Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2016, 16:47   #42
Egzio
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Kiedy Sentine zamknął oczy, chcąc odpocząć po dniu pełnym wrażeń, natychmiast zapadł w sen. Kiedy zaczął powoli odzyskiwać przytomność, nie chciał otworzyć oczu, wyobraził sobie, ze wszystko co do tej pory widział było jedynie snem, a kiedy otworzy oczy - nadal będzie leżał w ciepłym łóżku, w domu wybudowanym w Svengardzie, w którym mieszkał wraz ze swoją matką.
Kiedy otworzył oczy, nadal znajdował się na pokładzie statku kosmicznego. Podniósł się lekko.
- Jak mogła nazywać się nasza planeta... - mruknął cicho, marszcząc czoło, w skupieniu próbując znaleźć w zakamarkach swojego umysłu jakąś nazwę, która być może przewinęła się w jakiejś książce, którą miał kiedyś okazję przeczytać. Nic nie przychodziło mu do głowy. Zawiedziony, ruszył na mostek, aby spotkać się z resztą towarzyszy.

***

Sentine wrócił na mostek po krótkiej drzemce, kiedy to zbliżali się do celu.
Ten dzień był pełen niespodzianek. Sentine na widok ,,Kciuka'', rozszerzył oczy, a następnie otworzył usta, próbując poinformować pozostałych, jakie wrażenie wywarło na nim to, nietypowo wyglądające, miejsce.
- Chłopaki, nigdy nie przywyknę do tej całej przestrzeni kosmicznej. - odparł, będąc pod silnym wrażeniem. - Wygląda przepięknie...
Po chwili rzucił okiem na Uliego.
- Ej, Uli... gdybyśmy ci tak opisali, jak wygląda nasza planeta? - zaczął Senitne - Byłbyś w stanie ją znaleźć? To znaczy... nie będę miał pretensji, jeśli to się nie uda... po prostu, warto spróbować, nie?

***

Na wieść, że broń nie powinna być na widoku, Sentine schował bandolet tuż za spodniami, zakrywając go koszulą. Nie zamierzał rozstawać się ze swoją bronią, czuł się znacznie bezpieczniej, mając ją przy sobie.
Kiedy znaleźli się w karczmie, Sentine zaczynał mieć po dziurki w nosie dziwactw, jakich był świadkiem przez cały dzień. Nawet nie próbował udawać zaskoczonego - widząc przed sobą gadającą małpę w roli karczmarza.
- Ekhem... piwo, dla każdego... - rzucił, próbując zachować pozory, kiedy małpa zniknęła im z oczu, a sam Sentine zorientował się, ze nie ma żadnych pieniędzy, spojrzał na Ulliego - Wiesz, jaką walutą się tu posługują? Powinniśmy zwijać się stąd, póki jeszcze nie nalał?
Karczmarz dostarczył im piwo, informując ich, iż przypuszcza, że nie przybyli tu tylko po to, aby się napić, chcąc jak najszybciej odwrócić uwagę karczmarza od ewentualnego domagania się o pieniądze, zapytał.
- Właściwie masz racje. Szukamy niejakiego Horacego. Niziołka Horacego. To znajomy, naszego znajomego. - odparł. Kiedy karczmarz poinformował ich, gdzie mogą go znaleźć, Sentinowi nadal nic nie świtało.
- Może... mógłbyś nas zaprowadzić? - zapytał

***

Drużynie udało się wreszcie dotrzeć, do miejsca które wskazał im gadający małpiszon. Wydarzenia, które nastąpiły zaraz po tym - skutecznie utwierdziły Sentine w przekonaniu, ze całej tej przestrzeni Krynnu daleko do normalności.
Kiedy ściana przed którą stali, zawaliła się, a z niej wyskoczył gigantyczny chomik, wielkości niedźwiedzia, porywany przez dwóch niziołków, Sentine machnął dłonią obojętnie.
- Wiecie co, zaczynam powoli się przyzwyczajać... - powiedział pozostałym. Horacy nakazał im ruszyć w pogoń za chomikiem. Już zamierzał odmówić, brakowało mu sił i chęci, by brać udział w czymś, co wymagało jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Ale nie zdążył, Kalem ruszył już w pogoń tuż za chomikiem, nie chcąc zostawić kapitana samego, Sentine westchnął i ruszył tuż za nimi.
- Oby to było tego warte
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 30-12-2016 o 19:03.
Egzio jest offline