|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
15-12-2016, 23:42 | #121 |
Reputacja: 1 | -Pajak zwiał ale na pożegnanie dostał obuchem po plecach, pozostali są przed jaskinią - powiedziawszy to ruszył za gladiatorem by go wspomóc i wrazie czego przyłączyć się do walki albo osłaniać mu plecy. |
25-12-2016, 09:57 | #122 |
Reputacja: 1 | Colonsky przez chwilę trawił w myślach pozostawieniu w piździec Wasyla, który miał ochotę realizować misję, która nie była ich misją. Ich misją było powstrzymanie bandytów, a nie uganianie się za mutantami, czy innymi siewcami zarazy. Całe te jaskinie cuchnęły zginilizną Nurgla, więc albo ktoś tutaj dostał syfa w jakimś tanim burdelu albo roiło się tutaj od epidemii. Mutanty zresztą były podejrzanie słabe, bo jak dotąd to cięło się je jak pomidory. Ostatecznie Colonsky ruszył za Wasylem, ale gdyby Wasyl padł, a zwycięstwo nie będzie w zasięgu ręki to po prostu da drapaka... |
29-12-2016, 23:35 | #123 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Farma Kulawego Zenka, 4.09.2512 roku Po wyjściu z kryjówki pod zagrodą dla świń stało się jasne, że władający czterema uzbrojonymi mackami (i jedną nieuzbrojoną, ale wciąż chwytną) potwór stanowił tu największe zagrożenie. Poświadczały to ciała dwóch milicjantów w jego najbliższym otoczeniu. Pozostali dwaj, którzy walczyli z mackorękim, na widok znajomego towarzystwa odzyskali nieco werwy. Wyposażony w doświadczenie i umiejętności Wasyl natarł prosto na zwierzoczłeka o pięciu ramionach. W ślad za nim ochoczo ruszył Roger, a także Frederick. Znacznie mniej chętnie. Nie ruszył bowiem prosto do walki, a poruszał się chwilę po placu, oceniając swoje i towarzyszy szanse zarówno na zwycięstwo, jak i na ucieczkę. Starcie było brzydkie. Przeciwnicy nie ustępowali sobie w zaangażowaniu, chwytając się wszelkich sposobów. Już na samym początku chcąc włożyć w cios całą swą złość Roger zamiast w przeciwnika trafił w ziemię i zakopany w niej przedmiot, co sprawiło wrażenie, jakby ręka miała zamiar mu uciec w przeciwnym kierunku. Broń była na szczęście cała, ale przedramię i nadgarstek drwala stały się obolałe i nabrzmiałe. Ich siły topniały, bowiem mackoręki znokautował ciosem w głowę kolejnego milicjanta. Ostatniego usiekł w brzuch toporkiem, tamten zawył jak ugryziony szczeniak. Choć zwierzoczłek wyglądał na mocno obtłuczonego ciosami Wasyla w dalszym ciągu zadawał swoje. Ostatecznie jednak stwór został zgładzony przez Rogera miażdżącym kości uderzeniem dwuręcznego topora. Walczący, zziajani i zasapani, łapali oddech. Na drugim końcu podwórza Asyłbiek Kuczma popadł w tarapaty. Straciwszy kontrolę nad wierzchowcem spadł z jego grzbietu i wystawiony na cios oczekiwał na najgorsze. W tym czasie Frederick sukcesywnie oddalał się w cień zabudowań. Potwór bez głowy podjął próbę ucieczki na swych szczurzych nogach. * * * Las nad Barwią, 4.09.2512 roku Komuś kto nie był tutejszy zachowanie Felka Mularza mogłoby wydać się nietypowe. Swoim zachowaniem dał jednak przykład ludowej mądrości Godpodarów, mawiających "jak trwoga to do boga". Pomimo zaszczanych gaci i łez cieknących po policzku gnał co sił. Po wydostaniu się przez klapę w zagrodzie na świeże powietrze na czworaka spełzł za ogrodzenie i dalej w las. Biegał bez ładu i składu dłuższą chwilę, raz nawet gubiąc grunt pod nogami, by spaść kilka metrów w dół po leśnej stromiźnie. Rozbił łeb, złamał nos i tak zalany zastał Adelmusa i Chudego pochylonych nad wciąż nieruchomym Arnim. Obecność kapłana po chwili uspokoiła Felka na tyle, by mógł opisać swoje przygody z ostatnich kilkudziesięciu minut. Mówił więc, nieporadnie dukając i siąkając nosem, jak to odrapał sobie łokcie i kolana w grocie, jak pozdzierał skórę z dłoni próbując nie rozbić głowy, gdy tunel niespodziewanie zakręcał. Wspomniał o babraniu się po kolana w truchłach mutantów i spotkaniu z Frederickiem i Wasylem. - To poślimy dalej, bo jasny punkt był w tunelu. Kurwa, zajebię, mówiłem. Idziemy i nagle wchodzimy Kulawemu Zenkowi do piwniczki, szysko rozpizgane na drobno. I... I tam nad nami zwierzoludzie siekały milicję. Ja nie chcę już być milicjantem! W tym stanie był jeszcze skłonny doprecyzować, że stworów było dwa a pozostali towarzysze ruszyli do boju. Powiedział także, że nim zbiegł zauważył jak jeden zwierzoczłek zdążył powalić dwóch ludzi. - Wielebny, trzeba się ratować! Tu dla bojara i drużyny robota, nie dla nas, skoro pod ziemią pełno straszydeł i mar jak z koszmaru! |
30-12-2016, 10:23 | #124 |
Reputacja: 1 |
|
30-12-2016, 13:41 | #125 |
Reputacja: 1 | Kapłan pokiwał głową słysząc słowa przerażonego mężczyzny, jak na razie nie było sensu zostawać w lesie - tym bardziej że należało ostrzec ludzi Bojara. -Dobrze, ruszamy do Pińska - trzeba powiadomić władyka, zebrać ludzi i ruszyć z odsieczą. Bierzmy rannego, do medyka się go odstawi może on coś zaradzi. Po czym Adelmus chwycił kij i ruszył żwawo w kierunku grodu, wypatrując niebezpieczeństw.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
08-01-2017, 13:55 | #126 |
Reputacja: 1 | Roger szpetnie zaklął przyglądając się swojej dłoni ale nienawiść do zwierzoludzmi była większa niż ból więc ruszył w ślad za gladiatorem. Ostatnio edytowane przez Hasus : 08-01-2017 o 15:46. Powód: Autokorekta nawaliła |
08-01-2017, 14:40 | #127 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Farma Kulawego Zenka, 4.09.2512 roku Dalej potoczyło się jak w najprawdziwszej opowieści Gregora z Bolgasgradu. Porozumiewawcze spojrzenia i pościg. Strażnicy dróg pozostali na farmie, zaś Wasyl z Rogerem pognali w dół zbocza za ostatnim zwierzoczłekiem. Ten pierwszy wykazał się lepszym refleksem. Zgrabnie ominął naciągniętą gałąź, która ścięła biegnącego drwala z nóg. Gdy powoli wstawał do pionu stracił już pościg z oczu. Bezgłowy wydawał się zaś pozbawiony sił, znacznie zwolnił, lecz był to tylko sprytny wybieg. Zawrócił i zaatakował ciosłem goniącego go Wasyla, zmuszając do parowania trzonkiem topora. Następnego celnego uderzenia nie zdążył zadać - ten sam topór rozpłatał mu trzewia. Wasyl dysząc stał zgięty nad ścierwem, a po chwili dołączył do niego Roger Tymczasem Kuczma zdążył otrząsnąć się tak ze strachu jak i mokrego błota, w którym wylądował dupskiem. Natychmiast ruszył by złapać i uspokoić spłoszone zwierzę. Rozbieganym wzrokiem omiótł pobojowisko. Wszyscy podlegli mu ludzie nie żyli, Frederick również był sam. Przywiązał konia za uzdę do pachołka i wyprzęgł przynależnego Frederickowi siwka z wozu, którym oba patrole podróżowały pierwotnie po czym zdzielił mocno popielatego ogiera w zad a ten ruszył biegiem na drogę. Asyłbiek uśmiechnął się. Miecz miał wciąż obnażony. - Ile tych stworów jeszcze się tu pałęta? Znaleźliśmy piwniczkę a te plugawce po chwili wyszły z jej ścian. A Ty byłeś z nimi, w ich leżu. Gdzie są Twoi ludzie? - To mówiąc zbliżał się ku Colonskiemu. * * * Las nad Barwią, 4.09.2512 roku Wyjście z leśnego gąszczu nastąpiło jeszcze przed południem, choć dalej było mgliście w dolinie rzeki. Gdy kapłan wraz z milicjantami dotarł do głównej drogi traktem podbiegł siwy ogier. Chudy Pioter zręcznie go złapał. - To koń Colonskiego! Jakim cudem opuścił zaprzęg? - Nadbiegł z farmy Kulawego Zenka. Ja tam nie wrócę! Felek odsunął się od wierzchowca rakiem, potknął i upadł. Oczy błysnęły szkłem. - Oni zginęli! Uciekajmy! Pioter posłał mu nieprzekonane spojrzenie, ale nie odezwał się ani słowem. |
08-01-2017, 15:21 | #128 |
Reputacja: 1 |
|
09-01-2017, 21:21 | #129 |
Reputacja: 1 | Adelmus widząc konia i strach strażnika, pokiwał głową. I parząc na tchórza odezwał się, nie kryjąc irytacji. -Jeśli jesteś takim tchórzem ruszaj do miasta, weź rannego i konia. Przynajmniej na coś się przydasz i ocalisz może mu życie. Mu ruszymy na farmę, przynajmniej dowiemy co się tam stało. Po czym to mówiąc Kapłan żwawym tempem ruszył w kierunku farmy, mając nadzieję że jego towarzysze są cali i zdrowi.
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |
10-01-2017, 21:01 | #130 |
Reputacja: 1 | Colonsky był lekko zdziwiony obrotem spraw. Za bardzo nie rozumiał czemu jego koń został odprawiony przez Asyłbieka... czemu ten idiota chciał popełnić samobójstwo poprzez otrzymanie solidnego wpierdolu? Na to pytanie Frederick nie miał żadnej odpowiedzi, ale przecież wciąż ściskał swoją broń i gotów był stoczyć walkę z małym strażnikiem. - Ech... - Colonsky westchnął patrząc na Asyłbieka po czym zaczął mówić podniesionym, zirytowanym głosem - ... na tych rejonach roi się od mutantów, więc nie mam, kurwa, pojęcia jak tu może grasować jakakolwiek banda banitów. Są tu ich jebane legiony. To raz. Dwa od ostatniej nocy wydawałoby się nieustannie zabijam jakieś pokraki - najpierw w lesie, potem w jakichś jaskiniach, potem... gdzie my, kurwa, właściwie się znajduję? No, na tej farmie też zabijałem. Wygląda mi to na jakąś rzeźnicką wycieczkę krajoznawczą. Nie mam nastroju na konflikty, więc schowaj ten miecz dopóki w ogóle jeszcze mam ochotę z tobą rozmawiać! Jeżeli Kuczma niezluzuje pawiana i nadal będzie szedł na Colonskyego z wrogimi zamiarami (to znaczy w ogóle jeszcze będzie zbliżał się) to Frederick uzna go za jednego z mutantów i ubije jak psa. |