Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2016, 19:12   #410
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Morgersztern Markusa roztrzaskał czaszkę Tormeila, w drobny mak. Nim odłamki czaszki umrzyka rozbryznęły po polanie, kapłan Oghmy był niemal pewien, że widzi złowieszczy uśmieszek na twarzy powalonego herszta. Ciało mężczyzny bezwładnie osunęło się na ziemię, a Markus wytarł broń w jego łachy. Wycie i syczenie przywołanych cieni ustało chyba na dobre, lecz kompani uznali iż zaufają Jarandowi i udadzą się za nim do jaskini, by przeczekać noc. Najpierw jednak zdecydowali się zająć sprzętem truposzy. Tajga zajęła się przeszukiwaniem pokonanych. Za wyjątkiem rubinu i paru złotych świecidełek nie znalazła nic ciekawego, ale jak to zwykła mawiać lepszy rydz niż nic. W tym samym czasie Kazrak zajął się rogiem, którego Tormeil używał do przywołania tajemniczej mgły a następnie nieumarłych cieni. Brodacz wziął potężny rozmach swoim toporem, lecz magia, która została zaklęta w rogu chroniła go przed tak banalnymi próbami zniszczenia go. Topór odbił się jak od kamienia a Kazrak o mało co nie wyrżnął na twarz tracąc równowagę.

Większość kompanów zajęta obserwowaniem działania krasnoluda nawet nie dostrzegła, jak Grigor pochyla się nad zdobycznym mieczem Tormeila. Genasi przyklęknął na jedno kolano i przykrył miecz kawałkiem płótna, po czym podniósł ostrożnie oręż. Mężczyzna poczuł dziwny dreszcz na swej twardej niemal kamiennej skórze i dotarło do niego iż takich wrażeń dostarcza mu kontakt z mieczem Tormeila. Kusiło go w środku by sprawdzić jak wyważony jest miecz i jak się nim wywija młyńce. Grigor klęczał tak z mieczem w ręku patrząc nań walcząc z samym sobą. Wiedział, że oręż może być niebezpiecznie przeklęty, lecz ciekawość w końcu wzięła górę i Grigor wsunął dłoń pod płótno, dotykając prawicą rękojeści. Poczuł uczucie zbliżone do ulgi. W końcu to zrobił. W końcu trzymał broń, która pragnęła krwi wrogów tak bardzo jak on sam.
-Zatrzymam go dla siebie- rzekł z powagą, nie spuszczając ostrza z oczu. Większość towarzyszy Grigora dopiero teraz dostrzegła co się dzieje. Niektórzy spojrzeli na siebie inni uznali, że tak powinno być i Ostatnie Tchnienie w rękach tego kamiennego wojownika pomoże im zniszczyć każdego wroga...

~***~

Resztę nocy grupa przeczekała w jaskini, do której zaprowadził ich druid Jarand. Była to spora jama, pod skalnym wzniesieniem, gdzie według jego wiedzy niegdyś mieszkał troll nim nie został ubity przez grupę łowców nagród. Faktycznie, smród jamy potwierdzał te domysły, lecz było to dość bezpieczne miejsce i wystarczyła jedna osoba trzymająca wartę, by zapewnić bezpieczeństwo reszcie. Na szczęście grupa spokojnie doczekała świtu i rankiem mogli ruszyć w dalszą drogę.
Kompani po krótce przedstawili Irisviel i Jarandowi ich cel. O ile Iri pomysł podróży latającym okrętem gnomiego wynalazcy przypadł do gustu i uznała to za ciekawe doświadczenie, to już Jarand nie krył niezadowolenia z wkraczania do śmierdzącego Arabel i szukania jakiegoś szaleńca, podniecającego się trybami i bogowie wiedzą jakimi jeszcze innymi mechanizmami. Sprawa powrotu Pomroków okazała się być jednak w uznaniu druida bardzo poważnym problemem i mężczyzna dał sobie szansę by przynajmniej spróbować jakoś przetrwać pobyt w mieście i podróż latającym okrętem.


Dzień chylił się ku końcowi. Do Arabel pozostało im około dwudziestu mil, lecz nie mieli najmniejszej szansy dotrzeć do bram miasta przed nastaniem zmroku. Piękny krajobraz gór na zachód od traktu umilał im drogę, zaś na wschód rozciągało się ogromne jezioro zwane "Wodami Wyvernów". Grupa po krótkich ustaleniach doszła do wniosku iż najwyższy czas poszukać miejsca na obóz. Obawiając się powtórki z poprzedniego wieczoru towarzysze byli bardzo ostrożni z dobieraniem sobie miejsca na nocleg. Na szczęście Brykk, wilczy towarzysz Jaranda odnalazł przypadkiem postawiony obóz wędrownej trupy kupców.
Dwa namioty, rozbite przy płonącym ognisku wyglądały na bezpieczne, a siedzący przed nimi krasnolud i trójka ludzi sprawiali wrażenie przyjaźnie nastawionych. Co prawda ich miny zrzedły na widok wielkiego wilka, a jedyny w grupie krasnolud bez namysłu złapał za swój młot, lecz gdy Jarand przywołał czworonoga do siebie i tamci się uspokoili.
-Niech was Tymora błogosławi!- krzyknął najstarszy z trójki ludzi obozujących nieopodal brzegu jeziora.
-Co was sprowadza w nasze skromne "progi"? spytał podejrzliwie krasnolud o długiej, rudej brodzie zaplecionej w dwa warkocze.
-Wybaczcie mojemu przyjacielowi. Krasnoludy to najwierniejsi przyjaciele, lecz nim sobie zaskarbimy ich sympatię trzeba masy czasu...- rzekł z kolei najmłodszy z ludzi.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline