Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-12-2016, 12:36   #41
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kalem odetchnął z ulgą kiedy Pan Urzędnik opuścił pokład i osunął się z powrotem na folet sterujący.
- Panowie… jaki mamy plan działania? - Zapytał pozostałych. - Nie wiem jak wy, ale ja bym najchętniej wrócił do domu, do Svengardu. Uli, możesz nam w tym pomóc? Nie mam pojęcia jak się nazywa “planeta” z której nas porwano. - Kalem wyraźnie zaakcentował nieznane mu dotąd słowo. - Nasza wioska, Svengard, była dla nas całym światem. Nie mieliśmy niestety wielkich map, czy znaczącego kontaktu ze światem zewnętrznym poza przyjezdnymi kupcami i nielicznymi kapłanami różnych bóstw. Czego byś potrzebował, żeby móc ustalić skąd… skąd jesteśmy?
Syn stolarza spojrzał nie tylko na Uliego, ale też na pozostałych Svengardczyków, sugerując żeby pomogli w “poszukiwaniach”.

~*~


-Co to za bydlę?! - Krzyknął zszokowany Kalem kiedy połowa ściany budynku nagle runęła. - Gonić go, nie ma problemu… tylko jak go złapać?!
Syn stolarza rzucił się w pogoń z jednym prostym zamiarem - uczepić się przerośniętego gryzonia, wspiąć się na niego, by następnie zrzucić niziołka, który pacał zwierzę tą nieszczęsną różdżką.
 
Gettor jest offline  
Stary 30-12-2016, 16:47   #42
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Kiedy Sentine zamknął oczy, chcąc odpocząć po dniu pełnym wrażeń, natychmiast zapadł w sen. Kiedy zaczął powoli odzyskiwać przytomność, nie chciał otworzyć oczu, wyobraził sobie, ze wszystko co do tej pory widział było jedynie snem, a kiedy otworzy oczy - nadal będzie leżał w ciepłym łóżku, w domu wybudowanym w Svengardzie, w którym mieszkał wraz ze swoją matką.
Kiedy otworzył oczy, nadal znajdował się na pokładzie statku kosmicznego. Podniósł się lekko.
- Jak mogła nazywać się nasza planeta... - mruknął cicho, marszcząc czoło, w skupieniu próbując znaleźć w zakamarkach swojego umysłu jakąś nazwę, która być może przewinęła się w jakiejś książce, którą miał kiedyś okazję przeczytać. Nic nie przychodziło mu do głowy. Zawiedziony, ruszył na mostek, aby spotkać się z resztą towarzyszy.

***

Sentine wrócił na mostek po krótkiej drzemce, kiedy to zbliżali się do celu.
Ten dzień był pełen niespodzianek. Sentine na widok ,,Kciuka'', rozszerzył oczy, a następnie otworzył usta, próbując poinformować pozostałych, jakie wrażenie wywarło na nim to, nietypowo wyglądające, miejsce.
- Chłopaki, nigdy nie przywyknę do tej całej przestrzeni kosmicznej. - odparł, będąc pod silnym wrażeniem. - Wygląda przepięknie...
Po chwili rzucił okiem na Uliego.
- Ej, Uli... gdybyśmy ci tak opisali, jak wygląda nasza planeta? - zaczął Senitne - Byłbyś w stanie ją znaleźć? To znaczy... nie będę miał pretensji, jeśli to się nie uda... po prostu, warto spróbować, nie?

***

Na wieść, że broń nie powinna być na widoku, Sentine schował bandolet tuż za spodniami, zakrywając go koszulą. Nie zamierzał rozstawać się ze swoją bronią, czuł się znacznie bezpieczniej, mając ją przy sobie.
Kiedy znaleźli się w karczmie, Sentine zaczynał mieć po dziurki w nosie dziwactw, jakich był świadkiem przez cały dzień. Nawet nie próbował udawać zaskoczonego - widząc przed sobą gadającą małpę w roli karczmarza.
- Ekhem... piwo, dla każdego... - rzucił, próbując zachować pozory, kiedy małpa zniknęła im z oczu, a sam Sentine zorientował się, ze nie ma żadnych pieniędzy, spojrzał na Ulliego - Wiesz, jaką walutą się tu posługują? Powinniśmy zwijać się stąd, póki jeszcze nie nalał?
Karczmarz dostarczył im piwo, informując ich, iż przypuszcza, że nie przybyli tu tylko po to, aby się napić, chcąc jak najszybciej odwrócić uwagę karczmarza od ewentualnego domagania się o pieniądze, zapytał.
- Właściwie masz racje. Szukamy niejakiego Horacego. Niziołka Horacego. To znajomy, naszego znajomego. - odparł. Kiedy karczmarz poinformował ich, gdzie mogą go znaleźć, Sentinowi nadal nic nie świtało.
- Może... mógłbyś nas zaprowadzić? - zapytał

***

Drużynie udało się wreszcie dotrzeć, do miejsca które wskazał im gadający małpiszon. Wydarzenia, które nastąpiły zaraz po tym - skutecznie utwierdziły Sentine w przekonaniu, ze całej tej przestrzeni Krynnu daleko do normalności.
Kiedy ściana przed którą stali, zawaliła się, a z niej wyskoczył gigantyczny chomik, wielkości niedźwiedzia, porywany przez dwóch niziołków, Sentine machnął dłonią obojętnie.
- Wiecie co, zaczynam powoli się przyzwyczajać... - powiedział pozostałym. Horacy nakazał im ruszyć w pogoń za chomikiem. Już zamierzał odmówić, brakowało mu sił i chęci, by brać udział w czymś, co wymagało jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. Ale nie zdążył, Kalem ruszył już w pogoń tuż za chomikiem, nie chcąc zostawić kapitana samego, Sentine westchnął i ruszył tuż za nimi.
- Oby to było tego warte
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 30-12-2016 o 19:03.
Egzio jest offline  
Stary 01-01-2017, 08:59   #43
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Kciuk...- konstrukt przez chwilę szukał dobrego słowa. Nie znalazł, ale nie przejął się tym zbytnio - Poczekaj aż kiedyś odwiedzimy Śpiewające Wieże Darillium. Tam jest przepięknie. Najlepsza, najlepsza noc -
Zapytany o coś z jego specjalności - bo na pięknie znał się tak średnio, jak widział to wiedział - natychmiast rzucił się do odpowiedzi.
- Morza, pasma górskie, królowie i magowie, sławne alkohole - tak, opowiedzcie ile możecie! No i bóstwa, tak, bóstwa pomogą jak ich odpowiednio poprosić, większość z nich jest tylko na jednej planecie! Można też zapytać inne bóstwa, oni się nawzajem znają! A i w dzienniku pokładowym bym poszukał, może prowadzili go w miarę dokładnie? Jakby go ktoś znalazł, to warto przeczytać - Uli najwyraźniej miał wbudowany entuzjazm jeżeli chodzi o pomaganie - A jak znajdziemy naszą zgubę, to co dalej? Odwiedziny u rodziców i dalej w drogę? -



Uli poprosił o eskortującego ich giffa z Złotej Macki o oddanie mu jednego z woreczków.
- Monety Kompanii Handlarzy Dzikiej Przestrzeni - KOcHA DZIPRZE - ostrożnie wyciągnął z sakiewki kilka niedużych monet - rozłożył je rewersami do góry i objaśnił nominały: miedziane miasto asteroidów, srebrną ośmiorammienną gwiazdę, złote słońce, kometę z electrum i platynową Sferę - To nie są jedyna waluta, ale tą przyjęli jako cło, to i ją wziąłem! I bo chyba nie wiecie, tak jak na razie...to jesteśmy arcyprzebogaci - dodał ciszej stojąc na środku stolika - Pamiętacie że mówiłem o targu w Iqtown? ZAKUPY! Po co nam skarby? Po to żeby KUPOWAĆ! - metaliczne kończyny odstawiły jakiś taniec w takcie cztery na cztery po obwodzie całego stolika. Kiedy postawiono przed nimi trzy piwa, zawiesił się - To dla mnie? - konstrukt upewnił się jeszcze dwa razy, podchodząc do większej od siebie szklanicy. Zawiesił się znowu, ale tym razem z bardziej oczywistego powodu - obok stolika przechodził spasły smokowiec - i był zupełnie niepodobny do Uliego. Czy też Uli do niego. W każdym razie na pewno nie wzorowano go na nim. Nawet bardzo, bardzo idealizując. Brakowało mu co najmniej dolnej połowy tułowia. I miał nadmiarowe skrzydła.



- Nic nie trzeba płacić, w sumie to sprawa jest...- " o kurwa ściana" zapobiegła głupiej deklaracji że sprawa jest prosta, starannie obsypując Uliego swoimi kawałkami

Gigantyczny gwiezdny chomiiiiiiik - złoty smok zawył, patrząc na futrzaste cudo. Jako ostatni ruszył w pościg - ale skoro Horacy też biegł, to nie było powodu zostawać - Na ratunek Cycusiowi - z jakiegoś powodu w połowie ostatniego zdania wydał z siebie metaliczno-krztuszący dźwięk. Smok miał plan - zrzucić ledwo trzymającego się niziołka, przywalić mu w czoło z swojej metalicznej dyńki i zabrać mu różdżkę. No i miał...szczęście!
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 01-01-2017 o 09:26.
TomBurgle jest offline  
Stary 02-01-2017, 20:14   #44
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Nasi dzielni bohaterowie nie wahali się ani chwili. Choć niewątpliwie każdy z nich był zdziwiony pojawieniem się gigantycznego chomika, to żaden nie dał tego po sobie poznać. Zachowując całkowicie zimną krew, ruszyli w pogoń za porywaczami.

Przykład dał wszystkim Kalem, który jak na kapitana przystało ruszył w pogoń jako pierwszy.
Słowa “- Gonić go, nie ma problemu… tylko jak go złapać?!” - nie były może najlepszym okrzykiem bojowym, ale zrozumcie chłopak dopiero się uczy. Następnym razem na pewno pójdzie mu lepiej. Ważne, że na resztę drużyny okrzyk podziałał. To było najważniejsze. Sentine i Uli ruszyli za Cycusiem zaraz za swoim kapitanem. Także Jules, który przyprowadził drużynę na ulicę Rybną 17, nie został w tyle. Jednym, zwinnym susem uczepił się rynny i w następnej sekundzie już gnał po dachach za biednym, uprowadzonym zwierzaczkiem.

Kalem sadził wielkie susy i już po paru krokach przegonił właściciela Cycusia. Gdy to tylko zrobił znalazł się na tyle blisko uciekającego zwierzaka, aby zaryzykować wskoczeniu mu na grzbiet. Odbił się od drewnianej skrzynki stojącej przy jednym z domów i rzucił się z nadzieją, że uczepi się chomiczego grzbietu. Udało mu się i dzięki wyćwiczonym w warsztacie ojca mięśniom, zdołał nie tylko się utrzymać na pędzącym gryzoniu, ale także zaczął wspinać się ku jednemu z porywaczy.
Sentine nie był przekonany, co do wykonania tak absurdalnego zadania. Nie chcąc jednak zostawić kompanów bez pomocy i on puścił się biegiem za uciekinierami. I dobrze zrobił, bo krzepę miał nie lada. Bez trudu przegonił Horacego i niemal zrównał się z Kalemem. On jednak nie zdążył wskoczyć na grzbiet gryzonia, gdyż ten gwałtownie skręcił w lewo.
Sentine pozostał na szczęście na tyle blisko, że miał chomicze futro niemal na wyciągnięcie ręki.

Okrzyk, jaki wybrzmiał z pyska Uliego o wiele lepiej nadawał się na motto całej akcji. Pech chciał jednak, że nikt go niemal nie słyszał. Smoczy konstrukt nie zmartwił się tym wcale. Wzbił się w powietrze i pomknął za porywaczami z bardzo prostym planem w głowie.
Gdy Kalem wspinał się po chomiczym grzbiecie, Uli pikował już w stronę jednego z porywaczy i był już bardzo, bardzo, bardzo blisko celu. I zapewne zgodnie ze swoim planem, trafiłby podłego porywacza prosto w potylicę, gdyby przerażony Cycuś nie postanowił nagle skręcić w lewo.
Chomicze łapy ślizgnęły się pary razy na bruku, ale zwierzak wszedł niemal perfekcyjnie w ostry wiraż. O wiele gorzej poszło Uliemu, który nie przewidział nagłej zmiany kursu swego przeciwnika i z całym impetem wbił się w stragan z egzotycznymi owocami prosto z kosmicznej dżungli. Owoce zamortyzowały upadek, ale lepki sok zalał całe metalowe ciało smoka.

***

- Teraz w prawo! - krzyknął Wirax, jeden z porywaczy do którego nieubłaganie zbliżał się Kalem.
Kapitan “Złotej Macki” słysząc ten okrzyk mocniej uczepił się chomiczego futra i czekał na ponowną, gwałtowną zmianę kierunku.
Sentine gnał przed siebie ile tylko miał sił w nogach i zastanawiał się, jak wspomóc Kalem.
Gdy nagle zobaczył, że z dachu domu po lewej, coś skoczyło w ich kierunku. Już miał wyciągnąć bandolet i strzelić w kierunku tego czegoś, gdy dostrzegł że to przemiły właściciel karczmy Jules.
Dzielny grommam skoczył z zamiarem obalenia Wiraxa, ale pech chciał, że ten w dokładnie tym momencie spojrzał w jego kierunku.

Zawieszony w powietrzu nie miał żadnych szans obrony przed wystrzelony w niego magicznym pociskiem. Święcąca zimnym, niebieskim światłem kula uderzyła w grommama i powaliła go na ziemię. Smród przypalonego fura rozszedł się wokół.

Kalem był tuż za plecami, gdy zobaczył coś co go na chwilę sparaliżowało. Nie chodziło wcale o przerażonych ludzi, którzy pierzchali na wszystkie strony przed rozpędzonym gigantycznym chomikiem. Nie chodziło o porozwalane kramy, walające się wszędzie owoce i drobne towary. Krew w kalemowych żyłach zmroziła, wielka siatka rozciągnięta pomiędzy dwoma budynkami. Porywacze Cycusia byli doskonale przygotowani i mieli plan i bezbłędnie go realizowali.
Kalem musiał działać, bo Cycuś nie miał żadnej ucieczki z wąskiej uliczki i tylko kwestią sekundy było, gdy wpadnie w zastawione na niego sidła.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 03-01-2017, 11:14   #45
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- U-u-r-r-w-w-a-a! ! - Kalem wrzeszczał w rytm biegu (czy raczej - podskakiwania) Cycusia. - Sentine, ustrzel te niziołasy! Uli, siatka! Przeciąć siatkę!
Gdyby kapitan miał chwilę więcej czasu, cokolwiek użytecznego w ręce albo w ogóle sensowniejsze możliwości to zapewne wymyśliłby lepszy plan. Jednak w tamtym momencie nie radził sobie zbyt dobrze z presją (i chomikiem), więc niemalże wypalił pierwsze co mu przyszło do głowy.

- No dobra Cycuś, koniec zabawy! - Kalem starał się przywołać (teraz już mgliste) wspomnienia z jazdy konnej. Była raz w Svengardzie trupa cyrkowa z cudacznymi zwierzakami robiącymi różne sztuczki. Były wśród nich wierzchowce tak wyuczone, że każdy gest ich trenera potrafiły bezbłędnie odczytać i wykonać związaną z nim sztuczkę. Zafascynowany Kalem (jak i wszystkie dzieciaki ze Svengardu) zasypywał cyrkowców pytaniami o tresowanie takich zwierzaków. Oczywiście związane z tym były usilne prośby do rodziców by kupili dziecku konika, pieska albo łasicę, jednak dla Kalema największym przeżyciem była wtedy przejażdżka na koniu i (prawie bez wysiłku) zmuszanie go do różnych sztuczek, zgodnie z tym co pokazywał mu treser.

Teraz zaś przyszło mu przywołać te wspomnienia siedząc na grzbiecie gigantycznego chomika. Pamiętał, że najważniejsze w zmuszeniu zwierzęcia do skoku było zdecydowane szarpnięcie w górę - wtedy ponoć nawet najmniej pojętna istota rozumiała w którą stronę należy się przemieścić, by ból związany z szarpnięciem ustał. W tym przypadku szarpnięcie w górę (wraz z ruchem łydkami) miał zasugerować, że zwierzę ma skoczyć do góry.

Kalem usadowił się najlepiej jak potrafił - chwycił pewnie kłęby futra po prawej i lewej swojej stronie, nogami wbił się szeroko w boki chomika i - ile sił dał mu ojciec w mięśniach - szarpnął do góry kiedy chomik był już bardzo blisko siatki.
-Cycuś, skaaaacz! - Zaryczał.
 
Gettor jest offline  
Stary 03-01-2017, 17:27   #46
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Sentine jako doświadczony łowca, niejednokrotnie uganiał się za zwierzyną - uwielbiał zastrzyk adrenaliny, towarzyszący mu w trakcie pościgów, podobnie było tym razem, różnica polegała jedynie na tym, że nigdy wcześniej nie ścigał gigantycznego chomika, skradzionego przez niziołków - absurd całej tej sytuacji sprawił, że mężczyzna nie był nawet w stanie potraktować całej tej sytuacji poważnie - po prostu biegł przed siebie, próbując schwytać chomika, a jednocześnie był kompletnie zdezorientowany - wszystko wydarzyło się tak nagle, nie zdążył nawet pozbierać myśli. Dlaczego ktoś miałby kraść chomika? Zresztą, skąd się ten chomik wziął? Czy naprawdę w kosmosie mają gadające małpy i ogromne chomiki? Co jeszcze dzisiaj zobaczy?
Kalem wskoczył na chomika, Sentine próbował dotrzymać mu kroku i również starał się znaleźć sposób, na wskoczenie na jego grzbiet, ale kiedy byli już przed zakrętem, gryzoń umknął mu - nim temu udało się chwycić jego futra.
***
Po chwili zobaczył stworzenie, pędzące po dachu - instynkt podpowiadał mu, że nie wróży to niczego dobrego, do pościgu przyłączył się ktoś nowy, i młody łowca był przekonany, że ten ktoś, raczej nie zamierza im pomóc. Już zamierzał wyciągnąć bandolet, i oddać kilka strzałów w kierunku postaci, kiedy zorientował się, że jest to gadająca małpa która obsłużyła ich w karczmie i zaprowadziła do Horacego. Mimo to jednak, wyciągnął bandolet zza spodni, próbując w biegu wycelować w niziołków i oddać kilka strzałów.
Nim jednak pociągnął za spust, małpa zeskoczyła z dachu, Sentine nie zdążył zorientować się w sytuacji, zobaczył jedynie magiczny pocisk, uderzający w małpę - i ciało upadające na ziemię. Nie miał jednak czasu żeby upewnić się, czy małpa przeżyła
- Małpiszon oberwał! - krzyknął w kierunku towarzyszy - Mają broń! Pieprzeni... - urwał zdanie, i ponownie wycelował w niziołków, a następnie kilkakrotnie wystrzelił w ich kierunku.
***

Kiedy ujrzał przed sobą ogromną siatkę, Sentine zaczął jeszcze intensywniej oddawać strzały, kiedy już był pewien - ze skończyły się naboje, spróbował ponownie wskoczyć na chomika, i zwalić wszystkich niziołków z jego grzbietu.
- Damy radę! - krzyknął w kierunku towarzyszy - Zaraz pokażemy tym złodziejskim sukinsynom, że z nami nie powinno się zadzierać!
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 03-01-2017 o 19:15.
Egzio jest offline  
Stary 04-01-2017, 18:32   #47
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Cytrusy w pysku były niezwykle konfundujące. Nigdy nie jadł żadnego z tych owoców. Nigdy nie jadł owoców. W ogóle nie jadł. Teraz też. To skąd mógł w ogóle wiedzieć że jest takie coś jak smak cytrusów?
Powolnym ruchem łba przejechał po pandemonium w pigułce które spowodowali. Z letargu wyrwał się dopiero kiedy Horacy padł. Na chodnik.
- Złodzieje! Niziołki z siecią, taaaaaam! - wydarł się, niezgrabnie wybiegając straganu pod ramieniem wkurzonej pół-orczycy której owoce zmiażdżył swoim upadkiem - Milicja! Pomocy! Cycuś nasz, nie ich! Milicjaaaa! Mają broń! Milicjaaaa! - darł się, pędząc śladem pościgu. Tyle że byli już daleko, tak daleko...a tutaj gromm potrzebował jego pomocy
- Jules wstawaj wstawaj Jules! - metalowe łapki zacisnęły się na ramionach gromma i potrząsnęły nim z całej swojej mikrej siły. Oddycha? Reaguje? Co mu jest?
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 04-01-2017 o 22:35.
TomBurgle jest offline  
Stary 05-01-2017, 00:43   #48
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

- Złodzieje! Milicja! - rozległ się przenikliwy, metaliczny krzyk, który brzmiał niczym tarcie blachy o blachę. Został on podchwycony przez rosłą półorczycę, która stała ze zdziwioną miną pośród resztek swojego straganu.
Uli wygrzebał się z cytrusowej pulpy i ruszył w kierunku leżącego pod ścianą Julesa.
- Jules wstawaj wstawaj Jules! - metalowe łapki zacisnęły się na ramionach gromma.
Stary kaper otworzył oczy i błędnym wzrokiem spojrzał na mechanicznego smoka.
- Nic mi nie jest - mruknął pod nosem, jednocześnie strzepując resztki popalonego futra na piersi.
- Co za wstyd - warknął gromm, zły na siebie - Dostać baty od takich frajerów.
Jules wstał i ze smutną miną spojrzał w kierunku, gdzie pognał Cycuś i jego porywacze.
- Nie te lata, smoczku - podsumował całe zajście Jules - Kiedyś to się siekało wrogów. Fruwały ścierwa Neogów, czy też tych paskudnych illithidów. Jednak “Łupina Zagłady” już zatopiona, a moje stawy męczy reumatyzm. Ehhh… starość.

W tym czasie pościg za Cycusiem, nadal trwał. Przerażony chomik z dwoma porywaczami na grzbiecie i próbującym go uratować Kalemem, zbliżał się nieubłaganie w zastawione sidła.
Kalem miał plan. Plan niekiepski. Plan, który miał duże szanse powodzenia. Mocno chwycił za futro Cycusia i szarpnął w dół.
Pech jednak chciał, że w tym czasie Sentine zaczął strzelać bez opamiętania. Pech był podwójny, bo chłopak wybrał ze zbrojowni bandolety o dwóch lufach. Mając załadowane cztery pociski, Sentine narobił niezłego ambarasu.

Kolejne oddane przez niego strzały doprowadziły sytuację pościgową do prawdziwego chaosu. Pierwszy strzał sprawił, że Kalem musiał instynktownie pochylić głowę, aby jej po prostu nie stracić. To sprawiło także, że musiał poluźnić uścisk i jego misterny plan, zmuszenia Cycusia do skoku, rozwiał się niczym dym z fajki.
Drugi strzał powinien być nazwany salwą. Jednak nie był to jeszcze czas na fetowanie, więc powinno się tutaj pojawić inne określenie. Spuśćmy jednak zasłonę milczenia na ten strzał, bo Sentine jeszcze nie skończył swego działa.
Dwa jego kolejne strzały były niestety celne. Boleśnie odczuł to biedny, przerażony Cycuś. Dwie kule, jedna po drugiej wbiły się w puchate ciało chomika.
Cycuś zapiszczał z bólu, a jego małe łapki zaczęły mielić przestrzeń z jeszcze większą szybkością. Rany jednak sprawiły, że ruchy chomika nie były zbyt skoordynowane. Raz rzuciło go na prawo, raz na lewo. Za każdym razem zwierzak wbijał się z całym impetem w ściany domów. Tynk, cegły i dachówki waliły się na bruk z głośnym hukiem.

Siatka była już tuż, tuż. Kalem ostatkiem sił trzymał na grzbiecie Cycusia. Z ulgą spostrzegł, że nagłe manewry chomika sprawiły, że dwaj porywacze wylądowali na ziemi.
Cycuś gnał przed siebie bez opamiętania. Kalem czuł, że zaraz nastąpi koniec tej absurdalnej podróży. Dwa niziołki czekały już z przygotowanymi gizarmami, aby rzucić się na swoją ofiarę.
I właśnie w tym momencie Kalem poczuł, że Cycuś cały drży. Przez jego futro zaczęły przebiegać dziwne niebieskawe błyski, które przypominały burzowe błyskawice.

W następnej chwili jedna z błyskawic całkowicie oślepiła Kalema. Przez długie sekundy, syn stolarza nic nie widział. Ze zdziwieniem przyjął fakt, że choć nadal czuł pod sobą ciało Cycusia, to na twarzy nie czuł już powiewów powietrza.
Czyżby to koniec? - pytał sam siebie.
- Cycuś! Mój kochany! - Kalem najpierw usłyszał, a później zobaczył Horacego.
Niziołek tulił się do chomiczego pyszczka. Kapitan “Złotej Macki” z ulgą spostrzegł, że znajduje się przed domem niziołka przy ulicy Rybnej 17.

***

- Tak, panie kapitanie, oni wszyscy mi pomogli. - Horacy kończył wyjaśnianie oficerowi milicji całej sytuacji - Gdyby nie oni, strach pomyśleć, co by spotkało mojego, biednego Cycusia.
- Rozumiem - przytaknął masywny gif w obcisłym mundurze - Pytanie tylko kto pokryje straty. A tych jest niemało….
- Tak, jak mówiłem przypuszczam, że to Loża Zielonej Wstążki. Słyszałem, jak ktoś woła Wiraxa, a to przecież to Obrońca Przybytku w tej Loży.
- Niby tak - odparł nieprzekonany kapitan milicji - Trudno mi jednak uwierzyć, że to ten Wirax. To przecież szanowany obywatel. To musiał być ktoś inny.
- Fakt - przyznał Horacy - Jego twarzy nie słyszałem, ale przecież wszyscy wiedzą, że Loża Zielonej Wstążki nie od dziś boi się mnie jako konkurenta w walce o Puchar.
- Dobrze, dobrze. Muszę przeprowadzić dokładne śledztwo, więc za pewne będę jeszcze chciał z tobą porozmawiać Horacy. Z wami też - kapitan milicji spojrzał na załogę “Złotej Macki” zebraną w salonie niziołka.

***

Gdy opadł bitewny kurz, cała drużyna zebrała się w salonie Horacego. Niziołek mimo utraty frontowej ściany w swoim domu, miał dobry humor. Cieszył się, że odzyskał swojego Cycusia. Opatrzony chomik z resztą leżał przy stopach swego właściciela.
- Jeszcze raz wam dziękuję - powiedział Horacy sącząc pomarańczowego bittera, którym także poczęstował swych gości - Tak, jak obiecałem teraz możemy pomówić o tym nieszczęsnym Rixdallu.
Kalem w krótkich słowach wyjaśnił, co spotkało svengardczyków, o spotkaniu z Rixdallem i o tym jak obecnie wygląda jego stan.
- Rozumiem - mruknął Horacy - Chodźmy zatem zobaczyć tego biedaka.

***

Gdy cała grupa wchodziła na pokład “Złotej Macki”, a właściwie to “Srebrnego Szpaka” , Romuald wyszedł naprzeciw nim, zasalutował, strzelił obcasami i stojąc na baczność złożył meldunek o sytuacji na okręcie.
- Panie kapitanie, pierwszy oficer Romuald melduje załogę w komplecie i pełnej gotowości. Z pomocą shivaków usunęliśmy drobne usterki na okręcie. Dostarczono nam także zamówiony przez pana poprzednika towar. Ów ktoś koniecznie chce się z panem widzieć. Mówi, że ma dla pana ważne wieści.

Romuald poprowadził wszystkich do kajuty, gdzie znajdowała się cela w której przebywał skamieniały Rixdall. Obok celi z Rixdallem stała jeszcze jedna mała klatka, której wcześniej nie było. W środku siedział zamknięty pewien gnom.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 05-01-2017, 22:41   #49
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Polowania Sentine'a zwykle ograniczały się tylko i wyłącznie do strzelania z łuku, z bandoletami zaś miał do czynienia po raz pierwszy, nie licząc krótkiego szkolenia u giffów, które poszło mu niby całkiem sprawnie - niemniej po raz pierwszy miał okazję testować broń w stresie i chaotycznej sytuacji. Kiedy chybiał raz za razem, a kula prawie trafiła Kalema i zraniła chomika, młody łowca rzucił pod nosem krótką wiązankę najbardziej wulgarnych przekleństw, jakie znał, a następnie uspokoiwszy się, krzyknął w kierunku Kalema.
- Nie chciałem! - widząc rannego chomika, natychmiast dotknęło go sumienie. Może i był łowcą, ale wrażliwym łowcą. Tak czy siak, nie było czasu na użalanie się nad zwierzęciem. Sentine nadal biegł przed siebie, próbując znaleźć sposób, aby pomóc towarzyszowi. Nie wymyślił nic. Sprawa rozwiązała się sama, kiedy w okół chomika zaczęły pojawiać się błyskawice, a ten, wraz z Kalemem, zniknęli, jak zaczarowani.
- Kalem! - krzyknął za towarzyszem, a następnie obejrzał się za siebie, w zasięgu wzroku nie było ani Uliego, ani Valanda. - Na miłość boską! Gdzie oni wszyscy się podziali?! Kalem! Kalem! - krzyczał, z nadzieją że ktoś mu odpowie. Ale po chwili przestał w to wierzyć.
***

Sentine wyruszył przed siebie, aby spotkać się z Horacym i poinformować go o całym zajściu, z nadzieją że natknie się na Uliego i Valanda, a następnie przekaże im złe wieści - Kalem został porwany przez gigantycznego chomika, zostali sami, bez kapitana. Sentine przez całą drogę powrotną nie zwracał uwagi na zniszczenia i krzyki oburzonych tubylców, zażenowany całą sytuacją - zarówno swoją kiepską celnością, jak i zniknięciem Kalema. Był zły na siebie samego - że nie potrafił lepiej pomóc kapitanowi, i doprowadził do takiej sytuacji.
Spojrzał na bandolet który trzymał w dłoni, i wyrzucił go przed siebie.
- Pieprz się! - krzyknął wściekły.

***
Kiedy dotarł na ulicę Rybacką, ujrzał chomika, Horacego i Uliego.
Zbliżył się do nich z niedowierzaniem, chwycił Kalema za ramię, i obrócił go w swoim kierunku, a następnie przyglądał mu się przez dłuższą chwilę.
- Kalem, to na pewno ty? Przecież widziałem jak znikasz, dlaczego... - westchnął - Nieważne. To moja wina. Nie chciałem. Dopiero zaczynam się uczyć, chciałem tylko pomóc, rozumiesz, o czym mówię.... ja... no.. przepraszam - ostatnie słowo wypowiedział jak gdyby od niechcenia. Rozejrzał się w okół.
- Swoją drogą... widział ktoś tego niziołka? - zapytał - Tego, jak mu tam, no wiecie, ten, co był taki oczytany? - kiedy okazało się, że wszyscy są równie zdezorientowani, co on sam, machnął dłonią.
- Jak kocha, to wróci. - rzucił, próbując rozluźnić atmosferę. Spojrzał na chomika, i położył na nim dłoń.
- Mam nadzieję że wszystko z tobą w porządku mały... - odparł, głaskając go delikatnie - Chyba nie żywisz urazy, co? - uśmiechnął się szeroko. - Urocze stworzenie, jak dowiem się, gdzie można takiego skołować, to zabieramy jakiegoś do Svengardu!
***

Po trwającym jakimś czas zeznaniu relacji z wydarzenia, miejscowej policji, i krótkiej pogawędce z Horacym, załoga wróciła na statek, co prawda w niepełnym składzie. Sentine zastanawiał się, co mogło stać się z Valandem, ale do tej pory nie miał okazji zamienić z nim ani jednego słowa, w efekcie czego - nie odczuł tej straty boleśnie. Chociaż gnębiło go nieco, że tak łatwo odpuścili sobie ewentualne poszukiwania zaginionego towarzysza.
Ruszyli na spotkanie z Rixdallem, z nadzieją, że uda im się ponownie skłonić go do mówienia. Miał nadzieję, że być może Horacy znajdzie jakiś sposób.
Ku ich zaskoczeniu, wewnątrz, w pomieszczeniu - w którym zaklęto Rixdalla, znajdowała się klatka z gnomem.
- Eeee... cześć - podniósł prawą dłoń, i uśmiechnął się ciepło, po chwili odwrócił się ze zdziwieniem w kierunku towarzyszy. - Skąd on się tu kuźwa wziął?
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 05-01-2017 o 22:51.
Egzio jest offline  
Stary 06-01-2017, 14:03   #50
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mały i dość młody gnom zadziwiająco stoicko przyjmował sytuację. Oraz fakt siedzenia w małej i ciasnej drewnianej klatce. Uśmiechał się łagodnie i przyglądał nowym istotom.
- Cześć.- odpowiedział krótko i.. zaczęło się.- Tobardzociekawepytaniektóremożnarozważaćwróż nych aspektachfilozoficznymegzystencjalnymkierunkowymSt amtądprzybyłem.- wskazał palcem jeden kierunek. Podrapał się po głowie dodając. - Amożestamtąd?NiewiemdokładnieMoigospodarze zakryliklatkęgrubą ciemnąpłachtąodcinającmojezmysłyodbodźcówwz rokowychisłuchowychJeślizaśchodziobardziejdogł ębną analizęmojejsytuacjitopochodzęzbardzoszlachetneg orodugnomówz GóryNieważneIpewnejnocyzostałem zaproszonywbrewswejwoliprzezrasęstworzeńzwanych Neogi?Chybatak. Awięczaprosilimnienaswójstatek Fascynującymechanizmalezpewnościąmógłbymgoudo skonalić
Parędźwigniparęprzyciskówiparędzwonków nadałobymuodpowiedniegosznytuTakczysiakmoigospoda rzezapewnilimitolokum ikiepskiepożywieniealetozpewnościąwinaróżnick ulturowychnieprawdaż?-
tu przerwał i zamyśli się na chwilę.- Aaaa…iReorxczasemdomnieprzemawiaWspomniałotymż emam pomócuwolnićjakiegośRixdallaZnaciegomoże? Mamprzygotowaćantidotumdlaniegoiwtymcelumuszę zebraćparęskładników.- stuknął palcem o drewniane pręty klatki.- Alewtymcelumuszęopuścićtopomieszczeniewięcczym oglibyściepoprosićNeogiowypuszczenie mnie?Itakprzestalizemnąrozmawiaćwięcnajwyraźni ej trzymająmnietutylkoprzezwrodzonągościnność TomiłealemuszęwykonaćmisjędlaReorxa.- po tak długim monologu złożonym ze słów wyrzucanych z ust tak szybko że zlewały się w jeden ciąg gnom zamilkł czekając na ich odpowiedź.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-01-2017 o 14:10.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172