Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2016, 20:59   #261
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Ciężarna Jedi wpierw wyglądała na mocno zaskoczoną widząc Nilusa na jednym z lądowisk. Nie mniej wydawała się miło zaskoczona tym widokiem, a gdy Emily wyszła się przywitać to Laurien przez chwilę nawet się uśmiechała. Do czasu aż Młoda nie powiedziała kogo ze sobą przywiozła. Od razu mina starszej z sióstr Hayes się zmieniła. Zupełnie jakby w jednej chwili jakiś misterny plan przez nią ułożony z tego powodu miał szlag trafić. A było to spojrzenie godne bezdusznego kata.
- Co Sol robi na pokładzie twojego statku? - zapytała Laurienn spokojnym, troszkę zimnym tonem. - Dotarła do ciebie moja wiadomość? - dodała.
Em zmarszczyła brwi.
- Jaka wiadomość? - zapytała zaskoczona.
Wtedy też na lądowisku pojawił się wspomniany i ewidentnie wyczekiwany przez wszystkich najemnik.

Laurienn posłała arkanianinowi tak nieprzyjemne spojrzenie, że ten mógł zrozumieć czemu najemnicy w Kraycie nie mieli problemów by słuchać jej rozkazów - szczególnie gdy za jej plecami stał Sladek.
Teraz co prawda Tony nie dodawał jej sylwetce grozy, ale dwóch Mistrzów, dawna Sith i już nie taki świeży Rycerz jakim był Jon mogło stanowić dużo gorsze zagrożenie.

- Jeśli się nie mylę to złożyłeś bardzo oficjalne wypowiedzenie na współpracę z Akademią. Więc czemu widzę cię w obecności mojej siostry? - Jedi skrzyżowała ręce przed sobą, a jej wzrok skierował się na jego ramię. - Widzę, że znów cię ubyło - zauważyła kąśliwie.
- Jeśli się nie mylę to twoja siostra nie jest prywatną własnością akademii i mam chyba prawo od czasu do czasu zobaczyć moich znajomych, względnie prosić ich o przysługi kiedy jestem przyparty do muru? - odparł spokojnym tonem, ale osoby które go dobrze znały mogły wyczuć że coś jest nie tak. - A to? - spytał unosząc ramię - Pamiątka po mojej ostatniej robocie. Przynajmniej walka była tego warta.
- Strasznie rozgadany jesteś. A może wysłałeś to w wiadomości, tylko nie zdążyliśmy tego przeczytać? - warknęła Brianna.
- Hmpf - prychnęła Yuthura. - Z tego co znam tego najemnika, to po prostu znika bez wieści, uciekając przed odpowiedzialnością.
Echani spojrzała pytająco na twileczkę.
- Byłam z nim i mnie zostawił dla innej - odparła.
Brianna bardzo powoli przeniosła wzrok na Sola.
- Zostawiłaś mnie żebym zdychał na murach na Zonju! - warknął arkanianin. - Dla ciebie najważniejszy był twój nowy nabytek, po prostu szukałaś na Laurienn jakiegoś haka. - dodał nieco spokojniej.
Hayes westchnęła i pokręciła głową patrząc na Sola z dezaprobatą.
Mistrzyni Jedi zwęziła oczy.
- Och, jesteś tak biedny i pokrzywdzony tak? W każdym porcie inna, twój sposób na życie?
Mical w dyskretny sposób zrobił krok w tył i chwycił Laurienn delikatnie za rękę, pragnąc ją odciągnąć.
Tymczasem białowłosa kobieta kontynuowała.
- I oczywiście najłatwiej zrzucić wszystko na trzecią osobę, czyli Laurienn, tak? Ciekawe jak to z jej perspektywy wyglądało! Może już zapomniałeś, że też byłam na Zonju! Gdyby nie Laurienn wszyscy byśmy tam zginęli! TY NIE MASZ WSTYDU!
- Dokładnie tak siostro - wtrąciła się Ban, nie dając okazji by Sol doszedł do głosu. - Uwiódł, wykorzystał i zostawił. Troszczyłam się o Laurienn, przecież to normalne, ale on był tak zachłanny, że i tego kontaktu chciał mi zabronić.
- Każdej jednej takie słówka prawisz, tak? Emily, nie dobierał się też do ciebie? - Echani zacisnęła pięści.
- Uch, nie... - odparła, ale patrzyła w tej chwili na Sola z obrzydzeniem. HK w międzyczasie stanął za plecami Arkanianina, odcinając mu drogę.
- Skąd go wzięłaś, pewnie z jakiegoś burdelu, co?
- Nie, z Dxun, od Mandalorian.
- Och, widzę że nawet wśród swoich zaprzysięgłych wrogów szukasz towaru, tak? - Brianna była wściekła.
- Nie przepuści niczemu co nie ucieknie na drzewo - dodała Yuthura.
Laurienn wyglądała na zaskoczoną tym jak rozwinęła się ta sytuacja i to na tyle, że nawet nie oponowała, gdy Mical pociągnął ją w tył.
Najemnik zacisnął zęby z taką siłą że coś trzasnęło. Wciąż pamiętał co go spotkało po walce. Wciąż nie był gotowy na roztrząsanie tego, ale słowa Yuthury wyciągnęły to wspomnienie na wierzch. Rozbudziło to tylko jego gniew.
- Do niczego tutaj nie dojdziemy. - wycedził, praktycznie literując słowa. - Na nikogo nie zrzucam winy. Fakt jest taki że ona. - dźgnął palcem w kierunku twileczki - Zostawiła mnie żeby zdychał, gdyby chociaż pomogła Laurienn w JAKIKOLWIEK sposób, to nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Ma przed sobą o wiele więcej życia niż ja. - dłoń arkanianina oparła się na głowicy jego wibroostrza. - A co do Mandalorian, ponoć jesteście w fantastycznych kontaktach i wszystko sobie przekazujecie. Szkoda że nie wiedziałem tego zanim prawie się wykrwawiłem!
- Wysłaliśmy go do mandalorian? - mruknęła zdziwiona Laurienn i spojrzała pytająco na Micala.
- Nie. Wysłał go tam Krayt, po tym jak wykryli, że jest kretem. Miał wpaść i zaszkodzić naszym i tak już kiepskim kontaktom z grupą Mandalore’a - odparł. - Nic o tym nie wiedzieliśmy, dopóki sam Mandalore się o to nie przypieprzył.
- Tak jak myślałam, kolejne wymówki - powiedziała z pogardą twileczka, zakładając ręce na piersi.
- Myślę jednak, że powinniśmy wejść do środka, tam na pewno wszystko sobie wyjaśnicie - Mical jak zwykle do końca wierzył w racjonalność wszystkich i sukces negocjacji. W tej sprawie jednak cechował go pewien poziom naiwności.
- Oj tak, chodźmy zamknąć się w czterech ścianach - Brianna strzeliła kostkami zaciśniętej pięści.
- Nie mam nic przeciw - dodała Yuthura.
- Trzeba było słuchać Revana… - mruknął pod nosem najemnik - Mistrzu, czy mam prawo wnieść na teren akademii swoją broń? - spytał głośniej, kierując pytanie do Micala.
- Hmm… - spojrzał na niego i na kobiety. - Mógłbyś… gdybyś nadal dla nas pracował. Tylko dziwnym trafem otrzymałem od ciebie całkiem niedawno wypowiedzenie - wzruszył ramionami.
HK na te słowa wyciągnął dłoń po broń Sola.
- Zapewnienie: Jeśli przeżyjesz to zostanie ci to zwrócone.
Wojownik niemal się zapowietrzył.
~ Oczywiście. Kompletny brak zaufania, po tylu latach. Po przelaniu swojej krwi za waszą sprawę.~ pomyślał, choć nie uzewnętrznił tej myśli.
- Niezwykle miło z twojej strony HK. - odpowiedział najemnik odpinając od pasa wibroostrze, blaster i granat. Po chwili namysłu wyciągnął z pancerza nóż, który normalnie służył mu do krojenia jedzenia i teatralnie podał go droidowi. Potem ruszył ze wszystkimi do wnętrza kompleksu Akademii.

Wojownik westchnął z ulgą gdy zamknęły się za nimi drzwi, odcinając rażące go słońce. Wnętrze akademii było oczywiście oświetlone, ale nie tak intensywnie jak powierzchnia planety. Mimo tego atmosfera wciąż była bardzo napięta, a Yuthura dolewająca do ognia wyraźnie mu nie pomagała.
- Mistrzu, czy możemy porozmawiać spokojnie, na osobności? Przyznaję że trochę mnie poniosło. - zwrócił się do Micala.
- Nie przeczę - odpowiedział spokojnie. Powiódł wzrokiem po wszystkich - Myślę, że uprzejmość nakazuje, byś wyjaśnił wszelkie nieporozumienia z oczekującymi tych wyjaśnień paniami, a później będziemy mogli porozmawiać już na spokojnie, gdyż też mam kilka tematów do przedyskutowania z tobą.
- Zapraszam - Brianna wskazała jedną z bocznych sal. Jej głos był zimny jak lód. - Ciebie też moja droga - dodała cieplej do Yuthury.
- Oczywiście - odparł Sol i otworzył drzwi, przepuszczając przed sobą kobiety. Potem wszedł sam i zajął jedno z wolnych siedzeń. Sala była dość duża i w czasach świetności zakonu musiała służyć za biuro gdzie Jedi zajmowali się sprawami administracyjnymi, czy też omawiali różne interesujące ich tematy. Tak naprawdę nie różniła się wyglądem od biur megakorporacji, ale była nieco cieplejsza i przy tym przeraźliwie pusta. Czuć było że nikt od dawna z niej nie korzystał, choć droidy utrzymywały ją w nienagannej czystości. Zapadła nieprzyjemna cisza. Sol potrzebował chwili by zebrać myśli, ale w końcu się odezwał.

- Jestem mi… Niezmiernie przykro. - zaczął - Nie tego chciałem i nie tak miało to wyglądać. - dodał i potarł skronie - Brianno, miałem ci powiedzieć o Yuthurze w momencie, w którym Laurienn miała się zdecydować na ujawnienie jej istnienia. Yuthura… Nie wiem co powiedzieć.
- Oczywiście, że wolałbyś żeby to inaczej wyglądało! - wybuchnęła Brianna. - Dowiedziałeś się, że ona przybywa do Akademii i zaraz wysłałeś wiadomości zrywając wszelkie kontakty! Po tym wszystkim co się wydarzyło myślałeś, że wykpisz się wiadomością tekstową?! I oczywiście to wcale nie twoja wina! Albo to ona - wskazała na twileczkę - śmie się martwić bardziej o drobną dziewczynę, która bierze udział w pierwszej swojej bitwie w życiu zamiast o żołnierza, który przetrwał Wojny Mandaloriańkie? Albo cała Akademia! Dlaczego my nie wiemy wszystkiego i nie podcieramy tobie tyłka co? Może jeszcze Mandalore ma codziennie składać raporty o tym co ci podaje na śniadanie? Zresztą - machnęła ręką - tyle się nasłuchałam o tym jak to Mandalorianie zabili ci przyjaciół, a teraz jesteś jednym z nich? Powinieneś udławić się tą swoją hipokryzją!
Yuthura przez ten cały czas wyjątkowo milczała, patrząc na Zhar-kana jak na zgniłe jabłko.
- Nie miałem zielonego pojęcia że ona tu przyleci. Laurienn nic mi na ten temat nie powiedziała. Początkowo chciałem się z tobą zobaczyć od razu, ale byłem zbyt słaby. Na Dxun niemal się wykrwawiłem, straciłem rękę, oko i nie byłem wstanie sobie samodzielnie podetrzeć dupy. Uznałem że zasługujesz na kogoś lepszego, kogoś kto jest na twoim poziomie. Wiadomość była łatwiejszym rozwiązaniem. - odparł powoli - Yuthura. Nie boli mnie to że poleciałaś pomóc Laurienn, boli mnie to że nie zatrzymałaś się po mnie nawet na pięć sekund. Tyle czasu zajęło by mi przeskoczenie z muru na otwarty trap Nilusa. Przeleciałyście z Młodą bezpośrednio nade mną, a dopiero co wygrzebałem się spod płonącego muru. Chciałem… Odpocząć.
- Daruj sobie te tanie teksty o tym, kto na kogo zasługuje - odparła z złością Echani.
- To wszystko są tylko wymówki Zhar-kan - mruknęła Yuthura. - Gdybyś był w porządku, to cokolwiek by się nie stało, powiedziałbyś to co trzeba każdej z nas prosto w twarz. Cenimy się na tyle, że uważamy iż na to zasługiwałyśmy. Ty, cokolwiek nie będziesz próbował nam wmówić, uznałeś że jest inaczej. Jasno dałeś do zrozumienia, że można olać nas jak nie przymierzając portowe dziwki.
- Szkoda. Rozumiem dlaczego tak to odbieracie. - powiedział wojownik - I wiem że żadna ilość słów niczego tutaj nie zmieni. - dodał i zapadł nieco głębiej w krześle w którym siedział - Czy powinienem wyjaśnić coś jeszcze? - spytał z pozbawioną emocji twarzą.
Mistrzyni Jedi pokręciła jedynie głową z roczarowaniem.
- Ja już wiem wszystko. Jesteś dla mnie nikim - odwróciła się na pięcie i wyszła z sali.
- Dodam tylko jedno - powiedziała Yuthura - Nie myślałam, że jesteś tak beznadziejny, że nie stać cię na powiedzenie "przepraszam". Żegnam - po tych słowach podążyła za Brianną.

Sol został w sali sam. Potrzebował chwili ciszy i spokoju. Żałował i to bardzo tego jak rozwinęła się sytuacja, ale ostatecznie osiągnął to czego chciał. Jako klonowi nie zostało mu dużo życia, a tak kobiety które kochał go znienawidziły. Oszczędzi to im bólu gdy umrze. Powoli, bardzo starannie opróżnił umysł z myśli i podniósł się z krzesła. “Nie ma emocji, jest spokój” - głosiła jedna z maksym starego zakonu i choć było w niej trochę racji to nie czuł spokoju. Czuł raczej wypełniającą go czarną, bezdenną pustkę. Odpowiednie uczucie dla maszyny do zabijania którą był. Bez słowa otworzył drzwi i skierował się do gabinetu Wielkiego Mistrza.
 
Zaalaos jest offline