Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2016, 23:35   #123
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację

Farma Kulawego Zenka, 4.09.2512 roku

Po wyjściu z kryjówki pod zagrodą dla świń stało się jasne, że władający czterema uzbrojonymi mackami (i jedną nieuzbrojoną, ale wciąż chwytną) potwór stanowił tu największe zagrożenie. Poświadczały to ciała dwóch milicjantów w jego najbliższym otoczeniu. Pozostali dwaj, którzy walczyli z mackorękim, na widok znajomego towarzystwa odzyskali nieco werwy.

Wyposażony w doświadczenie i umiejętności Wasyl natarł prosto na zwierzoczłeka o pięciu ramionach. W ślad za nim ochoczo ruszył Roger, a także Frederick. Znacznie mniej chętnie. Nie ruszył bowiem prosto do walki, a poruszał się chwilę po placu, oceniając swoje i towarzyszy szanse zarówno na zwycięstwo, jak i na ucieczkę.

Starcie było brzydkie. Przeciwnicy nie ustępowali sobie w zaangażowaniu, chwytając się wszelkich sposobów. Już na samym początku chcąc włożyć w cios całą swą złość Roger zamiast w przeciwnika trafił w ziemię i zakopany w niej przedmiot, co sprawiło wrażenie, jakby ręka miała zamiar mu uciec w przeciwnym kierunku. Broń była na szczęście cała, ale przedramię i nadgarstek drwala stały się obolałe i nabrzmiałe.

Ich siły topniały, bowiem mackoręki znokautował ciosem w głowę kolejnego milicjanta. Ostatniego usiekł w brzuch toporkiem, tamten zawył jak ugryziony szczeniak. Choć zwierzoczłek wyglądał na mocno obtłuczonego ciosami Wasyla w dalszym ciągu zadawał swoje. Ostatecznie jednak stwór został zgładzony przez Rogera miażdżącym kości uderzeniem dwuręcznego topora. Walczący, zziajani i zasapani, łapali oddech.

Na drugim końcu podwórza Asyłbiek Kuczma popadł w tarapaty. Straciwszy kontrolę nad wierzchowcem spadł z jego grzbietu i wystawiony na cios oczekiwał na najgorsze. W tym czasie Frederick sukcesywnie oddalał się w cień zabudowań. Potwór bez głowy podjął próbę ucieczki na swych szczurzych nogach.

Roger: -1 do Siły do czasu odpoczynku



* * *


Las nad BarwiÄ…, 4.09.2512 roku

Komuś kto nie był tutejszy zachowanie Felka Mularza mogłoby wydać się nietypowe. Swoim zachowaniem dał jednak przykład ludowej mądrości Godpodarów, mawiających "jak trwoga to do boga".

Pomimo zaszczanych gaci i łez cieknących po policzku gnał co sił. Po wydostaniu się przez klapę w zagrodzie na świeże powietrze na czworaka spełzł za ogrodzenie i dalej w las. Biegał bez ładu i składu dłuższą chwilę, raz nawet gubiąc grunt pod nogami, by spaść kilka metrów w dół po leśnej stromiźnie. Rozbił łeb, złamał nos i tak zalany zastał Adelmusa i Chudego pochylonych nad wciąż nieruchomym Arnim.

Obecność kapłana po chwili uspokoiła Felka na tyle, by mógł opisać swoje przygody z ostatnich kilkudziesięciu minut. Mówił więc, nieporadnie dukając i siąkając nosem, jak to odrapał sobie łokcie i kolana w grocie, jak pozdzierał skórę z dłoni próbując nie rozbić głowy, gdy tunel niespodziewanie zakręcał. Wspomniał o babraniu się po kolana w truchłach mutantów i spotkaniu z Frederickiem i Wasylem.
- To poślimy dalej, bo jasny punkt był w tunelu. Kurwa, zajebię, mówiłem. Idziemy i nagle wchodzimy Kulawemu Zenkowi do piwniczki, szysko rozpizgane na drobno. I... I tam nad nami zwierzoludzie siekały milicję. Ja nie chcę już być milicjantem!

W tym stanie był jeszcze skłonny doprecyzować, że stworów było dwa a pozostali towarzysze ruszyli do boju. Powiedział także, że nim zbiegł zauważył jak jeden zwierzoczłek zdążył powalić dwóch ludzi.
- Wielebny, trzeba się ratować! Tu dla bojara i drużyny robota, nie dla nas, skoro pod ziemią pełno straszydeł i mar jak z koszmaru!
 
Avitto jest offline