- Kciuk...- konstrukt przez chwilę szukał dobrego słowa. Nie znalazł, ale nie przejął się tym zbytnio
- Poczekaj aż kiedyś odwiedzimy Śpiewające Wieże Darillium. Tam jest przepięknie. Najlepsza, najlepsza noc -
Zapytany o coś z jego specjalności - bo na pięknie znał się tak średnio, jak widział to wiedział - natychmiast rzucił się do odpowiedzi.
- Morza, pasma górskie, królowie i magowie, sławne alkohole - tak, opowiedzcie ile możecie! No i bóstwa, tak, bóstwa pomogą jak ich odpowiednio poprosić, większość z nich jest tylko na jednej planecie! Można też zapytać inne bóstwa, oni się nawzajem znają! A i w dzienniku pokładowym bym poszukał, może prowadzili go w miarę dokładnie? Jakby go ktoś znalazł, to warto przeczytać - Uli najwyraźniej miał wbudowany entuzjazm jeżeli chodzi o pomaganie
- A jak znajdziemy naszą zgubę, to co dalej? Odwiedziny u rodziców i dalej w drogę? -
Uli poprosił o eskortującego ich giffa z Złotej Macki o oddanie mu jednego z woreczków.
- Monety Kompanii Handlarzy Dzikiej Przestrzeni - KOcHA DZIPRZE - ostrożnie wyciągnął z sakiewki kilka niedużych monet - rozłożył je rewersami do góry i objaśnił nominały: miedziane miasto asteroidów, srebrną ośmiorammienną gwiazdę, złote słońce, kometę z electrum i platynową Sferę
- To nie są jedyna waluta, ale tą przyjęli jako cło, to i ją wziąłem! I bo chyba nie wiecie, tak jak na razie...to jesteśmy arcyprzebogaci - dodał ciszej stojąc na środku stolika
- Pamiętacie że mówiłem o targu w Iqtown? ZAKUPY! Po co nam skarby? Po to żeby KUPOWAĆ! - metaliczne kończyny odstawiły jakiś taniec w takcie cztery na cztery po obwodzie całego stolika. Kiedy postawiono przed nimi trzy piwa, zawiesił się
- To dla mnie? - konstrukt upewnił się jeszcze dwa razy, podchodząc do większej od siebie szklanicy. Zawiesił się znowu, ale tym razem z bardziej oczywistego powodu - obok stolika przechodził spasły
smokowiec - i był zupełnie niepodobny do Uliego. Czy też Uli do niego. W każdym razie na pewno nie wzorowano go na nim. Nawet bardzo, bardzo idealizując. Brakowało mu co najmniej dolnej połowy tułowia. I miał nadmiarowe skrzydła.
- Nic nie trzeba płacić, w sumie to sprawa jest...- " o kurwa ściana" zapobiegła głupiej deklaracji że sprawa jest prosta, starannie obsypując Uliego swoimi kawałkami
Gigantyczny gwiezdny chomiiiiiiik - złoty smok zawył, patrząc na futrzaste cudo. Jako ostatni ruszył w pościg - ale skoro Horacy też biegł, to nie było powodu zostawać
- Na ratunek Cycusiowi - z jakiegoś powodu w połowie ostatniego zdania wydał z siebie metaliczno-krztuszący dźwięk. Smok miał plan - zrzucić ledwo trzymającego się niziołka, przywalić mu w czoło z swojej metalicznej dyńki i zabrać mu różdżkę. No i miał...
szczęście!