naszej sytuacji zawsze dobrze jest zająć czymś myśli i ręce. Nie ma się wtedy głupich pomysłów, a jeśli przeżyjemy mogą okazać się przydatne. - oznajmiła Crilia typowym dla kapłanów tonem. - Czym chciałbyś się zająć, gdybyśmy znaleźli jakieś bezpieczne miejsce do osiedlenia się?

- Wiesz, nawet się nad tym nie zastanawiałem. - Ruppert podrapał się po brodzie. - Kiedyś pracowałem w kopalni soli ale jeśli miałbym znowu zejść pod ziemię po kamienie to tylko jeśli by były szlachetne. Nigdy zbyt długo nie usiedziałem w jednym miejscu a ten nowy świat daje nowe możliwości. Chciałbym go zwiedzić i poznać. A Ty Crilla?

- Crilia. - poprawiła go pół-drowka, przyzwyczajona do takiego przekręcania jej imienia. - Chętnie bym go zwiedziła, ale mam swoja obowiązki jako kapłanka. Jeśli kiedyś będę mogła z czystym sumieniem zostawić je komuś innemu to chętnie ruszę w podróż. Chyba, że będę już zbyt stara i zbyt polubię doglądanie naszej wesołej gromadki. - zachichotała.

- Przepraszam Crilia. - Poprawił się chłopak. - Ale Ty nie jesteś człowiekiem, nie starzejesz się tak szybko jak my. Chyba?

- Podejrzewam, że będę się starzeć jak każdy inny pół-elf. Czyli mam przed sobą jeszcze około stu lat życia. Może kilka dekad mniej, może kilka więcej. Ale z wiekiem pewnie przyjdą też choroby i zmęczenie, więc aktywnego życia będę miała tylko trochę więcej niż normalny człowiek. Dekadę, może dwie? Później pewnie nie będę różnić niczym od przeciętnej babci. Ale to tylko moje przypuszczenia, nie mam żadnego punktu odniesienia, prócz kilku historii, które kiedyś usłyszałam. - odpowiedziała dziewczyna.

- Póki co wyglądasz całkiem nieźle. - Uśmiechnął się Ruppert. - Do starych pomarszczonych babinek to z pewnością Ci daleko.

- Dziękuję. Ale ciężko przypominać babcię mając raptem dwadzieścia wiosen. - zaśmiała się. - Ale to odległa przyszłość i najpierw muszę przeżyć ewentualne walki i kolejne polowania. Jeśli pożyję tyle co zwykły człowiek to będę mogła uznać to za sukces. Ale wracając do tematu… Mówiłeś, że chciałbyś podróżować. Co musiałoby się stać, żebyś zmienił zdanie? Czy może nic nie jest w stanie zmienić tej decyzji? - zapytała zaciekawiona.

- Ciągle mam nadzieję, że znajdziemy jakieś miasto. - Przyznał Ruppert. - Ten świat wydaje się być bardzo podobny do tego, z którego przybyliśmy. Może znajdę sobie jakąś ponętną półdrowkę, z którą będę miał gromadkę dzieciaków. - Zaśmiał się łotrzyk.

- Uuu… Będziesz musiał się naszukać, słyszałam, że takie wolą jaskinie od miasta, są płochliwe i lubią gryźć zanim się je oswoi. - odpowiedziała żartem Crilia.

Ruppert podniósł się leniwie i przeciągnął się. Zrobił dwa kroki w kierunku wyjścia z jaskini ale zatrzymał się. Podrapał się po brodzie jakby się nad czymś zamyślił.
- Jeśli lubią gryźć to po co je oswajać? - Obrócił się do Crilii i uśmiechnął się do niej. - Czas na mnie. Dobranoc.

- Dobranoc. - odpowiedziała kapłanka, którą zaskoczyło tak poważne potraktowanie jej ostatniego żartu. Nie potrafiła powiedzieć co chodziło po głowie mężczyzny, gdy ten mówił o niepotrzebnym oswajaniu, ale po tak miłej, choć z początku trudnej, rozmowie raczej nic złego. Jednego jednak była pewna. Ostatnio zbyt często się dziwiła.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline