Jeśli Mendoza uważał, że przesłuchiwania były nudną czynnością to czekania na ofiarę - CARAMBA - sprawiało, że zasypiał na siedząco.
Pierwszą godzinę spędził na gawędzeniu z towarzyszami, drugą dopijając kolejne wino leniwie droczył się z Jean'em jak to znowu "skopie mu dupę" - jak to mawiali ludzie w Imperium.
Do tego jeszcze te okropne opary i ból głowy. Juan Maria wstał i wyszedł przed gospodę by się przewietrzyć. Gdy wrócił zauważył, że brakuje czarodzieja.
- Puta merda! Oszukał nas, niech się modli by mnie nie spotkał. - rzekł zdenerwowany estalijczyk.