- Co? - Revalion kompletnie nie rozumiał co się właśnie wydarzyło.
- Co? - Powtórzył, kiedy Skowyt zaprezentowała mu władzę, jaką ma nad swoim dinozaurem i zaproponowała wytresowanie Paskuda. Dopiero po chwili trybiki zaczęły się ruszać i zarówno zaklinacz jak i jego nietoperz zrozumieli co się działo i o co chodziło pół-orczycy.
Pierwszym odruchem Revaliona było krzyknięcie "Paskud, uciekaj, ratuj się!", jednak powstrzymał się w ostatniej chwili. Nietoperz natomiast spłoszył się (zapewne poprzez więź jaką dzielił z zaklinaczem) i odczepił się od palca Livenshyi, by następnie pognać gdzieś pod sufit.
- Paskuda nie trzeba tresować, on nie jest pierwszym lepszym zwierzęciem! - Obruszył się w końcu Revalion. - Łączy nas specjalna więź. Ja czuję to co on, on czuje to co ja. Jesteśmy złączeni na zawsze więzami losu i z każdym dniem rozumiemy się coraz lepiej jak partnerzy, nie jak mistrz i sługa.
Paskud musiał wyczuć powagę sytuacji i przyleciał posłusznie do zaklinacza, czepiając się skrawka ubrania na piersi.
- Jest bardziej jak dziecko, które z każdym dniem rozwija się coraz bardziej i rozumie coraz więcej. - Wyjaśnił, głaskając nietoperza. - Jego się nie tresuje, jego się wychowuje.