Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2016, 23:27   #230
snake.p
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill czuł się... bezbronny - przez chwilę szukał właściwego określenia. Mocno oberwał. Broczył krwią. - Skurwiele! - mruczał pod nosem swoim zwyczajem. A chciał im już darować. Przykląkł, opierając się na halabardzie. Na słowa Konrada odwrócił do niego głowę: - Uchodź! Jam już bez sił... - wyszeptał. Bartnik ledwo się trzymał. Co dopiero myśleć o ucieczce.

- Krew! Krew! Krew niech tryska śmiało! - cicho zaśpiewała mu do ucha halabarda -

Krew! Krew! Krew na wroga ciało!
Krew! Krew! Krew niech tryska śmiało!
Krew! Krew! Krew na wieczność całą!


Krew! Krew! - zawyła, jakby zagrzewając Waightstilla do rzucenia się w paszczę śmierci. Jeszcze ostatni wysiłek... Niestety, w tej chwili siły bartnika pozostawiały wiele do życzenia.

Mimo to podniósł się z trudem, podpierając halabardą, która w tym momencie osunęła się na ziemię. Bartnik jednak nie wypuścił z ręki drzewca. Ruszył - na tyle dumnie, na ile to było jeszcze możliwe - w kierunku nieprzytomnego Kolekcjonera. Topór halabardy zostawiał za nim ślad na śniegu. Nie miał już siły na przyjęcie agresywnej postawy, jak jeszcze przed chwilą.

- Bez Marwalda nigdzie nie idę... - powiedział.
 
snake.p jest offline