|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-12-2016, 12:36 | #41 |
Reputacja: 1 |
|
30-12-2016, 16:47 | #42 |
Reputacja: 1 | Kiedy Sentine zamknął oczy, chcąc odpocząć po dniu pełnym wrażeń, natychmiast zapadł w sen. Kiedy zaczął powoli odzyskiwać przytomność, nie chciał otworzyć oczu, wyobraził sobie, ze wszystko co do tej pory widział było jedynie snem, a kiedy otworzy oczy - nadal będzie leżał w ciepłym łóżku, w domu wybudowanym w Svengardzie, w którym mieszkał wraz ze swoją matką. Kiedy otworzył oczy, nadal znajdował się na pokładzie statku kosmicznego. Podniósł się lekko. - Jak mogła nazywać się nasza planeta... - mruknął cicho, marszcząc czoło, w skupieniu próbując znaleźć w zakamarkach swojego umysłu jakąś nazwę, która być może przewinęła się w jakiejś książce, którą miał kiedyś okazję przeczytać. Nic nie przychodziło mu do głowy. Zawiedziony, ruszył na mostek, aby spotkać się z resztą towarzyszy. *** Sentine wrócił na mostek po krótkiej drzemce, kiedy to zbliżali się do celu. Ten dzień był pełen niespodzianek. Sentine na widok ,,Kciuka'', rozszerzył oczy, a następnie otworzył usta, próbując poinformować pozostałych, jakie wrażenie wywarło na nim to, nietypowo wyglądające, miejsce. - Chłopaki, nigdy nie przywyknę do tej całej przestrzeni kosmicznej. - odparł, będąc pod silnym wrażeniem. - Wygląda przepięknie... Po chwili rzucił okiem na Uliego. - Ej, Uli... gdybyśmy ci tak opisali, jak wygląda nasza planeta? - zaczął Senitne - Byłbyś w stanie ją znaleźć? To znaczy... nie będę miał pretensji, jeśli to się nie uda... po prostu, warto spróbować, nie? *** Na wieść, że broń nie powinna być na widoku, Sentine schował bandolet tuż za spodniami, zakrywając go koszulą. Nie zamierzał rozstawać się ze swoją bronią, czuł się znacznie bezpieczniej, mając ją przy sobie. Kiedy znaleźli się w karczmie, Sentine zaczynał mieć po dziurki w nosie dziwactw, jakich był świadkiem przez cały dzień. Nawet nie próbował udawać zaskoczonego - widząc przed sobą gadającą małpę w roli karczmarza. - Ekhem... piwo, dla każdego... - rzucił, próbując zachować pozory, kiedy małpa zniknęła im z oczu, a sam Sentine zorientował się, ze nie ma żadnych pieniędzy, spojrzał na Ulliego - Wiesz, jaką walutą się tu posługują? Powinniśmy zwijać się stąd, póki jeszcze nie nalał? Karczmarz dostarczył im piwo, informując ich, iż przypuszcza, że nie przybyli tu tylko po to, aby się napić, chcąc jak najszybciej odwrócić uwagę karczmarza od ewentualnego domagania się o pieniądze, zapytał. - Właściwie masz racje. Szukamy niejakiego Horacego. Niziołka Horacego. To znajomy, naszego znajomego. - odparł. Kiedy karczmarz poinformował ich, gdzie mogą go znaleźć, Sentinowi nadal nic nie świtało. - Może... mógłbyś nas zaprowadzić? - zapytał *** Drużynie udało się wreszcie dotrzeć, do miejsca które wskazał im gadający małpiszon. Wydarzenia, które nastąpiły zaraz po tym - skutecznie utwierdziły Sentine w przekonaniu, ze całej tej przestrzeni Krynnu daleko do normalności. Kiedy ściana przed którą stali, zawaliła się, a z niej wyskoczył gigantyczny chomik, wielkości niedźwiedzia, porywany przez dwóch niziołków, Sentine machnął dłonią obojętnie. - Wiecie co, zaczynam powoli się przyzwyczajać... - powiedział pozostałym. Horacy nakazał im ruszyć w pogoń za chomikiem. Już zamierzał odmówić, brakowało mu sił i chęci, by brać udział w czymś, co wymagało jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Ale nie zdążył, Kalem ruszył już w pogoń tuż za chomikiem, nie chcąc zostawić kapitana samego, Sentine westchnął i ruszył tuż za nimi. - Oby to było tego warte Ostatnio edytowane przez Egzio : 30-12-2016 o 19:03. |
01-01-2017, 08:59 | #43 |
Reputacja: 1 | - Kciuk...- konstrukt przez chwilę szukał dobrego słowa. Nie znalazł, ale nie przejął się tym zbytnio - Poczekaj aż kiedyś odwiedzimy Śpiewające Wieże Darillium. Tam jest przepięknie. Najlepsza, najlepsza noc - Zapytany o coś z jego specjalności - bo na pięknie znał się tak średnio, jak widział to wiedział - natychmiast rzucił się do odpowiedzi. - Morza, pasma górskie, królowie i magowie, sławne alkohole - tak, opowiedzcie ile możecie! No i bóstwa, tak, bóstwa pomogą jak ich odpowiednio poprosić, większość z nich jest tylko na jednej planecie! Można też zapytać inne bóstwa, oni się nawzajem znają! A i w dzienniku pokładowym bym poszukał, może prowadzili go w miarę dokładnie? Jakby go ktoś znalazł, to warto przeczytać - Uli najwyraźniej miał wbudowany entuzjazm jeżeli chodzi o pomaganie - A jak znajdziemy naszą zgubę, to co dalej? Odwiedziny u rodziców i dalej w drogę? - Uli poprosił o eskortującego ich giffa z Złotej Macki o oddanie mu jednego z woreczków. - Monety Kompanii Handlarzy Dzikiej Przestrzeni - KOcHA DZIPRZE - ostrożnie wyciągnął z sakiewki kilka niedużych monet - rozłożył je rewersami do góry i objaśnił nominały: miedziane miasto asteroidów, srebrną ośmiorammienną gwiazdę, złote słońce, kometę z electrum i platynową Sferę - To nie są jedyna waluta, ale tą przyjęli jako cło, to i ją wziąłem! I bo chyba nie wiecie, tak jak na razie...to jesteśmy arcyprzebogaci - dodał ciszej stojąc na środku stolika - Pamiętacie że mówiłem o targu w Iqtown? ZAKUPY! Po co nam skarby? Po to żeby KUPOWAĆ! - metaliczne kończyny odstawiły jakiś taniec w takcie cztery na cztery po obwodzie całego stolika. Kiedy postawiono przed nimi trzy piwa, zawiesił się - To dla mnie? - konstrukt upewnił się jeszcze dwa razy, podchodząc do większej od siebie szklanicy. Zawiesił się znowu, ale tym razem z bardziej oczywistego powodu - obok stolika przechodził spasły smokowiec - i był zupełnie niepodobny do Uliego. Czy też Uli do niego. W każdym razie na pewno nie wzorowano go na nim. Nawet bardzo, bardzo idealizując. Brakowało mu co najmniej dolnej połowy tułowia. I miał nadmiarowe skrzydła. - Nic nie trzeba płacić, w sumie to sprawa jest...- " o kurwa ściana" zapobiegła głupiej deklaracji że sprawa jest prosta, starannie obsypując Uliego swoimi kawałkami Gigantyczny gwiezdny chomiiiiiiik - złoty smok zawył, patrząc na futrzaste cudo. Jako ostatni ruszył w pościg - ale skoro Horacy też biegł, to nie było powodu zostawać - Na ratunek Cycusiowi - z jakiegoś powodu w połowie ostatniego zdania wydał z siebie metaliczno-krztuszący dźwięk. Smok miał plan - zrzucić ledwo trzymającego się niziołka, przywalić mu w czoło z swojej metalicznej dyńki i zabrać mu różdżkę. No i miał...szczęście!
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 01-01-2017 o 09:26. |
02-01-2017, 20:14 | #44 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |
03-01-2017, 11:14 | #45 |
Reputacja: 1 | - U-u-r-r-w-w-a-a! ! - Kalem wrzeszczał w rytm biegu (czy raczej - podskakiwania) Cycusia. - Sentine, ustrzel te niziołasy! Uli, siatka! Przeciąć siatkę! |
03-01-2017, 17:27 | #46 |
Reputacja: 1 | Sentine jako doświadczony łowca, niejednokrotnie uganiał się za zwierzyną - uwielbiał zastrzyk adrenaliny, towarzyszący mu w trakcie pościgów, podobnie było tym razem, różnica polegała jedynie na tym, że nigdy wcześniej nie ścigał gigantycznego chomika, skradzionego przez niziołków - absurd całej tej sytuacji sprawił, że mężczyzna nie był nawet w stanie potraktować całej tej sytuacji poważnie - po prostu biegł przed siebie, próbując schwytać chomika, a jednocześnie był kompletnie zdezorientowany - wszystko wydarzyło się tak nagle, nie zdążył nawet pozbierać myśli. Dlaczego ktoś miałby kraść chomika? Zresztą, skąd się ten chomik wziął? Czy naprawdę w kosmosie mają gadające małpy i ogromne chomiki? Co jeszcze dzisiaj zobaczy? Kalem wskoczył na chomika, Sentine próbował dotrzymać mu kroku i również starał się znaleźć sposób, na wskoczenie na jego grzbiet, ale kiedy byli już przed zakrętem, gryzoń umknął mu - nim temu udało się chwycić jego futra. *** Po chwili zobaczył stworzenie, pędzące po dachu - instynkt podpowiadał mu, że nie wróży to niczego dobrego, do pościgu przyłączył się ktoś nowy, i młody łowca był przekonany, że ten ktoś, raczej nie zamierza im pomóc. Już zamierzał wyciągnąć bandolet, i oddać kilka strzałów w kierunku postaci, kiedy zorientował się, że jest to gadająca małpa która obsłużyła ich w karczmie i zaprowadziła do Horacego. Mimo to jednak, wyciągnął bandolet zza spodni, próbując w biegu wycelować w niziołków i oddać kilka strzałów. Nim jednak pociągnął za spust, małpa zeskoczyła z dachu, Sentine nie zdążył zorientować się w sytuacji, zobaczył jedynie magiczny pocisk, uderzający w małpę - i ciało upadające na ziemię. Nie miał jednak czasu żeby upewnić się, czy małpa przeżyła - Małpiszon oberwał! - krzyknął w kierunku towarzyszy - Mają broń! Pieprzeni... - urwał zdanie, i ponownie wycelował w niziołków, a następnie kilkakrotnie wystrzelił w ich kierunku. *** Kiedy ujrzał przed sobą ogromną siatkę, Sentine zaczął jeszcze intensywniej oddawać strzały, kiedy już był pewien - ze skończyły się naboje, spróbował ponownie wskoczyć na chomika, i zwalić wszystkich niziołków z jego grzbietu. - Damy radę! - krzyknął w kierunku towarzyszy - Zaraz pokażemy tym złodziejskim sukinsynom, że z nami nie powinno się zadzierać! Ostatnio edytowane przez Egzio : 03-01-2017 o 19:15. |
04-01-2017, 18:32 | #47 |
Reputacja: 1 | Cytrusy w pysku były niezwykle konfundujące. Nigdy nie jadł żadnego z tych owoców. Nigdy nie jadł owoców. W ogóle nie jadł. Teraz też. To skąd mógł w ogóle wiedzieć że jest takie coś jak smak cytrusów? Powolnym ruchem łba przejechał po pandemonium w pigułce które spowodowali. Z letargu wyrwał się dopiero kiedy Horacy padł. Na chodnik. - Złodzieje! Niziołki z siecią, taaaaaam! - wydarł się, niezgrabnie wybiegając straganu pod ramieniem wkurzonej pół-orczycy której owoce zmiażdżył swoim upadkiem - Milicja! Pomocy! Cycuś nasz, nie ich! Milicjaaaa! Mają broń! Milicjaaaa! - darł się, pędząc śladem pościgu. Tyle że byli już daleko, tak daleko...a tutaj gromm potrzebował jego pomocy - Jules wstawaj wstawaj Jules! - metalowe łapki zacisnęły się na ramionach gromma i potrząsnęły nim z całej swojej mikrej siły. Oddycha? Reaguje? Co mu jest?
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 04-01-2017 o 22:35. |
05-01-2017, 00:43 | #48 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |
05-01-2017, 22:41 | #49 |
Reputacja: 1 | Polowania Sentine'a zwykle ograniczały się tylko i wyłącznie do strzelania z łuku, z bandoletami zaś miał do czynienia po raz pierwszy, nie licząc krótkiego szkolenia u giffów, które poszło mu niby całkiem sprawnie - niemniej po raz pierwszy miał okazję testować broń w stresie i chaotycznej sytuacji. Kiedy chybiał raz za razem, a kula prawie trafiła Kalema i zraniła chomika, młody łowca rzucił pod nosem krótką wiązankę najbardziej wulgarnych przekleństw, jakie znał, a następnie uspokoiwszy się, krzyknął w kierunku Kalema. - Nie chciałem! - widząc rannego chomika, natychmiast dotknęło go sumienie. Może i był łowcą, ale wrażliwym łowcą. Tak czy siak, nie było czasu na użalanie się nad zwierzęciem. Sentine nadal biegł przed siebie, próbując znaleźć sposób, aby pomóc towarzyszowi. Nie wymyślił nic. Sprawa rozwiązała się sama, kiedy w okół chomika zaczęły pojawiać się błyskawice, a ten, wraz z Kalemem, zniknęli, jak zaczarowani. - Kalem! - krzyknął za towarzyszem, a następnie obejrzał się za siebie, w zasięgu wzroku nie było ani Uliego, ani Valanda. - Na miłość boską! Gdzie oni wszyscy się podziali?! Kalem! Kalem! - krzyczał, z nadzieją że ktoś mu odpowie. Ale po chwili przestał w to wierzyć. *** Sentine wyruszył przed siebie, aby spotkać się z Horacym i poinformować go o całym zajściu, z nadzieją że natknie się na Uliego i Valanda, a następnie przekaże im złe wieści - Kalem został porwany przez gigantycznego chomika, zostali sami, bez kapitana. Sentine przez całą drogę powrotną nie zwracał uwagi na zniszczenia i krzyki oburzonych tubylców, zażenowany całą sytuacją - zarówno swoją kiepską celnością, jak i zniknięciem Kalema. Był zły na siebie samego - że nie potrafił lepiej pomóc kapitanowi, i doprowadził do takiej sytuacji. Spojrzał na bandolet który trzymał w dłoni, i wyrzucił go przed siebie. - Pieprz się! - krzyknął wściekły. *** Kiedy dotarł na ulicę Rybacką, ujrzał chomika, Horacego i Uliego. Zbliżył się do nich z niedowierzaniem, chwycił Kalema za ramię, i obrócił go w swoim kierunku, a następnie przyglądał mu się przez dłuższą chwilę. - Kalem, to na pewno ty? Przecież widziałem jak znikasz, dlaczego... - westchnął - Nieważne. To moja wina. Nie chciałem. Dopiero zaczynam się uczyć, chciałem tylko pomóc, rozumiesz, o czym mówię.... ja... no.. przepraszam - ostatnie słowo wypowiedział jak gdyby od niechcenia. Rozejrzał się w okół. - Swoją drogą... widział ktoś tego niziołka? - zapytał - Tego, jak mu tam, no wiecie, ten, co był taki oczytany? - kiedy okazało się, że wszyscy są równie zdezorientowani, co on sam, machnął dłonią. - Jak kocha, to wróci. - rzucił, próbując rozluźnić atmosferę. Spojrzał na chomika, i położył na nim dłoń. - Mam nadzieję że wszystko z tobą w porządku mały... - odparł, głaskając go delikatnie - Chyba nie żywisz urazy, co? - uśmiechnął się szeroko. - Urocze stworzenie, jak dowiem się, gdzie można takiego skołować, to zabieramy jakiegoś do Svengardu! *** Po trwającym jakimś czas zeznaniu relacji z wydarzenia, miejscowej policji, i krótkiej pogawędce z Horacym, załoga wróciła na statek, co prawda w niepełnym składzie. Sentine zastanawiał się, co mogło stać się z Valandem, ale do tej pory nie miał okazji zamienić z nim ani jednego słowa, w efekcie czego - nie odczuł tej straty boleśnie. Chociaż gnębiło go nieco, że tak łatwo odpuścili sobie ewentualne poszukiwania zaginionego towarzysza. Ruszyli na spotkanie z Rixdallem, z nadzieją, że uda im się ponownie skłonić go do mówienia. Miał nadzieję, że być może Horacy znajdzie jakiś sposób. Ku ich zaskoczeniu, wewnątrz, w pomieszczeniu - w którym zaklęto Rixdalla, znajdowała się klatka z gnomem. - Eeee... cześć - podniósł prawą dłoń, i uśmiechnął się ciepło, po chwili odwrócił się ze zdziwieniem w kierunku towarzyszy. - Skąd on się tu kuźwa wziął? Ostatnio edytowane przez Egzio : 05-01-2017 o 22:51. |
06-01-2017, 14:03 | #50 |
Reputacja: 1 | Mały i dość młody gnom zadziwiająco stoicko przyjmował sytuację. Oraz fakt siedzenia w małej i ciasnej drewnianej klatce. Uśmiechał się łagodnie i przyglądał nowym istotom. - Cześć.- odpowiedział krótko i.. zaczęło się.- Tobardzociekawepytaniektóremożnarozważaćwróż nych aspektachfilozoficznymegzystencjalnymkierunkowymSt amtądprzybyłem.- wskazał palcem jeden kierunek. Podrapał się po głowie dodając. - Amożestamtąd?NiewiemdokładnieMoigospodarze zakryliklatkęgrubą ciemnąpłachtąodcinającmojezmysłyodbodźcówwz rokowychisłuchowychJeślizaśchodziobardziejdogł ębną analizęmojejsytuacjitopochodzęzbardzoszlachetneg orodugnomówz GóryNieważneIpewnejnocyzostałem zaproszonywbrewswejwoliprzezrasęstworzeńzwanych Neogi?Chybatak. Awięczaprosilimnienaswójstatek Fascynującymechanizmalezpewnościąmógłbymgoudo skonalić Parędźwigniparęprzyciskówiparędzwonków nadałobymuodpowiedniegosznytuTakczysiakmoigospoda rzezapewnilimitolokum ikiepskiepożywieniealetozpewnościąwinaróżnick ulturowychnieprawdaż?- tu przerwał i zamyśli się na chwilę.- Aaaa…iReorxczasemdomnieprzemawiaWspomniałotymż emam pomócuwolnićjakiegośRixdallaZnaciegomoże? Mamprzygotowaćantidotumdlaniegoiwtymcelumuszę zebraćparęskładników.- stuknął palcem o drewniane pręty klatki.- Alewtymcelumuszęopuścićtopomieszczeniewięcczym oglibyściepoprosićNeogiowypuszczenie mnie?Itakprzestalizemnąrozmawiaćwięcnajwyraźni ej trzymająmnietutylkoprzezwrodzonągościnność TomiłealemuszęwykonaćmisjędlaReorxa.- po tak długim monologu złożonym ze słów wyrzucanych z ust tak szybko że zlewały się w jeden ciąg gnom zamilkł czekając na ich odpowiedź.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 06-01-2017 o 14:10. |