Elfka uśmiechnęła się szeroko, patrząc na nietoperza. Zazdrosny dinozaur szturchnął pyszczkiem jej dłoń, jednak kobieta jedynie poklepała go po płaskim łbie i tyle było z poświęcenia uwagi kolorowoskóremu towarzyszowi, którego dostała w podarku od Skowyt. Zdawało się, że uśmiech Liv była na tyle duży, że ledwo mieścił się na jej wąskiej, trójkątnej twarzy, przy czym dodatkowo tworzył na policzkach widoczne dołeczki.
- Zaczepna bestyjka! - skomentowała rozbawiona kobieta, kiedy chowaniec przyczepił się do palca zaklinacza. Nie odczuwała ona nietaktu z powodu ignorowania mężczyzny, a poświęceniu uwagi wyłącznie jego stworzeniu.
- A to można uważać inaczej? Przecież jest śliczny. A jaki mądrala - mówiła dalej, wyszczerzając zęby w jeszcze większej radości. Dopiero ostatnie słowa Revaliona sprawiły, że przeniosła spojrzenie na niego, odrywając się całkowicie od nietoperza. Przynajmniej na chwilę. Nachylona dotąd nad małym potworkiem, wyprostowała się podekscytowana.
- Naprawdę mogę?! - wysunęła gwałtownie dłoń przed siebie z wystawionym palcem wskazującym. Gest był szybszy od pytania, co przywodziło pewne wątpliwości, co do samego jego zadania. Uradowana czekała na to, co Revalion obiecał, czyli uczepienie się nietoperza do palca.
- Do Żmija też się może przyczepiać, jeśli chce! On niegroźny, choć trujący. Do rany przyłóż! - wspomniała o swoim dinozaurze, choć nie zdawała sobie sprawy ze sprzeczności płynących z wypowiadanych słów. Według niej Żmij był kochanym zwierzęciem, które krzywdę może zrobić wyłącznie w chwili zagrożenia; jego lub Liv. Widać było, że elfka naprawdę lubi zwierzęta, a przez całą tą sytuację, zapomniała zupełnie, że podczas gdy ona miło spędza czas w towarzystwie nowopoznanego czarodzieja, gdzieś obok toczy się rozmowa na tematy znacznie ważniejsze i znaczące.