Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2016, 10:28   #3
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Wampirzyca oparła głowę na dłoni i zaciekawieniem przyglądała się wampirowi.
- Witam na Manhattanie. - Belle uśmiechnęła się. - Co Pana do nas sprowadza?
Mężczyzna rozejrzał się ciekawie po pomieszczeniu.
- Turystyka! oczywiście, Proszę mi mówić Zyg, żaden ze mnie Pan. Przepraszam… czy tu można palić? nigdzie nie widziałem popielniczki… - wypalił.
Belle wskazała ruchem dłoni na stojącą na komodzie kryształową popielnicę. - Ciekawe czasy jak na turystykę.
Mężczyzna kiwnął w podzięce głową i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów których zapach był tak intensywny, że Belle która dopiero co sama wygasiła peta, natychmiast zechciało się palić. Nikel już przysuwał paczkę do ust gdy zreflektował się i zaoferował ją najpierw Księżnej.
- Prawda? chcę przejechać motocyklem przez cały kontynent, od Nowego Jorku do Los Angeles.
Wampirzyca przyjęła papieros i sięgnęła po zapalniczkę. Odpalając tym samym zupełnie zwyczajnie wyglądającego fajka, który był najwspanialszym zwitkiem tytoniu jaki kiedykolwiek miała w ustach.
- Jak długo zamierzasz zostać na Manhattanie?
Mężczyzna zaciągnął się dymem.
- Aż znajdę odpowiedni motor oczywiście. Chciałbym go ukraść, ale w ostateczności mogę go kupić.
- Ciekawe. - Wampirzyca miała na myśli papieros. - Jeśli chcesz coś kraść to proponuję poza Manhattanem. Czy przejazd przez Europę nie byłby ciekawszy? Teraz musiałoby to być… emocjonujące.
- Europę już objechałem - powiedział ze znudzeniem wampir - połowa granic pozamykana, za rok mają być wszędzie Niemcy to wrócę przejechać się jeszcze raz. Anglia z ruchem prawostronnym byłaby zabójcza! - mężczyzna roześmiał się.
Wampirzyca odłożyła papieros na popielnicę i podeszła do okna. - Zalecałabym przywitanie się ze starszym klanu.
- A po co? - zapytał Nikel z dziecięcą naiwnością, autentyczną czy też nie.
- Bo tak zalecam. - Księżna nie obróciła się w stronę wampira. - Do jakiego klanu należysz?
Nikel podrapał się po czole.
- Czy uwierzysz, że mój ojciec był Nosferatu? nie, oczywiście, że nie to by było szaleństwo nieprawdaż?
- Należę chyba jednak do Ventrue, wszystko i wszyscy należą przecież do Ventrue. Przynajmniej my Ventrue sami tak uważamy, nieprawdaż?
- To co uważam to moja osobista sprawa. - Belle w końcu obróciła się spowrotem w kierunku wampira. - Miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale muszę cię postawić przed trudnym wyborem. Albo odpowiadasz konkretnie na moje pytania i robisz co mówię, albo porozmawiamy po mojemu. Manhattan jest w trudnej sytuacji i nie życzę sobie tutaj niepokornych wampirków. Czy wypowiadam się jasno?
Nikel patrzył się na Księżną poruszając trzymanym w ustach papierosem, a kiedy żar już niemal dotykał jego warg, szybkim ruchem ściągnął peta okrytą w rękawiczkę dłonią. Resztki papierosa zniknęły gdzieś między jego palcami i nie były już więcej widoczne.
- Oh tak, oczywiście - wystrzelił wreszcie, przejeżdżając dłonią po włosach. - Wybacz Pani, jestem po prostu mało rodzinny…
- Co ty nie powiesz! - w progu stanęła pod boki Ruth.
Belle uśmiechnęła się do wchodzącej wampirzycy.
- Ruth… brak powitania sprawia mi… niewielką przykrość. - Księżna przeniosła wzrok na Malkiawiankę, całkowicie tracąc zainteresowanie nowym wampirem.
Ruth potrząsnęła głową jakby starając się wybudzić z jakiegoś snu, po czym poświęciła całość swej uwagi Bele.
- Wybacz Księżno - podeszła bliżej i skłoniła się. Nikel w tym czasie dopalał kolejnego papierosa - czy on jest powodem dla którego chciałaś mnie widzieć? - Ruth bezceremonialnie wskazała palcem za siebie na palacza nie spoglądając nawet na niego. Nikel wzruszył ramionami jednak nie wchodził kobietom w słowo.
- Nie. Chciałabym porozmawiać z tobą na poważniejsze tematy. - Księżna uśmiechnęła się delikatnie. - Skoro jednak się znacie, z przyjemnością przekaże ci Pana Nikiela, co byś wprowadziła go w zasady obowiązujące na Manhattanie.
Nikel stojąc dobre kilka kroków za Ruth przyjrzał się z zadowoleniem jej sylwetce sponad kłębów papierosowego dymu.
- Jak sobie życzysz Księżno - Ruth odpowiedziała bardziej formalnie niż by musiała i odwróciła się ostentacyjnie w stronę wampira, który nie wydawał się przejęty.
- Słyszałeś tato? - Ruth uniosła brew. Nikel zasłonił usta chwytając papieros pomiędzy mały a serdeczny palec.
- Tato też słyszałem.
Belle przeszła za biurko i zajęła swoje miejsce.
- To zaczekaj za drzwiami, aż skończymy tutaj rozmawiać. - Wydawało się, że całkowicie zignorowała wiadomość, że wampir mógłby być Sire jej szeryfa. Zżerała ją jednak ciekawość.
- Ruth zajme ci jeszcze chwilkę.
Nikel skłonił się Księżnej ale Ruth puścił oko, po czym wykonał polecenie tej pierwszej i wycofał się z gabinetu, Kiedy wyszedł, Ruth nie kryła zdenerwowania czy wręcz irytacji i zaplotła ręce na piersi.
- Jeśli to jakiś żart, wciąż się nie śmieje… - Malkavianka nadęła się jak rozkapryszone dziecko.
- Mam małe zamieszanie na Bronx, chciałabym byś się temu przyjrzała. Po kilku transportach uchodźców znacząco osłabł tam sabat i może być to dla nas szansa do odzyskania dzielnicy dla Camarilli. - Księżna całkowicie zignorowała temat nowego wampira. - Z tego co mi wiadomo sytuacja jest dosyć delikatna, więc wolałabym byś na razie rozeznała się co właściwie się tam wydarzyło. John będzie mógł ci opowiedzieć co nieco szczegółów.
Samo sprowadzenie Maklavianki w rewiry myślowe gdzie istniała jakaś szansa mordu rozproszyła wcześniejsze rozterki natury “rodzinnej” i wyostrzyło umysł Ruth
- Tak się stanie, pewnie Hiena też będzie coś niedługo wiedzieć lub jak to u szczurów bywa, “objawi” coś co wie od czart wie jak długo.
- Gdyby sprawiała problemy daj mi znać. - Księżna zaplotła palce dłoni opierając na nich brodę. Uważnie przyglądała się wampirzycy.
- Czy obecność twego Sire, jest problemem?
Ruth zrobiła najpierw zdziwioną minę, potem bardziej zdziwioną, a potem minę rezygnacji i złości.
- Wiesz… już liczyłam że tylko ja go widziałam. - uśmiechnęła się płytko.
- Ostatni raz go widziałam w noc spokrewnienia. Byłam na niego strasznie zła wtedy. Teraz jestem bardziej.
- Ruth… czy obecność Nikela, jest problemem dla Manhattanu? - Belle spoważniała. Jeśli Ruth nie widziała po spokrewnieniu swego ojca, znaczyło nie mniej nie więcej, tylko że nie wypełnił swoich obowiązków jako Sire. - Jeśli mam obawy czy jesteś w stanie nad nim zapanować, chcę o tym wiedzieć.
- Nigdy nie związał mnie ze sobą, mogłabym otworzyć te drzwi - Maklavianka wskazała na wyjście - i strzelić mu w tą zadymioną czaszkę. Byłam jako dziecko w takim zakładzie, leczono mnie prądem. Zabrał mnie stamtąd, zajmował się jak dzieckiem, no w sumie jak małą siostrą. Tak było do czasu aż dorosłam, wtedy pewnej nocy zabił mnie, zakopał po szyję i spokrewnił. Nie widziałam go do teraz. Czy jest niebezpieczny, oczywiście! przecież jest Maklavanem. - stwierdziła jakby to było coś banalnie prostego.
Księżna chwilę obserwowała wampirzycę, po czym wstała od biurka. Spokojnym krokiem podeszła do komody, na której w popielnicy dogasał papieros otrzymany od Nikela.
- Ustalcie między sobą to co trzeba. Nie chcę mieć przez niego kłopotów. - Chwilę stukała paznokciem w popielnicę. - Zajmij się proszę sprawą Bronx.
Ruth zamrugała kilka razy jakby jej coś napruszyło do oczu po czym kiwnęła głową.
- Jasne szefie - uśmiechnęła się łobuzersko i kiedy zrozumiała, że audiencja dobiegla końca opuściła pomieszczenie. Drzwi za Ruth jeszcze się nie domknęły a już można było usłyszeć wrzaski.
- Sam wysłałeś mnie do sklepu po tą łopatę! wygrzebałam się dopiero po jakiś dwóch godzinach! a jakbym nie wygrzebała się do switu!?
- Przykrył bym cię wiadrem.
- Gówno prawda! nie było cię tam!
- Urwałaś policjantowi noge.
- …
- Masz samochód?
- Tak, chcesz się przejechać?
- Tak, ale to jest ciężko zrobić samemu
- zawsze ja cię mogę przejechać.
- raz ci wystarczy

Głosy cichły świadcząc o oddalaniu sie pary wariatów.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline